Ucząc starszego syna jeździć na rowerze wypróbowaliśmy wszystkie podpatrzone metody.
Doczepiane podpórki, kij wsadzony za siodełko jednak dziecko zawsze się przechylało na jedno stronę co doprowadzało do upadku. Syn się denerwował, że nic mu nie wychodzi a nas bolał kręgosłup od schylania się i ręce od podtrzymywania rowerka.
W końcu zdesperowana odkręciłam małemu boczne koła, opuściłam siodełko najniżej jak się dało, tak aby dotykał całymi stopami ziemi i kazałam mu się odpychać.
Szło mu to bardzo sprawnie. Na początku odpychał się nóżkami na zmianę, później już dwoma na raz jednocześnie jadąc dłuższy odcinek bez asekuracji. W miarę przejeżdżanych odległości syn stawiał nogi na pedały. W ten sposób nauczył się utrzymywania równowagi a w razie czego podpierał się nóżką.
Myślę, że ważne jest też nauczenie, wytłumaczenie dziecku aby spadając na jedną stronę wystawiało w bok nogę. To uchroni od obdrapanych kolan i łez.
Przy drugim dziecku dużą rolę odegrała hulajnoga jeszcze przed jazdą na rowerze. Pozwoliło to nauczyć się owej trudnej sztuki równowagi.
Nauka jazdy w opisany wyżej sposób zajęła chłopcom nie więcej jak 90 minut. Na drugi dzień już samodzielnie pedałowali jak zawodowi kolarze...
[link widoczny po zalogowaniu]
Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo...
KRAV MAGA [link widoczny po zalogowaniu]
Nie ważne gdzie, nie ważne kiedy... nie ważne kto...
Każda kobieta jest w stanie obronić się sama...
Kobiecy duch inności
[link widoczny po zalogowaniu]
Moje prace w
[link widoczny po zalogowaniu]