rss wpisy: 133 komentarze: 432

W drodze do domu

Blog o mnie i o moich dzieciach, które są światłem mojego życia
  • Utworzono: 2010-11-14

    W ciszy można wiele zrozumieć

    Taka spokojna, przyjemna niedziela. Rano Antoś wstał i woła radosnym głosikiem: „ Mamo zrobiłem dzień”. Dobre, ubawiłam się, tym bardziej, że była 8.30. Nigdy jeszcze nie spał tak długo. Ale dobrze, bo zaszczepił mnie dobrym humorem. Dodatkowo słońce świeciło pięknie. Po Kościółku mąż zaproponował, że on zrobi dzisiaj obiad. Kolejny powód do radości. Obiad był pyszny, szczególnie surówka z czerwonej kapusty z winogronami-palce lizać. Kiedy powiedziałam, że może od tej pory on będzie gotował-to stwierdził, że zupełnie się na tym nie zna. Ach ci faceci! Po obiedzie dzieciaki pojechały z tatą na wycieczkę rowerową, a ja mogłam poczytać. Zawsze brakuje mi na to czasu i przede wszystkim ciszy. „ Powroty nad rozlewiskiem”- znacie-super książka. Teraz nadal panuje spokój, bo właśnie odbywa się konstruowanie nowej czaszy do spadochroniku ( ze starej parasolki). A ja myślę sobie, że potrzebny nam jest niekiedy spokój, cisza, by zatrzymać się na chwilę w gonitwie codziennego dnia, by pomyśleć tak głębiej, by docenić, to co mamy i ze zdwojoną energią wrócić do tego, co jest sensem naszego powołania. Jutro znów wyprawianie do szkoły, obiadek, sterta prasowania, spacerek, czytanie, odrabianie lekcji. O zapomniałam!- jeszcze wizyta kontrolna u lekarza. Ale także kolejne promienne uśmiechy mojego synka, kolejne kocham, radosny okrzyk córki od drzwi: „ Mamo wiesz, co...” i może kolejna piątka. Może wkradnie się także jakaś skromna pochwała mojego talentu kulinarnego: Żono było pyszne! i czułe: „Jesteś dla mnie ważna”. Bo moim powołaniem jest rodzina, dla chwil spędzonych z nią warto żyć, warto biegać, śpieszyć się, warto padać wieczorem ze zmęczenia. Naprawdę warto...

  • Utworzono: 2010-11-10

    Toszuszka: Wczoraj miałem wspaniały dzień

    Wczoraj były moje urodzinki. To już trzecie. Z poprzednich to nic nie pamiętam, ale te to inna sprawa. Pilnowałem, aby mama zrobiła mi torta. I zrobiła. Był duży, biszkoptowy, z moimi ulubionymi wisienkami. Kazali mi pomyśleć marzenie i zdmuchnąć świeczki. Jakie ja mogę mieć marzenie?...już wiem, ale Wam nie powiem-pomyślałem i zdmuchnąłem. Później pałaszowałem tort i wiele innych smacznych potraw-bo ja smakosz mały jestem. Byli goście i każdy dał mi jakiś prezent. Ubóstwiam dostawać prezenty, ale takiego jak rodzice wymyślili to się nie spodziewałem. Dostałem super motor-policyjny, z pedałkami, bym ćwiczył moc nóżek. Mama powiedziała, że duży facet już jestem. A ja jej odpowiedziałem:" Malutka jecze jestem"( czy ja aby dobrej formy użyłem?) W domku było gwarno i uroczyście. Ja bawiłem się wspaniale, aż się zmęczyłem i poszedłem spać. W nocy śniły mi się moje urodzinki. Rano obudziłem się we wspaniałym humorze. O! urodziny mogłyby odbywać się codziennie.

