Słodzenie miodem napojów i potraw maluchów nie tylko sprzyja nadwadze, ale może uczulać i grozi zatruciem jadem kiełbasianym. Dzieciom do roku w ogóle miodu nie powinno się podawać. Niektórzy lekarze radzą, by wstrzymać się nawet do drugich urodzin.
Miód to znany od tysięcy lat produkt spożywczy, konserwujący i leczniczy. Uważany jest za naturalny antybiotyk, wykorzystuje się go m.in. w leczeniu chorób układu krążenia, nerwowego i pokarmowego. Do niedawna jeszcze lekarze zalecali, by słodzić miodem potrawy małych dzieci, a szczególnie, by jadły go przeziębione lub cierpiące na bóle brzucha maluchy. Niektórzy radzili nawet, by miód podawać już tygodniowym oseskom. Teraz pediatrzy na ogół przestrzegają przed karmieniem niemowląt miodem. Zalecają również, by kobieta karmiąca unikała miodu.
Silny alergen
Miód jest silnym alergenem, choć uczulenie nań jest bardzo rzadkie u osób, które nie mają innych alergii – np. na pyłki, warzywa i owoce albo jad pszczeli. Uczulenie wywołuje najczęściej pyłek kwiatowy zawarty w miodzie lub białko pszczół. Alergia na miód objawia się wysypką, biegunką, wymiotami, katarem i łzawieniem. Ale u dziecka, które jest uczulone, po zjedzeniu miodu może wystąpić wstrząs anafilaktyczny - najgroźniejszy objaw gwałtownej reakcji organizmu na alergen. Dziecku grozi wówczas obrzęk gardła, nosa i oczu, silna biegunka, kłopoty z oddychaniem, a nawet utrata przytomności i zapaść.
Uczulenie na miód jest dziedziczne. Dziecko rodziców, którzy mają oboje alergię na miód, z dużym – nawet osiemdziesięcioprocentowym – prawdopodobieństwem też będzie ją miało. Jeśli choruje tylko jedno z rodziców, prawdopodobieństwo spada do 20-40 proc.
Zagrożenie bakteriami
W miodzie mogą znajdować się bakterie Clostridium botulinum, które produkują jad kiełbasiany zwany botuliną. Botulina to jedna z najsilniejszych znanych neurotoksyn: zjedzenie zakażonych nią wędlin lub konserw (pojawia się najczęściej w zepsutym mięsie), grozi ciężkim zatruciem, a nawet śmiercią.
Organizmy starszych dzieci i dorosłych bez trudu radzą sobie z minimalnymi ilościami toksyny. Jednak system odpornościowy maluchów poniżej roku nie umie zapobiec rozwojowi groźnych mikrobów w jelitach. Dlatego niemowlęta, zwłaszcza te odstawione już od piersi, po zjedzeniu miodu mogą zachorować na tzw. botulizm dziecięcy, jeśli miód był skażony.
Objawy botulinizmu dziecięcego
Pierwszym objawem, wskazującym, że niemowlak mógł zatruć się jadem kiełbasianym, są zaparcia – występują nawet na kilka tygodni przed pojawieniem się pozostałych objawów. Później dzieci wyraźnie słabną, ciszej płaczą, słabiej ssą i mniej poruszają nóżkami i rączkami. Maluchy są senne, rozdrażnione, z trudem połykają. Kolejne objawy to opadanie powiek, rozszerzenie źrenic, zaczerwienienie gardła, ostra biegunka, wreszcie – zaburzenia oddychania.
Chore na botulizm dzieci powinny jak najszybciej trafić do szpitala, tam w razie konieczności umieszcza się je pod respiratorem. Lekarze nie podają im antybiotyków, bo mogą wręcz nasilać objawy choroby, ani standardowej surowicy przeciwbotulinowej, która ma poważne działania uboczne. Do tej pory tylko w Stanach Zjednoczonych do leczenia botulizmu niemowlęcego używa się antytoksyny dla dzieci.
Choroba znana z podręczników
Botulizm dziecięcy to choroba bardzo ciężka, która może doprowadzić nawet do śmierci dziecka (śmiertelność wynosi ok. 1 proc.), ale i wyjątkowo rzadka. – Podczas mojej pięćdziesięcioletniej kariery nie spotkałem się w Polsce z żadnym przypadkiem botulizmu niemowląt – mówi prof. Ryszard Korczowski, pediatra, były ordynator Oddziału Dziecięcego rzeszowskiego Szpitala Wojewódzkiego i były kierownik Kliniki Pediatrii Instytutu Medycyny Klinicznej Krakowskiej Akademii Medycznej w Rzeszowie.
Wielu innych, pytanych o botulizm polskich pediatrów, zna wprawdzie tę chorobę, jednak głównie z amerykańskich opracowań, żaden nie leczył nigdy cierpiącego na nią dziecka. – Podczas opisywania przypadków zatrucia jadem kiełbasianym u małych dzieci korzystałem z wyników badań prowadzonych w USA. Polskiej literatury fachowej na temat botulizmu dziecięcego nie ma, bo, o ile mi wiadomo, zachorowań niemowląt po podaniu miodu nigdy w Polsce nie zanotowano – tłumaczy dr Dariusz Bielec współautor, (obok prof. Romany Modrzewskiej) pracy „Zatrucie jadem kiełbasianym dawniej i dziś – aspekty kliniczne”.
Botulizm niemowląt po raz pierwszy rozpoznano w 1976 r. w Stanach Zjednoczonych, tam też przypadki tej choroby pojawiają się najczęściej – w ciągu ostatnich 30. lat do amerykańskich szpitali trafiło prawie 2000 cierpiących na nią niemowląt. Od 1978 r. do 2002 r. zanotowano 49 przypadków zatrucia dzieci botuliną w 12 europejskich krajach, m.in. we Włoszech, Niemczech i Hiszpanii. W statystykach medycznych Zakładu Epidemiologii Państwowego Instytutu Higieny nie widnieje ani jeden przypadek niemowlęcia chorego na botulizm w Polsce.
Uspokajają też wyniki badań przeprowadzonych w szpitalu w Al Khafji w Arabii Saudyjskiej. Przebadano tam 221 próbek miodu z 14 krajów i w żadnej nie wykryto bakterii Clostridium botulinum, a żadne z ponad 1500 niemowląt, którym podawano miód, nie zatruło się jadem kiełbasianym.
Jednak nawet jeśli zagrożenie jest minimalne, nie warto ryzykować – lepiej miód wykluczyć z menu niemowlaków.
mikaa997 | 27-02-2015 15:48:36
Riley | 01-08-2016 11:22:07
ananaseq | 02-11-2016 20:14:27