-
Utworzono: 2010-10-03
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Dla mojej przyjaciółki z wirtualnego świata
Gosiu dzisiaj specjalny wpis dla Ciebie. Poznałam Cię tutaj na eBobasie. Nigdy nie spotkałyśmy się w rzeczywistości, dzieli nas przecież mnóstwo kilometrów, nigdy nie rozmawiałyśmy twarzą w twarz, ale i tak zostałyśmy przyjaciółkami. Portal może być dumny, że jest źródłem przyjaźni, które rodzą się w wirtualnym świecie. Byłaś ze mną, kiedy z radością pisałam o dzieciach, głosowałaś na zdjęcia moich pociech, pisałaś na pocztę miłe wiadomości. Ale najważniejsze, że byłaś ze mną, kiedy w moim życiu rozpoczął się ten trudny okres. Byłaś w sposób szczególny. W wirze codziennych obowiązków znalazłaś czas, by pisać do mnie, by wspierać słowem, by mówić, że będzie dobrze. I cały czas to czynisz. Dajesz mi uwierzyć, że mam w sobie siłę, że mogę walczyć z chorobą. Napisałaś kiedyś:
... a ja wiem, że Ty i tak jesteś SILNA I DZIELNA i szybko poradzisz sobie z chorobą i że kiedyś spotkamy się na tej kawce, a nasze szkraby poznają się na żywo :)) TRZYMAJ SIĘ DZIELNA KOBIETKO...
Gosiu mam nadzieję, że tak się stanie, że się spotkamy a nasze dzieci wspólnie się pobawią.
Póki co karteczka dla Ciebie, malutki fotomontaż, który ma szansę stać się autentykiem. Dziękuję Ci, że jesteś. -
Utworzono: 2010-10-01
Jak wielką siłą jest drugi człowiek
Kim jest dla nas i ile znaczy w naszym życiu drugi człowiek pewnie wszyscy wiecie. Ktoś obok nas współuczestniczy w radościach, sam staje się radością, jest powodem do dumy, jest razem z nami szczęśliwy. Ale drugi człowiek jest z nami także w kłopotach, cierpieniu, w smutkach i czasami musi płakać razem z nami. Jedna z Was napisała do mnie następujące słowa: Pokazujesz nam, jak wielką siłę daje drugi człowiek! Miłość wszystko przetrzyma...prawda? A Ty nie uginasz się pod ciężarem choroby, ale za każdym razem szukasz promienia, który może oświetlić drogę...i idziesz...
To prawda w tych trudnych ostatnio chwilach pomaga mi rodzina, mąż, dzieci, rodzice i brat. Ale są też inni... I dzisiaj ja chciałabym te słowa skierować do Was moje koleżanki i przyjaciółki. Chciałam Wam pokazać jak wielką siłę daje drugi człowiek, jak może stać się promieniem, który oświetla drogę. Oto wasze słowa, zebrane razem, stanowiące podporę duchową, krzepiące i dające siłę do walki, pewnie nie tylko z chorobą, ale z każdą przygniatającą sytuacją.Prawdą jest, że w takich sytuacjach codzienne problemy wydają się być błahe, człowiek dostrzega i docenia to, jak wiele dobrego posiada i pragnie w pełni cieszyć się tym, bez tego lęku i obawy o jutro.. Trzymaj się kochana i bądź dzielna! Czekam na wynik razem z Tobą.
... trzymam kciuki żeby jak najszybciej skończyła się ta niepewność i żebyś usłyszała : wszystko w porządku...
Jestem z Tobą całym sercem i będę się co dzień modlić, byś tylko była zdrowa! Dla siebie i Rodziny.Musisz wierzyć...nie ma innej opcji! Przyszłam specjalnie, żeby Cię wirtualnie przytulić do serducha! Pamiętaj, że masz moje wsparcie.
...mocno trzymam kciuki i wierzę, że wszystko okaże się złym snem. Jesteś silną kobietą! I masz dla kogo walczyć!
Jesteś wspaniała i trzymam za Ciebie kciuki. Masz niezwykłą rodzinę i wierzę, że jeszcze wiele lat będzie Wam dane być razem.
