Ocena:
oceń

rozmiar czcionki

|

|

|

|

Wypady do krain westernu

Indiański bakcyl

Zatańczyć indiański taniec przy ognisku, założyć gwiazdę szeryfa i dumnie wkroczyć do saloonu, zarzucić lasso na dzikiego mustanga – marzenie wielu dzieci, by choć raz poczuć się jak na Dzikim Zachodzie łatwo ziścić.

I w Polsce dzieci mogą znaleźć się w krainie Indian.

Fot. iStockphoto

I w Polsce dzieci mogą znaleźć się w krainie Indian.

Paweł, wychowany na książkach Karola Maya o przygodach Winnetou, indiańskiego wodza Apaczów oraz miłośnik starych westernów, od maleńkości zachęcał swojego syna Mirka, by zainteresował się Dzikim Zachodem. Ku jego zaskoczeniu więcej zainteresowania tematem wykazała 7-letnia Asia, starsza córka Pawła. - Kupowałem małemu figurki Indian i kowbojów, ale on wolał nowocześniejsze zabawki. Za to Aśka raz ubrała na bal karnawałowy uszyty przez żonę strój indiański i to wystarczyło, by podłapała bakcyla. Dlatego swój wyjazd na polski Dziki Zachód zorganizowali dla niej.

 

W samo południe

W mieście prawych kowbojów koło Karpacza, świat przypomina scenerię z amerykańskich westernów. Z saloonu nieustannie dochodzi wrzawa, a na zewnątrz spokojnie czekają na swoich jeźdźców, osiodłane wierzchowce. Szeryf przechadza się po głównej ulicy i pilnuje porządku. Jest niespokojny, bo już za chwilę, dokładnie w południe, znowu odbędzie się pojedynek rewolwerowców. - Poczułem się jak na planie filmowym – wspomina Paweł. - Mieliśmy w dodatku to szczęście, że podczas naszego pobytu zorganizowana została inscenizacja napadu na bank. Nawet Mirek przyznał, że to fajna zabawa. A najbardziej spodobała mu się przejażdżka kolejką westernową.
W trójkę obserwowali i śmiali się ze zmagań śmiałków rzucających dzidą do sylwetki bizona, strzelających z łuku, broni pneumatycznej czy też usilnie próbujących nauczyć się fachowo rzucać lassem. Później, podczas gdy Mirek przyglądał się jeźdźcom próbującym ujarzmić elektrycznego byka, Asia postanowiła przejechać się konno, po maneżu. - Po raz pierwszy wsiadła na konia – mówi Paweł. - Początkowo była bardzo spięta, ale gdy mocno uchwyciła grzywę kuca, poczuła się bezpieczniej.
Po południu obejrzeli jeszcze pokaz tańca indiańskiego oraz Rodeo Show, które okazało się niezwykłym widowiskiem – pokazem doskonałej współpracy konia z człowiekiem.

 

Długie Pióro

W zeszłym roku, w drodze znad morza, Paweł postanowił pokazać dzieciom inne interesujące miejsce związane z Dzikim Zachodem. Niedaleko Tucholi, w Wymysłowie, znajduje się Ranczo Paradiso, a w nim – Muzeum Indian Północnoamerykańskich imienia Sat-Okha. - To miejsce stworzone zostało dla takich dzieciaków, jak Asia – twierdzi Paweł. - Srokate konie, tipi, indiańskie ozdoby i amulety, pióropusze – mała była w swoim żywiole. Oczu nie mogła oderwać od dziewczyny ustylizowanej na Indiankę, znakomicie trzymającej się w siodle. Ta dziewczyna dała Asi pióro. Mała do dziś traktuje je jak amulet.
Ranczo Paradiso jest miejscem niezwykłym głównie ze względu na postać, której zostało dedykowane. Sat-Okh, co w języku shawnee oznacza długie pióro, był synem wodza plemienia Szawanezów oraz Polki. Przez kilkanaście lat wychowywał się wśród Indian, a tuż przed wojną wrócił z matką do Polski i tu pozostał. Zasłynął z udziału w programach telewizyjnych dla dzieci i książek, w których opisywał życie i kulturę Indian. Twierdził, że jest potomkiem słynnego wodza Tekumseha. Jaka jest prawda, nie wiadomo, natomiast twórcom muzeum udało się stworzyć mały skansen kultury, o której w Polsce niewiele wiemy, a która swoją barwnością i odmiennością, intryguje dzieci. W muzeum znajduje się bardzo wiele eksponatów przybliżających życie codzienne Indian, ich wierzenia i obrzędy oraz sztukę. Największe wrażenie robią oczywiście stroje ze słynnymi pióropuszami, a także tomahawki, budzące niegdyś grozę wśród białych osadników. Wigwamy wyglądają i są wyposażone tak, jak w oryginale. Nie brakuje też – oczywiście – fajki pokoju.
W okresie letnim, tuż przy muzeum, można spotkać „polskich Indian”, zapaleńców, którzy naśladują życie „czerwonoskórych”, żyjąc w tipi, jeżdżąc konno i oddając się typowej indiańskiej obyczajowości. Często jest ich tak wiele, że tworzą całą indiańską wioskę. Są bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów, szczególnie dzieci. Opowiadają im o losach Sat Okh-a i życiu, jakie Indianie niegdyś wiedli. Dzieci słuchają tych opowieści z otwartymi ustami.

 

Strona: 1 2
Oceń artykuł:
nie lubię lubię to | Bądź pierwszym który to lubi.

Poczytaj również

Polecamy

Większość noworodków urodzonych w terminie waży między 2,8 a 3,8 kg

Waga noworodka i niemowlaka. Przyrost wagi dziecka

Prawidłowa waga noworodka jest najlepszym wskaźnikiem, że dziecko się najada, a pokarm zaspokaja potrzeby rosnącego organizmu. Jeśli dziecko prawidłowo się rozwija, nie ma potrzeby częstego kontrolowania wagi. Wystarczy, gdy będzie ono ważone co kilka...

czytaj

Robert Makłowicz podczas Festiwalu Zupy w Krakowie

Chilli con carne z tortillą Roberta Makłowicza

Jestem przeciwnikiem oddzielnego gotowania dla dzieci. Z takiego gotowania specjalnych dań dla maluchów wyrastają analfabeci kulinarni, którzy jedzą najpierw w domu papki bez żadnego smaku, potem w przedszkolu, w stołówce szkolnej, a kończą na brejach w...

czytaj

Powiększone węzły chłonne przy infekcjach i sprawiają ból

Powiększone węzły chłonne u dziecka. Zwykle świadczą o infekcji, ale mogą sygnalizować nawet nowotwór

Powiększone węzły chłonne u dziecka to zazwyczaj objaw choroby. Mogą wskazywać na niegroźną infekcję, choroby zakaźne czy nawet nowotwory.

czytaj

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj