Pewne cechy charakteru dziecka irytują rodziców, a inne są powodem do dumy. Na dodatek jak się ma więcej niż jedno dziecko, każde jest inne. Rodzice zastanawiają się dlaczego czują co innego do każdego z dzieci. A może powinni kochać je jednakowo?
Dzieci, to nie strój szyty na miarę
Tak jak dorośli dopasowują się do dzieci, tak samo dzieci dopasowują się do wyobrażeń rodziców. – Rodzice częściowo programują dzieci. Szczególnie te najmniejsze, bo dwu- czy trzylatek już na wszystko się nie zgodzi – twierdzi dr Milena Gracka-Tomaszewska.
Na przykład, jeśli mama była niejadkiem, to uważa, że jej dziecko nigdy nie jest najedzone i jeśli odrywa główkę od piersi, to ona przystawia je jeszcze raz. - Prowokuje to konflikt wokół jedzenia, który robi się szkodliwy, gdy do mamy nie docierają argumenty, że dziecko prawidłowo przybiera na wadze i dobrze się rozwija, a więc na pewno nie brakuje mu jedzenia i nie trzeba go dokarmiać. A kiedy dziecko jest starsze, to powtarza się historia z dzieciństwa mamy, która ma przekonanie, że dziecko jest niejadkiem tak jak ona – uważa psycholog Gracka-Tomaszewska.
Do tego dochodzi (świadome i nieświadome) doświadczenie mamy. Jeśli miała nieznośnego, znienawidzonego młodszego brata, który ciągle ciągnął ją za włosy, to w jej głowie powstaje taki obraz drugiego, młodszego dziecka. Jeśli zauważa, że dziecko bardzo przypomina ojca, siostrę, brata czy teściową, a do tego któraś z tych osób utrudniała czy utrudnia jej życie, wtedy tworzy sobie obraz dziecka w swojej głowie, a nie obiektywny obraz dziecka. – Przecież płaczący maluch, to nie to samo co wrzeszcząca teściowa – mówi psycholog.
Czasami mama zapomina, że np. jako mała dziewczynka była bardzo bojaźliwa i wstydliwa, i złości ją takie zachowanie u jej małej córeczki.
Rodzice bardzo często kształtują swoje wyobrażenia na temat dzieci jeszcze zanim te się urodzą. Mamy w ciąży zastanawiają się, jakie będzie ich dziecko, kim będzie i jakie chciałyby, żeby były. Mają wobec swoich dzieci wiele oczekiwań, celów, nadziei, własnych niespełnionych ambicji i marzeń.
- A dziecka nie da się zmienić. Nie musi mieć uzdolnień matematycznych czy muzycznych zgodnych z naszymi oczekiwaniami – mówi dr Gracka-Tomaszewska. – I tu przydałoby się rodzicielskie pozytywne rozczarowanie, zaakceptowanie wrodzonych a nie oczekiwanych skłonności, zdolności czy zalet i zmiana podejścia do dziecka, dostosowana do jego możliwości – dodaje.
Pomimo wielkiej miłości, jaką darzy się dziecko, rodziców mogą w nim drażnić różne cechy, mogą uważać dziecko za kłopotliwe i trudne w wychowaniu. Na przykład dla spokojnych rodziców takim dzieckiem, z którym ciężko jest sobie poradzić, będzie tzw. „żywe srebro”, czyli dziecko nadruchliwe, energetyczne i emocjonalne. I odwrotnie, dla rodziców lubiących ruch i żywiołowych lekkim rozczarowaniem może być dziecko wyciszone i spokojne. Cała sztuka polega na tym, żeby przyjąć dziecko takim, jakie jest. I takie je kochać.