Beatko jesteśmy z Tobą i czekamy na dobre wieści
Brakowało Cię, dobrze, że jesteś. Ściskam delikatnie:))Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze!!!!!!!!
Wiara czyni cuda a i jest połową sukcesu-więc uwierz, że wszystko będzie Tylko dobrze!!!
MOJA KOCHANA CIESZĘ SIĘ TWOJĄ RADOŚCIĄ że już jesteś w domku i że ...piszesz prawą ręką. Wiele bólu przeszłaś, ale myślę że teraz już tylko lepiej będzie i że to "coś " jak napisałaś już daleko za Tobą.
Życzymy optymistycznego zakończenia zdrowotnych kłopotów i nieustającej radości z dzieci...
Za bardzo kochasz świat a świat ciebie, żeby tak po prostu mogły nadejść jakieś czarne chmury- popatrz dobrze przed siebie a zobaczysz, że tęcza już nasyca się barwami...Te zdania-wszystkie razem i każde z osobna to siła jaką żeście mi przekazały, to wsparcie, które nie pozwoliło mi się załamać. Dobrze, że się z Wami tym podzieliłam. Może nie zdajecie sobie sprawy jak wiele dla mnie zrobiłyście, ale ja jestem tego świadoma. I choć skromne dziękuję to pewnie za mało i nie wystarczy to i tak Wam je mówię. Serdecznie Wam DZIĘKUJĘ.
-
Utworzono: 2010-09-25
Dobrze, że Was mam
Byłam wczoraj na kontrolnej wizycie. Szwy zostały w końcu ściągnięte. Rana goi się ładnie tylko krwiak nadal się utrzymuje, powodując spory ból. Ściągnięcie krwi strzykawką pomogło na dobę. Lekarz twierdzi, że w przypadku piersi to normalne. Ja trochę się tym jednak denerwuję, bo przecież od operacji minęło ponad dwa tygodnie. W dzień jeszcze jest do wytrzymania, ale w nocy nie daje to spać. Od leżenia na jednym boku boli kręgosłup. Nie mogę podnosić, sięgać ręką, ukrojenie chleba jest wyczynem. Ponadto sen z powiek zabiera ciągły brak wyniku. Co zadzwonię to słyszę, że jeszcze nie ma. Okrutne czekanie na świstek papieru, który w jakiś zasadniczy sposób zmieni moje życie. Każda wizyta w Poradni kosztuje mnie sporo wysiłku. Patrzę na twarze ludzi i wiem, że przeżywają to samo co ja. Nikt się nie uśmiecha, nikt nie żartuje, każdy z zaciśniętymi ustami czeka na wyczytanie swojego nazwiska i wejście. Czekanie powoduje przypływy załamania i zmienny nastrój. Staję się drażliwa. Naprawdę niech będzie co chce, byle już wiedzieć.
Dobrze, że moi bliscy są ze mną. Mój mąż ma teraz trzecie dziecko do opieki, ale się nie skarży. Od trudnych chwil, kiedy coś mnie łamie i chce mi się ryczeć, ratują mnie dzieciaki. Odrabianie lekcji z Gabi odsuwa myślenie. Zatapiam się w lekturze czytanki, tłumaczę i patrzę jak na czystej kartce pojawiają się literki, kształtne, ładne, a czasem rozśmieszy hasło: „Mamo byk” i w ruch idzie gumka. Muszę odpowiedzieć na kilkanaście pytań w sposób wyczerpujący, bo córka nie da się zbyć byle czym. Kiedy Gabi biegnie do koleżanek zostaje Antoś, który też chce pobyć z mamą. Patrzę jak maluje, buduje domki i garaże z klocków, przywozi autkiem miał i wysypuje na plandekę z chusteczki. Jego ciągle uśmiechnięta twarz nie pozwala mi myśleć o problemie. Patrzę na jego zabawy i cieszę się każdą spędzoną z nim chwilą. Moja rodzino! Dobrze, że Was mam. Dajecie mi radość i napawacie nadzieją, że będzie dobrze. Nie może być inaczej.
