Po śmierci 2,5-letniej Dominiki ze Skierniewic, która nie otrzymała na czas pomocy ani ze strony pogotowia, ani lekarza dyżurującego w nocy w przychodni, będą zmiany w opiece doraźnej nad dziećmi – zapowiada minister zdrowia.
W skierniewickich placówkach, które nie zareagowały na wezwania pomocy do dziecka, trwa kontrola NFZ, śledztwo prowadzi prokuratura. Jednak na tym sprawa się nie kończy. Kilka dni temu Jerzy Owsiak, szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zapowiedział, że jeśli Ministerstwo Zdrowia nie rozwiąże problemu dostępności dzieci do pomocy lekarskiej w przychodniach i szpitalach systemowo, WOŚP może przestać zbierać fundusze na rzecz szpitali dziecięcych. – Bo dzieci nie mają szans dotrzeć do tego sprzętu – uzasadniał.
W środę, 6 marca, szef Orkiestry wystąpił razem z ministrem zdrowia. Obaj poinformowali, że powstała grupa robocza, złożona z ekspertów fundacji i przedstawicieli ministerstwa, która w trybie pilnym przygotuje cykl szkoleń dla dyspozytorów pogotowia (mają się one odbyć w maju).
Jednak to nie koniec. Minister Bartosz Arłukowicz zapowiedział, że zmiany będą głębsze – z systemu nocnej i świątecznej pomocy medycznej zostanie wyodrębniona opieka nad małymi dziećmi. Co to oznacza? Narodowy Fundusz Zdrowia musi rozpisać konkurs, w którym będą mogły np. wystartować przychodnie pediatryczne czy lekarze pediatrzy, którzy będą dyżurować w nocy (poza godzinami pracy przychodni) oraz dni wolne.
Minister opowiada się również za szerszymi zmianami w opiece pediatrycznej – w tej chwili lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej dla dzieci nie musi być pediatra, lecz np. lekarz rodzinny czy internista. Tymczasem środowisko lekarzy pediatrów już od kilku lat walczy, by przynajmniej dla dzieci do 6-7 roku życia lekarzem prowadzącym musiał być pediatra, mający znacznie większą wiedzę i doświadczenie w zakresie opieki zarówno nad dzieckiem zdrowym, jak i chorym.
Jednak na takie systemowe zmiany, zarówno w pomocy doraźnej jak i w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej, będzie szansa prawdopodobnie dopiero od 2014 roku – w tym roku NFZ już podzielił pieniądze i podpisał wszystkie kontrakty.
Warto jednak pamiętać, że rodzice nie są zupełnie bezradni, jeśli w nocy dziecko poważnie zachoruje (u małego dziecka uporczywa gorączka powyżej 40 stopni, zwłaszcza połączona z drgawkami, to stan zagrażający życiu), a dyspozytor pogotowia odmawia wysłania karetki.
Dzwoniąc na pogotowie należy się w takiej sytuacji domagać przełączenia rozmowy do lekarza. Rozmowy na pogotowiu są nagrywane – i dyspozytor nie może odmówić bezpośredniego kontaktu rodzica z lekarzem dyżurującym. Lekarz zaś może samodzielnie podjąć decyzję o wysłaniu karetki.
Mama, której syn Antek – w wieku 2-4 lat kilka razy miał w nocy epizody z wysoką, przekraczającą 40 stopni gorączką, niereagującą na środki przeciwgorączkowe, nawet na przepisaną przez lekarza pyralginę, mówi że ona jeszcze nigdy nie czekała na przyjazd karetki. – Pakowaliśmy Antka do samochodu, i jechaliśmy do szpitala, na szpitalny oddział ratunkowy. Nikt nie kazał nam czekać, nie mieliśmy żadnych problemów. Raz mieliśmy zepsuty samochód, do szpitala zawiózł nas sąsiad. Wtedy liczy się każdy kwadrans, lekarz przy pierwszym epizodzie uprzedził nas, żeby reagować szybko i nie czekać z dzieckiem w domu.
Wagus | 06-03-2013 20:53:05
moniaijulka | 15-01-2015 23:59:42