  • Utworzono: 2010-11-09

    Toszuszka: Mam trzy latka

    Mój syneczku-dzisiaj mija trzy lata odkąd pojawiłeś się na świecie. Byłeś taki śliczny, z czarnymi wówczas włoskami i przeraźliwie niebieskimi oczkami. Spojrzałem na Ciebie, a Ty na mnie i wiedzieliśmy, że to co nas łączy to miłość. Czekałam na Ciebie jak się czeka na piękny prezent- długo, niecierpliwie, a kiedy się go otrzymuje radość jest podwójna. Jesteś moim szczęściem, promykiem słońca, marzeniem, otarciem łez, nadzieją. Patrzę na Twoją twarz i zbieram uśmiechy na zapas. Chwytam za rączki i cieszę się Twoim dotykiem. Zaglądam głęboko w oczy i widzę lazur nieba. Słucham wypowiadanych słów i rozkoszuję się ich ciepłem. Masz już trzy latka. Twoje oczy przybrały kolor morskiej głębi, włoski zrobiły się jaśniuteńkie. Ale jest coś co się nie zmieniło-Twój słodki, rozbrajający uśmiech pozostał ten sam. Uśmiech, który potrafi zdziałać cuda.
    Wbiegłeś dzisiaj rano do kuchni i pytasz:
    - Dzisiaj są moje urodzinki?
    - Tak-odpowiedziałam
    - A torcik mi zrobiłaś?
    - Zrobiłam-mówię
    - Kocham cię mamuciu –słyszę
    I czego chcieć więcej. Ja też Cię kocham syneczku. I choć czas biegnie, zmieniasz się i doroślejesz-to ja wiem, że zawsze będę Cię kochać tak samo mocno, jak w tej chwili, w której pierwszy raz Cię ujrzałam.

    Wyznanie

    Kocham Cię mój synku Antosiu
    W słońcu, deszczu i w chorobie
    Kocham Cię w śpiochach i czapce na głowie
    W papce, kleiku i malinach na twarzy
    Gdy śpisz, bawisz się i marzysz
    Gdy się uśmiechasz ładnie i gdy ci łyżeczka spadnie
    W autku, na koniku i na karuzeli
    Bez wyjątku
    W tygodniu i przy niedzieli
    W kaloszach i boso
    Wczoraj. Dzisiaj. Jutro. Dniem i nocą.

  • Utworzono: 2010-10-31

    Jestem przygotowana

    Jutro ten szczególny dzień. I znów staniemy nad grobami bliskich mocniej uświadamiając sobie, że ich już z nami nie ma. Na cmentarzu będzie dużo ludzi, znajomych i nieznajomych twarzy. Gwar, szum, przepychanie wąską uliczką by dojść do grobu. Właśnie dlatego nie lubię tego dnia. Chciałabym być tam sama, w ciszy móc wypowiedzieć to, co czuje serce. Nie kłaniać się, nie odwzajemniać uśmiechów i nie odpowiadać na mało istotne w tym momencie pytania. Bo te najbliższe dni są wspomnieniem Świętych, bliskich zmarłych, są dla nich przeznaczone. A ja coraz bardziej mam wrażenie, że dzień ten dla niektórych staje się okazją do zaprezentowania nowego płaszcza i kapelusza, nowych butów ( z metką na podeszwie) i bogactwa kieszeni odzwierciedlającego się w ilości i wielkości przynoszonych na cmentarz chryzantem i zniczy. I nasuwa się pytanie czy nasi bliscy zmarli z tego skorzystają, czy będzie im to pomocne w opuszczeniu przedsionka nieba? Ja znam odpowiedź i dlatego z całą świadomością mogę powiedzieć: Jestem przygotowana do tego szczególnego dnia.

