O tym, jak przygotować dziecko na pójście do szpitala rozmawiamy z dr Magdaleną Śniegulską, psychologiem z Zakładu Psychologii Klinicznej Dziecka, Instytut Psychologii Klinicznej, Wydział Psychologii, Uniwersytet SWPS
Pobyt w szpitalu to dla wielu dzieci nieznane doświadczenie. Często, nie wiedząc czego się spodziewać, tworzą różne scenariusze, które mogą potęgować ich obawy. Na jakie emocje dziecka musimy być gotowi, gdy dowie się o konieczności pobytu w szpitalu?
dr Magdalena Śniegulska: Wszystko zależy, jakie jest nastawienie rodziców i ich przekaz dotyczący lekarzy, leczenia, szpitali, a także od charakteru i wrażliwości naszego dziecka oraz jego wieku. Są dzieci, które w każdej nowej sytuacji, nawet tej atrakcyjnej reagują lękiem, są napięte, boją się. Bywają też dzieci, które na nieznane reagują zaciekawieniem, ekscytacją, są ciekawe, nie boją się nowych wrażeń, doświadczeń. Pobyt w szpitalu można potraktować jako pewną interesującą przygodę, poznawanie nowego miejsca i nowych osób. Ale trzeba się do tego przygotować. Nie odkładajmy rozmowy z dzieckiem na ostatnią chwilę, dajmy mu czas na oswojenie się z tą sytuacją, ponieważ zaskoczony malec może zareagować dużo większym oporem albo wręcz buntem.
Niektórzy rodzice poprzez własny niepokój, dodatkowo potęgują lęk i wzbudzają niechęć do leczenia.
Pamiętajmy, że „zarażamy” pociechy swoim podejściem do wielu spraw. Nawet nie opowiadając o nich, maluchy wyczuwają, że rodzic jest niepewny, spięty i w dużej mierze, część dzieci przejmuje takie emocje. Rodzic uczy pewnej postawy, czasem nieświadomie. Dlatego zanim dziecko pójdzie do szpitala, rodzice powinni rozwiać wszelkie swoje wątpliwości, dowiedzieć się wszystkiego o procedurach, które będą miały miejsce, porozmawiać z lekarzami o swoich wątpliwościach. Dopiero, kiedy rodzice będą spokojni, warto rozmawiać o tym z dzieckiem.
Czy wyjaśniać dokładnie po co idzie do szpitala i co będzie się w nim działo?
Wszystko zależy od tego ile lat ma dziecko i jakie pytania zadaje. Rodzice często „wychodzą przed szereg” i opowiadają zbyt wiele. Poczekajmy na konkretne pytania i odpowiadajmy na nie rzeczowo, zwracając uwagę na to, by odpowiedzi były dostosowane do wieku naszego dziecka. To znaczy, nie mówmy czterolatkowi ze szczegółami jak będzie wyglądał np. zabieg czy operacja, bo możemy go niepotrzebnie przestraszyć. Jeśli dziecko pyta czy będzie bolało, a my wiemy, że będzie, to odpowiadajmy szczerze, że przez chwilę może boleć. Wymyślmy od razu, co można zrobić, żeby bolało mniej, co zrobi personel i jak o tym bólu ma dziecko komunikować. Można też pokazać mniej więcej jaki to będzie rodzaj bólu. Pamiętajmy, że dzieci mają inną wrażliwość. Dla dorosłego pobranie krwi jest czynnością niebolesną, a dziecko na ogół skarży się na znaczne cierpienie. Jeśli będziemy kłamać, dziecko straci do nas zaufanie. Starsze dziecko, np. dziesięcioletnie rozumie więcej i jemu można wyjaśnić po co idzie do szpitala, jak długo tam będzie i co będzie się działo. Młodszym dzieciom, w wieku przedszkolnym, zwykle trudno jest zrozumieć dlaczego konieczny jest pobyt w szpitalu, operacja bądź zabieg. Im należy wyjaśniać, że wiąże się on z poprawą zdrowia. Bywa też, że maluchy odbierają to jak karę, dlatego warto im tłumaczyć, że nie idą do szpitala za karę. Generalnie, kiedy rodzice znają termin, są przejęci, rozmawiają o pobycie w szpitalu i dziecko dopytuje o czym rozmawiają – musi dostać informację. Nie warto jednak dni, które pozostały do zabiegu, czy pobytu diagnostycznego, wypełniać tylko rozmowami o szpitalu. Zajmijmy się czymś innym – nadmierne rozbudowanie historii, silna koncentracja na tym wydarzeniu, wzbudzi niepokój. Myślę, że po prostu po pewnym czasie warto przypomnieć dziecku, co się będzie działo, żeby nie było zaskoczone. Tym najmłodszym przypominamy o konieczności pójścia do szpitala na 2-3 dni przed planowaną wizytą, starszym przedszkolakom warto to zrobić 3-5 dni wcześniej. Dzieciom szkolnym tydzień wystarczy na oswojenie się z sytuacją. To ogólne zasady, jednak dzieci bywają różne i to rodzice najlepiej powinni wiedzieć ile ich dziecko potrzebuje czasu.
Z mniejszymi dziećmi można się w domu pobawić w szpital lub pokazać miejsce, w którym spędzą kilka dni.
Polecam takie zabawy, szczególnie w przypadku dzieci, które potrzebują oswoić się z daną sytuacją. Można też kupić gry, zabawki z serii „mały lekarz”. Ulubionego misia można zamienić w pacjenta i na nim pokazać procedury, które będą wykonywane dziecku. Można też umówić się z lekarzem i pokazać szpital. Niektórym dzieciom to bardzo pomaga. Ale pamiętajmy, że u dzieci, które są raczej ciekawe świata, nie boją się nowych sytuacji, nadmierne zainteresowanie, uporczywe powracanie do tematu, może przysporzyć niepotrzebny lęk. Więc róbmy to uważnie i na tyle, na ile potrzebuje tego nasze dziecko.
Rodzice często się koncentrują na lęku związanym z pójściem do szpitala, zapominając, że sam pobyt w nim nie zawsze jest ciekawy. Długie oczekiwanie na zabiegi, procedury medyczne zwykle oznacza nudę. Jak umilić dziecku ten czas i stworzyć na sali namiastkę domu, by czuło się bezpieczne i szczęśliwe?
Rodzice powinni zadbać, by dziecko spędziło w szpitalu miłe chwile. Bo, po pierwsze, większość badań wyraźnie pokazuje, że proces leczenia czy rekonwalescencji jest mocno uzależniony od stanu emocjonalnego, a po drugie, pobyt w szpitalu może rzutować na późniejsze podejście dziecka do leczenia. Zadbajmy zatem o zorganizowanie czasu wolnego, by dziecko się nie nudziło i żeby nie było wystraszone. Weźmy do szpitala zdjęcia rodziny, bo to daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i przypomina dom, jego zabawki, gry. Jeśli ono będzie szczęśliwe, łatwiej zniesie pobyt. Takie wydarzenie to też moment, w którym cała rodzina się mobilizuje, daje wsparcie, czułość, uwagę. To bardzo ważne dla dziecka.
A co z dziećmi, które za żadne skarby nie chcą pójść do szpitala, na samą myśl płaczą, histeryzują, a termin pobytu się zbliża?
Trzeba się dobrze dowiedzieć czego obawia się dziecko. My często koncentrujemy się na lęku, nie sprawdzając co za nim stoi: czy jest to lęk przed bólem, czy przed samotnością czy niepewnością. Rola rodziców nie polega na tym, żeby w sytuacji wystąpienia lęku, oddzielać dziecko od źródła tego lęku, tylko dać mu takie narzędzia, żeby ono sobie mogło z nim poradzić. Niedobrze się dzieje, kiedy rodzice doprowadzają do tego, że termin się zbliża, a lęk rośnie. To znaczy, że coś źle zrobiliśmy, bo w momencie gdy lęk się pojawia, naszym zadaniem jest dobrze go zdiagnozować i podpowiedzieć dziecku jak sobie z nim poradzić. Gdy jest konieczność pobytu w szpitalu, nie ma innej alternatywy i rodzice wiedzą, że ono musi tam trafić. Dlatego ich zadaniem jest ten lęk oswoić. Musimy wiedzieć, że on nie zniknie, dziecko z niego nie wyrośnie. My dorośli też się boimy, gdy czeka nas pobyt w szpitalu, ale trafiamy tam i radzimy sobie z trudnymi emocjami i tego samego musimy nauczyć nasze dzieci.
Dziewięcioletnia córka znajomych bardzo boi się szczepienia. Jej rodzice już cztery razy przekładali wizytę w przychodni.
Takie zachowanie, postawa rodzica to jest jasny sygnał dla dziecka, że jest coś strasznego w tym szczepieniu, bo nawet rodzice pozwalają jej tam nie iść. To jest zachowanie, które generuje lęk. Dziecko dorośnie z tym lękiem, który będzie coraz większy. Im starsze dziecko, tym jego fantazja jest bujniejsza. Będzie chłonąć negatywne aspekty danego zjawiska czyli w tym przypadku będzie koncentrować się na wszystkich „strasznych” opowieściach, że np. ktoś zemdlał w czasie szczepienia albo krzyczał itp. Nie bójmy się, że dziecko skonfrontuje się z lękiem. Pokażmy mu jak sobie z nim radzić. Problem w tym, że to rodzice często boją się bardziej niż samo dziecko.
wojtaszek | 23-08-2015 21:42:01
tenanna31 | 25-01-2018 10:13:10
katerinee | 16-03-2018 12:28:48