Moje życie to jedna wielka niewiadoma.Dziś jest tak,jutro zmiana o 180 stopni.Jak każdy mam problemy,z którymi umiem sobie poradzić.Choć czasem jest bardzo ciężko,czasem popłaczę,wyżalę się.Ale są dni,że mogę góry przenosić,gdy widzę radość na oczach moich dzieci ,czy jak widzę,gdy bliscy pomogą wtedy ,gdy tej pomocy potrzebuje.Czasem sami wyczytają to z moich oczu,nie prosząc ich o to.
  • Utworzono: 2010-11-13

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Kolejne postępy

    Od kilku dni kolejne postępy robię i zaskakuję mamusię i tatusia.
    Dzisiaj rano mamusia poprosiła mnie ,bym przyniósł kapcie,bo chciała mi założyć.A ja akurat szedłem do niej,od Ewy.Ale się zawróciłem i podeszłem do rowerka.Tam sięgnąłem,ale rowerek trzeba było odsunąć,mamusia mi pomogła,a ja--ku jej zaskoczeniu-wyjąłem pierwszy kapeć i jej podałem!!! Ale mamusia się cieszyła.

    No i nauczyła mnie robić indianina. Podejrzała to u swojej koleżanki,która wstawiła filmik ze swoją córeczką,pokazała mi ,to w ciągu kilku dni załapałem o co chodzi i teraz już umiem.Początkowo jak mi to pokazała,nie chciałem tego pokazywać,tylko podnosiłem jej rękę by mi to pokazywała,a ja się głośno śmiałem.Ale już się nauczyłem,ale na zawołanie jeszcze nie robię...

  • Utworzono: 2010-11-10

    Koniec leczenia

    No i stało się.Mąż zakonczył leczenie.Wczorajszy dzień był jednym ze szczęśliwych.

     

       Ze swoją chorobą walczy od stycznia 2005r.Tzn wtedy mu wykryto,ale ile czasu ją w sobie nosi(ł)-nie wiemy.I raczej nie dowiemy się.Mamy podejrzenia,ale to trzeba by udowodnić.

     

    Na szczęście trafił do wspaniałej pani doktor,a przede wszystkim do szpitala,który dba o pacjenta (no,przynajmniej my nie narzekamy).Był raz już poddany leczeniu,ale się nie udało.Teraz drugi raz.48 tygodnie nerwówki,regularnych wizyt,brania leków.Ale koniec.Wczoraj zakończyliśmuy.

    Jak narazie wyniki są dobre.Ale ostateczny wynik będzie za pół roku.Tak więc teraz -czekamy.

  • Utworzono: 2010-11-09

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Łukasz: Błonica ,tężec

  • Utworzono: 2010-11-08

    1 urodzinki Kacperka po raz drugi

    Po raz drugi ,bo wczoraj byli kolejni goście i tym razem prawdziwy tort ze świeczką i fontanną tortową.O fontannie pomyślała Ewa.W sobotę pojechała na zbiórkę harcerską z koleżanką,gdy wróciła-miała dla małego prezenty: fontanna właśnie,mydełko ,no i koleżanka też coś od siebie dała-kaszkę ryżową.Byłam w szoku.Ale z tego co widze,to ta dziewczynka lubi Kacperka,i choć przecież ja nie wymagam,a tym bardziej nawet nie spodziewałam sie-to kupiła mu kaszkę.W każdym razie kaszka się przyda.

     

    Wczoraj odebrałam ze sklepu tort.Poszliśmy z Łukaszem,dokupiliśmy paluszki,napoje.W sobotę wieczorem z Jackiem robiliśmy wafelki,takie przekładane.Wczoraj rano Ewa tylko pokroiła.

    No i na 13  zjechali goście.Babcia z dziadkiem (moi rodzice) i wujek z ciocią z synkiem ( mój brat z żoną i synkiem,a moim chrześniakiem).Tort zjedliśmy,oczywiście najpierw zapaliliśmy fontannę (miałam jak zwykle problem,którą stronę się zapala,ale się udało..),potem świeczka,no i ...z Kacprem zdmuchnęliśmy.Dostał fajny samochodzik-wywrotkę z klockami,z których można ułożyć pociąg oraz bączka,co świeci i gra jak się kręci.Ileż zabawy miał nasz junior wczoraj przy tym...Tylko Wojtek mu wszystko zabierał,chciał akurat to samo co on.No ale cóż-to tylko dziecko.Musi nauczyć się dzielenia z innymi.

    Wszystko smakowało,choć niewiele tego było.Ale nie jest to ważne.Najważniejsze,ze choć skromnie,ale z miłości wyprawiliśmy dziecku urodzinki,takie ważne bo już PIERWSZE.Nasz synek skończył roczek,najstarsze go rozpieszczają...Ach,jak ja sie cieszę ,że ta moja młodzież go tak kocha.Jak widzę,co oni robią...Ewa kupiła prezent,niby takie małe coś ale ile serca w to dała! Zarobine pieniązki w helloween przeznaczyła dla brata.Łukasz też chciał kupić coś od siebie.Ale wyperswadowałam mu to z głowy,ale wiem,ze jak będzie miał okazje to zrobi to...

    Ale dla mnie nie są ważne prezenty.Tylko ta ich bezgraniczna miłosć,którą widzę na codzień,i łezka się wtedy kręci w oku...

    Tort dziś dojadaliśmy,bo nie dojechali wszyscy zaproszeni goście.Szwagier ma przyjechać za tydzień,chrzestny-ma za daleko,brak własnych funduszy ,mama  w sanatorium,nie ma jej w domu,więc ma wybaczone.

     

    Ogólnie rzecz biorąc urodzinki udane.

  • Utworzono: 2010-11-07

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Dzisiaj znowu moje święto...

    Tym razem z prawdziwym tortem .I gości było więcej,bo babcia z dziadkiem z Mińska,i wujek Paweł z ciocią i Wojtkiem.Dostałem od nich bączka,a od babci i dziadka samochód-wywrotkę z klockami.Ale jazda.
    Tort jadłem oczywiście,był pyszny.I fajnie ,że byli znowu goście,bo czułem się taki ważny!!!
  • Utworzono: 2010-11-06

    1 urodzinki Kacperka

    Wczoraj było w domu wielkie święto.Kacperek skończył roczek!

     

    Już nie jest niemowlakiem.Oto przed wami Kacper Junior.

    Wow.Ale to szybko zleciało...

     

    Jak przystało na urodzinki trzeba było je wyprawić.Tak naprawdę,takie właściwe wyprawiamy jutro.Będzie tort i goście.Niedużo,tradycyjnie.Tort już gotowy,jest w sklepie do odebrania.

     

    Ale póki co wczoraj,w dzień swoich urodzin Kacperek miał swoich gości.W południe przyjechała chrzestna ze swoim chłopakiem no i prezentem,który trzeba było złożyć.To rowerek.

    W czasie gdy Jacek próbował złożyć rowerek,Sylwia dyskutowała z Ewą,a ja szykowałam obiad.Nie chciałam by dzień był taki "goły",więc poczęstowałam gości obiadem.Po obiedzie czas na ...tort.Co prawda to nie był prawdziwy tort,tylko koszyczek z kruchego ciasta,wypełniony kremem karpatkowym,a na nim żelki.Wyglądał przepięknie.I smakował wszystkim.Na "torcie" widniała świeczka 1 . To wszystko zasługa chrzestnej,sprawiła świetną niespodziankę.

     

    Urodzinki były udane,chociaż skromne.Nasze dziecko skończyło rok,jest o rok starsze.

     

     

     

  • Utworzono: 2010-11-05

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Moje pierwsze urodziny

    Miałem dziś gości.Przyjechała do mnie chrzestna z pięknym prezentem.Byłem bardzo zaskoczony,ale mamusia wytłumaczyła mi ,że dziś są moje PIERWSZE urodziny i to moje wielkie święto.Od chrzestnej dostałem rowerek.Do tego przywiozła piękny mini torcik na stół,a mamusia przygotowała pyszny obiad.Ciocia była ze swoim chłopakiem,wujkiem Jackiem.Rowerek bardzo mi się podoba.I teraz już jestem zadowolony,że miałem swoje urodzinki.W końcu roczek kończy się tylko 1 raz.
  • Utworzono: 2010-11-03

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kacperunio,Koko: Miałem wysoką gorączkę (+38,5)

    Wtorek po południu i w nocy,potem jeszcze trochę w ciągu dnia.W nocy termometr pokazał nawet 40 stopni.Ale mama dała paracetamol i przeszło.Twierdzi ,że to zęby,bo wkładam palec do buzi.Pewnie mnie tam boli....
  • Utworzono: 2010-11-03

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Dla mnie ważne

    No i dzień Wszystkich Świętych minął.Oczywiście skorzystałam z okazji ,że piękna pogoda,i...wsiadłam na rower z bąblem i pojechaliśmy na cmentarze.

     

    Odwiedziłam grób mojego dziadka,grób dziadka mojego męża,grób mojego pradziadka.

    Nie żałuję ,że pojechałam.Szkoda by było nie skorzystać z tak pięknej pogody.W drodze powrotnej synek spał.Na pewno dla niego coś nowego-jego pierwsza wizyta na cmentarzu w takim dniu.

    Na drugim cmentarzu byliśmy na grobie mojego drugiego dziadka i cioci.No i obowiązkowo -grobek małej Martusi.Pisałam o niej.Gdyby żyła -miałaby 21 lat.Uczę dzieci odwiedzając ten grobek co roku.Teraz byłam z malutkim.Tłumaczyłam mu.Nie ważne ,że nie rozumie.Przyjdzie czas,to zrozumie.Ale przynajmniej,będzie wiedział,że to ktoś bliski naszej rodzinie.Przynajmniej dla mnie.Miałam wtedy 15 lat.A teraz moje dzieci idą w moje ślady pamiętając o tej małej istotce,której nie było dane żyć na naszym świecie.

  • Utworzono: 2010-11-01

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wszystkich Świętych

       Rok temu o tej porze 1 listopada leżałam w szpitalu czekając na swojego bąbla,któy jeszcze był w brzuszku.Nie odwiedziłam wiec cmentarzy i grobów bliskich,ale mój poród był wtedy mi ważniejszy,bo nie wiedziałam,kiedy to nastąpi.Ale była w odwiedzinach u mnie mama,była córka,nie czułam się samotnie.

     

       Dziś Kacper ma już prawie rok.Skończy w piątek.A ja mam dziś dylemat-jechać,nie jechać.Pogoda ładna,nie ma mrozu,śniegu,temperatura na plusie,i można by wyciągnąć rower i jechać.Na najbliższy cmentarz mam 6 km.Kolejny -5km dalej od poprzedniego.I jeszcze jeden-już dalej,niż 5 km, bo aż w Warszawie.Nie było go w poprzednich latach.A dziś jest- i przydałoby się odwiedzić.Ale nie mam jak. Wujek zmarł niespełna miesiąc temu,jest mi go brak.Niby rzadko go widywałam,ale nie umiem jakoś tego przełknąć,że go więćej już nie zobaczę na grobie babci-jego matki.

     

    W dzieciństwie lubiłam ten dzień.Wszyscy się spotykaliśmy na grobach,najpierw dziadka Zymka,wujka Mietka.Z rodzenstwem ciotecznym biegalismy wokol grobow z kawalkiem patyka i robilismy "kulki"..Potem po ślubie naszym zmarł dziadek Romek,kilka lat wczeniej w wojsku zginął mój daleki kuzyn,jak się okazało-mojego obecnego sąsiada brat.Zawsze odwiedzałam jego grób.Będąc na cmentarzu w Mrozach spotykaliśmy się rodzinami u babci.Przyjeżdżała rodzina z Warszawy,przyjeżdżał mój chrzestny z rodziną,ja z bratem i rodzicami.Potem po założeniu rodzin-bywało nas trochę więcej.I tak w sumie bywało fajnie,bo to jedna z nielicznych okazji spotkać się na cmentarzach.Po śmierci dziadka Romka (14 lat minie za 3 dni) spotykaliśmy się przy jego grobie.Cztery lata temu zmarła moja babcia,wiec nadszedł czas wyjazdów na jej grób i jej drugiego męża,zmarłego 4 lata przed nią.Rok temu pożegnaliśmy ciocię,drugą żonę mojego dziadka Zymka.

    W te wakacje pochowaliśmy naszego kolegę z czasów młodości,męża mojej kuzynki-Piotra.Zginął w wypadku.Dwa tygodnie potem zmarł tata mojej kumpelki.Teraz ,miesiąc temu wujek Andrzej...

     

        Wszystko się pourywało.Poumierali najbliższsi ,przez co wszystko się pokończyło.Zaczął się nowy etap,jest więcej grobów do zwiedzania.Nie,nie zwiedzania,bo to dziwnie brzmi.Odwiedzania.Już lepiej.Nie wiem.Jest mi smutno,bo to już nie to samo,Chociaż,ja wiem,ze nie powinno się na to takpatrzeć.Jako dziecko nie przywiązywało się uwagi do takich rzeczy,jechało się z rodzicami i tyle.Teraz każdy z nas ma swoje rodziny,chodzi własnymi ścieżkami.Nie ma tego klimatu.Ale taka kolej rzeczy.Teraz to my rodzice bierzemy swoje pociechy i pokazujemy im co ważne.I dobrze,bo nauka w las nie idzie.

     

    Na jednym z cmentarzu pochowana jest malutka Martusia.Zyla 4 dni.To siostrzyczka Sylwii,chrzestnej Kacpra.Pokazywalam ten grob moim dzieciom.I wiecie co? Moja corcia wczoraj sama z siebie bedac na cmentarzu (sprzedawala znicze z innymi harcerzami) kupila znicz i poszla zapalic na grobie Martusi.Bardzo ladnie sie zachowala,jestem z niej dumna.Za jakis czas pokaze to Kacprowi.I mysle,ze on tez bedzie odwiedzal ten grobek bedac na cmentarzu.Ja staram sie byc na nim zawsze gdy jestem.Nawet jak nie mam znicza.Ale czy to wazne? wazne,ze pamietam.

     

    I tak jak dzis.Nie wiem ,czy dojade na cmentarze.Mysle o tym.Ale nawet jak zrezygnuje z wyjazdu-to myslami jestem zawsze ze wszystkim zmarlymi ,ich duszami,mysle i modle sie za nich.A groby-odwiedze,jak bede mogla.Trudno.Nic na sile.Dzien sie zaczal,jeszcze trwa,wiec jeszcze mam czas.Zobaczymy.


Mama trójki dzieci-dwójki w wieku szkolnym,trzecie najmłodsze rozpieszczane przez wszystkich; Obecnie pracuję zawodowo po urlopie wychowawczym.
Maj 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
    01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj