Renata miała skończone 36 lat, kiedy zaszła w ciążę. Lekarka podczas pierwszej wizyty kontrolnej wspomniała, że w tym wieku przysługują jej bezpłatne - refundowane przez NFZ – badania prenatalne. Postanowiła skorzystać ze swojego przywileju. – Nie wiedziałam, że badania te będą przyczyną wielu łez i nieznanej mi dotąd, dojmującej troski o kiełkujące we mnie życie. Z perspektywy czasu uważam jednak, że podjęłam właściwą decyzję.
Pięć długich tygodni
- Te dwa tygodnie oczekiwania na amniopunkcję były jednymi z najtrudniejszych w moim życiu – opowiada Renata. - Michał, po pierwszym szoku, szybko się uspokoił i zadeklarował, że on chce poznać prawdę. Mnie podjęcie decyzji nie przyszło łatwo. Słyszałam już bicie serduszka dzidziusia. Widziałam, jak się we mnie porusza. Był częścią mnie. Nie chciałam poznać wyniku amniopunkcji. Nie chciałam stanąć przed wyborem, w którym nie ma mniejszego zła.
Renata szukając wsparcia trafiła na forum kobiet z podobnymi problemami. Tam poznała Maję i Lidkę. Razem z nimi przeszła długą, bo trwającą pięć tygodni, drogę. Najpierw w oczekiwaniu na badanie, a potem na jego wyniki. Maja była już po jednej terminacji. - Kiedy czytałam jej historię, łzy lały mi się strugami po policzkach – mówi Renata. - Maja miała 22 lata, gdy zaszła w ciążę. Podczas pierwszego USG lekarz dostrzegł obrzęk płodu. Bardziej szczegółowe badanie potwierdziło niepokojące symptomy – poszerzone NT 4.0 mm (przy normie wynoszącej 2.5 mm), które z dużym prawdopodobieństwem wskazywało na poważną wadę genetyczną. Majka od razu została skierowana na amniopunkcję. Przeprowadzono ją w Rudzie Śląskiej. U jej dziecka stwierdzono zespół Edwardsa. Maja wiedziała, że z tą wadą jej maleństwo albo nie dożyje porodu, albo umrze niedługo po przyjściu na świat. Chcąc skrócić sobie ból, który i tak ją czekał, zdecydowała się na terminację. To byłaby dziewczynka i miałaby na imię Klara.
- Zgodnie z literą polskiego prawa pacjentka może podjąć decyzję o dalszych losach ciąży, w tym o jej terminacji, jeśli „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” - cytuje dr Krzysztof Szczałuba - Każda pacjentka z nieprawidłowym wynikiem badania inwazyjnego jest zapraszana na kolejną wizytę do poradni, zaś wyniki prawidłowe wysyłane są do domu z odpowiednimi zaleceniami - wyjaśnia dalej dr Szczałuba.
Maja przez 2 lata nosiła w sobie żałobę. Nadal mówi o sobie „mama aniołka”, choć pod sercem nosi już drugą kruszynkę. Teraz, podobnie jak Renata, z niepokojem czeka na amniopunkcję.
34- letnia Lidka miała za sobą jedno wczesne poronienie. Bała się zajść w ciążę po raz kolejny, ale zwyciężyła w niej i jej mężu przemożna chęć posiadania potomka. Kiedy minął krytyczny 8. tydzień ciąży, w którym wcześniej poroniła, Lidka trochę odetchnęła. Lekarz zaproponował jednak, by baczniej przyglądać się ciąży. Wynik testu PAPP-A: 1:55. Decyzja o amniopunkcji.
- W pewnym sensie czułam się przy Mai i Lidce szczęściarą, bo ja, w pierwszej ciąży, bez ich dotychczasowych przeżyć, byłam silniejsza – mówi Renata. Ale wspierałyśmy się nawzajem. I to moje nowe przyjaciółki pomogły mi podjąć decyzję o poddaniu się amniopunkcji. W razie czego będę wiedziała, co mnie czeka i będę mogła podjąć świadomą decyzję. W razie czego też będzie można pomóc dzidzi jeszcze w moim łonie. W najgorszym wypadku lekarze przy porodzie będą wiedzieli, z czym trzeba się będzie zmierzyć – mówi Renata.
wojtaszek | 23-01-2015 23:06:15