Kobiety boją się bólu aż do terminu porodu, więc gdy moment ten nadchodzi domagają się znieczulenia, cięcia cesarskiego, obecności lekarza przy porodzie. Tymczasem zwykle bez interwencji medycznej można się spokojnie obejść, a sam poród nie musi odbywać się w szpitalu - uważa położna, która od dwudziestu lat przyjmuje porody w Polsce i za granicą.
Indywidualne potrzeby rodzącej
Kobiety, które przeżyły poród w domu jako zaletę podają i to, że położna jest wybraną osobą, taką do której mają zaufanie i akceptują ją nie tylko jako fachowca, ale i człowieka. – Nie wyobrażam sobie, aby w tak intymnych sytuacjach towarzyszyła mi osoba, której nie znam i nie lubię – opowiada mama rodząca przy „swojej położnej” w domu. Kobieta decydująca się na poród w domu musi się pogodzić z tym, że poród jest procesem, który przeważnie trwa długo i towarzyszy mu ból, z którym musi się uporać – mówi położna. – Oczywiście na żądanie położna może podać jej środki przeciwbólowe czy podłączyć kroplówkę. To też jest możliwe w domu, ale wszystko dzieje się zgodnie z indywidualnymi potrzebami rodzącej – dodaje.
W szpitalu personel medyczny też może przychylić się do życzeń rodzącej, szczególnie w warunkach „rooming in”, ale generalnie to lekarz decyduje, w którym momencie co jej podać, a co podłączyć. Z góry zakłada się brak kompetencji kobiety w podejmowaniu decyzji co do sposobu przebiegu porodu i przyjścia dziecka na świat. Interwencje medyczne są zwykle rutynowe: nacina się krocze, używa oksytocyny celem przyspieszenia tempa porodu, używa znieczulenia. W domowym porodzie położna nie przebija pęcherza płodowego i nie stosuje oksytocyny. Nie narzuca się też pozycji w jakiej kobieta ma rodzić. W szpitalu, nawet w dobrych klinikach zmuszana jest do kładzenia się na plecach na łóżku, bo tak łatwiej położna czy lekarz widzą rozwarcie - twierdzi położna.
Poród nie jest chorobą
Dla całego przebiegu porodu i przyjścia dziecka na świat znaczenie ma przede wszystkim sytuacja psychiczna kobiety, która jest podmiotem tego co się dzieje, a nie przedmiotem przestawianym z miejsca na miejsce. – Nie ma obcych łap, ostrego światła, telefonów, pośpiechu i przypadkowych ludzi w sytuacjach intymnych, i trudnych – mówi mama rodząca w domu. - Nie ma wydawania komend i ubezwłasnowolnienia kobiety, która nie ma siły, aby się przeciwstawić personelowi, trzymającemu się sztywno procedur.
Także rodzina, która chce otoczyć opieką mamę w domu ma sytuację lepszą. Przyszły tata nie jest gościem kliniki, uważanym za intruza, który patrzy na ręce lekarzom, ale jest gospodarzem w swoim własnym domu. Może być zawsze obok żony albo się wycofać, w zależności od sytuacji – mówi położna. Poza tym szpital źle się kojarzy, zwykle z chorobą, stanem zagrożenia. A poród nie jest chorobą!
Kobieta w domu czuje się lepiej: zna swoją łazienkę, wie gdzie jest kontakt do lampy, styka się tylko z domowymi bakteriami, na które sama i jej dziecko już są uodpornione. Kobiety, które rodzą w domu, nie są nawiedzone! Położne, które asystują tym matkom mówią, że ich dzieci nie płaczą nawet i trzy dni po przyjściu na świat. Może zresztą nie tyle kwestia wyboru miejsca porodu, ale jego okoliczności są niezwykle ważne. To przecież jedno z najważniejszych doświadczeń życiowych.
wojtaszek | 20-01-2015 16:11:23
joani | 30-01-2015 20:09:07
mikaa997 | 19-02-2015 10:10:41
joanka106259 | 21-02-2015 16:02:14