O tym, że rodzice – a ściślej, ich materiał genetyczny – żyje w dzieciach, nikomu nie trzeba mówić. To właśnie stanowi istotę przedłużenia gatunku. Ale naukowcy dowiedli również, że podczas ciąży matka i dziecko wymieniają między sobą materiał genetyczny. I część „obcych” dla matki komórek zostaje w niej na zawsze. Już jakiś czas temu odkryto, że znajdują się one np. we krwi i kościach.
Według portalu sciencemag.org, wnioski z ostatnich badań amerykańskich naukowców idą o krok dalej.
Zespół z Ośrodka Badań nad Rakiem im. Freda Hutchinsona w Seattle, kierowany przez dr J. Lee Nelson odnalazł materiał genetyczny, zawierające „męskie” DNA w układzie nerwowym, konkretnie zaś – w korze mózgowej. To zaś oznacza, że nie ma już żadnych wątpliwości: kobiety, które są w ciąży z chłopcami, zatrzymują część ich materiału genetycznego, zaś z badań wynika że DNA synów może chronić matkę przed niektórymi chorobami – np. przed zespołem Alzheimera.
Z drugiej jednak strony, co przyznają naukowcy, udowodniono wcześniej, że krążące w organizmie „obce” komórki mogą prowokować układ immunologiczny do autoagresji. A więc – sprzyjać rozwojowi innych chorób.
Lektura dyskusji, jaka rozwinęła się na amerykańskim portalu, każe podchodzić z dystansem do wniosków o możliwych „zdrowotnych” korzyściach z faktu posiadania dziecka płci męskiej.
Jednak bez wątpienia sam fakt odkrycia, że syn dzieli się z matką swoim DNA, które dociera do „centrum decyzyjnego”, do mózgu kobiety jest bardzo ciekawa. Czy to dlatego relacja matka-syn jest inaczej nacechowana niż matka-córka? Czy DNA synów jest „silniejsze” niż córek? Kobiety, zwłaszcza świeżo upieczone, szczęśliwe mamy często deklarują, że macierzyństwo odmieniło nie tylko ich życie, ale również je same. Czy ta zmiana pozostaje w sferze emocji, wartości i kultury, czy też ma fundament w biologii?