Sytuacja w japońskiej elektrowni momentami powoduje falę paniki i w Polsce. Śladem Niemców i Skandynawów, którzy wykupili z aptek tabletki jodowe, wiele osób zaczęło pytać w aptekach o płyn Lugola, który 25 lat temu był podawany w Polsce po katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu. Zaniepokojone o bezpieczeństwo dzieci mamy pytają co robić?
Sytuacja w Fukushimie, japońskiej elektrowni atomowej zniszczonej w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami, znów się pogarsza. 21 marca ewakuowano z terenu elektrowni wszystkich pracowników, prowadzących akcję chłodzenia zniszczonych reaktorów. Świat znów patrzy na Fukushimę z dużym niepokojem.
Zapytaliśmy naszego eksperta, dr. Pawła Grzesiowskiego, pediatrę i immunologa, czy są powody do niepokoju. – Nie ma nawet co myśleć o kupowaniu, a zwłaszcza o podawaniu w Polsce płynu Lugola! Nie ma najmniejszych szans, aby skażenie, jeśli wystąpi w Japonii, dotarło do Polski – mówi dr Grzesiowski i apeluje, by nie ulegać histerii, która występuje, czy może wystąpić w innych krajach. – Bez zalecenia lekarskiego nie wolno podawać płynu Lugola, bo może to mieć negatywny skutek dla dziecka – dodaje.
Zresztą – co warto wiedzieć – płynu Lugola w tej postaci, jaką pamiętamy z lat 80-tych już w aptekach nie ma. Zastąpiły go tabletki jodowe, dostępne tylko na receptę. Lekarze przestrzegają jednak, że choć związki jodu w umiarkowanych dawkach nie są trujące, mogą spowodować silną reakcję alergiczną, niebezpieczną dla zdrowia zwłaszcza małych dzieci.
Mamy nadzieję, że Japończykom uda się jak najszybciej opanować sytuację w Fukushimie. Do rodziców apelujemy o rozsądek.