  • Utworzono: 2010-10-26

    Wyobraźnia tworzy...zabawy

    Teraz, kiedy jestem na zwolnieniu lekarskim, siedzę w domu z Antosiem i mogę mu poświęcić stosunkowo więcej czasu. Mogę uczestniczyć w jego zabawach, o których chcę dziś opowiedzieć.
    Zaraz po śniadanku obowiązkowo czytamy bajeczki. Czytamy, bo ulubione Antoś zna na pamięć i kiedy czytam dokańcza zdania. Później układamy puzzle ( najchętniej z Bobem Budowniczym) lub kolorujemy malowanki. Sukces oczywiście nagradzamy brawami. Codziennie musimy zaliczyć zabawę autami: koparka, spychacz, walec. Niekiedy dołączają do nich kontener i traktor. Historie nie zawsze wymyśla mama. Antoś potrafi wykazać się bujną wyobraźnią. Pochłaniająca jest również zabawa w sklep. Antoś na autku wyrusza na zakupy. Ja polecam co ma kupić. Syn okrąża salon, prosi, płaci( wszystko na niby), dziękuje i wraca do mnie z towarem. Raz kazałam mu kupić jajka. Pojechał, przyjeżdża i jakoś tak dziwnie na mnie patrzy. Pytam: „ Kupiłeś jajka?” A on otwiera bagażnik autka i woła: „ Tragedia. Jajka rozbiły”. Rozbawił mnie totalnie. Ostatnio do kanonu zabaw weszła zabawa w teatr. Syn przebiera się i udaje jakąś postać lub ja biorę rękawiczki i odgrywam rozmowę dwóch osób. Wiele przy tym radości i twórczego myślenia. Kiedyś misie miały udawać kogoś z rodziny. Duży miś miał być tatą. Kiedy to powiedziałam, Antek pobiegł do łazienki przyniósł dezodorant taty i kazał mi popsikać misia. No cóż miś tata musi pachnieć jak prawdziwy mężczyzna.
    Kiedy mama jest zajęta gotowaniem Antoś także znajduje zabawę. Wyciąga garnki, nie otwarte jeszcze sosy i przyprawy i zostaje mistrzem kuchni. Czy jedliście może „ ziupę” z rodzynek usmażoną na patelni z dodatkiem kilku suszonych moreli. Ja miałam okazję spróbować. Pycha i zdrowa, bo dająca radość sercu matki. Co też te małe umysły są w stanie wymyślić? Na pewno jeszcze się dowiem. A tymczasem idziemy na spacer, krótki, bo pogoda nie sprzyja. Pozbieramy trochę jesiennych listków w naszych brzózkach, a kto wie może uda nam się zobaczyć bażanta!
     

  • Utworzono: 2010-10-22

    Trzy magiczne słowa

    Antoś używa już słowa dziękuję, szczególnie, gdy zje i odnosi talerzyk do zlewu. Zwraca na to baczną uwagę i kiedyś naskarżył tacie, że : „ Gabi rosół wypiła i dziękuje nie powiedziała”.
    Umie też powiedzieć: proszę, chociaż szybciej wychodzi: daj. Dzisiaj natomiast Antoś po raz pierwszy użył świadomie: „ przepraszam”. Rano nie chciał założyć skarpetek i ciągle mi uciekał. W końcu posadziłam go na łóżku i mówię: Antoś tak nie wolno. Trzeba ubrać skarpetki, bo nóżki będą płakać z zimna. A w ogóle robisz przykrość mamusi. Na to Antek przytulił mnie i mówi: przepraszam, kocham. Wspaniale się poczułam. No cóż: dziękuję- bo za coś, proszę- bo w jakimś celu, ale przepraszam to już coś! Trzy magiczne słowa są w słowniku. Byle z niego nie uleciały.
     