-
Utworzono: 2010-09-23
Toszuszka: Jestem coraz bardziej samodzielny.
Antoś wszystko chce robić sam. Stał się bardzo samodzielny. Rano biegnie do szafki, sam wybiera ubrania ( o zgrozo zestaw niekiedy zabójczy dla oka) i ubiera się. Nie da sobie pomóc. Samodzielnie zjada śniadanie. Później woła: Idziemy czytać. Dobrze, że teraz nie chodzę do pracy to mogę czytać w nieskończoność. Bajeczka o Bobie i koparce wychodzi mi bokiem, a Antoś nie wydaje się być nią znudzony. Uczestniczy we wszystkim co robimy. Jest ze mną w kuchni i udaje, że gotuje. W łazience wyciąga pranie i razem ze mną rozwiesza( połowa na ziemi). Idzie z tatą do kotłowni i przygląda się jak rozpala w piecu. Potrafi nalać sobie picie do kubeczka i porządnie umyć zęby. Przy czym wie, że nie wolno dotykać urzadzeń elektrycznych i kuchenki. Kiedyś tata zapytał: " Synku ugotujesz mi zupkę, a Antoś na to: " Nie bo się oparzę". Kiedy Gabi idzie odrabiać lekcje, Antek woła: " Ja też będę uczyć". Na hasło: Idziemy na polko ubiera buty, czapkę i otwiera zamek od drzwi. Wszystko obserwuje, zapamiętuje i logicznie myśli. Nieopatrznie kiedyś stwierdziłam, że zbiję pupkę tatusiowi, bo znów kupił drogą gazetę o samolotach. Antoś zapamiętał to sobie bardzo dobrze. Kiedy wróciłam ze szpitala, pobiegł do szafki wyciągnął nowy numer Militariów i woła: " Mamo nowa gazetka będziesz biła pupkę tatusiowi?" Tak wkopać tatę. Zadaje mnóstwo mądrych pytań, a ja uświadamiam sobie trochę z przerażeniem, że mój synek dorasta. A ja chciałabym by zawsze był malutki i miał ten słodki uśmiech.
-
Utworzono: 2010-09-22
Toszuszka: Ja też zasługuję na nagrodę
Otrzymaliśmy zabaweczkę, którą Gabi wygrała w konkursie fotograficznym . Jest to ośmiorniczka, super pływa i co rusz wykonuje fontanny wszystkimi otworami jakie posiada. Frajdy co nie miara. Antoś też chciał się nią bawić, więc mama wsadziła obydwoje do wanny( kurcze już nie wypada) i zabawa była wyśmienita. Nie będę oceniała proporcji powierzchni mokrej do suchej w łazience-no bo czego się nie znosi dla uśmiechu dzieciaków i okrzyków radości. Tata stwierdził, że zabawkę wygrała Gabrysia, ale Antoś też wspaniale się nią bawi, dlatego też w czasie kolejnej wycieczki rowerowej zrobił Antosiowi zdjęcie na tym samym drzewie, na którym siedziała Gabi. Wrócili zadowoleni, a ja kiedy zobaczyłam zdjęcie stwierdziłam, że mój synek w pełni zasługuje by móc bawić się wygraną zabaweczką. Co za poza, co za duma i ta mina pełna przekory. Cóż cały mój syn.
-
Utworzono: 2010-09-19
Dzbanuszek stworzony oczami mojej córki
Tyle spraw zgubiłam i o tylu faktach nie napisałam z powodu tej choroby. Dzisiaj postanowiłam, że troszeczkę to nadrobię. W czasie wakacji Gabi była dwukrotnie w skansenie w Kolbuszowej. W lecie odbywają się tam wspaniałe imprezy, grają ludowe zespoły, przyjeżdżają twórcy kultury, rzeźbiarze itp. Można obejrzeć nie tylko stare domy pokryte strzechą, ale wszelkie przedmioty jak np. żarna , maszyny do szycia, stare zabawki z drewna. Zobaczyć kozy, czarne owce i pojeździć na kucyku. W czasie naszego drugiego pobytu przyjechał tam garncarz, który na naszych oczach wyczarowywał garnki i dzbanki z gliny. Cuda, mówię wam. Gabi oczywiście przepchnęła się przez tłumik ludzi i zaczęła zadręczać garncarza pytaniami. A to co, a czy glina jest cenna, a ile lat pan wykonuje ten zawód itp. Mężczyzna zachwycił się gadułą i kazał jej stanąć na przeciwko siebie. Powiedział, że on będzie patrzył w jej oczy, a ona musi cały czas patrzeć na jego ręce. Oj było to trudne, bowiem oczka Gabi chciały biegać wszędzie, a tu taka odpowiedzialność. Wpatrzony w oczy mojej córki mężczyzna wyczarowywał dzbanuszek jak z marzeń. Nie patrząc w ogóle na to co robił. Nawet narzędzia wyciągał bezwiednie. Kiedy cacko powstało-zapytał córkę czy jej się podoba. Kiedy Gabi wyraziła zachwyt-pan zaskoczył nas i powiedział: „ A teraz to piękne dzieło, które stworzyły twoje oczy daruję tobie”. Ja byłam zaskoczona, a córka jeszcze bardziej. Musiałyśmy delikatnie przenieść dzbanek do auta i dziadzio miał nie lada zadanie, by cacko w całości przewieźć do domu. Dzbanuszek wysychał trzy dni. Jeszcze nie mieliśmy czasu go pomalować, ale na pewno to zrobimy.
-
Utworzono: 2010-09-17
Nie ma jak w domu
Długo to trwało, ale jestem. Wróciłam wczoraj do domu. To była najbardziej upragniona rzecz od kilku dni. Operacja się udała. Narkozę zniosłam dobrze. Po wybudzeniu nawet nie spałam, tylko rozmawiałam z koleżankami z sali. Ból był duży i otrzymywałam kroplówki. Tylko w nocy nastąpił krwotok wewnętrzny w ranie i spadło mi strasznie ciśnienie. Wiecie zdążyłam jeszcze dojść do dyżurki i tam film mi się urwał. Na szczęście wszystko zostało opanowane. Nie biorę już tabletek, chociaż trochę boli. Mam sporą anemię, ale to pewnie minie. Jestem zadowolona, że mam to za sobą, że to „ coś” zostało wycięte i choć nie wiem co dalej to nieco się uspokoiłam. Wyniku mogę spodziewać się pod koniec przyszłego tygodnia. W domu czekał mój kochany mąż, który 10 dni radził sobie beze mnie wspaniale, ale jak stwierdził nie chce się do tego przyzwyczajać. Ma nadzieję, że moje cierpienie na tym się skończy. Dzieci zadbane, ciuchy wyprane i obiadem pachniało. W ćwiczeniówce Gabi nie było zaległości. Chciałoby się powiedzieć-tylko leżeć w szpitalu, ale tak nie powiem. Szpital to straszne miejsce, masz świadomość własnego cierpienia i widzisz cierpienie innych. Obecna chirurgia ogólna i onkologiczna ma w sobie dużo więcej onkologicznej niż ogólnej. Dzieciaki tęskniły. Córka patrzyła podejrzliwie, czy aby szpital nie zrobił mamie krzywdy, a Antoś zaczął mnie pilnować i kiedy mój tato, który mnie przywiózł oznajmił, że odjeżdża-Antoś doskoczył do mojej nogi, chwycił ją wpół i zawołał: „ Mama zostaje”. Kochany syncio cały wieczór spędził usadowiony koło mnie, słuchając czytanych bajeczek. Jak on się przez te dni zmienił. Włosy nabyły jeszcze większych loków, mówi coraz więcej i wyraźniej i potrafi dokończyć zdania z bajeczek. Chciał ze mną spać, ale z przyczyn oczywistych to nie nastąpiło. Rano wskoczył do pokoju i od razu sprawdził czy jestem. Kiedy zjadłam śniadanie wziął mnie za rękę i powiedział: „ Mamunia połóż się”. Jak Ci moi faceci o mnie dbają.
