O sześciolatkach w szkole rozmawiamy z dr Magdaleną Śniegulską, psychologiem z Zakładu Psychologii Klinicznej Dziecka w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie
Agnieszka Usiarczyk: Reforma MEN zakłada, że w 2012 roku sześciolatki obowiązkowo pójdą do szkoły. Według szacunków resortu, za rok w pierwszych klasach będzie 600 tys. dzieci. To bardzo dużo. Przeciwko temu protestują rodzice, zebrali już ponad 330 tys. podpisów w ramach akcji "Ratuj maluchy". Nie godzą się także m.in. na likwidację zerówek i obowiązkowe pójście pięciolatków do przedszkoli, bo w co trzeciej gminie nie ma żadnego publicznego przedszkola. By przyjąć wszystkie dzieci w tym wieku, będzie się je upychać w dużych grupach w szkołach. Jakie mogą być konsekwencje wczesnego pójścia do szkoły w takich warunkach?
Dr Magdalena Śniegulska, psycholog: To zależy. Szkoła to nie tylko miejsce zdobywania wiedzy, ale również poznawania nowych ludzi, reguł, idei, często kontakt z odmiennością i różnorodnością, konieczność dostosowania się do innych. Z punktu widzenia rozwojowego – takie wyzwanie może być niezwykle wzbogacające, często przyspieszające naturalne procesy rozwoju. Może być też na tyle trudne, że ten rozwój zaburzy. I zależy to nie tylko od indywidualnych cech dziecka, ale również od specyfiki szkoły, do której dziecko trafia oraz, co warto podkreślić, nastawienia jego rodziców. Wszystkie badania zarówno pedagogiczne, jaki psychologiczne pokazują, że dzieci coraz szybciej się rozwijają, potrzebują „intelektualnej stymulacji”, a większość programów edukacyjnych, kierowanych nawet do najmłodszych ma pozytywny wpływ na późniejszy sukces edukacyjny.
Jednocześnie warto pamiętać, że czas od urodzenia do 8. – 10. roku życia to czas największych różnic, jeśli chodzi o tempo dojrzewania układu nerwowego. Wówczas różnice między dziećmi są bardzo wyraźne. To nie wiek metrykalny decyduje o powodzeniu w zadaniach szkolnych, ale procesy rozwojowe, na które ani dziecko, ani rodzic, ani najlepszy nauczyciel często wpłynąć nie mogą. Będą więc dobrze rozwinięte pięciolatki i siedmiolatki wymagające wsparcia.
W większości szkoły nie są gotowe na przyjęcie tak małych dzieci. Budynki często są w złym stanie technicznym, brakuje wydzielonych stref dla najmłodszych, nie ma nauczycieli. Lepiej prawdopodobnie nie będzie, gdyż z obiecywanych przez rząd 347 milionów złotych dla szkół, przydzielono im zaledwie 40 mln złotych. Ponadto ustawa nie określa żadnych standardów jakie musi spełnić szkoła, aby przyjąć sześciolatki do pierwszej klasy. W jednej z warszawskich szkół podstawowych za rok będzie kilkanaście klas pierwszych po kilkadziesiąt osób w jednej. Oznacza to, że dzieci będą się uczyć na zmiany, co jest dodatkowym utrudnieniem dla pracujących rodziców. W świetlicy po lekcjach lub przed, w jednej sali spotkają się trzy, a nawet cztery roczniki. Czy sześciolatek, który do tej pory chodził do przedszkola, w którym było 12 dzieci w grupie, odnajdzie się w takim tłumie?
A siedmiolatek się odnajdzie? Zbyt liczne grupy nie służą dzieciom, ani tym małym, ani starszym. Jak pokazują światowe trendy i większość badań psychologicznych, wczesna edukacja ma pozytywne skutki zarówno społeczne jak i psychiczne. Pytanie tylko, jak ta edukacja wygląda. Szkoda np. że w tej dyskusji pomija się rolę edukacji przedszkolnej. Wczesna edukacja nie musi, co więcej nie powinna być równoznaczna z utratą dzieciństwa. Zabawa, zupełnie niedoceniana przez dorosłych, jest jednym z ważniejszych elementów prawidłowego procesu rozwoju. Równocześnie, może być elementem edukacji zarówno przedszkolnej jak i szkolnej.
grazyna | 22-07-2011 21:02:55
havajana | 23-07-2011 11:49:58
Olga | 16-05-2013 23:53:29