-
Utworzono: 2011-03-17
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
:(:(:(
Kilka dni temu czytałam tu na blogu wpis jednej z koleżanek o śmierci. To nie jest za ciekawy i za wesoły temat, ale jakby nie było - uczestniczy też w naszym życiu:(.
Siedzę sobie w domku z moją małą, kochaną rodzinką i nagle dzowni moja teściowa. Niby nic dziwnego, mój mąż odbiera telefon i już po pierwszych usłyszanych słowach w komórce widziałam jego smutny wyraz twarzy i normalnie opadł na krzesło! Dopiero po chwili był w stanie mi powiedzieć, że jego chrzestny nie żyje! Pracował na jakiejś budowie i przygniotła go jakaś ściana! Ja nie mogę!!! Jeszcze 2 dni wcześniej dzwonił do nas i normalnie rozmawialiśmy a tu już go nie ma na tym świecie!!! Wujek był kawalerem bezdzietnym i za dużego dorobku nie miał. Ale tak czy owak rodzeństwo nieżyjącego wujka się wszystkim zajmie i pogrzeb będzie jakoś po niedzieli. Najbardziej szkoda mi babci - mamy tego niezyjącego wujka. Śmierć dziecka dla matki jest zawsze ogromnym ciosem - bez różnicy w jakim wieku to dziecko umiera i bez różnicy w jakich okolicznościach!
-
Utworzono: 2011-03-10
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Po dniu kobiet:)
Dzień Kobiet zaczął mi się dość wcześnie - jak dla mnie:) Nocowaliśmy całą rodzinką u moich rodziców, żeby we wtorek rano móc spokojnie wyjechać i dzieci zostawić pod opieką dziadków. I już o 7.00 wyjeżdżałam z mężem do Pucka do jednostki wojskowej. Mąż musiał tam załatwić kilka spraw. Zeszło nam prawie do południa, a i tak jeszcze raz mężusio będzie musiał tam pojechać. Za to miło było, jak wszyscy mężczyźni po kolei w wojsku mi składali życzonka:) Jak już tam trochę mężulo pozałatwiał, to pojechaliśmy do Gdyni do KFC na obiadek. Chcąc nie chcąc byłam już głodna i moje Kochanie postawił mi pyszny obiadek:) Ależ ja się opchnęłam tam:) Potem musieliśmy podjechać do naszego banku i tam kilka spraw pozałatwiać. Kurcze, tam nam też zeszło ponad 2 godziny. A na koniec wyszło, że jeszcze coś tam musimy załatwić, ale to będziemy musieli przyjechać raz jeszcze jakoś pod koniec marca. No i od pana w banku dostałam 3 tulipanki:) Miło mi się zrobiło:) Z tamtąd jeszcze po drodze wjechaliśmy do Reala, bo i tam trzeba było adres korespondencyjny zmienić i jeszcze upoważnić mnie do karty męza. Przy okazji weszliśmy na sklep i zrobiliśmy małe zakupy. Potem do dziadków do domku już jechaliśmy. Tylko jeszcze w drodze powrotnej wjechaliśmy do mojego szwagra po naszego laptopa. A to dlatego, ze dzień wczęśniej zawieźliśmy lapka do szwagra, zeby wgrał nowe oprogramowanie. No i był gotowy już do odbioru. I szwagier mnie też zaskoczył, bo od niego też dostałam tulipanka. Po odebraniu laptopa pojechaliśmy do moich rodziców po dzieci. Jednak zostaliśmy u dziedków na jeszcze jedną nockę. Jak rozmawiałam z moją mamą, to mi powiedziała, że Patryk w ogóle nie pytał się o mnie i za cycusiem też nie płakał:) Za to Ksawek ok 17.00 zaczął dopytywać czy rodzice w końcu wrócą??? No i jakoś coś po 20.00 do nas zadzwonił z babci komórki do nas z pytaniem - czy wracamy? A my właśnie byliśmy w już w drodze do domku:) Ale ogólnie to ten dzień upłynął mi miło. Moi bracia i szwgrowie dzwonili do mnie lub pisali życzonka tego dnia:) Więc jakoś cieplej na sercu mi było:) A dziś to ja wszystkim moim mężczyznom składałam życzonka. W końcu dziś oni mają swoje święto:)
-
Utworzono: 2011-03-04
TATI NIE!!!