Dziewczęta otrzymałam od Was wiele listów i widziałam komentarze ostatniego wpisu. Nawet jeden TATA zapytał co u mnie? Dziękuję wszystkim. Czuję, że niektórzy naprawdę na mnie czekali. Cieszę się, że mnie trochę lubicie. I na koniec. To wszystko napisałam sama i to prawą ręką. Jest nieźle.
-
Utworzono: 2010-09-05
By nie wiało chłodem
Pomyślałam sobie dzisiaj, że moje ostatnie wpisy ciągle dotyczą mojego zdrowia. Wieje chłodem jak... A przecież obiecałam Wam jakiś sympatyczniejszy zapis. I będzie. To pod wpływem Was dziewczyny, myślicie o mnie, czytacie i wielokrotnie podnosicie na duchu. Nawet nie macie pojęcia jakie to ważne. Boję się strasznie, martwię się czy się obudzę i wiele innych rzeczy łazi mi po głowie, ale muszę dać radę, bo czekać na mnie bedzie mój mąż, rodzice, brat i co najważniejsze moja córcia i syneczek mamuni. No właśnie.
Kiedy byłam ostatnio w szpitalu Antoś rozmawiał ze mną przez telefon. Nie mówi jeszcze pełnymi zdaniami więc biedny nie mógł wyrazić swoich emocji. Serce matki czuło, że chce zapytać dlaczego mnie nie ma. W końcu wyduszał biedne: " Mamuniu". Kochany słodki dzieciak. Mąż utworzył od tego slogan: syneczek mamuni. Wyobraźcie sobie, że mój tato chcąc mnie trochę oderwać od smutków zabrał mnie na zakupy do sklepu z dziecięcymi ubrankami. Wchodzę i przypominam sobie, że Antosiowi przydałoby się ze dwie sztuki bodków. Zmierzam ku stojakowi i co widzę... w oczy rzuca mi się napis jak z marzeń: " Syneczek mamuni". Jak było nie wziąć tych bodów. I nawet rozmiar się zgadzał. Przeznaczenie, wspaniały zbieg okoliczności, nie ważne co, grunt, że wszyscy radochę mają.
Wczoraj siedzimy w pokoiku i malujemy. Nagle Antoś podrywa się i mówi: " Idziemy do salonu". Ja pytam : " A po co synku". A on na to: " Odpocząć mamuniu". Mój słodki synek na pytanie kim jesteś: "Moją?-dokańcza-strukturką". Dobre nie. Skąd w takiej małej główce tyle fajnych pomysłów. Do sąsiada przyjeżdża auto po kości( taka mała masarnia), Antoś bacznie je obserwuje, po czym z kubka, grzebiania i dzipa tworzy swój jak to określa-bakutil. Bosko to wygląda. Dzip podjeżdża robi wielkie :du,du, du, później grzebień na kubku lekko się przechyla i wysypuje kości-gotowe. Można odjeżdżać. Co Wy na to. Pomysłowe? Jak wrócę ze szpitala pewnie czymś nowym mnie zaskoczy.
Za 2 godziny jadę do rodziców. A stamtąd jutro rano do szpitala. Bądźcie ze mną w modlitwie. Napiszę jak wrócę, choćby lewą ręką. Pa kochane dziewczyny. A teraz spójrzcie na SYNECZKA MAMUNI.
-
Utworzono: 2010-09-03
Nadal tkwię w niepewności
Dopiero dzisiaj zebrałam się, by coś napisać. W tamtym tygodniu byłam umówiona na biopsję gruboigłową. Jak przyjechałam do szpitala we wtorek okazało się, że młody lekarz boi się wykonać pobrania. Odesłano mnie na drugi dzień. W środę przyjechałam jeszcze raz. Lekarz może by i wykonał, ale pani doktor trzymająca przy tym USG nie zgadza się na dodatkowy zabieg. No cóż zgrać dwóch lekarzy jak się okazuje bardzo trudno. Ale na mnie nikt nie patrzy-jestem kolejnym numerem w statystyce-to nic, że kolejną noc nie śpię, że znów denerwuję się i boję, że za długo to trwa. Zostaję umówiona na czwartek. Rano przyjeżdżam po raz trzeci. W końcu wchodzę do gabinetu. Biopsja bez znieczulenia, bo słyszę wytrzyma pani- 2 wkłucia, cięcie skalpelem dwa strzały z pistoletu i jak się okazuje nie jest możliwe pobranie materiału. Ból, świeczki w oczach i jedno drobne:” Przepraszamy panią”. Pierś znokałtowana, w opatrunku i najgorsze na darmo, bo nie ma materiału- nie ma wyniku. Lekarze zakwalifikowali mnie do wycięcia guza w całości i dopiero będą go badać. Wyznaczony termin przyjęcia na oddział to 6 września. W same moje imieniny. Bez komplikacji na oddziale 4 dni. A potem 2 tygodnie czekania. Nadal nic nie wiem. Znów czekanie. Mówię Wam jestem już tym tak zmęczona, że nie da się tego opisać. Znów strach, obawa o przebieg operacji, obawa o wynik. Trzymajcie za mnie kciuki i ofiarujcie krótką modlitwę.
