rss wpisy: 133 komentarze: 432

W drodze do domu

Blog o mnie i o moich dzieciach, które są światłem mojego życia
  • Utworzono: 2011-03-05

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Tłusty czwartek ustami dziecka

    Tłusty czwartek był naprawdę tłusty. Wszyscy pojedliśmy pączków, nawet Antoś musiał spróbować. Mój mały kochany łasuch jadł pączka tylko po to, by dostać się do miodku, jak to określił. Gryzł, mlaskał, wzdychał i w końcu dostał się do nadzienia. Uradowany zaczął wydobywać paluszkiem marmoladkę. Buzia była brudna, że hej, ale za to jaka szczęśliwa:)

    Ps. Filmik w załączeniu

  • Utworzono: 2011-02-26

    Dobrze odkryć kilka pozytywnych aspektów

    Mogę pisać. Po wizycie dwóch fachowców do komputera i nikłych efektach, sama go naprawiłam!

    Jestem już po biopsji. Nawet nie bolało. Teraz poczekamy na wynik. Mam nadzieję, że to tylko powikłanie pooperacyjne i nie trzeba będzie nic z tym robić. Nie mam już bowiem sił do tego, tym bardziej, że martwię się o brata, który nadal jest w szpitalu i nic nie zapowiada poprawy. Śmiem twierdzić, że jakieś fatum padło na naszą rodzinę i kłopoty zdrowotne nie chcą nas opuścić. A ponoć fortuna kołem się toczy. Nasze koło fortuny coś powoli obraca się na stronę lepszego losu. Jestem już tym zmęczona. Od wielu miesięcy nie wzięłam spokojnego oddechu. Chciałabym wstać któregoś ranka i móc powiedzieć, że dzisiaj mam spokój i niczym martwić się nie muszę. Ale to nierealne. Wklepuję do głowy myśl: „Inni mają gorsze problemy i nieszczęścia, mogłoby być gorzej”, ale to nic nie pomaga. Znalazłam jednak kilka pozytywów, by nimi żyć. Właśnie dzisiaj ułożyliśmy panele w kolejnym pokoju na górze i Gabi doczeka się lokum godnego 9-latki ( jedno pomieszczenie z betonem pod nogami mniej) Grypa opuściła nas szybko i ominęła najmłodsze pokolenie. W pracy wszyscy idą mi na rękę i szefowa zdaje się rozumieć moją sytuację. Gabi napisała kolejne dwa sprawdziany na wysokie oceny, nauczyła się pisać w szerokich liniach i podjęła pierwsze próby samodzielnego szycia (rękawica kuchenna prezentuje się wspaniale). Antoś zaczął rozpoznawać sześć kolorów i odróżniać od siebie kwadrat, koło i trójkąt. Jest jeszcze jedna sprawa, która poprawia mi nastrój, mianowicie, że w dobie istniejących obok nas problemów separacji, niezrozumienia i rozwodów, mój mąż kocha mnie tak samo jak kilkanaście lat temu. I ja jego także:)

    Antoś właśnie wszedł do pokoju i pyta:

    - Mamusiu jesteś już zdrowa?

    - Jestem synku. A dlaczego pytasz?

    - Bo chciałbym się do ciebie przytulić.

    I wszystko jasne. 

  • Utworzono: 2011-02-22

    Gabi i jej nowy wizerunek

    Miałam napisać o Gabrysi i okularach, co czynię. Gabrysia zaczęła się skarżyć, że źle widzi. Pojechaliśmy więc do okulisty i okazało się, że faktycznie na jedno oko słabiej widzi. To oko, pod których w niemowlęctwie miała naczyniaka. Zapytałam panią doktor czy wchłaniający się naczyniak mógł spowodować wadę wzroku, ale odpowiedziała, że nie. To dobrze, bo gdyby tak to konieczne stałoby się wykonanie tomografu i to w Warszawie. Pamiętam jak u Gabi stwierdzono naczyniaka powieki to nikt się tym zająć nie chciał. Dopiero CZD w Warszawie. Naczyniaki u dzieci to sprawa częsta, ale w okolicy oka to 1% wszystkich przypadków. I na nas wypadło. Dzisiaj po naczyniaku nie ma śladu, ale czy słabość widzenia właśnie na to oko to zbieg okoliczności- to do końca nie jestem przekonana. Bałam się jak Gabi zareaguje na okulary i czy będzie chciała je nosić. Okazało się, że razem z panią wybrały okulary (mama nie miała wiele do powiedzenia) i chętnie je nosi. Nikt jej nie dokucza. Pozostaje kwestia przyzwyczajenia płatków nosa i uszu, ale myślę, że to przebrniemy.

