Kobiety boją się bólu aż do terminu porodu, więc gdy moment ten nadchodzi domagają się znieczulenia, cięcia cesarskiego, obecności lekarza przy porodzie. Tymczasem zwykle bez interwencji medycznej można się spokojnie obejść, a sam poród nie musi odbywać się w szpitalu - uważa położna, która od dwudziestu lat przyjmuje porody w Polsce i za granicą.
Dziś nasza rozmówczyni pracuje w szpitalu klinicznym. Chce pozostać anonimowa, bo propagowanie porodów domowych mogłoby skończyć się dla niej rozwiązaniem kontraktu. Ale chętnie dzieli się swoim doświadczeniem i wiedzą na temat porodów domowych.
Co trzecia Holenderka rodzi w domu
Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia poród naturalny dotyczy 70-80 procent kobiet w każdej populacji i nie musi odbywać się w szpitalu. Kraje o wysokim poziomie cywilizacyjnym jak np. Holandia, Niemcy Szwecja, Wielka Brytania, Australia czy USA powracają do dawnych praktyk rodzenia przez kobiety w domu.
– W Holandii co trzecia kobieta rodzi w domu. W Niemczech powstało w ostatnich latach wiele Domów Narodzin, gdzie warunki są zbliżone do domowych - opowiada położna po praktykach zawodowych na Zachodzie. – W Domach Narodzin kobieta nie jest poddawana rutynowym procedurom, stosuje się tam niefarmakologiczne sposoby wspierania rodzącej (masaż, kąpiele), a jedna położna zajmuje się tylko jedną pacjentką. W porodzie może uczestniczyć rodzina.
- Również w Polsce zmienia się świadomość kobiet i coraz częściej podejmują decyzję o porodzie naturalnym w przyjaznych warunkach – opowiada położna prowadząca szkołę rodzenia. – Potrzebne do tego jest głębokie przekonanie kobiety, że tak właśnie chce, a także nastawienie męża czy partnera oraz najbliższej rodziny - dodaje psycholog. Wszak najbliżsi będą w poród zaangażowani, jak to było kiedyś wśród ludów pierwotnych, kiedy poród był doświadczeniem naszej natury, misterium, etapem kobiecej inicjacji. Rodząca otoczona była bliskimi, doświadczonymi w tej materii kobietami, a poród odbierała akuszerka.
W ciągu ostatnich stu lat poród z wydarzenia intymno-rodzinnego stał się zjawiskiem medycznym, podlegającym kontroli lekarskiej. Był to wyraz troski o bezpieczeństwo i zdrowie kobiety i dziecka. - Tymczasem nie tylko szpital gwarantuje bezpieczeństwo – mówi kliniczna położna. – Byłam świadkiem wielu porodów, częściowo odbytych w domu. Rodzące przyjeżdżały do szpitala na sam akt końcowy i nigdy nie miały powikłań.
A w Polsce? „Kiedy ja już urodzę?” „Ile ja tu tak będę leżeć?” „Sąsiadka już urodziła, a co ze mną?” - narzekają przyszłe mamy na porodówce. I w końcu poddaje się je zabiegom, wygodnym dla personelu medycznego i dla rodzącej. - A przecież każda kobieta ma predyspozycje do innego porodu i w różnym tempie. Pośpiech, system taśmowy w szpitalu sprawiają, że położne zajmują się kilkoma mamami na raz na jednym dyżurze i stosują rutynowe czynności. Wszystkie porody są też zmedykalizowane. – Nie myślimy, jaki to poród, jak przebiega, ani ile znaczy dla rodzącej kobiety, tylko że to szósty poród na naszym dyżurze! – przyznaje położna.
wojtaszek | 20-01-2015 16:11:23
joani | 30-01-2015 20:09:07
mikaa997 | 19-02-2015 10:10:41
joanka106259 | 21-02-2015 16:02:14