Modlitwa
Chciałam Cię namalować Chrystusie
Ale smutne barwy na palecie
Dusza jak na białym obrusie
Ciemne plamy po herbacieNie widzę Panie Twej twarzy
Łzy farby poprosiły do tańca
Czy przyjmiesz dzisiaj obrazy
Płaczące paciorkami różańca?
-
Utworzono: 2010-08-31
Czym pisze i maluje Twoje dziecko?
Czy zastanawiałaś się kiedyś jakich przyborów używa Twoje dziecko? Ja z powodu leworęczności mojej córki starałam się znaleźć coś odpowiedniego dla niej. Do wczoraj, kiedy to przetestowaliśmy przybory STABILO EASY do nauki pisania. Mówię Wam wspaniała sprawa. Otrzymaliśmy dwa komplety dla praworęcznych i leworęcznych. Przybory są leciutkie i dzięki swojemu kształtowi świetnie dopasowują się do dłoni dziecka. Gabi wypróbowała PIÓRO KULKOWE STABILO EASYoriginal, które pisze cieniutko, szybko wysycha. Dobrze wyprofilowana rączka doskonale dopasowuje się do ręki dziecka. OŁÓWEK STABILO EASYergo do nauki pisania ma gumową wkładkę, która zapobiega ślizganiu się paluszków i szczególnie trwały rysik. Przybory dla leworęcznych mają ważną zaletę. Przy pisaniu lewą ręką nie zamazuje się tekstu już napisanego. KREDKI dla leworęcznych są specjalnie oznaczone, a nacięte rowki sprawiają, że stabilnie utrzymują się w lewej dłoni. Córka zachwyciła się tym, iż wszystkie przybory mają miejsce na podpisanie ich jej własnym imieniem. No cóż pewnie szkoda by było, gdyby ktoś inny sobie je przywłaszczył.
Młodszy prawie trzylatek oczywiście złapał za kredeczki ( sześć kolorów). Malował nimi ślicznie koła i kółeczka i kolorował malowankę. Zauważyłam, że dzięki naciętym wgłębieniom prawidłowo trzyma kredkę w dłoni. Kredki są trwałe, o estetycznym wyglądzie, nie łamią się i malują pięknie. Otrzymaliśmy dwa opakowania kredek i ja strwożona, że się pomieszają upominam dzieci, by trzymały swoje przybory i wkładały do swoich opakowań. Jak się okazuje niepotrzebnie. Kredki dla praworęcznych ( każda) są oznaczone literką i mają czerwone zakończenia, a kredki dla leworęcznych oznaczone literką L są z żółtymi zakończeniami. Bardzo mi się to podoba, kredki nie pomieszają się, a starsza nie będzie temperować ich z dwóch stron, jak to ma w zwyczaju.
Otrzymaliśmy także ERGONOMICZNE PIÓRO ŻELOWE STABILO EASYgel z wymiennym wkładem. Pisze samo-nic dodać nic ująć.
Polecam innym rodzicom, szczególnie mającym leworęczne dzieci przybory do pisania firmy STABILO. Nauka pisania z nimi to wspaniała przygoda.
Dziękujemy serdecznie firmie i przedstawicielkom za wspaniały prezent.
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...