Twierdzenie, że przy pierwszym spotkaniu dzieci widzą we fryzjerze nieobliczalnego Sweeney Todda, wcale nie jest przesadą. W jego rękach nożyczki i maszynka elektryczna jawią się malcom jako narzędzia tortur. Są na szczęście sposoby, by osłabić te pierwsze wrażenia.
Kilka cięć i po bólu
Nawet wcześniejsze przygotowanie dziecka nie oznacza, że pierwsza wizyta u fryzjera zakończy się pomyślnie. Zresztą do nowej sytuacji muszą się przyzwyczaić nie tylko dzieci. - Radziłabym, żeby rodzice przyszli z odpowiednim podejściem – mówi Emilia Napiórkowska. - Nie można robić z wizyty u fryzjera wielkiego wydarzenia, gdyż dziecko to wyczuje i będzie spięte. Pewnego razu mały klient przyszedł do mnie z całą świtą – mamą, babcią i opiekunką. Kiedy wystraszony usiadł na fotelu, panie otoczyły go z każdej strony pocieszając i czule głaszcząc po głowie. Dla mnie i moich nożyczek miejsca nie było.
Zadaniem rodziców jest zaufać fryzjerowi i oddać mu kontrolę nad sytuacją. Pani Emilii najlepiej strzyże się dzieci wówczas, gdy to ona z nimi rozmawia i tłumaczy, co robi. Dobrze jest, gdy rodzice pozostają bierni dopóty, dopóki gospodarz salonu nie poprosi ich o pomoc.
Na wstępie dobry fryzjer poświęci maluchowi czas, by go oswoić ze sobą i otoczeniem. Niekoniecznie zresztą przyniesie to oczekiwany efekt. - Przyszła do mnie kiedyś dwuletnia dziewczynka, która przez pół godziny przyzwyczajała się do mnie – wspomina Emilia Napiórkowska. - Bawiłyśmy się kolorowymi wałkami, pokazywałam jej także inne narzędzia swojej pracy. Oglądała je z zaciekawieniem, ale przez cały ten czas nawet nie pozwoliła mi dotknąć swoich włosów. Przy następnej wizycie dała sobie obciąć grzywkę i dopiero za trzecim razem mogłam swobodnie skrócić dziewczynce wszystkie włosy.
Kiedy pani Emilia uzna, że dziecko jest gotowe, sadza je na fotelu. Z jej doświadczenia wynika, że gdy siedzi ono na kolanach mamy, jest bardziej swawolne i ruchliwe. Na fotelu czuje większą powagę tego, co się za chwilę wydarzy. Od tego momentu fryzjer ma około 10 minut na przystrzyżenie włosów. Po tym czasie każdy maluch zaczyna sie niecierpliwić, marudzić i chce zejść z fotela.
Dużo lepiej pierwszą wizytę u fryzjera znoszą dzieci kilkuletnie. W ich przypadku oswajanie polega na podchodzeniu do nich jak do dorosłych. - Pytam, jaka długa ma być grzywka, czy obciąć mocno czy tylko troszkę, czy może zrobić przedziałek. Jeśli dziecko ma nie najlepszy pomysł na swoją fryzurę, zwykle łatwo udaje mi się je przekonać do swoich racji. Muszę tu przyznać, że kilkuletnie dzieci są dużo łatwiejszymi klientami od dorosłych.
Podsumowując warto zaznaczyć, że pierwsze wizyty u fryzjera powinny być traktowane bardziej jako zabawa. To nic, że grzywka nie będzie dokładnie, jak przy linijce, podcięta. To nic, że jakiś niesforny kosmyk umknie podczas obcinania. - Dla odpowiedzialnego fryzjera, któremu powierza się małą główkę ważniejsze jest, by nie zadrasnąć malca i nie zniechęcić go przy tym do kolejnych wizyt. Na modne fryzury przyjdzie czas później. Dobrze, by rodzice właśnie z takim podejściem do nas przychodzili – dodaje Emilia Napiórkowska.
kasztanka2 | 07-11-2014 13:36:19
wojtaszek | 08-02-2015 20:28:06
joanka106259 | 20-02-2015 10:57:03
mikaa997 | 07-03-2015 18:22:40