  • Utworzono: 2011-02-20

    I znów pod górę

    Chwilę nie pisałam, ale znów przytłoczyły mnie problemy i myśli zebrać nie mogłam. Ostatnio byliśmy z Gabrysią u okulisty i okazało się, że na oko, pod którym był naczyniak, słabiej widzi. Będzie nosić okularki. O tym jednak później w odrębnym wpisie...

    W środę miałam kontrolne USG. Pojechałam autobusem, myślałam sobie zrobię i zaraz wrócę, jak słowo zaraz pasuje do 80 km drogi. Okazało się jednak, że coś jest nie tak. Na obrazie USG widać kolejną zmianę, która wygląda jak nowy guz. Z gabinetu pobiegłam więc do swojego lekarza. Nie byłam zarejestrowana, ale zgodził się mnie przyjąć. Sprawdził i stwierdził, że to równie dobrze może być pozostałość krwiaka, który utworzył taką strukturę. Zastanawiam się dlaczego nikt mi nie pomógł jak ten krwiak tak długo się utrzymywał, nie chciał się wchłonąć, dlaczego mi tego nie wyczyszczono? Od dwóch miesięcy nie odczuwam bólu, odetchnęłam i myślałam, że cierpienie za mną. Znów się myliłam. Lekarz uspokoił mnie, ale dla pewności kazał wykonać kolejną biopsję. Nie muszę Wam mówić co to słowo we mnie wywołuje. I to nie tylko ból, to przede wszystkim strach i rodzące się pytanie co dalej? Przecież obojętnie co to za struktura to pewnie czeka mnie kolejna operacja, narkoza...anemia. Sił mi już brak, jak tu się nie załamać. W mojej głowie znów zapanował chaos myśli i mieszanych uczuć. Tylko mój syncio rozbraja mnie ulubionym od kilku dni pytankiem: Mamusiu jesteś szczęśliwa? Jestem synku- odpowiadam- jestem, bo mam Ciebie.

  • Utworzono: 2011-02-06

    Antoś wyleczył się sam:)

     Antoś położył się zdrowy i w nocy dostał temperaturę. Rano nie miał żadnych dodatkowych objawów, więc postanowiłam go trochę poobserwować. Na drugi dzień temperatura minęła i pojawił się katar i kaszelek od czasu do czasu. Wystraszyłam się, że to grypa, albo wirusowe oskrzela, o których u nas w środowisku coraz częściej słychać. Stwierdziliśmy z mężem, że należy przebadać Antosia i uspokoić się, że to tylko przeziębienie. Mąż zdecydował, że w piątek zarejestruje syna i z nim pójdzie. Tak też zrobił. Rano dostał pierwszy numerek i wrócił po Antka, który nie miał już temperatury i wyglądało, że to nic poważnego. Syn dał się normalnie ubrać i zaprowadzić. Cały problem rozpoczął się, kiedy Antoś zobaczył budynek przychodni. Podniósł wrzask i za nic na świecie nie chciał tam wejść. Mąż wziął syna na ręce i wprowadził. Rozebranie go graniczyło z cudem, płakał a raczej darł się jakby go kroili i uciekał w stronę drzwi. Mąż oszarpał się z nim i w końcu musiał dać za wygraną, bo pani doktor i tak by go nie zbadała. U nas takich „rozwydrzonych” pacjentów wyrzuca się za drzwi z hasłem: Proszę uspokoić dziecko! Może i racja, tylko co my rodzice mamy zrobić jak sami nie wiemy z czego to wynika. Antoś jest grzecznym chłopcem, rzadko płacze i nigdy nie domaga się niczego krzykiem, prawie zawsze da sobie wytłumaczyć, że coś należy zrobić, a innym razem, że nie wolno tak postępować. W przychodni był nie do poznania, mąż stwierdził: „ Patrzyłem na niego i zastanawiałem się czy to on, czy nie”. Dzień wcześniej mówiłam synkowi, że pójdzie do lekarza, że pani zbada jego płucka. Na jego słowa: „Nie pójdę, bo tam dają zastrzyki”- powiedziałam, że nie dostanie zastrzyku, że pani doktor przepisze mu syropki. Nie spodziewałam się jego reakcji. Do wieczora nie mogłam się uspokoić. Antoś, był w przychodni ostatni raz rok temu, miał pobieraną krew, a później w niedługim odstępie czasu szczepienie. Myślę, że dobrze to zapamiętał. Kojarzy przychodnię z czymś niemiłym i nie chce tam iść. Tylko co będzie jak poważniej zachoruje i niezbędna będzie porada lekarza? Gabi też bała się lekarzy i też płakała w gabinecie. Jej można to wybaczyć, bo jeździła po szpitalach od 10 miesiąca życia. Wyrosła z płaczu, ale nadal się boi. A teraz Antek- wszyscy patrzą na nas jak na nieudolnych rodziców, którzy nie radzą sobie z dzieciakiem. Niekiedy wstydzę się tego. Moje dzieci są na co dzień grzeczne, uśmiechnięte i się nie buntują , tylko strach przed lekarzem przynosi takie reakcje. Co robić,  nie wiem? 

