W Europie są co najmniej dwa miejsca, które warto odwiedzić, kiedy nasze dziecko dorośnie do tego, by poznać bohaterów znanych z małego i dużego ekranu. To Disneyland we Francji oraz Movie Park w Niemczech. Tam można uścisnąć dłoń Piotrusia Pana, zrobić sobie zdjęcie z Myszką Miki, pociągnąć Pinokia za nos albo złapać Batmana za pelerynę.
Myszka Miki wita
Dwa lata temu 7. letnia Karolina zażyczyła sobie, żeby rodzice sprawili jej wyjątkowy urodzinowy prezent i zawieźli ją do krainy, w której na własne oczy zobaczy Myszkę Miki i jej przyjaciół. – Planowaliśmy to zrobić, ale jak Karola będzie trochę starsza. Tymczasem pojechaliśmy wcześniej i okazało się, że to był świetny pomysł – mówi Alina, mama Karoliny.
Europejski Disneyland mieści się na wschodnich przedmieściach Paryża. Podzielony jest na pięć krain – Main Street (rekonstrukcja typowej amerykańskiej ulicy z początku XX wieku), Fantasyland (kraina z animowanych bajek), Frontierland (Dziki Zachód), Adventureland (kraina miłośników podróży) oraz Discoveryland (ciekawostki dla odkrywców). To jednak nie wszystko, bo osobną atrakcją jest wielkie Walt Disney Studios Park. - Z naszego doświadczenia wynika, że do Disneylandu warto pojechać na co najmniej dwa – trzy dni i najlepiej we wrześniu, już po letniej fali turystów – radzi Alina.
Karolina spacer rozpoczęła od Fantasylandu, w którym jest najwięcej atrakcji dla kilkuletnich dzieci. - Na widok ogromnego Zamku Śpiącej Królewny Karola oniemiała – opowiada Alina. - Wyglądał, jakby był zrobiony z kolorowego marcepana. Najwięcej jednak frajdy sprawiła jej podróż do labiryntu „Alicji w Krainie Czarów”. Odnalazła tam wszystkich bohaterów z książki, którą niedawno jej czytałam. Córka kazała mi zgadywać, kto jest kim, bo ona wszystkich umiała nazwać. Mnie bajkowa kraina wciągnęła na dobre podczas zwiedzania latającym galeonem Never Landu Piotrusia Pana. Cofnęłam się w czasie do lat swojego dzieciństwa.
Potem cała rodzina odwiedziła Adventureland, bo tata Karoli jest fanem filmów przygodowych. Najciekawsze okazały się: Świątynia Zagłady Indiany Jones z kolejką pędzącą wśród tajemniczych ruin oraz kraina pirata szaławiły – Jacka Sparrowa z filmu „Piraci z Karaibów”. Tutaj odbyli rejs po świecie, który chwilami bardzo przypominał ten z planu filmowego. - Niesamowite wrażenie robiły ruchome figurki. Było ich pełno – wspomina Alina. - Czasem miało się wrażenie, że to prawdziwi ludzie. W pewnym momencie zrobiło się też straszno. Dotarliśmy do statku, którego załogą okazały się kościotrupy. Jak w filmie. Byłam pewna, że Karola się wystraszy, ale ona po chwili konsternacji, zaczęła się głośno śmiać.
Następnego dnia wybrali się do studia filmowego Disney'a, gdzie mieszkają ukochane przez dzieci postaci z kreskówek. Karolina wręcz rzuciła się w objęcia Myszki Miki. - Kiedy już nacieszyła się Gufim, Donaldem i innymi, pojechaliśmy tramwajem w podróż po świecie Disney'a. Ta przejażdżka nikogo nie pozostawi obojętnym. Efekty specjalne – pożary, powodzie - są tak blisko, że jesteśmy niemal w centrum dramatycznych wydarzeń. Oglądamy wykolejone pociągi, palące się cysterny, jakieś zgliszcza, ruiny.
Na koniec w Toon Studio, Karola zobaczyła jak powstają animowani bohaterowie, którzy potem goszczą w jej domu, na telewizyjnym ekranie. - To była pouczająca lekcja dla nas wszystkich – podsumowuje Alina. - Niby wiemy jak powstają filmy, co innego jednak zobaczyć to na własne oczy. W dodatku razem z mężem odkryliśmy, że nie do końca wyrośliśmy z bajek.
martynka002 | 16-01-2015 18:50:42
joani | 24-01-2015 22:38:57
maciekwawa34 | 28-01-2015 14:23:20
moniaijulka | 02-02-2015 21:04:37