-
Utworzono: 2011-02-14
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Kacperunio,Koko: Mam prawą dolną czwórkę
-
Utworzono: 2011-02-09
Komputerowy zawrót głowy
Uwielbiam komputer.Wszak jestem po szkole komputerowej,skończyłam szkołę ekonomiczną,potem studium o kierunku "przetwarzanie danych".Jakiś kurs księgowości.I niby powinnam wszystko umieć.Niestety papierek ma się często nijak do faktycznych umięjętności.Zresztą wtedy uczyłam się na dosie,wiele rzeczy się nie pamięta,wiele pozmieniało.Dużo uczę się teraz sama ,czasem z pomocą znajomych.I tak było w ostatni weekend.
Przed niedzielą szwagier zadzwonił i zapytał,czy bym nie zajrzała do jego kompa (a właściwie jego dziewczyny) ,bo po włączeniu pokazuje się jakiś dziwny komunikat.No cóż,dlaczego nie? Lubię pomagać,jak wiem,że mogę liczyć tez na pomoc tej osoby,a tak jest w ich przypadku.W czwartek wiec pod wieczór dostarczyli mi kompa i w piątek zaczęłam działać.
Gdy zobaczyłam ów komunikat uznałam,że najlepszym rozwiązaniem będzie ponowna instalacja systemu.Miałam zgodę od szwagra,więc zaczęłam działać.Wszystko przebiegało sprawnie,dopóki nie trzeba było w penym momencie wybierać czy instalować system,naprawiać za pomocą konsoli czy kończyć.Tu zaczęły się schodki bo nie działała mi klawiatura. Ale gdy wchodziłam do biosu i naciskałam delete działalo! Byłam z lekka zdziwiona co sie dzieje.Poradzilam sie znajomego,podpowiedział,ze usb może nie działać,ale że zadziała z końcówką PS.Napisałam zaraz smsa do szwagra,by po pracy podrzucił klawiaturę swoją,bo ja mam bezprzewodową,na usb i może coś nie łączy.Gdy przywiózł ,okazało się ,że ma końcówkę nie na USB ale tą okrągłą,PS/2. Zadziałało po podłączeniu! Uff.Dalej idziemy.Wybrałam co trzeba,partycja sformatowana,czas na ponowne uruchomienie kompa .I co? d...pa... Idzie dalej od początku.Nie instaluje dalej,ale uruchamia się ponownie od początku cała instalacja.I tak kilka razy.Szukałam w necie pomocy,nie uzyskałam.Ale wpadłam na pomysł-ryk kwizyk.Wreszcie cd był w niedzielę ( w sobotę przez wichurę nie było pół dnia światła,więc niestety musiałam przerwać operację)..Zresetowałam bios do ustawień fabrycznych.POSZŁO! Gdy komp się zresetował pokazał się oczekiwany przeze mnie niebieski ekran (ci co nieraz insalowali win Xp to wiedzą). i poprosił mnie o płytkę z systemem.Dalej poszło bez problemów.Win sie zainstalował,ustawiłam co nie co.
Na drugi dzień w poniedziałek wzięłam sie za sterowniki.Miałam płytki przywiezione z kompem,więc poinstalwoałam.Dwa poszły zgrabnie.Ale z trzecim miałam problem,bo niby sie instalowało,ale nie było głosu.Głośniki podłączone,a tu cisza w eterze.Ściągnęłam z netu.Problemy z zainstalowaniem.Pokazywał jakiś błąda.Kombinowałam,cofałam do punktu kontrolnego przywracaniem systemu do ustawienień początkowych.Wreszcie coś zrobiłam,ale nie wiem co tak naprawdę,ale zadziałało.
No i przy okazji tego -okazało się,że działają oba moje głośniki! Jakiś czas temu przestał nam jeden działać,myśleliśmy ,że siadł.Ale po podłączeniu do kompa szwagra zauważyłam ,że działa.Musiałam więc szukać problemu w swoim kompie ,a nie w głośniku (a zaglądał do nich i mój mąż,i brat i wyglądał na sprawny).Podłączyłam więc głośniki z powrotem do swojego kompa i dalej to samo.Nie dałam za wygraną.Wczoraj poradziłam się znowu znajomego,ale tu już nie umiał mi pomóc.Podpowiedział jedynie jedną rzecz,która dała mi do myślenia.I podłaczyłam subwoofer do innego gniazdka na karcie muzycznej,a w ustawieniach sterownika ustawiłam na działanie "subwoofera" czyli na 6 głośników (mimo ,że ja mam dwa) i ....zadziałało!