Dziś koło 18.30 tato wrócił ze szkolenia. Siedział tam znów cały tydzień. Tym razem wracał tak obładowany, ze kolega z którym jechał samochodem, to aż pod sam nasz nowy domek go podwózł. Tato zadowolony wszedł do domku, mama zadowolona, Ksawek też, ale Patryk nie za bardzo. Uciekał troszkę przed tatusiem. A jak już po pół godzinie prawie tato chciał wziąć syna na ręce, to synuś zaprotestował głośno TATI NIE!!! I do taty nie chciał pójść. Musiało minąć jeszcze kolejne z pół godziny, albo i trochę dłużej jak sam poszedł do taty:) A mama zaczyna martwić się jak to będzie, jak tata wyjedzie na te swoje pół roku i wróci? Czy tylko wtedy Patryk nie będzie chciał podejść do taty? A może i Ksawek będzie miał delikatne opory? Wiem, ze będą tatę pamiętać i będziemy o nim i z nim rozmawiać, bo przecież na kilka minut dziennie będzie dzwonił do nas. Ale to nie to samo! Teraz codziennie dzownimy do taty lub tata do nas i godzinami rozmawiamy z nim codziennie, a jednak to inaczej jak się rozmawia przez telefon, a inaczej jak tato wróci do domku i rozmawia się z nim twarzą w twarz. -
Utworzono: 2011-03-01
Nowe lokum:)
A więc już jesteśmy po przeprowadzce. Teraz wynajmujemy 2-pokojowe mieszkanko w Starogardzie. Już się rozpakowaliśmy i urządziliśmy po swojemu. Jest kilka rzeczy w tym obecnym mieszkanku, które mi się nie podobają, ale w sumie to może być. A jakby co, to zawsze znów mogę się przeprowadzić:)
-
Utworzono: 2011-02-10
Choróbsko!!!
Jeszcze w niedzielę czułam się super! A już w poniedziałek jakoś tak głowa zaczęła mnie pobolewać, choć to akurat zwalałam na pogodę! Ale poza tym po południu już z nosa zaczęło mi kapać. We wtorek jakoś głowa dalej pobolewała, ale po kawie przeszło:) Za to mocniej już mi z nosa leciało i włączyło się kichanie. W nocy za to jakoś zasnąć nie mogłam. Zmęczona byłam, położyłam się coś przed północą i kurcze tylko leżałam z zamkniętymi oczami. I tak jakoś nocka mi minęła cała. Słyszałam w nocy psa sąsiadów, jak inny sąsiad do piwnicy szedł po rower, jak ludzie powoli już nad ranem zaczeli wychodzić do pracy! A ja? A ja dalej leżałam z zamkniętymi oczami i liczyłam, ze zaraz zasnę. I nie zasnęłam, bo już zegar 8.00 wybił i dzieci wstały. Niby oczy mi odpoczęły i ja sama trochę też, ale czułam się niewyspana. Pomyślałam, że po południu będę padnięta pewnie, więc jak Patryk pójdzie na drzemkę, to i ja się zdrzemnę troszkę;) Jednak nie byłam śpiąca. Za to ciągle kichałam i wycierałam swój cieknący nos. I ten ból głowy! Tabletę wzięłam, za jakiś czas kawę wypiłam i nic nie pomogło! Pod wieczór znów tabletkę wzięłam i myślałam, że będą smacznie spała. Ale nie! Dzisiejsza noc, to druga z rzędu, gdzie tylko leżałam w łóżku i miałam zamknięte oczy. Choć tak nie do końca, bo wiem jeszcze jak zegar 4.00 nad ranem u sąsiadów za ścianą wybijał, a potem film mi się urwał, więc chyba zasnęłam, a potem coś przed 6.00 Patryk przyszedł do mnie do łóżka na cycusia i obudziłam się. Więc niecałe może 2 godzinki spałam - chyba. A o 8.00 już znów wstaliśmy z dziećmi i przyznam się, ze głowa od samego ranka mnie znów boli, cieknie mi z nosa i kicham dalej!!! Masakra!!! Dzieci - odpukać na razie nic nie łapie. ALe jak dalej mnie to choróbsko będzie trzymało, to pewnie i na moje szkraby to okropieństwo przejdzie! Jednak mnie najbardziej teraz zastanawia, dlaczego ja nie mogę zasnąć w nocy??? Może dzisiejszej nocy zasnę?! Oczy dziś mnie pieką od niespania i co jakiś czas muszę twarz przemyć zimną wodą. Kurcze, śnie - przyjdź dziś w nocy do mnie!!!!
-
Utworzono: 2011-02-08
Wciągnąłeś już pępek???
Patryk codziennie ma swoją popołudniową drzemkę. Choć oststnio jakoś przeciąga godzinki tej drzemki. Tak zasypiał mi ok. 15.00 a od kilku dni nie chce iść spać o tej godzinie i dopiero coś po 16.00 chce mu się powoli spać. No i właśnie wczoraj zasnął dopiero przed 17.00 i pospał niecałe 2 godzinki. Wstał i jakoś chumorku nie miał. Ale ja już nie chciałam, zeby dalej zasnął, bo wtedy chyba do północy by siedział ze mną. A tak chodził z tym swoim chumorkiem i jakoś nic mu nie odpowiadało. I wtedy Ksawek chciał, żeby brat z nim pobawił się samochodzikami, na co chumorzasty Patryk odpowiedział piskiem i miną, która mówiła: daj mi spokój!!! A wtedy Ksawek zapytał się Patryka - wciągnąłeś już pępek Patryk??? Ja roześmiałam się z tego pytanka, bo oczywiście zawsze tak mówię o Ksawku jak wstaje rano i nie ma chumorku. I zapamiętał to powiedzonko. A na koniec do mnie się zwrócił takimi słowami: mamo, Patryk jeszcze nie wciągnął pępka i chodzi i piszczy. No tak, racja, jak mama swojego pępka nie wciągnie z rana, to burczy, a jak dzieci nie wciągną swojego, to piszczą:) Ha, ha, ha:)
-
Utworzono: 2011-02-06
Przyjazd - odjazd.
Tato jest od początku roku na tym swoim wyjeździe. W końcu tacie udało się do nas przyjechać na weekend 29-30 stycznia. Oczywiście zarówno dzieci jak i mama, wszyscy zadowoleni z jego przyjazdu. Te 2 dni i to jeszcze niepełne 2 dni, bo jak tato przyjechał w sobotę raniutko, to w niedzielę o 20.00 już wyjeżdżał spowrotem. I znów był płacz dzieci i tłumaczenie dlaczego tato musiał pojechać. Jednak pocieszałam się tym, ze mąż miał załatwić sobie znów wolne dni na 3-4-5 luty. Więc w sumie tym razem miało nie być za dużej przerwy w rozstaniu z tatusiem. Ale dzieciom nic nie mówiłam, kiedy tato przyjedzie, bo sam tato dopiero w środę się na 100% dowiedział, że udało mu się załatwić te dni wolne. Przyjechał więc znów tatuś ranko, dzieci i żona bardzo się znów ucieszyli. Jednak tym razem mieliśmy dwa dni zapełnione oglądaniem i jeżdżeniem po mieszkaniach do wynajmu. Kilka obejrzeliśmy i albo nam nie odpowiadały bpo coś tam coś tam, albo za wynajem właściciele chcieli za dużo. Więc na razie jesteśmy ciągle na etapie szukania. Trochę nam się spieszyło z tym mieszkaniem, bo mieliśmy wyprowadzić się do 17 lutego. Jednak mąż dowiedział się, ze teraz jak dziś wyjechał, to wolne dostanie dopiero na weekend 19-20 luty. Zaraz zadzwonił do właściciela naszego mieszkanka i powiadomił go o tym i udało się przełożyć termin naszej wyprowadzki. Oby tylko mój kochany małżonek dostał na 100% ten właśnie weekend wolny na tym szkoleniu. Bo nie chciałabym mieć całej przeprowadzki na swojej głowie. Zresztą i tak zostaje pakowanie na mojej głowie. A z dwójką moich synków, to będzie to i tak wesoło:) Wracając do męża i jego tego przyjazdu, to całą sobotę spędziliśmy we czwórkę. Wybawiliśmy się z dzieciakami, było po prostu super, szkoda tylko, że była brzydka pogoda, bo byśmy poszli sobie rodzinnie na spacer. Ale i tak wykorzystaliśmy dzień w domku na maksa. A dziś rano, już o 9.45 nasz tato odjeżdżał pociągiem z Gdyni. Odwieźliśmy go samochodem pod sam dworzec i potem tato poszedł na pociąg, a my pojechaliśmy do mieszkanka. Dziś wyjątkowo jakoś dzieci jeszcze nie płakały z powodu taty wyjazdu. Ale wieczorem lub jutro znów będa pytania ze strony Ksawka o tatę, a Patryk będzie chodził i wołał: TATO.
-
Utworzono: 2011-01-28
Bilans 4 latka uwieczniony kamerą.
Zwykły dzień, a jednak od rana świeciło piękne słonko!!! W południe czekał nas bilans 4 latka. Pojechaliśmy we trójkę: Ksawery, Patryk i oczywiście mama. Byliśmy przed czasem. Siedzimy w przychodni na poczekalni i w pewnym momencie podeszła do nas jedna pani i powiedziała, że jest z telewizji i nagrywają filmik reklamowy o tej przychodni. Filmik ma być puszczany na jakichś szkoleniach i targach, a jak zajdzie potrzeba to może i jako reklamówka w tv o tejże przychodni. No i potrzebowali by mojego starszego synka do malutkiej roli. Ja się zgodziłam, ale od razu zaznaczyłam, że nie obiecuję czy synek będzie współpracował.
Poszliśmy razem do gabinetu, gdzie pielęgniarki mierzą i ważą dzieci. Tam już czekał pan z kamerą i pielęgniarka. Rola Ksawka polegała na podejściu z pielęgniarką do ściany, gdzie wisiała miarka no i pani miała go zmierzyć. O dziwo synuś grzecznie współpracował, państwo z tv nagrali co chcieli, potem mama czyli ja musiałam dać oświadczenie do kamery, że zgodziłam się na nagranie. I w końcu zaczął się prawdziwy bilans synka. A pan kamerzysta jeszcze trochę nagrał, jak pielęgniarka przeprowadzała wywiad ze mną o zdrowiu synka. Na koniec powiedział, że uroczysta chwila bilansowa została uwieczniona na ich kamerze:) Miłe, ale szkoda, że nie dadzą kopi, ha, ha. I potem sobie poszli. A podczas pomiarów wyszło, że syncio ma 108cm wzrostu i waży 16,9kg. I wedle siatki centylowej wyszło, że zawsze będzie szczupły. Kurcze, też mi nowość. W końcu ma za kim:) Mama szczupła, rodzeństwo mamy też, a w końcu Ksawek z urody wdał się w mamę, to szczupły będzie:) Reszta wywiadu była ok. Potem mieliśmy jeszcze spotkanie z panią doktor. I od nowa Ksawek musiał się rozebrać, pokazać, pogadać z nią. Wyszło, że ma koślawe kolana ( bo stojąc na baczność to kolana się prawie dotykają, a stopy są w pewnej odległości od siebie. Na to dostaliśmy zadanko, aby Ksawek starał się siadać po turecku i chodzić raz na piętach, raz na palcach, a raz bokiem stopy. A ze względu, że jeszcze dobrze nie wymawia literek " R, SZ, CZ, Ż" , to dostaliśmy skierowanie do logopedy. Od razu umówiłam nas na termin i wizytę mamy 11 lutego. Ciekawe czego tam się dowiemy?
A tu mój dzielny duży chłopak przy wymianie kół. Fotka z listopada 2010,
-
Utworzono: 2011-01-25
Zakupy z dziećmi.
Jak już wiecie, bo już wcześniej pisałam nie raz, że od początku stycznia jestem sama z dziećmi w mieszkanku. Dziś miałam dobry dzionek i wielką ochotę na zakupy. Bo już tak długo nie byłam na zakupach ciuchowych! Wybrałam się więc z synkami na małe zakupy.
Pierwszy sklep. Wchodzimy, ja próbuje oglądać rzeczy dla dzieci, a dzieci od razu rozbiegają się po całym sklepie. Jak już widziałam, że próbowali jakieś tam zabawki wyjmować z opakowań, to od razu Patryka wzięłam na ręce, a Ksawkowi zakazałam otwierania zabawek. Mógł je tylko oglądać, bez otwierania. No i słuchał. Tylko, że z Patrykiem na rękach trochę niewygodnie mi się przeglądało ubranka na wieszakach! Jednak wybrałam dla Ksawka wiosenną czapkę i już przy wyjściu spodobała mi się bluzka dla mnie. Nie przymierzałam jej w sklepie, bo stwierdziłam, że z synkami nie dam rady! A w razie jakby była za szeroka dla mnie, to wymyśliłam sobie, że dam ją mojej siostrze. Potem wyszliśmy ze sklepu.
Sklep drugi. Wchodzimy i tym razem już trzymam Patryka, ale Ksawek poleciał znów do zabawek. Więc szybko podeszłam do niego i znów mu przypomniałam, że może oglądać, ale nie wyciągać z opakowań te zabawki. I poszłam z Patryniem oglądać ciuszki. Jednak tym razem Patryk był już marudny i siedząc mi na rękach wykręcał się na wszystkie strony i piszczał. Dlatego mi się już normalnie gorąco zrobiło, podeszłam do Ksawka i powiedziałam, że wychodzimy i wracamy do domku. On nie bardzo zadowolony, bo jeszcze wszystkich zabawek nie obejrzał. Ale co było robić, jak mama z bratem juz wychodzili ze sklepu? To i on wybiegł z tyłu nas. I wróciliśmy do domku. Czułam się zmęczona po tych zakupach!!!! I najśmieszniejsze, że w sumie, to prawie nic nie kupiliśmy!!!
-
Utworzono: 2011-01-21
Mamo jestem zajęty!
Pora obiadowa, mama woła synków, aby przyszli i zasiedli do stołu. Patryk przyszedł od razu, ale Ksawka dalej nie było, więc mama zawołała raz jeszcze. W końcu Ksawek wbiega do kuchni i z wielkim oburzeniem mówi do mnie: mamo teraz nie mam czasu na obiad, bo jestem bardzo zajęty! Więc zrobiłam wielkie oczy zdziwiona odpowiedzią synka i zaniemówiłam na chwilę:) Synuś już chciał wychodzić z kuchni, ale poprosiłam by mi wyjaśnił, co tak ważnego robi w pokoju, że nie chce teraz jeść obiadu? Ale powiedział, że to sprawa chłopców:) Poprosiłam, aby najpierw zjadł obiadek, co będzie miał siły do dalszej chłopięcej sprawy:) Na szczęscie mnie posłuchał. A potem wrócił do tej swojej ważnej sprawy - czyli do budowy garażu z klocków dla swoich malutkich autek.
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...