Nie widzę powodu, żeby starzeć się szybciej skoro można wolniej, mówi Grażyna Wolszczak i redakcji eBobasa.pl to motto się podoba:))
Długo Pani karmiła piersią?
Z trudem dociągnęłam pół roku i to tylko dlatego, że wiedziałam jakie to ważne i dobre dla dziecka.
Co Panią drażniło w karmieniu piersią?
Zniewolenie. Czułam się jak maszyna do produkowania pokarmu i karmienia. Są kobiety, które całkowicie realizują się w macierzyństwie, to ich życiowa droga i powołanie. Ja o ile nie wyobrażam sobie życia bez dziecka i przeżycia tego wszystkiego, co się z tym wiąże, o tyle nie uważam, że to moja życiowa misja. Dzięki byciu mamą zaznaję pełni swojej kobiecości i człowieczeństwa. Ale nigdy nie poddałabym się presji otoczenia, które by chciało, żebym pozostała tylko mamą.
O jakiej presji Pani mówi?
Moja koleżanka, mama trzymiesięcznego dziecka, opowiada, że wszyscy ją pytają czy karmi piersią z takim naciskiem, że aż ją strach ogarnia. No bo ona karmi, ale jeśliby tego nie robiła to po miałaby się każdemu tłumaczyć dlaczego tego nie robi?
We wczesnym okresie macierzyństwa chyba nie tylko karmienie zniewala?
Po prostu bywałam zmordowana ponad siły fizyczne i psychiczne. Wpadałam w różne doły. Czułam się nie tylko maszyną do karmienia, ale i do przewijania. Ale cud macierzyństwa polega na tym, że kiedy dziecko się do mnie uśmiechnęło, cała reszta przestawała mieć znaczenie.
Co było najtrudniejsze ?
Najgorszy był brak porozumienia. Mój syn znał tylko dwa stany: spał albo płakał. Nie wiedziałam dlaczego płacze i to było okropne, bo też nie wiedziałam jak mu pomóc. Przy czym mało spał, więc nasze trzy pierwsze lata były pełne nieprzespanych nocy. Może dlatego nigdy nie chciałam mieć więcej dzieci. Co prawda drugie niekoniecznie tak dużo by płakało, ale też nikt nie dawał gwarancji, że nie będzie.
Zaczęła Pani od tego, że teraz czas na własne życie i cieszenie się nim. Łatwo się mówi, jak się tak świetnie wygląda. Jak Pani to robi?
Wdzięczna jestem za to losowi. Co spotykam koleżanki-aktorki, których dłużej nie widziałam, pytają mnie "do kogo ty chodzisz, że tak wyglądasz?". Myślą, że jeśli nie widać żadnych ingerencji lekarza, to znaczy że jest genialny.
I co Pani odpowiada?
Zgodnie z prawdą, że chodzę do Miejskiej Farmy Piękności. Muszę chodzić do gabinetu, bo sama zapominam w domu zadbać o twarz. No może ostatnio odkryłam fajną, bo niekłopotliwą materiałową maseczkę Olaya. Ale wiem, że przydałby się przed nią peeling, a na to już nie mam cierpliwości. Natomiast w gabinecie mój cudowny doktor Maciej Rogala zawsze wymyśli mi coś, po czym wychodzę piękniejsza:). Namówił mnie ostatnio na mezoterapię igłową. Polega ona na wstrzykiwaniu w skórę małych dawek substancji leczniczych, które poprawiają jędrność skóry na twarzy, szyi i dekolcie. I wcale nie bolało!
Nie jest Pani zwolenniczką godnego starzenia się?
Jestem, ale dla każdego to godne starzenie się będzie co innego znaczyć. Ja nie widzę powodu, żeby starzeć się szybciej skoro można wolniej. Ale z drugiej strony drobne zmarszczki mimiczne często dodają twarzy charakteru, a czasem nawet uroku. No i nigdy nie można doprowadzić do sytuacji, w której na przykład dłonie nie będą już pasowały do twarzy. Nie mówiąc już o efekcie Michaela Jacksona...
Gimnastykuje się Pani?
W domu nigdy.
Nie ma Pani silnej woli?
Mam na tyle silnej woli, żeby wyjść z domu i iść do klubu. Zresztą może robię to też trochę ze skąpstwa, bo jak już mam karnet, to szkoda, żeby się marnował :)
toja51 | 05-11-2009 12:13:37
erka | 06-11-2009 14:06:49