  • Utworzono: 2010-10-20

    Ta najważniejsza nagroda

    Ostatnie dni to mieszanka radosnych i przykrych chwil. Ale jak to w życiu. Jestem nadal na zwolnieniu lekarskim. W zeszły czwartek zostałam zaproszona do pracy na Dzień Nauczyciela. Zaproszenie przyjęłam i poszłam, a tam czekała na mnie niespodzianka- Nagroda Dyrektora. Zawsze staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej, a ostatni rok był dla mnie naprawdę wyczerpujący. Oprócz wszelkich przedsięwzięć( pierwszych miejsc w konkursach recytatorskich) moja uczennica zdobyła w konkursie literackim II miejsce w Polsce, a nasza biblioteka otrzymała książki o wartości 1000zł. Ukończyłam pomyślnie półroczny kurs Twórczy e-nauczyciel i dodatkowo zdobyłam tytuł administratora szkolnej platformy edukacyjnej. Mimo to byłam trochę zaskoczona-jednocześnie ucieszyłam się. To przyjemna chwila, być docenionym. Każdy nauczyciel powinien otrzymywać taką nagrodę. Przecież wszyscy kształcimy umysły i serca młodych ludzi i każdy z nas się stara, każdy ma swoje osiągnięcia.
    Teraz o smutkach... W piątek miałam kontrolną wizytę u lekarza. Jak się okazało krwiak zamknął się i utworzył bolesną strukturę, która już kilka dni nie dawała mi spokoju. W sobotę pojechałam do szpitala. Tak się bałam. Pomyślałam, że będą mi to otwierać i czyścić. Na szczęście skończyło się nakłuwaniem. Lekarz uspokoił mnie, że tak ma być, że boleć będzie jeszcze ze 2 miesiące-po czym nie dał mi zgody na powrót do pracy. I to mnie zdołowało. Chciałam wrócić do dzieci, koleżanek, codzienności, chciałam odciąć się od tego i zapomnieć. Ale najwidoczniej jeszcze nie teraz. Najbardziej boję się powrotu do szpitala. Znów widziałam kobiety z charakterystyczną strzykawką z nożyczkami. Znów wróciły wspomnienia. Pomyślałam: nowe twarze, co tydzień nowe twarze. Ile tych kobiet, ile chorych? Zgroza, koszmar. Pani Mario, Tereso, Krzysiu, Bożenko i ty 14-letnia dziewczyneczko życzę Wam byście nigdy nie musiały wracać do tego strasznego miejsca.
    Na szczęście ja mam swój azyl, schronienie –dom. Tutaj tego nie ma, tu ból mniej boli, tu obawy rozwiewa mąż, tutaj dzieci dają uśmiech. Tutaj jest moje miejsce.
    I chociaż cieszą mnie wszelkie sukcesy, nagrody: ta w Nieustającym Konkursie blogowym, Nagroda Dyrektora w szkole i nawet ta drobna – mała buteleczka Tymbarku wygrana ostatnio w sklepie to jednak czuję i wiem, że największą w życiu nagrodę już otrzymałam- jest nią moje zdrowie i życie. I z tą myślą uśmiecham się do Was wszystkich.
     

  • Utworzono: 2010-10-11

    Słowami chcę wyrazić, co czuje moje serce

    „ To, co robimy dla innych jest tym, co naprawdę warto robić”.
                                                                                                  Lewis Carroll

    Piękną myśl kieruję do wszystkich, którzy byli ze mną podczas choroby, byli w strachu, bezsilności, kiedy moje serce rozrywała okropna niepewność o jutro, kiedy bezsenne noce stawały się udręczeniem, a dzień wcale nie przynosił ukojenia. Do wszystkich, którzy w większym i mniejszym stopniu pomogli mi to przetrwać, nie dali się załamać, a swoim wsparciem, postawą i ciepłymi słowami sprawili, że znalazłam siłę, by walczyć. Dziękuję Wam, że byliście, wraz ze mną czekaliście na wynik i nadal jesteście.
    Lista osób, którym chciałabym podziękować jest długa.

