Nietrudno zgadnąć, dlaczego serialowy Walduś Kiepski jest taki, jaki jest. Po prostu naśladuje Ferdynanda – swojego ojca.
- Podstawową a czasami niedocenianą sprawą w wychowaniu jest tzw. modelowanie – mówi dr Mariusz Makowski, psycholog społeczny, wykładowca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. – Dziecko od najmłodszych lat obserwuje rodziców – czym się zajmują, jak spędzają czas i stara się ich naśladować. Wyciąga wnioski nie tylko z tego, co się do niego mówi, ale - przede wszystkim – z tego, co samo widzi.
Relacje z matką w pierwszych latach życia są jednakowe i dla chłopców i dziewczynek. Ale chłopcy poza bliskim kontaktem z mamą, dość szybko zaczynają brać przykład z ojca.
- Gdy mój tata wracał z pracy, natychmiast zabierał się za majsterkowanie, remontowanie, dłubanie przy domu. Do dziś się ze mnie śmieją w rodzinie, że jako dwulatek cierpliwie obserwowałem co tata robi, a gdy szedłem na spacer (albo w odwiedziny) zawsze zabierałem ze sobą mały młoteczek i deseczkę, do której wbijałem gwoździe – opowiada Andrzej Nawrot, dziś 20-letni student.
Zdaniem psychologa, gdyby jego ojciec np. występował na scenie i z racji zawodu musiał szczególnie dbać o swój wygląd, zapewne Andrzej stroiłby się przed lustrem.
Nawet zajęte zabawą dziecko, rejestruje z uwagą jak zachowujemy się w domu. Jeśli widzi, że ojciec po pracy bierze gazetę i izoluje się od reszty rodziny lub zasiada przed komputerem czy z puszką piwa przed telewizorem, przyjmuje to automatycznie jako wzorzec zachowań, który w późniejszych latach będzie starał się wcielić w życie jako coś godnego naśladowania.
Zabawki
Mali chłopcy też chętnie bawią się lalkami czy w dom, ale od drugiego roku życia raczej wybierają męskie zabawki. Niestety na ogół dostają je bez słowa wyjaśnienia. Tymczasem mały chłopiec tym bardziej zainteresuje się ofiarowanym przedmiotem, im więcej będzie na jego temat wiedzieć.
- Kuba od małego niszczył zabawki, więc gdy kupiłem mu ogromną wywrotkę Wadera, pokazałem mu, gdzie siedzi kierowca, gdzie pasażer, gdzie jest silnik, gdzie wlewa się paliwo i że misie można wozić na skrzyni ładunkowej. Potem wsadziłem małego do tej skrzyni i woziłem go po pokoju, wydając dźwięki „brum brum” – opowiada Witold Gąsiorowski, ojciec obecnie 10-letniego syna. – Potem obserwowałem, jak sam z uwagą wsadza za kierownicę swoje pluszaki i je wozi, nalewa na niby benzynę. Gdy przyszli do niego kuzyni, szybko nauczył ich, by wozili go po domu. W efekcie to było jego ulubione auto i nawet wiele lat później, gdy już bez skrzyni trafiło na wieś, używał je jak deskorolkę – opowiada tata.
Dobrym sposobem na spędzanie czasu z dzieckiem jest także wspólne budowanie baz samochodowych czy innych konstrukcji z klocków.
- Mały chłopiec przechodzi w ten sposób spod wpływów matki pod oddziaływanie ojca. Dawniej było to zjawisko rytualne, jak np. postrzyżyny, dziś nie ma takich zwyczajów. Tymczasem wspólna zabawa z ojcem polegająca na tworzeniu czegoś, to jakby przygotowanie do nowej roli, do samodzielnego życia – przypomina dr Makowski.
Doskonale w tym sprawdza się np. wspólny piknik bez mamy, która zawsze np. przygotowywała jedzenie, sprzątała, pomagała się ubrać. Z ojcem jest zwykle inaczej, trzeba przy nim być bardziej samodzielnym. Ojciec objaśnia i wprowadza reguły gry, narzuca pewne ramy wspólnej wyprawy.
- Może to z zewnątrz wyglądać na pewną szorstkość i surowość, ale dziecko, wbrew pozorom, dobrze czuje się w jasno określonych przez ojca granicach – podkreśla psycholog.
Już sam fakt, że ojciec do wszystkiego podchodzi trochę inaczej niż mama jest intrygujące, stymuluje poznawczo mały umysł. Przy wspólnym z ojcem działaniu dziecko czuje, że zyskuje akceptację, która daje mu uczucie dorosłości, bycia partnerem rodzica.
toja51 | 07-12-2009 12:16:04
erka | 08-12-2009 12:15:04
AntZ | 13-11-2011 22:27:15
Doris85 | 06-04-2015 10:38:48