  • Utworzono: 2011-01-25

    A zjem cię mamusiu!

     Siedzimy sobie z mężem i rozmawiamy. Nagle wbiega Antoś i pyta:

    - O czym myślicie?

    - O tym by cię zjeść- rzucam odpowiedź.

    - To ja ciebie zjem-mówi synek.

    - A jak to zrobisz?- pytam.

    - Szybko!- woła Antek.

    Zabawne. Matka zastanawia się, jaki syn wybierze sposób zjedzenia, a on mi tu proponuje czas. Szybko! Gdyby to przerzucić na relacje rodzice-dzieci, to coś w tym jest. Czyż te nasze dzieci nie zjadają nas tak powoli, a może niekiedy i szybko. Słucham znajomych i widzę, jak dzieciaki potrafią wykańczać rodziców. Tupiący w sklepie urwis i oblana potem mama. Kładący się protestacyjnie na posadzce malec i tato czerwony ze wstydu. Wyłudzone kłamstwem pieniądze (ponoć na wyjazd do kina) i w momencie konfrontacji kolejne kłamstwa. Wracająca po północy podrastająca córcia i nerwy  wypatrującej jej matki. Synek, który w szkole jest aniołkiem i nie do uwierzenia, że w domu zmienia się w przysłowiowego lucypera. Przypadki można mnożyć. Czy zrzucanie wszystkiego na „ modne” ADHD nie jest prostą wymówką rodziców? Myślę, że nie będę przechodzić takich sytuacji, chociaż moje dzieci są jeszcze małe. Bunty małej Gabryśki zostały zwalczone w zarodku, bunt dwulatka u Antka pozytywnie opanowany. Mam nadzieję, że z problemami dorastającej młodzieży także sobie poradzimy i że nasze własne dzieci nas nie zjedzą. Teraz odpowiedziałabym Antosiowi: Nie tak szybko mnie zjesz, bo mama się nie da. Zanim ty mnie zjesz to mama Cię wychowa.

  • Utworzono: 2011-01-23

    Moje wiersze w Antologii

    18 stycznia odbyło się spotkanie noworoczne Stowarzyszenia „Nasze Miasto Radomyśl Wielki”. Relacja z działalności Stowarzyszenia przedstawia się imponująco. Dzieciaki korzystają z modelarni i klubu szachistów, działa sekcja sportowa i warsztaty plastyczne. Emeryci z Klubu seniora wzięli udział w wielu spotkaniach i wycieczkach. Jak co roku odbyły się Dni Radomyśla Wielkiego i Konkurs Wieńca Dożynkowego. Na spotkaniu została zaprezentowana publikacja „Wiersze radomyskich poetów”, opracowana przez p. Andrzeja Ziobronia. Antologia zawiera wiersze nieżyjących już poetów, poetów tworzących obecnie i uczniów, którzy podejmują pierwsze próby poetyckiej twórczości. Publikacja zawiera także kilkanaście moich wierszy. Zostałam poproszona o zaprezentowanie kilku z nich. Myślę, że się spodobały. Kobiety, wzruszone treścią ocierały łzy. Chyba nie najgorsze te moje utwory? Jak wywołują wzruszenie to dobrze. W poezji przecież o to chodzi. Miałam tremę jak nigdy, tym bardziej, że redaktor lokalnej gazety robił zdjęcia a później przeprowadził ze mną wywiad. Pomyślałam: Zachciało mi się  na starość prezentować wiersze! Z drugiej jednak strony odczuwam satysfakcję, że dzięki panu Andrzejowi, który chciał zebrać te utwory, moje wiersze ujrzały światło dzienne. Jestem mu za to wdzięczna. Nie lubię rozgłosu, jestem z natury skromna, jeśli jednak ktoś chce czytać tę moją poezję-to niech czyta. Może uśmiechnie się, wzruszy, a może skłoni go ona do refleksji i przemyśleń. Dla mnie to naprawdę dużo. Jeden z moich wierszy poniżej.

     

         Moje Westerplatte

     

     

    Idę pod górę ścieżką stromą

    podjętych obowiązków

    Walczę o słuszne sprawy,

    o które nie sposób nie walczyć

    Od powinności moich się nie uchylam

    W postanowieniach trwam

    Niekiedy myśl się rodzi

    By uciec, gdzieś się schować

    Ale nie można zdezerterować

    Każdy ma w życiu swoje

    Westerplatte

     

  • Utworzono: 2011-01-21

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Dzień Babci i Dziadzia

    Dzień Babci i Dziadzia. Gabi od rana była podekscytowana. Kiedy pójdziemy, kiedy-dopytywała się co pięć minut. Moi rodzice daleko, więc zadzwoniła z życzeniami i informacją, że wysłała zrobioną samodzielnie karteczkę. W podpisie widniało wnusia Gabriela i wnuś Antoś. Babcia i dziadziu ucieszyli się, że Gabi pamiętała. Później poszliśmy do babci na miejscu. Gabi wręczyła storczyka, a Antoś podarował boskiego całusa. Babcia szczęśliwa też dała dzieciakom podarki. Odwiedziliśmy również grób dziadzia i Gabi zapaliła znicze. Bezcenne chwile, które należy pielęgnować.
    Ja także pamiętałam. Dziadka już nie mam żadnego, a babcia została mi jedyna. W sekrecie zdradzę Wam, że jestem ulubienicą babci Marysi:) Zadzwoniłam do niej z życzeniami. Dzisiaj pamiętam także o zmarłych. Moich dziadków od strony mamy nie pamiętam, ich twarze znane są mi tylko z fotografii. Babcia zmarła przy porodzie, dziadzio ożenił się po raz drugi. W niedługim czasie zmarł również on. Moja mama i jej siostra zostały na świecie z drugą mamą Zosią. Babcia Zosia-ją pamiętam doskonale, wychowała moją mamę i ciocię, dla nas była najlepszą babcią pod słońcem. Potrafiła pięknie opowiadać i śpiewać. Wakacje u niej były zawsze udane. Zmarła nagle, pozostawiając nas w wielkim bólu. Brakuje mi jej i rozmów z nią i telefon na nic się tu nie zda. Babciu, która spoglądasz na mnie z nieba (bo takie babcie idą prosto do nieba), przyjmij ode mnie ten skromny wiersz jako wyraz mojej nieustannej miłości.


    Babcia Zosia


    Babcia Zosia – na dźwięk tego imienia
    Powracają ciepłe, pogodne wspomnienia
    Ona pierwsza modlitwy mnie nauczyła
    Gdy smutna byłam zawsze pocieszyła


    Robiła najlepsze pod słońcem pierogi
    Piekła chleb w piecu chlebowym
    W polu snopy zboża ustawiała
    O dawnych czasach pięknie opowiadała


    Przekazała mi jak kochać Boga i ludzi
    Być odpowiedzialnym za miłość, którą się wzbudzi
    Jak czerpać radość z najdrobniejszej rzeczy
    I jak zranione słowem serce uleczyć


    Zmarła nagle, niezrozumiale i za wcześnie
    Chociaż lata minęły ból czuję jeszcze
    Wraz z nią odeszła moja podpora, moja siła
    O Babciu, co ja bym dała, żebyś tutaj była!

     

  • Utworzono: 2011-01-21

    Trzy kuleczki...aż trzy

    Mój blog nie przeszedł do III etapu, ale zdobył aż trzy kuleczki. Dla mnie to dużo i cieszę się, że zaszedł tak daleko. Chciałam serdecznie podziękować wszystkim, którzy głosowali na niego. To nie były zmarnowane głosy-to pieniądze, które przeznaczyliście dla niepełnosprawnych osób. Dzięki mojemu zgłoszeniu wspólnie zapewniliśmy innym turnusy rehabilitacyjne. Myślę, że i Wy macie z tego satysfakcję taką jak ja. A moim towarzyszkom blogowym koleżankom chciałam powiedzieć: Czujecie, Redakcja portalu jest z nas dumna! Chyba spróbujemy w przyszłym roku?

  • Utworzono: 2011-01-15

    Istnieje taka miłość

    Wczoraj pisałam jak wiele może zrobić, znieść, przetrzymać cierpień kochający dziecko rodzic. Ja to wiem, bo mam kochających rodziców. Sama obserwuję także rodziców, którzy dla dziecka są w stanie zrobić wszystko. Łzami moje oczy napełniają sytuacje walki o życie poczętego dziecka, o życie przedwcześnie narodzonego, o wyjście z choroby. Ile ci rodzice mają sił. Siły daje miłość. Ja także darzę moje dzieci wielką miłością. Są dla mnie wszystkim. Jestem mamą Gabrysi odkąd się o niej dowiedziałam, jestem mamą Antosia odkąd moje pragnienia i oczekiwania stały się rzeczywistością. Kiedyś córka zapytała:
    -Mamo, ty nas wszystkich kochasz?
    -Kocham-odpowiedziałam.
    -To ty serce podzieliłaś na trzy części? Jedna dla mnie, druga dla Antosia, a na koniuszku serca jest miejsce dla taty?
    -Dokładnie tak- odparłam nieco zadziwiona rozumowaniem córki.
    Tak to jest, w moim sercu jest miejsce dla nich wszystkich. I moje serce nie posiada tylko trzech części. Jest tam bowiem miejsce dla wielu innych osób, które kocham. Jednak moje dzieci zajmują tam miejsce szczególne. I tłumaczyć dlaczego nikomu nie trzeba. Miłość matki jest wielka, kiedy jest prawdziwa. Miłość matki potrafi zdziałać cuda, góry przenosić, nie tylko skaleczone palce, ale duszę uleczyć, zrozumieć i wybaczyć. Miłość matki tworzy- człowieka.

     

         Istnieje taka miłość

     

    Istnieje taka miłość głęboka
    Oczekiwaniem serce wypełnia
    Jeszcze nie widzi, a już kocha
    I duszę dumą przepełnia

     

    Istnieje taka miłość prawdziwa
    Co patrzy w oczęta zawsze szczere
    Co delikatne rączki w swoich skrywa
    I wybaczyć potrafi tak wiele

     

    Istnieje taka miłość radosna
    Co rozkwita w uśmiechach na twarzy
    Pocałunkami pachnie jak wiosna
    I pozwala dziecku ciągle marzyć

     

    Istnieje taka miłość zniewalająca
    Co większej już na świecie nie ma
    Co wczoraj, dzisiaj, bez końca
    Taka miłość matki do córki i syna

     


Mam 40 lat. Dwoje dzieci, dziewczynkę i chłopca. Jestem polonistką. Na co dzień pracuję z dziećmi, do których mam wiele cierpliwości i serca.
Listopad 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30  

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj