rss wpisy: 253 komentarze: 514

Moje dzieci, mój mąż, moje życie:)

Wszystko co mnie cieszy i smuci. Czyli to czym chciałabym się z Wami podzielić o mojej rodzince.
  • Utworzono: 2011-11-16

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Acidolac Junior.

         Jakiś czas temu dostałam do testowania dla dzieci Acidolac Junior. Acidolac Junior jest to suplement diety, który wspomaga odporność organizmu dziecięcego i przywraca prawidłową florę bakteryjną. Najczęściej jest stosowany podczas antybiotykoterapii i po niej, a także podczas biegunek. Tabletki są tu w kształcie misio-tabletek i są o smaku białej czekolady! Rewelacja jak dla mnie i dla moich dzieci. Kiedy podawałam moim dzieciom misio-tabletki, to opakowanie musiałam chować przed nimi, bo jak im powiedziałam, że mogą dostać tylko po 2 miśki dziennie, to im się to nie spodobało! Chcieli więcej. Pocieszałam się tym, że moje znajome mają podobnie. Bo rozdałam kilku znajomym te misio-tabletki i moje znajome, tak jak ja chowały miśki przed dziećmi. Zadowolone były bardzo z nich, że nie ma najmniejszego problemu z podaniem tego leku dziecku!!! 

    Acidolac Junior jest niby dla dzieci od 3 roku życia, jednak po konsultacji z naszą panią doktor, spokojnie podawałam je również mojemu 2 i pół letniemu Patrysiowi. Misio-tabletki nie zawierają glutenu, ani sacharozy. 
    Ogólnie to jeśli Wasze dzieciaczki obecnie chorują lub będą chorowały - choć nie życzę tego - to zapraszam do zapoznania się z tym lekarstwem. A może któraś z Mamuś już próbowała Acidolac Junior?
  • Utworzono: 2011-11-13

    Mamo wracajcie ale już!!!

        Odkąd mąż wrócił, sporo jeździmy tu i tam, a to pokazać się rodzince, że mężulo wrócił cały i zdrowy, a to znów do pracy mężowskiej. Oj tego jeżdżenia i to jeszcze z dziećmi, to normalnie sport wyczynowy.  Jak parę dni temu byliśmy w jednostce u męża, to myślałam, że wojsko rozniosą w pył!!! Ja nie wiem, skąd te nasze Smerfy mają tyle energii i do tego na jednostce u taty czują się jak w domku! Wszyscy mundurowi, to wujkowie, przełożeni męża zadowoleni ze szczęśliwego powrotu swojego pracownika, to i naszym dzieciom pozwolili na małe szaleństwo. A co tam! Tylko ja się stresowałam i biegałam za jednym w jedną stornę, a za drugim w drugą stronę, żeby czegoś nie zbili, nie rozwalili, och.... Dlatego też następnym razem jak musieliśmy pojechać do pracy mężowskiej, to dzieci zostały u moich rodziców i mąż  ja autkiem pojechaliśmy sami. Wtedy można spokojniej pozałatwiać sprawy i dodatkowo mama z tatą mogli przejść się po kilku większych sklepach i pooglądać to i tamto, żeby wiedzieć gdzie co "zamówić u Gwiazdora". Oj wiele rzeczy przykuwało naszą uwagę, a najbardziej, to chyba ceny!!! Szaleją z cenami zabawek dla dzieci! Nas nie stać, by dwójce kupić zabawki za ponad 100-200zł. A teraz jeszcze nam dochodzi prezent dla mojej bratanicy, dla męża bratanicy! Można by jedną mężowską wypłatę na same prezenty dla dzieci wydać! Masakra!!! Trzeba innych, tańszych zabawek poszukać.

