Pierwsze dziewięć miesięcy w życiu dziecka może decydować o jego dalszym rozwoju na lata – uważają brytyjscy uczeni. W połowie lutego opublikowano świadczące o tym wyniki badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Londyńskim.
Plusy i minusy interwencji
Autorzy The Millennium Cohort Study sądzą, że z ich badań płynie jeszcze jeden wniosek: najważniejsze, by uważnie obserwować wszelkie opóźnienia w rozwoju niemowlaków i w porę na nie reagować.
Jednak pomysł, by państwo miało ingerować w życie rodzin wychowujących małe dzieci budzi na Wyspach Brytyjskich kontrowersje. Zwolennikom takiego instytucjonalnego rozwiązania Sue Palmer, autorka książki „Toksyczne dzieciństwo”, odpowiada: – Powinniśmy raczej wspierać rodziców dodatkowymi informacjami na temat tego, jak mogą pomóc swoim dzieciom, niż sprofesjonalizować całą podstawę dzieciństwa, a tak właśnie stanie się, gdy instytucje będą interweniować zbyt wcześnie.
Z kolei prof. Peter Tymms, dyrektor Centrum Oceny i Monitoringu na Uniwersytecie Durham uważa, że wyniki badań wpasowują się w teorię, że osiągnięcia szkolne małych uczniów mogą być prognozowane na podstawie testów przeprowadzanych w ich wczesnym okresie życia. – Nie robiono jednak dotąd statystyk, na podstawie których można przewidywać przyszłe kłopoty poznawcze dzieci, które nie ukończyły jeszcze roku – mówi prof. Tymms. – Wciąż powinniśmy dysponować większą ilością dowodów na tę hipotezę zanim zdecydujemy się na ogólnokrajowe testy przesiewowe. Istnieją plusy i minusy instytucjonalnej interwencji: moglibyśmy w stanie pomóc niektórym dzieciom, ale testy mogłyby jednocześnie wywołać zaniepokojenie rodziców dzieci zaliczonych do grupy potrzebującej pomocy.
martynka002 | 16-01-2015 18:36:01
Modzelka8 | 19-02-2015 18:23:31
mikaa997 | 23-02-2015 16:46:45
joanka106259 | 28-02-2015 20:41:55