Przemoc spotyka dzieci już w przedszkolu i na początku szkoły podstawowej. Czy da się dziecko na nią przygotować? Nauczyć je uników? Pamiętajmy: przemoc to nie tylko zabór czy próba wymuszenia pieniędzy lub komórki. Ośmieszanie, poniżanie, popychanie czy bicie to też przemoc, z którą nasze dziecko może sobie bez nas nie poradzić.
Od najmłodszych lat – zanim dziecko pójdzie do przedszkola lub szkoły - trzeba wytworzyć w domu odpowiedni klimat rozmów dziecka z rodzicami. Musi ono nabrać zaufania do mamy i taty. Stanie się to wtedy, gdy nigdy nie poczuje się przez nich zbywane, gdy będzie z nimi spędzać sporo czasu, zajmując się nawet błahymi sprawami. Tylko wtedy dziecko będzie umiało zwierzyć się rodzicom i opowiedzieć o trudnych sytuacjach, które go spotkały - mówi Jacek Biłko, psycholog, psychoterapeuta Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 w Krakowie.
Zdaniem psychologa, uprzedzanie czy przygotowywanie małego dziecka przed pójściem do przedszkola czy szkoły na jakieś hipotetyczne nieprzyjemne zdarzenia ze strony kolegów może spowodować niepotrzebny lęk u dziecka, zwłaszcza, gdy ma problemy z wejściem w grupę rówieśniczą. Lęki związane z rozpoczęciem zajęć w przedszkolu czy w szkole mogłyby się spotęgować, dziecko poczułoby się zagrożone, co mogłoby wywołać jakieś fobie. - Jedyną profilaktyką jaką bym zalecał, to profilaktyka pozytywna. Zamiast straszyć zagrożeniami, stwórzmy taki klimat, żeby dziecko wiedziało, iż rodzice są jego powiernikami, i że może przyjść do nich ze wszystkimi problemami. Przy czym nie trzeba tych problemów nazywać, by maluch nie stał się na ich punkcie przewrażliwiony – mówi psycholog.
Ofiara nie jest winna!
Zdarza się, że nawet dziecko pozostające w świetnych i bliskich relacjach z rodzicami nie przyznaje się do tego, że padło ofiarą przemocy. – Często ojcowie mają tendencję do wymagania od swych dzieci, szczególnie synów, że mają być zaradni życiowo. Uważają, że powinni sobie sami poradzić z dokuczaniem innych dzieci – opowiada psycholog. – Czasem ojcowie wręcz radzą synom, by w razie agresji odpowiedzieli agresją. „Oddaj mu”, podpowiadają. Takie podejście może sprawić, iż dziecko nie powie rodzicom o kłopotach z rówieśnikami. Gdy nie będzie mieć odwagi odpowiedzieć na zaczepkę pięścią, będzie czuło się fajtłapą, obniży się jego poczucie własnej wartości. Dziecko wycofa się, będzie żyć w poczuciu winy, ale i w zastraszeniu. W ostrzejszych przypadkach może nie chcieć chodzić do szkoły wymawiając się bólem brzucha, przeziębieniem albo inną chorobą – typowymi wymówkami fobii szkolnej, kiedy zaburzone są relacje z rówieśnikami – wyjaśnia psycholog.
O problemie dziecka w grupie rówieśniczej rodzic może się jednak dowiedzieć też „niechcący”, bo maluchy często rzucają jakieś słowo czy gest, które powinny naprowadzić rodziców na to, że coś złego się dzieje. To takie „balony” puszczane przez dziecko w stronę rodziców. Jeśli jednak rodzic zlekceważy te sygnały i nie podejmie tematu, albo zacznie wypytywać nadmiernie czy zbyt obcesowo, bez oczekiwanej przez dziecko uwagi i subtelności, wtedy dziecko może się zamknąć. Powie, że nic się nie stało i nie ma problemu. A to przecież nieprawda! – przestrzega Jacek Biłko.
###
Każdy zgłoszony akt przemocy traktujmy poważnie
Napaść na malucha może się zdarzyć wszędzie, gdzie dziecko pozostanie bez rodziców. – Przede wszystkim rodzice muszą od początku zdawać sobie sprawę z tego, że z ich małego Jasia czy Julki ma wyrosnąć dorosły człowiek, który będzie musiał sobie radzić sam w różnych trudnych sytuacjach życiowych. Moim zdaniem, zbyt długo trzyma się dzieci pod kloszem – mówi Barbara Czepiel, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 11 im. Józefa Dietla na krakowskim Kazimierzu, dzielnicy przez lata uznawanej za mało bezpieczną. – Złotego środka na agresję rówieśników nie ma. Każde dziecko musi sobie instynktownie wybrać system samoobrony, który w jego przypadku zadziała. Dlatego bardzo dobrze, by dziecko było w grupie rówieśniczej od najwcześniejszych lat życia i chodziło do przedszkola – mówi dyrektorka Szkoły. – Ale też trzeba przyjąć zasadę, według której, każdy akt przemocy zgłoszony przez dziecko traktujemy poważnie.
Przy wyborze przedszkola czy szkoły, do których posyłamy swoje dziecko, warto sprawdzić jak wychowawcy reagują na przemoc dzieci w swoich placówkach. – W naszej szkole nauczyciel wchodzi do akcji zanim maluch zdąży o przykrym zdarzeniu powiedzieć rodzicom. Przy czym działamy dyskretnie, tak by nie wciągać poszkodowanego dziecka jako stronę i nie narażać go na zemstę agresorów. Jeśli dochodzi do zachowań przestępczych, kontaktujemy się z policją, prowadzimy rozmowy perswazyjne, angażujemy psychologa czy kuratora, a gdy jest to konieczne, kierujemy rodzinę na terapię.
W Szkole Podstawowej nr 11 im. Józefa Dietla w Krakowie, dzwonki na koniec lekcji tak są wyregulowane, by dzieci starsze nie spotykały się na przewie z młodszymi.
Jak zauważa dyrektorka szkoły, rodzice małych dzieci, które w szkole stawiają dopiero pierwsze kroki, powinni im poświęcać dużo czasu na co dzień a nie tylko wtedy, kiedy coś złego się dzieje. – A niestety tak nie jest, bo maluchy w ostatnich minutach są odbierane ze szkolnej świetlicy działającej do godziny 18, więc niewiele czasu pozostaje im na spokojną rozmowę z rodzicami. Kiedy dziecko chce im coś powiedzieć, często mówią „nie teraz”.
Rozeznanie sytuacji
Jeśli nasze dziecko opowiada, że zostało zaatakowane przez starsze dzieci lub rówieśników należy wypytać jak to wyglądało. – Nie wolno przesadzać z reakcją w żadną stronę. Za przykład podam przypadek chłopców, którzy pobili się śnieżkami, a jeden z nich oberwał bardziej i przyszedł przemoczony do domu. Na drugi dzień jego mama przyszła z tą sprawą do dyrektora szkoły. Uruchomiła się spirala konfliktu, który mógł być rozwiązany przez rodziców chłopców biorących udział w śnieżnej bijatyce. Nie byłoby wtedy niepotrzebnej eskalacji problemu, a szkoła nie musiałaby sięgać do poważnej sankcji, jaką powinna być wizyta u dyrektora - wyjaśnia psycholog. – Z drugiej strony, jeśli nasze dziecko jest krzywdzone, a my nie reagujemy poważnie, wtedy agresorzy czują się bezkarni, a napastowany boi się ich coraz bardziej. Pamiętajmy, bezkarność jeszcze bardziej nakręca agresję oprawców - przestrzega Jacek Biłko.