    Ale wracając do tematu. Jak z mężem ranko o 7.00 wyjeżdżaliśmy od moich rodziców, to dzieci grzecznie jeszcze spały. Zadzwoniłam do mojej mamy jakoś po 14.00, co tam słychać i jak dzieci? Babcia powiedziała, że wszystko ok. dzieciaki wstały przed 8.00, potem zjadły małe śniadanko, obiad cały zjedli i jak ja dzwoniłam, to akurat z babcią bajki oglądali. Ksawery wyczuł, że babcia z mamą rozmawia, podszedł do telefonu i krzyknął: MAMO WRACAJCIE DO NAS ALE TO JUŻ!!!  Oczywiście najchętniej bym wróciła od razu, ale mężulo nie miał wtedy jeszcze wszystkiego pozałatwiane. I na moją odpowiedź, że jeszcze nie możemy, synuś odpowiedział to samo co poprzednio: WRACAJCIE DO NAS ALE TO JUŻ!!! Więc streściliśmy sie z mężem z resztą naszych planów na ten dzień i staraliśmy się jak najszybciej wrócić do naszych Smerfików:)

  • Utworzono: 2011-11-04

    Powrót męża!

       Jak tylko dowiedziałam się 1 listopada wieczorem, że mąż w nocy będzie wylatywał do Polski, to bardzo się ucieszyłam. W końcu nadszedł TEN czas:). 2 listopada jakoś po południu pojechałam z dziećmi do rodziców i czekałam na telefon od męża. Bo on załatwił sobie dojazd z lotniska z Wrocławia autobusem wojskowym aż do Pruszcza Gdańskiego. No i właśnie z Pruszcza miałam go odebrać. A nie wiedziałam ile czasu zejdzie im ta podróż. Cosik przed 17.00 zadzwonił do mnie mąż, że mogę już wyjeżdżać. Dzieciakom ciągle nic nie mówiłam o powrocie taty - to miała byc niespodzianka:). Moja mama zajęła się wnukami, a ja pojechałam. Godzinkę później mogłam uściskać i wycałować męża - w końcu!! Potem spakował się do auta i przyjechaliśmy do mieszkanka. Tu rozpakowywanie i pojechałam po dzieci. W aucie dzieciom tłumaczyłam, że w domku mam dla nich niespodziankę. Ksawek wymyślał co to może być: nowy zegarek Bena10,  samochodzik, ciągnik itp. No to w końcu powiedziałam, że to jest  gość. Że w domku mamy gościa. Ksawek znów wymyślał, kto to może być. Ale niezgadywał dalej. Gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkanka, chłopcy poszli prosto do pokoju, zobaczyli tatę i w radosny krzyk MAMO TATA JEST W DOMKU!!!  Zaczęli go ściskać, buziaczkować i po chwili tak zaczęli rroku. Chyba ze 2 godzinki buzie im się nie zamykały i w ogóle przez ten czas nie przyszli do mnie:).

    Cieszę się, że chłopaki tak przyjeli taty powrót. Bo spodziewałam się, że może wyjść to trochę gorzej. Ale jest ok. Najbardziej Patryk mnie zaskoczył, bo on tata i tata i tata i tata, ale jak coś się stanie lub mu się nie podoba, to wtedy mama woła. No i oczywiście jak na razie to do spania tylko mama może położyć się obok Patrysia. Tato jeszcze nie może.  A! No i Ksawek po jakimś tam czasie jak już nagadał się z tatą, to przyszedł do mnie i tak powiedział: MAMO MÓWIŁAŚ, ŻE TATA WRÓCI JAK ŚNIEG SPADNIE, A TU ANI TYCI TYCI ŚNIEGU NIE MA!!!

  • Utworzono: 2011-10-27

    Jeszcze tylko kilka dni!

    A więc doczekałam się w końcu tego momentu, że mój małżonek wyjechał z bazy w Ghazni i jest w bazie w Shoran. Jest tam dziś 3 dzień i podobno za 2 dni wyleci z tamtąd do bazy w Bagram. Tam znowóż nie wiadomo ile posiedzi z chłopakami i później polecą do bazy w Manaz. A tam też nie wiadomo ile posiedzą, ale z tamtąd to już będą czekać na wylot samolotem do Polski. Wiem tylko, że w pierwszych dniach listopada mają być już w Polsce i mój małżonek jak czegoś więcej się dowie, to da mi znać. Nie moge się go już doczekać. Nawet porządki zaczęłam robić w mieszkaniu - takie bardziej gruntowne, żeby po przylocie się do niczego nie przyczepił, he, he, he.

    Obawiam się tylko jaka będzie reakcji synków na tatę po powrocie i jak on zniesie całą tą sytuację? Jak ja miałam 6 lat to z mamą byłam 2 m-ce w Niemczech. W domku byli jeszcze moja siostra 3 letnia i brat 4 letni. Po naszym powrocie brat jako tako był nastawiony do mamy i do mnie. Ale moja siostra chyba ze 2 tygodnie do nas się przyzwyczajała. Wiadomo, nie widziała nas długi czas, a wtedy ( ponad 20 lat temu), to u nas w domku nie było ani telefonu stacjonarnego, o komórce nie wspominając - no chyba, że taka na przetwory, hi, hi, nie było też internetu, bo nawet komputera nie mieliśmy wtedy. A moje dzieci dziś mają o tyle lepiej, że z tatą prawie codziennie mogli pogadać przez telefon czy na skypie. No i na skypie to mogli go zobaczyć. Więc w porównaniu do mnie z przed 20 lat, to maję teraz suuuper! Ale to tak czy owak jest brak ojca w domku. I jak teraz bliżej mężowskiego powrotu rozmawiam z dziećmi, że tato już niedługo będzie w domku, to reakcje są różne. Ksawek to cieszy się i ciągle powtarza, że już więcej nie pozwoli tacie na taki długi wyjazd. Za to Patryk czasem się cieszy, a czasem mówi, że on nie chce żeby tato wracał. I ten drugi tekst mówi częściej! Mnie to trochę rani, jak on tak mówi, ale wiem, że tak troszkę odzwyczaił się od obecności taty w domku. Ale wiem też, że męża to również zaboli jak usłyszy taki tekst od syna. I będziemy musieli jakoś przetrwać ten ciężki czas. Znów ciężki czas, najpierw bez męża, a teraz z mężem.

  • Utworzono: 2011-10-23

    Cwaniak.

    Nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać, ale Ksawery czasem walnie taki tekst, że mnie zagnie! I to dosłownie!

    W piątek pojechaliśmy do mojej kuzynki i jej córci. Ja mogłam posiedzieć, pogadać, a dzieci poszaleć i wybawić się. Tak dzieciakom było fajnie, że po 20.00 jeszcze miałam problem wyciągnąć ich z tamtąd, żeby do domku wracać. Ale udało mi się;). W sobotę ledwie Ksawek się obudził, jeszcze z łóżka zapytał się mnie CZY DZIŚ GDZIEŚ POJEDZIEMY? MOŻE ZNÓW DO CIOCI DANKI I DO WERONIKI? Odpowiedziałam, że nie, bo one dziś pojadą do babci Weroniki na urodzinki. A jak co, to my sobie pojedziemy do babci Janki. Na to Ksawek niezadowolony odpowiedział, ŻE TAM, TO ON NIE CHCE JECHAĆ! Więc mu wyjaśniłam, że tam właśnie pojedziemy, a tak poza tym, to mamy zdjęcia dla babci Janki wywołane i musimy je jej zawieźć. Więc mój synuś mi szybko odpowiedział, ŻE MOŻEMY DO BABCI POJECHAĆ, DAĆ JEJ TE ZDJĘCIA I POJEDZIEMY SOBIE DO JAKIEJŚ CIOCI.Odpowiedziałam mu na to, że jak on to sobie wyobraża? Wpadniemy, damy focie i wypadniemy. Że tak się nie robi i ja chciałabym zostać u babci i chociażby jeszcze zjeść obiad i wypić kawę. A co moje dziecię na to? A to! OBIAD TO MY MOŻEMY SOBIE U SIEBIE W DOMKU ZJEŚĆ! A DO BABCI TO TYLKO POJEDZIEMY, DAMY FOCIE, MAMA KAWĘ WYPIJE I POJEDZIEMY DALEJ!