I teraz jak patrzę na to po tylu godzinach ślęczenia przy kompach- mogę powiedzieć o sobie,że jestem DUMNA z samej siebie.Udało mi się,choć nie byłam pewna,czy sobie poradzę.Do wszystkiego praktycznie doszłam sama.Musiałam tylko pogłówkować i spedzić czasu an obu kompach.Oczywiście synek na tym nie ucierpiał,bo zazwyczał robiłam to ,gdy spał albo był na spacerze.
A co do kompa szwagra-to jak się okazało-w biosie było wyłączone działanie usb,stąd też dlatego moja klawiatura nie chciała działać.Gdybym wpadła na to od razu-mogłam zrobić to od razu.
Ale jak to się mówi-uczymy się w miarę upływu czasu,na błędach.Ja na dzień dzisiejszy jestem zadowolona,że mi się udało.Komp szwagra czeka już na odbiór,i mam nadzieję,że jak podłączą bedzie im wszystko śmigać jak trzeba.
Ale dzięki tej "naprawie" nieświadomie sprawdziłam swój głośnik.I to był kolejny plus całego komputerowego zawrotu głowy przez ostatnie dni.Oprócz satysfakcji,że komuś mogłam pomóc.(sama instalacja systemu to dla mnie pestka.Pod warunkiem,że wszystko przebiega sprawnie,bez kolejnych problemów).
-
Utworzono: 2011-02-02
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Kacperunio,Koko: Wymawiam pierwsze trzy słowa dwusylabowe.
Od jakiegoś czasu- mama,tata...Ale częściej tata .. -
Utworzono: 2011-01-30
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Kacperunio,Koko: Taki duży urosnę!
Nauczyłem się pokazywać jaki to ja duży urosnę! Gdy mama pyta mnie ,to ja podnoszę rączki do góry i pokazuję!I pokazuję,że już nie ma...czegoś.Nie ma...rozkładam rączki... -
Utworzono: 2011-01-27
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Kacperunio,Koko: Mam lewą dolną czwórkę
kolejny zębalek... -
Utworzono: 2011-01-24
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Kacperunio,Koko: Idzie kolejny ząbek
Dziś mama wypatrzyła,że idzie mi kolejny ząbek.Czwórka na dole.Dlatego popłakuję i budzę się wieczorami i w nocy. -
Utworzono: 2011-01-22
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Dzień Babci i Dziadka
Nadeszły dni,w których wszystkie dzieci biegną do swoich babć i dziadków z laurkami,składają życzenia,recytują wierszyki,dają kwiaty... No cóż,moje dzieci -te starsze-są już raczej za "duże" na laurki,ale o święcie jak najbardziej pamiętają.Troszkę "za daleko" mamy,by jechać do jednej babci i do drugich dziadków,do jednej 80 km,do drugich niby tylko 25 km,i jazda zajęła by raptem pół godziny,ale niestety bilety kosztują (całe 5 zł w jedną stronę więc pomnożyć razy 3 razy powrót to trochę jest..),a zważywszy na pusty portfel nie ma możliwości.Niemniej jednak dzieciaczki mają swoje telefony, więc sprawę "załatwili" telefonicznie.Na pewno lepiej wyglądało by ,gdyby byli osobiście,na szczęście moi rodzice nie są "wymagający" i im wystarczy sms.Zwykły sms,którym też można wyrazić swoje uczucie ...Na dokładkę doślemy zdjęcie całej trójki wnuków.
To tyle jeśli chodzi o babcie i dziadków naszych brzdąców.
Ale-ja też miałam /mam swoich dziadków.
I moze to dobry czas by o nich wspomnieć.Moi kochający dziadkowie...
Babcia J.-no cóż,nie ma jej wśród nas już prawie 5 lat.Jejku,jak to zleciało.W maju 2006r zdążyła być na komunii Łukasza.Udało się jej do nas dotrzeć,mimo,że nie czuła się najlepiej ale postanowiła być.Mój tato (czyli jej syn) przywiózł ją i odwiózł do domu.I byłam szczęśliwa,że przyjechała,bo 2 miesiące później zmarła.Zdążyła więc być na komunii prawnuka.Doczekała.Doczekała jeszcze prawnuczki,czyli mojej córci.Często ją odwiedzaliśmy,mieszkała ok.12 km od nas.Często .jak było ciepło czyli okres wiosenno -letni robiliśmy sobie we czwórkę takie przejażdżki rowerowe.Cel-babcia.Oczywiście po drodze ciocia L.,babcia S.,czasem wstąpiło się do dziadków męża.
Bardzo nam jej brakuje.Nie doczekała kolejnych prawnuków (czyli u mojego brata i naszego Kacpra),ale zdążyła nacieszyć się Łukaszem i Ewą.W dzieciństwie spędzałam u niej wakacje,gdy nadchodził lipiec i babcia brała urlop przyjeżdżała po mnie i zabierała mnie do siebie na całe 2 tygodnie.Uwielbiałam te wakacje,czas z nią spędzany.Miałam u niej "luzy".Tzn miałam jakieś nakazy,w domu trzeba było być na czas,obowiązki,ale mogłam czas spędzać wśród koleżanek,z którymi tam się zapoznałam-Agą,Gosią,Julką,Ziną,Elą...Wspólne wyjścia do kina,czy do lasu były wspaniałym przeżyciem.Sam czas spędzany u babci był dla mnie jak raj dla duszy.Potem ,gdy poznała mojego męża,była szczęśliwa.Mąż czasem i sam do niej jeździł,pomagał.Ona go uwielbiała.I z wzajemnością.Najbardziej smakował mi jej rosół.Nigdy mi nie wychodzi taki jak jej...
Szkoda ,że jej nie ma...Odeszła zbyt szybko...
Dziadek Z.-właściwie ,to niewiele Go pamiętam.Zmarł,gdy byłam w 8 klasie,miałam 14 lat,w 1988r.Był pierwszym męzem babci J.,ojcem mojego taty.Wiem,że zmarł na raka żołądka.Pamiętam go przez mgłę,ale pamiętam wakacje spędzane u niego ,gdy ożenił się po raz drugi z ciocią L.I w zasadzie to tylko to mogę o Nim napisać.Ale był też kochanym Dziadziem.
Babcia S.-babcia,która jako jedyna jeszcze żyje.To mama mojej mamy.Mieszka w miejscowości,w której dzieci chodzą do szkoły.Czasem do niej zaglądają,ale rzadko bo szkoła pilnuje przyjazdów i powrotów do domu.Ale gdy trzeba-wiedzą ,gdzie iść.Z tą babcią uwielbiam rozmawiać na tematy religijne.To ona wszczepiła we mnie wiarę i ducha naszej religii,to z nią mam wspólne tematy.Uwielbiam,gdy opowiada z przeszłości ciekawe historie,zwłaszcza sprawy pokoleniowe,genealogiczne.Czasem sie powtarza,ale ma swoje lata.Ma już 88 lat.Doczekała 5 prawnuków,jako jedyna z nich wszystkich,bo jeszcze u brata ciotecznego.Ma "twardą" rękę,u niej ferie czy wakacje były raczej "pod kontrolą".Pilnowała mnie na wszystkie strony,ale w sumie ...miała swoje racje.Często się do niej zagląda,mąż bywa u niej jak tylko jedzie po zakupy do C.,pomaga ,gdy potrzeba.A ona? potrafi się odwdzięczyć,uważa,że jak ma zapłacić obcemu to woli dać swojemu,chociaż nikt od nas ręki nie wyciąga ,bo też jest jej cięzko.Ja i dzieci też staramy się odwiedzać ,jak tylko jesteśmy w C.I będziemy,dopóki jeszcze jest.Obecnie jest w szpitalu na badaniach.Też ją uwielbiamy.
Dziadek R.-tata mamy.Nie żyje już ponad 14 lat.Zmarł kilka miesięcy po naszym weselu.Ale zdążył na nim być.Własćiwie też już pamiętam go mało.Ale nie zapomnę dni,gdy bywałam u nich,a dziadek zasiadał przy stołku ,na nim jego ulubiona miska pełna kapusty .To były czasy.Te jego opowieści z czasów wojny,pełne krwi,walki...To było to,co lubiłam w nim najbardziej.Niestety,nie ma Go.Ale pozostała pamięć i oczywiście odwiedziny na cmentarzu.
