Jedno z moich dzieci przez kilka tygodni umiało przyjąć pozę gotową do raczkowania, ale tylko kołysało się w obie strony. Próbowałam wszystkich sposobów polecanych w podręcznikach. Kładłam na drugim końcu dywanu ulubione zabawki, siadałam tam i nawoływałam córkę. Nic nie wskórałam.
Pewnego dnia dziewczynka po prostu ruszyła, a ja zauważyłam to po dłuższej chwili. No i zaczęło się. Budziła się i natychmiast ruszała.Od tamtej chwili nie chciała siedzieć w wózku, tylko raczkować. Chodziłyśmy na plac zabaw i tam pozwalałam jej raczkować po trawie. Mała co chwila przysiadała, patrzyła, co ma w rączkach i ruszała dalej. Za punkt honoru stawiała sobie dojście do dzieci, które bawiły się w piaskownicy. A w piaskownicy – to dopiero było cudownie.
Zapowiedź raczkowania
Zwykle pierwsze raczkowanie zaczyna się w dziewiątym miesiącu, ale może się zdarzyć i w dziesiątym. Przed raczkowaniem dziecko dużo rusza się samodzielnie – kręci się wokół własnej osi, czołga się do tyłu i podciąga tułów na rączkach. Na pewno już samodzielnie siedzi.
Jedną ze śmieszniejszych sytuacji z raczkującym dzieckiem przeżyłam na najpiękniejszym placu w Sienie, w Toskanii. Mała długo siedziała w wózku, więc w końcu zaczęła gwałtownie domagać się wolności. Ludzi było mało, kamienie płaskie, śliskie i czyste. „No to ruszaj, dziewczyno”, pomyślałam, wypuszczając ją z wózka. Nie spodziewałam się, że stanie się główną atrakcją turystyczną. Dostała oklaski, ludzie podchodzili do niej, a grupa Japończyków oświetliła błyskiem fleszy. A dziecko nic, oprócz tego, że zadowolone, bo w końcu nie przypięte do wózka.
Uwaga na paluszki
Raczkowanie jest to też czas, kiedy w ruch idą wszystkie szuflady dostępne dla dziecka. Uwaga! Łatwo o przycięcie paluszka. Nie myśl, że jak dziecko raz sobie przytnie palec, to drugi raz będzie uważało. Niekoniecznie. Takie małe dzieci łatwo się rozpraszają, mają powolniejsze reakcje niż dorośli, a poza tym zapominają, co wydarzyło się trzy dni wcześniej. Lepiej pomyśleć o zabezpieczeniu szafek w taki sposób, żeby dziecko nie robiło sobie krzywdy, ale żeby mogło coś z nich wyrzucać i wkładać – to jest super zajęcie! Na pocieszenie: zamieszania będzie jeszcze więcej, gdy maluch ruszy na dwóch nogach. Ale już na etapie raczkowania, musisz pochować lekarstwa, środki chemiczne i rzeczy, które dziecko może zrzucić sobie na głowę (przy okazji wypadku poszkodowany może być maluch i zniszczona cenna rzecz). Ważne, żeby na niskich stolikach albo i wysokich, ale przykrytych obrusem (można za niego chwycić i ściągnąć go na siebie) nie stawiać filiżanek z gorącymi napojami. Kilka razy w życiu widziałam raczkujące dziecko, które przytrzymało się obrusu, żeby stanąć i ściągnęło na siebie wszystko, co było na stole. Na szczęście nie były to groźne wypadki, ale strachu i płaczu było mnóstwo. Pamiętaj, o wypadek nie trudno!
izka31 | 24-11-2009 13:43:12
jmijeczka | 24-11-2009 16:36:50
mikaa997 | 08-01-2015 17:06:21
kasztanka2 | 14-01-2015 11:24:34