Większość dzieci moich znajomych jest na coś uczulona. Gdy urodziłam synka, bałam się że i jego dotknie alergia. Nie wiem, czy pomogła mu stosowana dieta, czy dobre geny. Wiem, że zrobiłam wszystko, by uchronić moje dziecko przed alergią.
- Karmi pani piersią, więc proszę jeść jabłka, banany, buraczki, marchewkę i gotowanego indyka – usłyszałam podczas pierwszej wizyty u pediatry mojego synka, Tadeusza Drożdża. Żadnej wołowiny, cielęciny, żadnych ryb, serów, jajek, żadnych mocnych przypraw. „Zwariuję” - pomyślałam. Mój mąż wziął jednak na serio wszystkie uwagi pediatry i skrupulatnie pilnował, bym przez pierwsze dwa miesiące karmienia jadła najbardziej mdłe dania, jakie można sobie wyobrazić. I poskutkowało. Nasz syn nie miał ani alergii, ani kolek – utrapienia wielu rodziców, zwłaszcza małych synów.
W trzecim miesiącu mogłam powoli wprowadzać do menu nowe produkty – pomidory, ogórki, w czwartym miesiącu – wołowinę, sery. No i ryby, ale tylko mintaja i morszczuka oraz słodkowodne. W innych, jak powiedział lekarz, może być za dużo metali ciężkich. Zasada była prosta – co tydzień coś nowego i obserwowanie dziecka, czy nie ma uczulenia. Jeśli by się pojawiło, wiedziałabym po czym. Po dziewięciu miesiącach jadłam już prawie wszystko.
Bezpieczne obiadki ze słoiczków
Zaraz po odstawieniu od piersi dawałam synowi obiady, owoce i jogurty ze słoiczków dla dzieci. Co prawda chciałam podawać dania przygotowane w domu, ale lekarz zasugerował, żebym się zastanowiła. Dziecko powinno jeść produkty czyste, wolne od chemii. - Dziesięć razy kupi pani dobrą marchewkę, a za jedenastym z taką ilością pestycydów i środków chemicznych, że układ immunologiczny dziecka może się załamać i wszystkie wasze starania wezmą w łeb – wyjaśnił. Dodał, że jedzenie w słoiczkach też oczywiście może zawierać chemię, ale w granicach normy, nie szkodzącej dziecku. Do półtora roku kupowaliśmy więc Gerbera, BoboVitę i Hippa.
Potem zaczęłam gotować sama, z produktów od znajomej ze wsi. Sama robię też twarożek, bo ten ze sklepu może zawierać bakterie kałowe, które szkodzą maluchowi, sama też kiszę kapustę. W warzywniakach kapusta bowiem bywa z dodatkiem octu. Jajka kupuję tylko od kur z wolnego wybiegu, a nie z chowu klatkowego. Wodę daję źródlaną, nie mineralną, bo ta może zawierać niewłaściwe dla dziecka ilości pierwiastków.
Czasem zastanawiam się, czy nie przesadzam z tym jedzeniem. Ale jak patrzę, co jedzą dzieci i jakie mają alergie, gdy przypomnę sobie, jak moja znajoma siódmego miesiąca nie wytrzymała mdłego jedzenia i poszła do tureckiej restauracji, a na drugi dzień jej dziecko dostało uczulenia, z którym walczyli 6 lat, to dochodzę do wniosku, że nie.
Kto wie, czy te pierwsze dwa lata nie przeszły tak łagodnie, bo nie zignorowałam wagi tego, co dziecko je. Tak sobie myślę, że nie może być mowy o przesadzie, kiedy chodzi o zdrowie.
Rozszerzanie diety dziecka - przeczytaj porady eksperta, poznaj zasady wzbogacania menu niemowlaka i małego dziecka miesiąc po miesiącu.
martynka002 | 07-02-2015 22:55:15
Modzelka8 | 14-02-2015 17:10:52
joani | 14-02-2015 23:05:29
mikaa997 | 02-03-2015 10:58:12