Ciocia L.-też już jej nie ma.We wrześniu minął rok,pochowaliśmy ją w moje imieniny.Byłam wtedy jeszcze w ciąży z Kacprem.Nasze ostatnie spotkanie z nią było w lipcu.Odwiedziliśmy ją robiąc specjalną przejażdżkę.
Ciocia była drugą żoną dziadka,czyli macochą mojego taty.Ale taką dobrą macochą.Nas traktowała jak swoich wnuków,(swoich nigdy nie doczekała),była dla nas taką ciocią-babcią.Taką kochaną.do przytulania i kochania.Najbardziej lubiłam w niej to,że będąc u nich na wakacjach ona potrafiła zagrać z nami w warcaby czy chińczyka.I uwielbiałam jej naleśniki.Pychota.
Dziadek S.-jeszcze miałam dziadka S.Drugi mąż babci J.Też niewiele już go pamiętam,będzie już 7 lat jak nie żyje.Też traktował nas jak swoich wnuków,a moje dzieci -jak prawnuków.Kochał ich jak swoich.A ja-traktowałam go jak dziadka,i tak na niego mówiliśmy.Był nam zawsze miły i serdeczny,nigdy nie usłyszałam z jego ust przykrych słów.
To chyba tyle co o moich dziadkach.Jak widać,"trochę " ich miałam.Niestety,została mi się tylko babcia.I mam nadzieję,że jeszcze nam pożyje.Sto lat? no,może dwieście...
Męża dziadkowie żyją jeszcze,ze strony teściowej.On ich też odwiedza,ale nie ma między nimi takiej więzi jak z moimi.Od strony teścia,dziadkowie nie żyją.Babcia zmarła,gdy męża jeszcze nie było na świecie,wiec jej nie znał.A dziadek-zmarł w roku,w którym się poznaliśmy.tyle,że ja nie miałam okazji go poznać.A szkoda.Bo to on nas "zeswatał".Może któregoś dnia to opiszę? O nim wiem,ze był wspaniały,pomógł wejść mężowi w dorosłe życie,gdy został sam.Ale to już inna historia.
TAK WIĘC WSZYSTKIM BABCIOM I DZIADKOM SŁYNNE STO LAT !!!
-
Utworzono: 2011-01-20
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Rozmowy z córką
Jak wiecie mam córkę.Jedyną.No i do tego nastoletnią.Wiek już mówi sam za siebie.Trudny wiek buntów,dojrzewania...No własnie,dojrzewania...
Drogie mamy nastoletnich córek! Czy rozmawiacie z nimi na temat dojrzewania?Czy one przychodzą same do was z tymi problemami?
Ja kiedyś ,gdy miałam sama naście lat wyobrażałam sobie ,jak to będzie gdy sama będę mamą.Czy będę umiała rozmawiać ze swoją córką (gdybym miała oczywiście) na temat spraw tabu,takich co na codzień niektórzy wstydzą się mówić:dojrzewanie,sex,miesiączka itp.I wtedy obiecałam sobie,że jeśli będę miała córkę nie będę się krępować i planowałam tego typu rozmowy.Wolałam,żeby o wielu sprawach wiedziała ode mnie a nie od obcych,postronnych osób.Obiecałam sobie,że moje dzieci od początku będą wiedzieć co to jest ciąża,dziecko w brzuszku, w każdym razie żadne bociany i kapusta...I chciałam,by moja córka jak najwcześniej dowiedziała się na temat miesiączki.Tym bardziej,że słyszałam o takich niespodziankach nawet u 9 letnich dziewczynek.Dlatego pierwszą rozmowę z córką przeprowadziłam ,gdy była w III klasie.Potem druga okazja nadarzyła się ,gdy dowiedzieliśmy się o ciąży z Kacprem.To była wtedy dobra okazja do wyjaśnienia spraw kobiecych.Co nieco opowiedziałam na czym polega miesiączka,że w każdej chwili może dostać i musi być na to na przygotowana.Słuchała z ciekawością.Cieszyłam się,że ją to interesuje i martwiła się ,co będzie jeśli to się stanie w szkole? Jak sobie wtedy poradzić? Iść do pielęgniarki? Nosić ze sobą podpaskę? Pytań mnóstwo.Ale wiedziała już cokolwiek.
Zaznaczyłam,że jeśli będzie miała kiedykolwiek jakieś dylematy,problemy,w każdej chwili może do mnie z tym przyjść i chętnie jej wyjaśnię.
I udało mi się zasiać w córce to zaufanie.Kilka dni temu przyszła do mnie pytaniami.Zresztą już nie pierwszy raz.Przychodzi do mnie co jakiś czas.Za kilka miesięcy skończy już 12 lat,tak więc czas najwyższy.Podejrzewam,że te sprawy porusza też z koleżankami,może gdzieś podczytuje na necie.Ale najważniejsze,by miała we mnie wsparcie w tych sprawach.Sprawach dojrzewania oczywiście.Bo ja właściwie miałam niewielką wiedzę na te tematy w jej wieku.Coś tam mama wspominała,no bo-musiała.Ale pamiętam,że wstydziłam się rozmawiać.Więcej się dowiadywałam z gazet dla dziewcząt,koleżanek.
Tak więc cieszy mnie to,że ona ma gdzie z tym iść i przychodzi,dopytuje.I to co wiem,tłumaczę.Nie chcę,by któregoś dnia spotkało ją coś,co by nie wiedziała: a co to jest? Niby uczą się w szkole na wychowaniu do życia w rodzinie,widzę ,że wiele umie,ale jednak przychodzi do mnie.DO MATKI.
-
Utworzono: 2011-01-14
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Oswajamy nocnik
Jeszcze jakiś czas temu pisałam chyba ,że mój synuś boi się nocnika.Nocnik kupiliśmy w maju i oczywiście chciałam od razu oswoić Kacpra z nim,żeby zaczął siadać itp.Oczywiście było za wcześnie by od razu siusiał,ale ...on nawet nie chciał na nim siadać.Wyglądało to tak,jakby się go bał.Nie zmuszalam go oczywiście,nocnik odczekał swoje aż do ostatniej soboty.
Przynieśliśmy nocniczek do pokoju pokazując synkowi.I ... niespodzianka! Zaczął na niego siadać! Nieważna technika- bo siada od tyłu,tzn zachodzi od tyłu nocnika i siada rozkrakiem.Liczy się efekt! Ważne ,że siedzi.Szkoda tylko,że krótko,ale sam fakt siadania to dla mnie dużo.Siada różnie-czasem w ubraniu,czasem po zdjęciu pieluszki.Ale zauważyłam jedno: że kojarzy pieluszkę z nocnikiem,że to jest z tym coś związane.I rozumie słowo "nocniczek"!.Któregoś dnia zaskoczył mnie totalnie-zdjęłam mu pieluszkę i chciałam,by chwilę bez niej pochodził.A on podszedł do miejsca gdzie stoi na codzień nocnik i ...go wyjął stamtąd! Czy to nie cudowne? Sam z siebie! bez mówienia! oznacza to,że rozumie "zdejmujemy pieluszkę" to "akcja nocnik".Również,gdy mu mówię " a nocniczek?gdzie jest? przyniesiesz?" to biegnie tam gdzie trzeba i przynosi.
Tak mnie to cieszy.Mam nadzieję,że równie szybko załapie ,że tam się robi siusiu.Bo jak narazie jeszcze nie robił,jedynie siada i siedzi kilka -kilkanaście sekund.Po czym wstaje i za kawałek siada znowu.Myślę ,że jeszce kilka dni i może się uda.Chciałabym,by załapał ,to by zaoszczędziło się na pieluchach chociaż trochę.Znam mamę,której córeczka jest jakieś 2,5 tyg młodsza od Kacperka i ona pieluch używa wyłącznie na spacery i na noc.A tak,to potrzeby załatwia już do nocnika.I to już tak było na jesieni,gdy rozmawiałyśmy.Szczerze mówiąc,to jej trochę zazdrościłam.Wiem jednak,ze każde dziecko jest inne i rozwija się swoim tempem,a przede wszystkim nie wolno zmuszac.Trzymam się tego.Jedyne co robię,to zachęcam i bijemy brawo za każdym razem,gdy w użyciu jest nocniczek.Za nami prawie tydzień oswajania z nocnikiem.Kto wie-może za tydzień będziemy świętować następny etap?
Czekam cierpliwie.Najważniejsze,że oswoił się z nocnikiem i nie ucieka....Reszta przyjdzie samo.Oczywiście będziemy dalej zachęcać i się cieszyć razem z nim,bo jak siada-to buźka mu się śmieje od ucha do ucha.
-
Utworzono: 2011-01-12
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Łukasz: Ospa
Teraz mnie dopadła. Dziś pojawiła się pierwsza wysypka...
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...