Pierwszy prawdziwy rower z metalową ramą, błotnikami, napędem łańcuchowym i hamulcami może kosztować od 250 do nawet 550 zł. Ale nie ma co żałować pieniędzy, ten pierwszy model może zadecydować o tym czy dziecko złapie zdrowego, bo rowerowego bakcyla.
Już rower dla trzy-, czterolatka ma zwykle koła 12-calowe, z normalnymi gumowymi oponami i pneumatycznymi dętkami oraz specjalnie kształtowaną ramę, ułatwiającą szybkie wsiadanie i zsiadanie. Hamulcem jest tradycyjna kontra, czyli wsteczny obrót pedałami, choć zdarzają się także dodatkowe hamulce ręczne.
- Ręczne hamulce przyzwyczajają dziecko do hamowania na większym rowerze. To nic, że montowane są na prawym ramieniu kierownicy i hamują inaczej, bo przednie koło. Chodzi o to, by gdy dziecko podrośnie i zmieni rower, miało nawyk hamowania ręcznego – mówi Franciszek Broda ze sklepu rowerowego Interbike w Krakowie. – Za to warto zwrócić uwagę na materiał, z którego wykonana jest rama. Aluminiowa jest znacznie lżejsza od stalowej i choć dziecku raczej to w tym wieku nie przeszkadza, to rodzicowi będzie znacznie łatwiej rower przenosić – podpowiada sprzedawca.
Rower przedszkolaka wymaga już pewnych dodatków. Najważniejszy jest odpowiednio dobrany i łatwy do zapinania kask (od 50 zł). W ramach prezentów na różne okazje można dokupić rowerowe rękawiczki, okulary przeciwsłoneczne, dzwonek (lub trąbkę), światła czy dodatkowe odblaski.
Nauka jazdy
Przed nami i naszymi pociechami najtrudniejsze zadanie: nauczyć dziecko jeździć na dwóch kołach. Tu najlepiej sprawdzają się dokręcane do tylnego koła dwa kółka boczne. To jednak tylko pierwszy krok do nauki jazdy, forma protezy, bo kółka boczne sprawiają, że dziecko jedynie przyzwyczaja się do nowego pojazdu i uczy hamowania, ale nie nabiera nawyku utrzymywania równowagi czy pochylania się na zakrętach. Dlatego po kilku dniach oswajania z nowym rowerem należy boczne koła unieść na ok. 2 cm z obu stron. Ten zabieg powoduje, że dziecko nadal nie wywraca się, ale jadąc po prostej coraz częściej łapie równowagę tylko na dwóch kołach.
- Mnie jeździć na rowerze nauczył dziadek. Odkręcił pewnego dnia kółka boczne, wbił kij za siodełko i biegnąc za mną, podtrzymywał mnie gdy traciłem równowagę - wspomina Krzysiek, dziś już kilkunastoletni amator jazdy na rowerze. - Niektórzy producenci oferują takie podpórki-kije wraz z rowerem – zauważa natomiast sprzedawca z Interbike`u.
Końcowym etapem nauki po demontażu wspomagających kółek i kija jest nauka jazdy przez samo dziecko. Najlepiej do tego nadaje się niewielkie wzniesienie, z którego dziecko zjeżdża podpierając się nogami i po rozpędzeniu się kładzie stopy na pedałach i kręci nimi.
Ewentualnymi wywrotkami nie ma się co przejmować, pod warunkiem, że dziecko jeździ w kasku: - To nie boli, bo frajda z tego, że umie się już samodzielnie jeździć jak dorosły jest ogromna – zapewnia Krzysiek.
kuras | 23-05-2009 11:04:24
grazyna | 29-07-2009 18:32:28
malgorzatap | 29-07-2009 20:44:44
joanka106259 | 17-02-2015 20:22:38