Ewa jest doświadczoną matką. Oprócz 2,5 letniego Szymka ma już 7-letnią Julkę. Nie jest też panikarą. Ala o tym, co przytrafiło jej się w czasie wakacji, nie może opowiadać spokojnie. – Po południu, już w domu, kiedy przebierałam Szymka, zobaczyłam, że dzieciak złapał kleszcza. Na dodatek owad wkręcił mu się w siusiaka. Nie miałam odwagi sama mu go usunąć – opowiada.
Z przestraszonym Szymkiem (pewnie udzieliło się mu od mamy), który zaczął pochlipywać, zameldowała się w przychodni zdrowia, gdzie nie było już lekarzy. Odesłano ją do szpitala dziecięcego. W klinice pielęgniarki piły kawę i jadły ciastka. Odmówiły pomocy, wymawiając się brakiem wyjałowionej pęsety! Ewa pobiegła do apteki po narzędzie, gdzie od farmaceutki dowiedziała się, że tego typu sprzęt kliniczny dystrybuowany jest inną drogą i szpital z naprzeciwka musi go posiadać, gdyż jest to podstawowe wyposażenie używane przy różnych zabiegach. Ewa podenerwowana, bo robiło się coraz później, a Szymek zmęczony i przestraszony płakał coraz głośniej, udała się do dwóch prywatnych prestiżowych centrów medycznych, gdzie nie otrzymała żadnej pomocy. Była gotowa zapłacić każdą sumę, byleby ktoś pomógł jej i jej dziecku. Około dwunastej w nocy u kresu wytrzymałości nerwowej trafiła na ostry dyżur, gdzie po wyczekaniu się w kolejce przyjął ją lekarz ortopeda, pełniący dyżur chirurgiczny. – Lekarz dyżurny był zszokowany widząc mnie i dzieciaka. Jednym zgrabnym ruchem, delikatnie wykręcił kleszcza i zdezynfekował mikroskopijną ranę. Uspokoił i odesłał do domu – opowiada mama.
W określonych dniach i godzinach
Ewa nie przeżyłaby tego pewnie wszystkiego, gdyby miała swojego pediatrę, czyli stałego lekarza dziecięcego, dostępnego przez cały dzień pod telefonem. Tym bardziej, że sytuacja czasem nie wymaga interwencji medycznej, a jedynie uspokojenia mamy i wyjaśnienia sytuacji. Pediatra może przecież przez telefon powiedzieć, co robić, lub gdzie pójść z maluchem, a w razie konieczności sam przyjdzie do małego pacjenta, aby go zbadać lub wykonać prosty zabieg. Ewa ze swoją dwójką ma stałego pediatrę, ale może kontaktować się z nim tylko w przychodni w określonych dniach i godzinach przyjęć. Nie mogła więc do niego zadzwonić i prosić o pomoc. Jeśli chodzi o kryteria wyboru lekarza dla naszego malucha, dostępność jest na pewno jednym z ważniejszych.
Cenna rekomendacja
Liczy się też opinia innych rodziców o lekarzu, warto więc popytać o ich doświadczenia. Marta, mama 2,5 letniej Loli, zanim po wprowadzeniu się na nowe osiedle poszła do przychodni zdrowia zarejestrować córkę do lekarza, wypytała o opinie o ordynujących tam pediatrach wszystkie mamy i babcie dzieci, z którymi Lola bawiła się w piaskownicy. – Przy czym polegałam bardziej na opiniach opiekunów dzieci chorowitych, które częściej wymagały opieki lekarskiej, a nawet przebywały w szpitalu – opowiada Marta. Wybór dokonany po konsultacjach był trafny. - Dziewczynka lubi swojego lekarza, bo ten umie ją nie tylko zbadać, ale robi to tak, że dziecko nawet tego nie zauważa. Opowiada bajki, pokazuje coś interesującego, choć Lolę nie łatwo czymś zająć – mówi Marta. Co najważniejsze, jego diagnozy się sprawdzają i Marta szybko obdarzyła lekarza stuprocentowym zaufaniem.
moniaijulka | 24-01-2015 00:32:21
Modzelka8 | 14-02-2015 17:16:15
mikaa997 | 20-02-2015 11:40:09
Doris85 | 04-04-2015 20:31:38