     

     

  • Utworzono: 2011-10-17

    Chróbsko część dalsza!

         A więc w piątek czułam się źle. Nawet okropnie można powiedzieć. Jednak myślałam, że jak nałykam się tabletek i wypocę w łóżku, to w sobotę będzie lepiej. Hmm...  Więc w sobotę do południa czułam się tak sobie, ale po południu już było gorzej. A pod wieczór tak się rozkaszlałam, prawie gadać nie mogłam, a podczas ciężkiej rozmowie z mężem na skypie, nasłuchałam się od niego - że niby dlaczego do lekarza nie poszłam?!!! Przed pójściem spać, znów tabletek się nałykałam i chyc do łóżka wygrzewać się. Znów myślałam i pocieszałam się, że obejdzie się bez lekarza i rano będzie lepiej. W sumie to faktycznie w niedzielę rano czułam się lepiej. Mogłam rozmawiać normalnie i prawie nie kaszlałam. Pojechaliśmy więc do moich ródziców na obiad i po południu rozkaszlałam się okropnie, gardło mnie bolało, przełyk bolał od kaszlu. Na szczęście przyjechała moja siostra i poprosiłam, by ze mną pojechała do lekarza. Pani doktor mnie obejrzała, osłuchała, rozmowy prawie nie było - chyba małomówna jakaś:) I stwierdziła, ze zawaliłam sobie gardło i bez antybiotyku się nie obejdzie! Mój ty smutku! Jak ja długo u lekarza ze sobą nie byłam, a tym bardziej antybiotyku to już nie pamiętam, kiedy ostatnio brałam. Do teraz:):) Dostałam przepisane lekarstwa i zapewnienie, że w ciągu 5 dni poczuję się dużo lepiej! Oby! Bo najbardziej dobija mnie to, że przez tą chorobę nie daję rady ze wszystkim, nie daję rady z dziećmi, sama najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. No i boję się czy dzieciaki nie zarazą się ode mnie, choć jak na razie dobrze się trzymają - odpukać - niech tak zostanie!

     

    P. S. Beatko a jak Ty się czuje już lepiej!

  • Utworzono: 2011-10-14

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Dobry obiad.

       Dziś w ogóle nie miałam pomysłu - co by tu zrobić na obiadek?! Staram się przestrzegać, by w piątki nie jadać mięsa i kiełbasy, choć dzieciom nie zabraniam, jeśli mają w piątek ochotę na parówkę, to ok. Jednak dziś wymyśliłam jak byliśmy na zakupach, że kupimy pierogi z kapustą i grzybami. Pierożki po ugotowaniu, podsmażyłam na patelni, do tego podsmażyłam trochę cebuli i wszystko polałam ketchupem. Tak lubimy jadać pierożki. I jak Ksawek  już był w połowie swojej porcji, to powiedział: TO, TO JA ROZUMIEM! TO JEST DOBRY OBIAD! Po zjedzeniu swojej porcji, poprosił jeszcze o dokładkę. A że jeszcze 5 pierożków się zostało po obiadku, to jakąś godzinkę później Ksawek zjadł i tę resztę) Czuję się doceniona:)

  • Utworzono: 2011-10-12

    Chora mamuśka:(

         Kurcze - nienawidzę choróbska! Najbardziej nie znoszę, jak choroba dopadnie moje dzieci. Jednak nie za fajnie jest mi też, jak ja jestem chora. A właśnie od wczorajszego wieczorka grypka mnie dopadła. całą nockę gardło mnie bolało. Wzięłam na noc i jakoś w nocy tabletkę na gardło, ale rano obudziłąm się z większym bólem. Od rana chodzę i kicham, jakbym alergię miała - no i chyba mam, na chorowanie:) Poza tym z nosa mi się leje. Za chwilę chusteczki mi się skończą i chyba po papier toaletowy pójdę i też cały zasmarkam! MASAKRA!!! I kto się mną zajmie??? Mężulo wróci dopiero za kilka tygodni i musze sobie jakoś poradzić. Znów.

  • Utworzono: 2011-10-05

    Szczerość dziecięca.

    Mówi się, że dzieci są szczere. Czasem aż do bólu! Widzę to po moich dwóch synkach. Muszę czasem uważać co mówię lub o kim mówię, żeby moje szczere pociechy nie powiedziały tego nikomu.

    I tak właśnie jutro wypadają urodzinki mojej siostry. Długo myslałam co by jej kupić? W końcu kupiłam jej pościel, bo wiem jaką ostatnio oglądała w sklepie i wiem, że ta właśnie jej się podobała, a nie kupiła jej wtedy sobie. Od razu poinformowałam dzieci, w szczególności Ksawka, żeby tylko cioci nie mówili, że kupiliśmy jej pościel. A Ksawek od razu niepocieszony powiedział, że on chce i musi komuś o tym powiedzieć. No to powiedziałam, że ewentualnie może powiedzieć o tym babci. Zgodził się i od razu mu się humorek poprawił. A za chwilę dodał: mamo, ale Ty musisz mi przypominać, żebym nic cioci nie powiedział, bo ja o tym mogę zapomnieć!!! Jakby nie było - szczery z mamusią był:)

  • Utworzono: 2011-09-28

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Przygoda ze STABILO.

         Odkąd dostaliśmy do przetestowania produkty Stabilo, w sumie to od kiedy Ksawery je dostał, to non stop chłopcy kolorują kolorowanki. Jak tylko pokazałam moim synkom, co Ksawek dostał, to w ruch poszły kartki, kolorowanki i zeszyty. Chłopaki dostali piękne pisaki, zakreślacze i cienkopisy. Ksawery pierwsze złapał pisaki, Patryk chwycił za zakreślacze, a cienkopisy mama chciała dla siebie. Chmmm... Więc wyszło inaczej, chłopaki zagarnęłi też cienkopisy, bo tam też fajne kolorki są. Lepiej Ksaweremu się nimi maluje, bo Patrykowi to zakreślaczami szybko się maluje zaróno kółka, jak i koloruje powierzchnię kolorowanki. I uwierzcie mi, ale expresowo szło im malowanie! Nie żeby moi chłopcy nigdy pisaków w domu nie mieli,  bo mieli. Ale jakoś tak tamte mało ich pociągały, a te nowe! Nowe pisaki istny szał! Jeszcze w piżamach wyciągali kolorowanki i nowe śliczne pisaczki i malu malu. Patryk jak Ksawek nie patrzył, to nawet zakreślacze wziął do łóżka i szedł z nimi spać. Zauważyłam, że przez te "wytłoczki" przed końcówką pisaka lepiej się je trzyma w palcach ręki. Za to końcówki pisaków niespotykane. Takie spłaszczone, ale i ciekawe za razem. I oczywiście musiałam przetestować zmywalność pisaków. Wyszło mi tak, że jak syncio któryś się pomalował pisakiem i od razu poszłam go umyć, to zeszło wszystko. Jednak jak poszłam umyć synka gdzieś po godzinie czy później, to już był problem zmyć pisaka np z ręki czy nawet z twarzy. Bo moi malarze nie tylko po papierze malowali, po sobie też. A nawet Patryk testował pisaki na ścianach. Ku mojemu niezadowoleniu, bo to nie pozchodziło. Nie mam na scianach zmywalnej farby, a to chyba błąd, który trzeba naprawić, przy takich extra malarzach:) Dziękujemy bardzo za możliwość przetestowania produktów Stabilo!

     


Mama 3 wspaniałych chłopaków oraz rosnącego w brzuszku Bąbelka :) W tym roku rodzina nam się powiększy :)
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj