Jeśli nasze dziecko uwielbia zabawy podczas kąpieli, a pobliski basen wydaje się już dla niego za ciasny, to znak, że czas na przygodę, jaka czeka na najmłodszych w parkach wodnych.
Niemal każde polskie duże miasto posiada przynajmniej jeden aquapark. Wciąż jednak daleko im do największych aquaparków europejskich. Jeden z nich znajduje się całkiem niedaleko, niecałe 100 km na południe od Zakopanego.
Tatralandia
Tatralandia to ogromny i nowoczesny ośrodek sportów wodnych, znajdujący na terenie słowackich Tatr, w miejscowości Liptowski Mikulasz, niecałe 100 km od Zakopanego. 2500 m pod ziemią znajdują się tam źródła wody termalnej o temperaturze ponad 60 stopni Celsjusza i to czyni Tatralandię obiektem całorocznym. W parku wodnym znajdziemy 11 basenów, niemal 30 rur i zjeżdżalni, w sumie liczących ponad 1500 metrów, czółna, pontony, wodne łóżka, prądy, fontanny, gry zespołowe i atrakcje dedykowane najmłodszym pływakom.
Maria i Krzysztof, z pięcioletnim synem Bartoszem i dziewięcioletnią córką Antosią byli w Tatralandii latem zeszłego roku. W tym roku wybierają się ponownie. - Czekamy do września, aż się zrobi mniej tłoczno – mówi Maria. - Dzieciakom co prawda nie przeszkadza stanie w kolejkach, które towarzyszą najbardziej obleganym atrakcjom, ale nas, dorosłych, trochę to nuży.
Tosia i Bartek od niemowlęctwa oswajani byli z wodą i z radością powitali atrakcje, które na nich czekały. - Oczywiście musieliśmy się rozdzielić, bo Tosia, świetna mała pływaczka, szuka mocniejszych wrażeń, a Bartek nie dorósł jeszcze do dużych zjeżdżalni i rur – wspomina Maria.
Tata z synem spędzili czas w tropikalnych Karaibach. Bartek doskonale bawił się na Basenie Piratów z dmuchanym zamkiem z fosą. Pod okiem ojca korzystał także ze zjeżdżalni i rur, małych, dostosowanych do możliwości najmłodszych dzieci. Bartkowi jednak najbardziej podobały się różnokolorowe węże przymocowane do ścian basenu, z których w górę tryskały strumienie wody. Basen Piratów to obiekt kryty, a nad nim znajduje się taras z leżakami pod palmami i z rodzinnymi huśtawkami. Na jednej z nich Bartek, zmordowany wodnymi zabawami, zasnął w ramionach taty.
Tymczasem Tosia wciągnęła swoją mamę dosłownie - w wir wodnych szaleństw. - Już nawet nie pamiętam ile zjeżdżalni i rur zaliczyłyśmy, ale najbardziej podobały mi się te, w których wsiadałyśmy razem z córką do jednego pontonu i chwilami wręcz spadałyśmy w dół. Tosia w ogóle się nie bała. Ja przyznam, że chwilami chciałam się wycofać, ale przecież nie mogłam przyznać się przed córką, że mam stracha!
Maria i Tosia relaksowały się też w krytych, tropikalnych basenach z hydromasażami i masującymi prądami wodnymi. Na koniec cała czwórka spotkała się w Palm Beach – ogródku palmowym z pięknym widokiem na Tatry. - Dla tych, którzy wybierają się do Słowacji mam dwie rady. Panie niech nie biorą ze sobą strojów dwuczęściowych, które się nie sprawdzają. Nie warto też brać strojów nowych. Po całodziennych szaleństwach ja swojego prawie nie poznawałam. Polecam także korzystać z dostępnych na miejscu sejfów, gdyż właściciele ośrodka nie biorą odpowiedzialności za kradzieże, a szafki w przebieralni łatwo otworzyć.
martynka002 | 16-01-2015 19:15:16
catrinka | 19-01-2015 13:23:27
joanka106259 | 19-02-2015 12:22:39
Doris85 | 07-04-2015 19:56:00