Idealne wakacje to słońce, woda, plaża, basen, pyszne jedzenie, ciekawe miejsca do odwiedzenia. I najlepiej, żeby to wszystko nie kosztowało fortuny. No i żeby było bezpiecznie. Przy takich założeniach Grecja staje się oczywistym wyborem. Wakacje w Grecji to naprawdę idealnie spędzony urlop – przekonaliśmy się o tym w ostatnie wakacje. I w przedostatnie również.
Sezon turystyczny w Grecji (w zależności od wybranego regionu) trwa od kwietnia nawet do listopada. Dla rodziców z małymi dziećmi idealna pora na wyjazd to maj-czerwiec i wrzesień-październik. Wtedy temperatury są najbardziej przyjazne, zaś ceny – wyraźnie niższe. Można wyjazd zorganizować na własną rękę, ale i w biurach podróży trafiają się nie lada okazje! W czerwcu 2016 roku tydzień na Riwierze Olimpijskiej (samolot, hotel trzygwiazdkowy, bez wyżywienia), można było ustrzelić za niecałe… 300 złotych od osoby.
Jednak gdy dziecko już chodzi do szkoły, wyjazd wakacyjny zwykle planujemy między czerwcem a wrześniem. Logiczne. I tak w tym roku wybór padł na Kretę, choć decyzja zapadła dosłownie w ostatniej chwili. Okazuje się, że prawdziwe last minute można znaleźć nawet w lipcu, jak na przykład tydzień w okolicach Rethymnonu za około tysiąc złotych na osobę, solidne dwie gwiazdki. Bez wyżywienia (pokój z aneksem kuchennym), ale za to z fajnym basenem - strzał w dziesiątkę. Na miejscu okazuje się zresztą, że hotel jest częścią kompleksu rodzinnego – sąsiaduje z hotelem trzygwiazdkowym, bar przy basenie oferuje wszystko, czego dusza zapragnie, a leżaków nie trzeba rezerwować ręcznikiem o 6.00, bo miejsc starcza dla wszystkich. Basen to konieczność, jeśli jedziemy z dziećmi. Najlepiej taki, żeby była część brodzikowa. Najlepiej – zacieniony.
Sześć powodów, dla których warto wybrać Kretę
Kreteński klimat bardzo korzystnie wpływa na nasze samopoczucie. Mimo, że w lipcu i sierpniu jest tam ponad 30 stopni, a słońce grzeje mocno (trzeba pamiętać o filtrach i krem mieć stale przy sobie i na sobie), nie jest to męczący upał, a morska bryza działa jak klimatyzator. Tylko lepiej.
Po drugie - greckie smakołyki. Oliwa, wino, tzatziki, owoce morza, owoce – to wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Wybierając się do Grecji można wykupić wczasy all inclusive i być pewnym, że w hotelu nakarmią po grecku, czyli dobrze i obficie. Albo zdecydować się na opcję tylko ze śniadaniem czy wręcz bez wyżywienia – i żywić się w licznych tawernach. Wybierając lokale nastawione bardziej na turystów (zwykle łatwiej się porozumieć), lub szukając bardziej tradycyjnych miejsc. Wszędzie nakarmią bardzo dobrze.
Po trzecie, Kreta turystyką stoi. Być może niektórych to zniechęca, ale jeśli szukamy miejsca na wypoczynek wakacyjny, a nie na odkrywanie nieznanych lądów, to zwykle mamy na myśli dobrą infrastrukturę drogową, przyjazne hotele o wysokim standardzie, możliwość porozumienia się po angielsku (choćby w podstawowym wymiarze), bliskość placówek służby zdrowia (to ważne, zwłaszcza dla rodzin). Na Krecie to wszystko jest. Ale wyspa jest na tyle duża, że i miłośnicy wędrówek po bezdrożach znajdą coś dla siebie: wystarczy wybrać się na południowe wybrzeże wyspy, gdzie praktycznie nie ma turystycznych kurortów, więcej jest natomiast „prawdziwej” Grecji. Północne wybrzeże to kurorty turystyczne, ale naprawdę ogromnych hoteli – takich jakie dominują w Turcji czy Egipcie – prawie nie ma. Większość hoteli na Krecie ma przyjazne, wręcz kameralne rozmiary. Ogromnym plusem północnego wybrzeża są świetnie zagospodarowane, czyste plaże – większość z nich może się pochwalić Błękitną Flagą.
Po czwarte, Kreta to kolebka kultury i cywilizacji greckiej. Archeolodzy nienawidzą częściowo zrekonstruowanego Pałacu w Knossos, uważając go za Disneyland starożytności. Ale tak jak dzieci kochają Disneyland, tak turyści – ci mali i ci więksi – chodzą po Knossos z otwartymi z podziwu ustami. Historie opowiadane przez miejscowych przewodników (biura podróży zatrudniają Greków, nam trafił się doskonale mówiący po polsku) pozwalają spojrzeć na to miejsce inaczej, niż przyzwyczaiły nas podręczniki czy zbiory mitów greckich. Przez chwilę można poczuć, że to miejsce kiedyś tętniło życiem. A potem, w poszukiwaniu prawdziwych skarbów, udać się do Muzeum Archeologicznego w Heraklionie i podziwiać pozostałości kultury minojskiej. Jednak historia Krety na Knossos się nie kończy. Heraklion poza muzeum nie ma wiele do zaoferowania, ale na przykład Rhetymnon i Chania – dwa miasta, które rozkwitły podczas panowania Wenecji nad Kretą – przeciwnie. Można zwiedzać, podziwiać, gubić się w zaułkach – do woli.
Po piąte… Można wybrać się na odkrywanie wyspy na własną rękę (liczne wypożyczalnie samochodów) lub korzystając z oferty biur podróży na wycieczkę – np. szlakiem wina i oliwy, dwóch sztandarowych produktów rolniczych wyspy. Bo gdy Kreta nie gości turystów, zajmuje się właśnie produkcją wina i oliwy. Przy okazji wykąpać się w jednej ze słynnych zatok, przypominających karaibskie laguny, czy podziwiać zachód słońca na dzikich i półdzikich plażach.
Po szóste, jedzenie i picie na Krecie nie jest drogie. W Platanias (turystyczne zaplecze Rhetymnonu) jest nawet Lidl, z cenami bardzo zbliżonymi do polskich i miejscowymi produktami (pyszne owoce).
W tawernach również nie zostawimy fortuny, zwłaszcza idąc z dziećmi. Bez problemu można poprosić o dziecięce porcje nie tylko dla dziecka. Dzięki temu ciągle duża porcja kalmarów z frytkami zamiast 7 euro kosztuje 3-3,5 euro. Grecy mają też miły zwyczaj podawania deseru na koszt firmy – może to być porcja lodów lub (częściej) owoce – arbuzy, melony.
Na pewno warto próbować owoców morza i ryb. Ośmiornice i kalmary to oczywistość, świetne są również krewetki zapiekane w sosie pomidorowym (shirmps saganaki), rzadziej podawane są w ten sposób małże. Doskonałą przystawką są zapiekane lub grillowane bakłażany. Latem trudniej wykrzesać z siebie chęć zjedzenia czerwonego mięsa, ale Grecja słynie z jagnięciny – i też grzech się nie skusić.
Dzieci zwykle chwalą grecką kuchnię, bo w tawernach podają bez mrugnięcia okiem nugetsy z kurczaka z frytkami, a nawet można trafić na zupę pomidorową z makaronem. Jednak im starsze dziecko, tym łatwiej je przekonać do naprawdę greckich frykasów. Trzeba się jednak liczyć z tym, że pożegnawszy kotleciki z kurczaka lub pizzę, do końca pobytu będzie się domagać smażonych kalmarów z sosem czosnkowym.
A potem, po powrocie do domu, będzie się rozglądać za miejscem w którym karmią tak dobrze, jak w Grecji. I pewnego dnia zapyta: - To kiedy znowu lecimy na Kretę?
Na Kretę możecie polecieć korzystając np. z oferty biura Rainbow: www.r.pl/grecja/kreta
|
zielonooka85 | 10-01-2017 14:53:48
Selena11 | 27-02-2018 19:36:07