    BOŻE -dziękuję Ci, że mnie wysłuchałeś i dałeś mi jeszcze czas, bym była dla innych, bym spełniła wszystko, co Ci obiecałam.
    KOCHANY MĘŻU- dziękuję za miłość, wsparcie, opiekę, modlitwę, słowa: „Będzie dobrze-ja to wiem” i za to, że Cię spotkałam na swojej drodze.
    DZIECI MOJE- dziękuję za uśmiechy, czułe gesty, rączki oplecione, tęsknotę, „mamuś” i
    „ mamuniu” i każde „ kocham”.
    TATO- dziękuję za każdą jazdę do lekarza, za każdy dzień w szpitalu, za ciepłe słowa i mądre rady, za to, że pierwszy spojrzałeś w moją twarz, kiedy odebrałam wynik i mocno mnie przytuliłeś.
    MAMO- dziękuję za otwarte ramiona, za łzy, za najlepsze pod słońcem gołąbki i oczywiście za ukochany ”blezerek”.
    ADASIU-mój bracie -dziękuję za każdy telefon, sms, modlitwę, Mszę Św., poczucie humoru, za to, że w obliczu własnej choroby myślisz także o mnie.
    BOGUSIU- dziękuję za to, że byłaś ze mną w tych trudnych chwilach, za każdą wizytę, modlitwę, pielgrzymkę i za to jedno zdanie, które nie pozwoliło mi się załamać.
    GOSIU ( wojenko) - dziękuję za wsparcie, poświęcony czas, każdy list, każdy wirtualny uśmiech, zdjęcia, a szczególnie za obietnicę „ naszej wspólnej kawy- Moni i Antka zabawy”.
    PORTALOWE PRZYJACIÓŁKI- dziękuję Wam za każdy list, za każdy komentarz, za modlitwy, trzymanie kciuków, za „ silną kobietę” i „ dasz radę”, za tęczę, która nasyca się barwami, za to, że byłyście promykiem, który oświetlał mi drogę.
    REDAKCJO PORTALU- dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia, za cierpliwe czytanie moich przydługawych wpisów, za nagrody i za zdanie: „ Życzymy nieustającej radości z dzieci”, w którym słowo: nieustającej nie pozostało dla mnie bez znaczenia.
    KOLEŻANKI z pracy- dziękuję za zainteresowanie, za wyrozumiałość, każdy telefon i pozdrowienia. A Tobie Marysiu za ten sen, który się spełnił.
    KLASO VI a – dziękuję za pamięć, kwiaty, za życzenia powrotu do zdrowia.

    Pozostałym, dalszej rodzinie, chórowi Echo, siostrze Rut, księdzu Andrzejowi, znajomym dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście.
    A do Was wszystkich mam prośbę -bądźcie nadal ze mną.

  • Utworzono: 2010-10-10

    Mała różowa karteczka, która zmieniła moje życie

    To bez wątpienia jeden z najważniejszych wpisów w moim życiu. Jeszcze niedawno pisałam, że czekam na wynik, który w pewien sposób zmieni moje życie. Wynik jest...
    ... Że jest dowiaduję się telefonicznie. Jadę, droga dłuży się jak nigdy. Dyżurka lekarzy, w segregatorze stos różowych karteczek. Lekarz szuka właściwej. Znajduje, zaczyna czytać. Moje serce przyspiesza, ręce drżą, myśli szaleją. I w końcu słyszę medyczne:stan przedrakowy. Rozumiem-przedrakowy, czyli przed rakiem, więc jeszcze nie rak. Lekarz potwierdza, za dwa, trzy lata guz byłby złośliwy, ale na szczęście wcześnie go wycięłam. Wracam do lekarza prowadzącego. Tłumaczy, mówi, że nie ma potrzeby leczenia, tylko kontrola co trzy miesiące, dbanie o siebie itp. Pozostaję w sporym szoku. Poddaję konfrontacji wynik biopsji i wynik pooperacyjny. Mam nadzieję, że guz został dobrze przebadany i że wynik jest prawdziwy...
    Teraz, kiedy to piszę jestem spokojna. W sercu mam niesamowitą radość. Radość, której nie jestem w stanie opisać. By takiej zaznać trzeba to wszystko przeżyć. Nie mam raka, nie będę mieć chemii, nie wypadną mi włosy, nie... i chociaż świadoma jestem, że coś tam było i może wrócić to jednak oddycham spokojnie. Trzy miesiące żyłam w ciągłym strachu. Nie spałam po nocach, płakałam, modliłam się i szukałam wsparcia. Tak bardzo się bałam. Ten czas nauczył mnie wiele i zmienił moje spojrzenie na różne sprawy. Nauczył, że jestem dla innych. Pozwolił zrozumieć jak bardzo kocham moich bliskich. Przekonał, że prawdziwy przyjaciel to ten co z tobą w cierpieniu, co z tobą płacze. Wskazał, że czasem niepotrzebnie narzekam, gdyż inni cierpią bardziej niż ja. Uświadomił, że każdy dzień jest nam dany, by go przeżyć jak najlepiej, by cieszyć się tym co mamy i być wartościowym człowiekiem. Na mojej drodze życiowej pojawił się krzyż, dobrze, że tylko krzyż niepewności, strachu, pooperacyjnego cierpienia-dobrze, że nie był cięższy. Myślę, że go uniosłam i jestem dzięki temu silniejsza. Bóg wiedział dlaczego go dostaję. Ja powoli to odkrywam. Najważniejsze, że mam jeszcze czas, by zrealizować wszystko, co godne zrealizowania. Pierwsze pewnie podziękuję wszystkim, którzy byli ze mną w tych trudnych chwilach, ale to już w następnym wpisie. Dzisiaj tylko chciałabym cichutko wyszeptać: Boże dziękuję Ci za wysłuchane modlitwy i za tę różową karteczkę, która zmieniła moje życie.
     

  • Utworzono: 2010-10-05

    Promyk słońca za oknem i w sercu

    Taki piękny dzisiaj dzień. Rano obudziły mnie promienie słońca, których już tak dawno nie było. Poszłam zobaczyć do synka, a on spał tak spokojnie, na boczku, wtulony w swojego ulubieńca-białego misia. Zrobiłam sobie i Gabi śniadanie (chleb sama ukroiłam). Pierś jeszcze boli, ale ręka ma się coraz lepiej, tylko do góry nie mogę jej podnosić. Kiedy Gabi poszła do szkoły, w drzwiach pokoiku stanął Antoś-uśmiechnięty jak to słońce dzisiaj. Zupełnie inny niż wczoraj. Oj! wczoraj rano był płacz za tatą. Nie mogłam go uspokoić. Przytulałam i mówiłam, że tatuś jest w pracy, ale to nic nie pomagało. W końcu mówię: „ To ty nie kochasz mamusi?” Na to synek, urywanymi od płaczu wyrazami: „ Ko-cham Cie-bie”. Tak mnie to rozbawiło, mój śmiech zaraził synka i smutki zostały rozgonione. Wieczorem poprosiłam go, by dzisiaj rano już nie płakał, bo przyjdzie mama i będziemy się razem wylegiwać. No i posłuchał-nie było smutków. Jego radosna twarz i dobry humor udzielił się mnie samej. Poranna kawa pachniała jakoś inaczej, a mi na sercu zrobiło się lżej. Weszłam do salonu, a tam stały kwiaty. Dostałam je od klasy, której jestem wychowawczynią. Prezent od moich kochanych podopiecznych. Kwiaty to nie wszystko, do nich dołączonych było 25 małych karteczek, osobiście przez każdego ucznia ozdobionych, z życzeniami powrotu do zdrowia. Sympatyczne, prawda? Oni także o mnie myślą, może prawdziwie tęsknią? Ważne, że jest kolejny powód, by wyzdrowieć. Muszę wrócić także do nich, do mojej pracy, którą lubię, w której się spełniam i choć nie powiem, czasem bywa ciężko, to o tym szybko się zapomina. W takich właśnie chwilach. Dwadzieścia pięć serc, zupełnie różnych, zdolnych i mniej zdolnych, rozgadanych i zamkniętych w sobie, grzecznych i rozrabiających skupionych na chwilę nad życzeniami dla pani. I nie ważne czy ktoś podsunął im ten pomysł, czy wymyśliły to same, ważne, że sprawiły mi tym wielką radość.

     


Mam 40 lat. Dwoje dzieci, dziewczynkę i chłopca. Jestem polonistką. Na co dzień pracuję z dziećmi, do których mam wiele cierpliwości i serca.
Listopad 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30  

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj