rss wpisy: 253 komentarze: 514

Moje dzieci, mój mąż, moje życie:)

Wszystko co mnie cieszy i smuci. Czyli to czym chciałabym się z Wami podzielić o mojej rodzince.
  • Utworzono: 2011-03-17

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    :(:(:(

    Kilka dni temu czytałam tu na blogu wpis jednej z koleżanek o śmierci. To nie jest za ciekawy i za wesoły temat, ale jakby nie było - uczestniczy też w naszym życiu:(.

    Siedzę sobie w domku z moją małą, kochaną rodzinką i nagle dzowni moja teściowa. Niby nic dziwnego, mój mąż odbiera telefon i już po pierwszych usłyszanych słowach w komórce widziałam jego smutny wyraz twarzy i normalnie opadł na krzesło! Dopiero po chwili był w stanie mi powiedzieć, że jego chrzestny nie żyje! Pracował na jakiejś budowie i przygniotła go jakaś ściana! Ja nie mogę!!! Jeszcze 2 dni wcześniej dzwonił do nas i normalnie rozmawialiśmy a tu już go nie ma na tym świecie!!! Wujek był kawalerem bezdzietnym i za dużego dorobku nie miał. Ale tak czy owak rodzeństwo nieżyjącego wujka się wszystkim zajmie i pogrzeb będzie jakoś po niedzieli. Najbardziej szkoda mi babci - mamy tego niezyjącego wujka. Śmierć dziecka dla matki jest zawsze ogromnym ciosem - bez różnicy w jakim wieku to dziecko umiera i bez różnicy w jakich okolicznościach!

  • Utworzono: 2011-03-10

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Po dniu kobiet:)

    Dzień Kobiet zaczął mi się dość wcześnie - jak dla mnie:) Nocowaliśmy całą rodzinką u moich  rodziców, żeby we wtorek rano móc spokojnie wyjechać i dzieci zostawić pod opieką dziadków. I już o 7.00 wyjeżdżałam z mężem do Pucka do jednostki wojskowej. Mąż musiał tam załatwić kilka spraw. Zeszło nam prawie do południa, a i tak jeszcze raz mężusio będzie musiał tam pojechać. Za to miło było, jak wszyscy mężczyźni po kolei w wojsku mi składali życzonka:) Jak już tam trochę mężulo pozałatwiał, to pojechaliśmy do Gdyni do KFC na obiadek. Chcąc nie chcąc byłam już głodna i moje Kochanie postawił mi pyszny obiadek:) Ależ ja się opchnęłam tam:) Potem musieliśmy podjechać do naszego banku i tam kilka spraw pozałatwiać. Kurcze, tam nam też zeszło ponad 2 godziny. A na koniec wyszło, że jeszcze coś tam musimy załatwić, ale to będziemy musieli przyjechać raz jeszcze jakoś pod koniec marca.  No i od pana w banku dostałam 3 tulipanki:) Miło mi się zrobiło:) Z tamtąd jeszcze po drodze wjechaliśmy do Reala, bo i tam trzeba było adres korespondencyjny zmienić i jeszcze upoważnić mnie do karty męza. Przy okazji weszliśmy na sklep i zrobiliśmy małe zakupy. Potem do dziadków do domku już jechaliśmy. Tylko jeszcze w drodze powrotnej wjechaliśmy do mojego szwagra po naszego laptopa. A to dlatego, ze dzień wczęśniej zawieźliśmy lapka do szwagra, zeby wgrał nowe oprogramowanie. No i był gotowy już do odbioru. I szwagier mnie też zaskoczył, bo od niego też dostałam tulipanka. Po odebraniu laptopa pojechaliśmy do moich rodziców po dzieci. Jednak zostaliśmy u dziedków na jeszcze jedną nockę. Jak rozmawiałam z moją mamą, to mi powiedziała, że Patryk w ogóle nie pytał się o mnie i za cycusiem też nie płakał:) Za to Ksawek ok 17.00 zaczął dopytywać czy rodzice w końcu wrócą??? No i jakoś coś po 20.00 do nas zadzwonił z babci komórki do nas z pytaniem - czy wracamy? A my właśnie byliśmy w już w drodze do domku:) Ale ogólnie to ten dzień upłynął mi miło. Moi bracia i szwgrowie dzwonili do mnie lub pisali życzonka tego dnia:) Więc jakoś cieplej na sercu mi było:) A dziś to ja wszystkim moim mężczyznom składałam życzonka. W końcu dziś oni mają swoje święto:)

  • Utworzono: 2011-03-04

    TATI NIE!!!

    Dziś koło 18.30 tato wrócił ze szkolenia. Siedział tam znów cały tydzień. Tym razem wracał tak obładowany, ze kolega z którym jechał samochodem, to aż pod sam nasz nowy domek go podwózł. Tato zadowolony wszedł do domku, mama zadowolona, Ksawek też, ale Patryk nie za bardzo. Uciekał troszkę przed tatusiem. A jak już po pół godzinie prawie tato chciał wziąć syna na ręce, to synuś zaprotestował głośno TATI NIE!!! I do taty nie chciał pójść. Musiało minąć jeszcze kolejne z pół godziny, albo i trochę dłużej jak sam poszedł do taty:) A mama zaczyna martwić się jak to będzie, jak tata wyjedzie na te swoje pół roku i wróci? Czy tylko wtedy Patryk nie będzie chciał podejść do taty? A może i Ksawek będzie miał delikatne opory? Wiem, ze będą tatę pamiętać i będziemy o nim i z nim rozmawiać, bo przecież na kilka minut dziennie będzie dzwonił do nas. Ale to nie to samo! Teraz codziennie dzownimy do taty lub tata do nas i godzinami rozmawiamy z nim codziennie, a jednak to inaczej jak się rozmawia przez telefon, a inaczej jak tato wróci do domku i rozmawia się z nim twarzą w twarz.
  • Utworzono: 2011-03-01

    Nowe lokum:)

    A więc już jesteśmy po przeprowadzce. Teraz wynajmujemy 2-pokojowe mieszkanko w Starogardzie. Już się rozpakowaliśmy i urządziliśmy po swojemu. Jest kilka rzeczy w tym obecnym mieszkanku, które mi się nie podobają, ale  w sumie to może być. A jakby co, to zawsze znów mogę się przeprowadzić:)

  • Utworzono: 2011-02-10

    Choróbsko!!!

    Jeszcze w niedzielę czułam się super! A już w poniedziałek jakoś tak głowa zaczęła mnie pobolewać, choć to akurat zwalałam na pogodę! Ale poza tym po południu już z nosa zaczęło mi kapać. We wtorek jakoś głowa dalej pobolewała, ale po kawie przeszło:) Za to mocniej już mi z nosa leciało i włączyło się kichanie. W nocy za to jakoś zasnąć nie mogłam. Zmęczona byłam, położyłam się coś przed północą i kurcze tylko leżałam z zamkniętymi oczami. I tak jakoś nocka mi minęła cała. Słyszałam w nocy psa sąsiadów, jak inny sąsiad do piwnicy szedł po rower, jak ludzie powoli już nad ranem zaczeli wychodzić do pracy! A ja? A ja dalej leżałam z zamkniętymi oczami i liczyłam, ze zaraz zasnę. I nie zasnęłam, bo już zegar 8.00 wybił i dzieci wstały. Niby oczy mi odpoczęły i ja sama trochę też, ale czułam się niewyspana. Pomyślałam, że po południu będę padnięta pewnie, więc jak Patryk pójdzie na drzemkę, to i ja się zdrzemnę troszkę;) Jednak nie byłam śpiąca. Za to ciągle kichałam i wycierałam swój cieknący nos. I ten ból głowy! Tabletę wzięłam, za jakiś czas kawę wypiłam i nic nie pomogło! Pod wieczór znów tabletkę wzięłam i myślałam, że będą smacznie spała. Ale nie! Dzisiejsza noc, to druga z rzędu, gdzie tylko leżałam w łóżku i miałam zamknięte oczy.  Choć tak nie do końca, bo wiem jeszcze jak zegar 4.00 nad ranem u sąsiadów za ścianą wybijał, a potem film mi się urwał, więc chyba zasnęłam, a potem coś przed 6.00 Patryk przyszedł do mnie do łóżka na cycusia i obudziłam się. Więc niecałe może 2 godzinki spałam - chyba. A o 8.00 już znów wstaliśmy z dziećmi i przyznam się, ze głowa od samego ranka mnie znów boli, cieknie mi z nosa i kicham dalej!!! Masakra!!! Dzieci - odpukać na razie nic nie łapie. ALe jak dalej mnie to choróbsko będzie trzymało, to pewnie i na moje szkraby to okropieństwo przejdzie! Jednak mnie najbardziej teraz zastanawia, dlaczego ja nie mogę zasnąć w nocy??? Może dzisiejszej nocy zasnę?! Oczy dziś mnie pieką od niespania i co jakiś czas muszę twarz przemyć zimną wodą. Kurcze, śnie - przyjdź dziś w nocy do mnie!!!! 

     

  • Utworzono: 2011-02-08

    Wciągnąłeś już pępek???

    Patryk codziennie ma swoją popołudniową drzemkę. Choć oststnio jakoś przeciąga godzinki tej drzemki. Tak zasypiał mi ok. 15.00 a od kilku dni nie chce iść spać o tej godzinie i dopiero coś po 16.00 chce mu się powoli spać. No i właśnie wczoraj zasnął dopiero przed 17.00 i pospał niecałe 2 godzinki. Wstał i jakoś chumorku nie miał. Ale ja już nie chciałam, zeby dalej zasnął, bo wtedy chyba do północy by siedział ze mną. A tak chodził z tym swoim chumorkiem i jakoś nic mu nie odpowiadało. I wtedy Ksawek chciał, żeby brat z nim pobawił się samochodzikami, na co chumorzasty Patryk odpowiedział piskiem i miną, która mówiła: daj mi spokój!!! A wtedy Ksawek zapytał się Patryka - wciągnąłeś już pępek Patryk??? Ja roześmiałam się z tego pytanka, bo oczywiście zawsze tak mówię o Ksawku jak wstaje rano i nie ma chumorku. I zapamiętał to powiedzonko. A na koniec do mnie się zwrócił takimi słowami: mamo, Patryk jeszcze nie wciągnął pępka i chodzi i piszczy. No tak, racja, jak mama swojego pępka nie wciągnie z rana, to burczy, a jak dzieci nie wciągną swojego, to piszczą:) Ha, ha, ha:)

  • Utworzono: 2011-02-06

    Przyjazd - odjazd.

         Tato jest od początku roku na tym swoim wyjeździe. W końcu tacie udało się do nas przyjechać na weekend 29-30 stycznia. Oczywiście zarówno dzieci jak i mama, wszyscy zadowoleni z jego przyjazdu. Te 2 dni i to jeszcze niepełne 2 dni, bo jak tato przyjechał w sobotę raniutko, to w niedzielę o 20.00 już wyjeżdżał spowrotem. I znów był płacz dzieci i tłumaczenie dlaczego tato musiał pojechać. Jednak pocieszałam się tym, ze mąż miał załatwić sobie znów wolne dni na 3-4-5 luty. Więc w sumie tym razem miało nie być za dużej przerwy w rozstaniu z tatusiem. Ale dzieciom nic nie mówiłam, kiedy tato przyjedzie, bo sam tato dopiero w środę się na 100% dowiedział, że udało mu się załatwić te dni wolne. Przyjechał więc znów tatuś ranko, dzieci i żona bardzo się znów ucieszyli. Jednak tym razem mieliśmy dwa dni zapełnione oglądaniem i jeżdżeniem po mieszkaniach do wynajmu. Kilka obejrzeliśmy i albo nam nie odpowiadały bpo coś tam coś tam, albo za wynajem właściciele chcieli za dużo. Więc na razie jesteśmy ciągle na etapie szukania. Trochę nam się spieszyło z tym mieszkaniem, bo mieliśmy wyprowadzić się do 17 lutego. Jednak mąż dowiedział się, ze teraz jak dziś wyjechał, to wolne dostanie dopiero na weekend 19-20 luty. Zaraz zadzwonił do właściciela naszego mieszkanka i powiadomił go o tym i udało się przełożyć termin naszej wyprowadzki. Oby tylko mój kochany małżonek dostał na 100% ten właśnie weekend wolny na tym szkoleniu. Bo nie chciałabym mieć całej przeprowadzki na swojej głowie. Zresztą i tak zostaje pakowanie na mojej głowie. A z dwójką moich synków, to będzie to i tak wesoło:) Wracając do męża i jego tego przyjazdu, to całą sobotę spędziliśmy we czwórkę. Wybawiliśmy się z dzieciakami, było po prostu super, szkoda tylko, że była brzydka pogoda, bo byśmy poszli sobie rodzinnie na spacer. Ale i tak wykorzystaliśmy dzień w domku na maksa. A dziś rano, już o 9.45 nasz tato odjeżdżał pociągiem z Gdyni. Odwieźliśmy go samochodem pod sam dworzec i potem tato poszedł na pociąg, a my pojechaliśmy do mieszkanka. Dziś wyjątkowo jakoś dzieci jeszcze nie płakały z powodu taty wyjazdu. Ale wieczorem lub jutro znów będa pytania ze strony Ksawka o tatę, a Patryk będzie chodził i wołał: TATO.

  • Utworzono: 2011-01-28

    Bilans 4 latka uwieczniony kamerą.

        Zwykły dzień, a jednak od rana świeciło piękne słonko!!! W południe czekał nas bilans 4 latka. Pojechaliśmy we trójkę: Ksawery, Patryk i oczywiście mama. Byliśmy przed czasem. Siedzimy w przychodni na poczekalni i w pewnym momencie podeszła do nas jedna pani i powiedziała, że jest z telewizji i nagrywają filmik reklamowy o tej przychodni. Filmik ma być puszczany na jakichś szkoleniach i targach, a jak zajdzie potrzeba to może i jako reklamówka w tv o tejże przychodni. No i potrzebowali by mojego starszego synka do malutkiej roli. Ja się zgodziłam, ale od razu zaznaczyłam, że nie obiecuję czy synek będzie współpracował.

         Poszliśmy razem do gabinetu, gdzie pielęgniarki mierzą i ważą dzieci. Tam już czekał pan z kamerą i pielęgniarka. Rola Ksawka polegała na podejściu z pielęgniarką do ściany, gdzie wisiała miarka no i pani miała go zmierzyć. O dziwo synuś grzecznie współpracował, państwo z tv nagrali co chcieli, potem mama czyli ja musiałam dać oświadczenie do kamery, że zgodziłam się na nagranie. I w końcu zaczął się prawdziwy bilans synka. A pan kamerzysta jeszcze trochę nagrał, jak pielęgniarka przeprowadzała wywiad ze mną o zdrowiu synka. Na koniec powiedział, że uroczysta chwila bilansowa została uwieczniona na ich kamerze:) Miłe, ale szkoda, że nie dadzą kopi, ha, ha. I potem sobie poszli. A podczas pomiarów wyszło, że syncio ma 108cm wzrostu i waży 16,9kg. I wedle siatki centylowej wyszło, że zawsze będzie szczupły. Kurcze, też mi nowość. W końcu ma za kim:) Mama szczupła, rodzeństwo mamy też, a w końcu Ksawek z urody wdał się w mamę, to szczupły będzie:) Reszta wywiadu była ok. Potem mieliśmy jeszcze spotkanie z panią doktor. I od nowa Ksawek musiał się rozebrać, pokazać, pogadać z nią. Wyszło, że ma koślawe kolana ( bo stojąc na baczność to kolana się prawie dotykają, a stopy są w pewnej odległości od siebie. Na to dostaliśmy zadanko, aby Ksawek starał się siadać po turecku i chodzić raz na piętach, raz na palcach, a raz bokiem stopy. A ze względu, że jeszcze dobrze nie wymawia literek " R, SZ, CZ, Ż" , to dostaliśmy skierowanie do logopedy. Od razu umówiłam nas na termin i wizytę mamy 11 lutego. Ciekawe czego tam się dowiemy?

     

    A tu mój dzielny duży chłopak przy wymianie kół. Fotka z listopada 2010,

  • Utworzono: 2011-01-25

    Zakupy z dziećmi.

    Jak już wiecie, bo już wcześniej pisałam nie raz, że od początku stycznia jestem sama z dziećmi w mieszkanku. Dziś miałam dobry dzionek i wielką ochotę na zakupy. Bo już tak długo nie byłam na zakupach ciuchowych! Wybrałam się więc z synkami na małe zakupy.

     

    Pierwszy sklep. Wchodzimy, ja próbuje oglądać rzeczy dla dzieci, a dzieci od razu rozbiegają się po całym sklepie. Jak już widziałam, że próbowali jakieś tam zabawki wyjmować z opakowań, to od razu Patryka wzięłam na ręce, a Ksawkowi zakazałam otwierania zabawek. Mógł je tylko oglądać, bez otwierania. No i słuchał. Tylko, że z Patrykiem na rękach trochę niewygodnie mi się przeglądało ubranka na wieszakach! Jednak wybrałam dla Ksawka wiosenną czapkę i już przy wyjściu spodobała mi się bluzka dla mnie. Nie przymierzałam jej w sklepie, bo stwierdziłam, że z synkami nie dam rady! A w razie jakby była za szeroka dla mnie, to wymyśliłam sobie, że dam ją mojej siostrze. Potem wyszliśmy ze sklepu.

     

    Sklep drugi. Wchodzimy i tym razem już trzymam Patryka, ale Ksawek poleciał znów do zabawek. Więc szybko podeszłam do niego i znów mu przypomniałam, że może oglądać, ale nie wyciągać z opakowań te zabawki. I poszłam z Patryniem oglądać ciuszki. Jednak tym razem Patryk był już marudny i siedząc mi na rękach wykręcał się na wszystkie strony i piszczał. Dlatego mi się już normalnie gorąco zrobiło, podeszłam do Ksawka i powiedziałam, że wychodzimy i wracamy do domku. On nie bardzo zadowolony, bo jeszcze wszystkich zabawek nie obejrzał. Ale co było robić, jak mama z bratem juz wychodzili ze sklepu? To i on wybiegł z tyłu nas. I wróciliśmy do domku. Czułam się zmęczona po tych zakupach!!!! I najśmieszniejsze, że w sumie, to prawie nic nie kupiliśmy!!!

  • Utworzono: 2011-01-21

    Mamo jestem zajęty!

    Pora obiadowa, mama woła synków, aby przyszli i zasiedli do stołu. Patryk przyszedł od razu, ale Ksawka dalej nie było, więc mama zawołała raz jeszcze. W końcu Ksawek wbiega do kuchni i z wielkim oburzeniem mówi do mnie: mamo teraz nie mam czasu na obiad, bo jestem bardzo zajęty!  Więc zrobiłam wielkie oczy zdziwiona odpowiedzią synka i zaniemówiłam na chwilę:) Synuś już chciał wychodzić z kuchni, ale poprosiłam by mi wyjaśnił, co tak ważnego robi w pokoju, że nie chce teraz jeść obiadu? Ale powiedział, że to sprawa chłopców:)  Poprosiłam, aby najpierw zjadł obiadek, co będzie miał siły do dalszej chłopięcej sprawy:) Na szczęscie mnie posłuchał. A potem wrócił do tej swojej ważnej sprawy - czyli do budowy garażu z klocków dla swoich malutkich autek.


Mama 3 wspaniałych chłopaków oraz rosnącego w brzuszku Bąbelka :) W tym roku rodzina nam się powiększy :)
Listopad 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30  

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj