Rodzic jest jak kierowca. Ten drugi powinien umieć przewidzieć możliwe zachowania innych użytkowników drogi, nawet te głupie (a właściwie zwłaszcza te głupie). Rodzic musi umieć przewidzieć, co może zagrozić bezpieczeństwu jego dziecka. I źródła potencjalnych zagrożeń zawczasu usunąć.
Ze zmęczenia możesz się pomylić
Dla dziecka może być również niebezpieczne przemęczenie mamy. Zwłaszcza - jej niewyspanie. Nie wszystkie mamy mają szczęście mieć niemowlaka, który mając cztery miesiące przesypia całe noce. A gdy zarywa się noc po nocy, łatwo popełnić jakiś błąd – można dziecku dać nie kropelkę witaminy D3, a zupełnie innego lekarstwa. Dlatego lepiej trzymać lekarstwa dziecka w osobnym miejscu niż leki rodziców.
Czas na zmiany w mieszkaniu
Kolejne zagrożenia pojawiają się wtedy, gdy dziecko zaczyna się przemieszczać – czołgać, raczkować, a potem chodzić. To czas na duże zmiany w mieszkaniu . Zapewnią one przede wszystkim bezpieczeństwo dziecku, a rodzicom dadzą komfort pozostawienia malucha samego na kilka minut, potrzebnych choćby na wejście do toalety czy przygotowanie dziecku posiłku.
W czasie, kiedy dziecko odkryło już przyjemność w samodzielnym wstawaniu, pamiętać trzeba, żeby nie kłaść na stół obrusów, których ono przytrzyma się, aby stanąć. Jest to bardzo niebezpieczne, bo dziecko może ściągnąć na siebie to wszystko, co akurat jest na stole. Oparzenia gorącą herbatą, kawą czy zupą są nie tylko niezwykle bolesne dla delikatnej skóry dziecka, ale i niebezpieczne w konsekwencjach. Z tego też powodu naczynia z gorącymi płynami i potrawami trzeba stawiać na środku stołu poza zasięgiem dziecka.
Moi znajomi na ponad rok zdjęli w domu wszystkie zasłonki i firanki, bo ich bardzo ruchliwy synek wstawał przytrzymując się firanek i huśtał się na nich jak mała małpka. Rodzice bali się, że któregoś razu runie na niego karnisz. Więcej niż pewne jest, że już raczkujące dziecko na pewno wyjrzy na balkon, jeśli zostawisz uchylone lub otwarte drzwi. Takiego brzdąca lepiej mieć cały czas na oku.
Potem, kiedy już sprawnie chodzi, bardzo chce się dostać na parapet. Dzieci są niezwykle pomysłowe. Nie potrafią jeszcze mówić, ale potrafią robić konstrukcje do wspinaczki. Lekkie plastikowe krzesełko przystawiają do parapetu, jedna noga na kaloryfer, a druga już na parapecie. Podobnie może być ze wszystkim – z wejściem na komodę, telewizor, stół, z zajrzeniem do akwarium, itd. Uwaga! Dwulatek potrafi już sam otwierać drzwi, więc zamykaj drzwi do mieszkania, bo dziecku może przyjść do głowy pomysł, żeby gdzieś wyjść samemu. Ważne jest też zablokowanie wewnętrznych zamków przy np. drzwiach w łazience. Moja 2-letnia córka zamknęła się kiedyś w toalecie.
Na pewno w miejscu niedostępnym dla dziecka powinny znaleźć się: środki chemiczne (do czyszczenia sprzętów domowych, pasty do butów, kleje), lekarstwa, kosmetyki, przybory do szycia (igły, guziki, nici, szpilki, gumki, sznurki), nożyczki. Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci mają ochotę spróbować jak smakuje pachnące czekoladą lub wanilią mydło w płynie, a do uszu czy nosa upchnąć potrafią koraliki, kawałki wysuszonej plasteliny, ziele angielskie czy nawet kuleczki z chusteczek higienicznych.
Z podłogi zniknąć muszą doniczki z kwiatami, żeby dziecko nie mogło grzebać w ziemi ani jeść jej czy kwiatków. Najlepiej pochować kable i wszelkie przewody elektryczne, bo chyba każdy maluch na świecie spróbuje jak one smakują. Trzeba też pozatykać gniazdka do prądu. Służą do tego plastikowe osłonki, które kosztują kilka lub kilkanaście złotych.
donnavito | 25-01-2015 22:51:02
mikaa997 | 20-02-2015 11:37:43
Modzelka8 | 20-02-2015 19:00:33
Doris85 | 06-04-2015 10:16:48