Twierdzenie, że przy pierwszym spotkaniu dzieci widzą we fryzjerze nieobliczalnego Sweeney Todda, wcale nie jest przesadą. W jego rękach nożyczki i maszynka elektryczna jawią się malcom jako narzędzia tortur. Są na szczęście sposoby, by osłabić te pierwsze wrażenia.
Niektóre mamy przez pierwsze lata same próbują skracać włosy swojego dziecka. Coraz częściej jednak powierzają tę czynność fachowym dłoniom. Emilia Napiórkowska z warszawskiego salonu fryzjerskiego mówi, że wśród jej klientów zdarzały się nawet kilkumiesięczne bobasy. - Zwykle jednak zachęcam, by rodzice przychodzili do mnie po raz pierwszy w okolicach 1. roku życia. To dobry moment, by zacząć oswajać malucha z miejscem, w którym często będzie bywał w swoim życiu. Muszę jednak zaznaczyć, że nie każde dziecko jest już w tym wieku gotowe na taką wizytę.
Przygotowania w domowym zaciszu
Jakie zatem warunki powinien spełniać bobas, by nie było obawy, że w popłochu ucieknie spod ręki fryzjera? - Przede wszystkim musi być oswojony z hałaśliwymi dźwiękami – twierdzi Emilia Napiórkowska. - Najlepszym testem odporności na hałas jest odkurzacz i suszarka do włosów. Jeśli dziecko się ich boi, warto poczekać i najpierw, powoli, oswoić je z nimi. Można kupić miniaturową suszarkę do włosów i pozwolić dziecku pobawić się nią, kiedy nie jest podłączona do prądu. Potem pokazujemy dziecku, jak ona działa i do czego służy. Kilkulatkom można nawet pozwolić posuszyć swoje włosy. Chodzi o to, by dziecko wiedziało, że działanie suszarki nie wiąże się z bólem, ani innymi przykrymi doznaniami, a wręcz przeciwnie.
To, do czego służy maszynka elektryczna może z kolei zaprezentować tata, podczas porannego golenia. Podobnie jest z nożyczkami, które również kojarzą się dzieciom nie najlepiej. Trzeba im udowodnić, czasem poświęcając jeden kosmyk swoich włosów, że obcinanie nic nie boli. Pamiętajmy, że u dziecka ciekawość wywołuje na tyle silne emocje, że często neutralizuje początkową nieufność. To warto w tym przypadku wykorzystać.
Kiedy malec jest już oswojony z akcesoriami fryzjerskiej pracy, można pomyśleć o wyborze odpowiedniego salonu. - Nie wszędzie małe dzieci są przyjmowane. Myślę, że to dobrze, gdyż do najmłodszych klientów trzeba mieć odpowiednie podejście – uważa Emilia Napiórowska. - Ogromna cierpliwość nie wystarczy. Potrzebne tu jest zrozumienie emocji dziecka i umiejętność radzenia sobie z nimi. Dziecko zawsze nieufnie reaguje na nowe. Trzeba pozwolić mu powoli, w jego tempie, ze wszystkim się oswoić. Dobry fryzjer dziecięcy to wie i zakłada, że wizyta malucha będzie trwała dłużej od przeciętnej. Że będzie potrzebny długi wstęp na zabawę i rozmowę, zanim malec stanie się bardziej ufny. Pierwszy salon fryzjerski powinien być miejscem kameralnym, bez gwaru i tłumu klientów. Dobrze też, by nie było to miejsce, w którym nadal hołduje się białym fartuchom, bo te automatycznie kojarzą się dzieciom z lekarzem, a więc czasem nieprzyjemnymi badaniami.
Ostatnie przygotowania dotyczą wyboru godziny pierwszej wizyty, bo i ona ma istotne znaczenie. Pani Emilia radzi, by przyjść z dzieckiem po południowej drzemce i podwieczorku, kiedy malec jest wyspany i ma pełen brzuszek – Unikniemy wtedy sytuacji, które potencjalnie wywołują u dziecka rozdrażnienie.
kasztanka2 | 07-11-2014 13:36:19
wojtaszek | 08-02-2015 20:28:06
joanka106259 | 20-02-2015 10:57:03
mikaa997 | 07-03-2015 18:22:40