Moje życie to jedna wielka niewiadoma.Dziś jest tak,jutro zmiana o 180 stopni.Jak każdy mam problemy,z którymi umiem sobie poradzić.Choć czasem jest bardzo ciężko,czasem popłaczę,wyżalę się.Ale są dni,że mogę góry przenosić,gdy widzę radość na oczach moich dzieci ,czy jak widzę,gdy bliscy pomogą wtedy ,gdy tej pomocy potrzebuje.Czasem sami wyczytają to z moich oczu,nie prosząc ich o to.

Utworzono: 2011-01-22

Dzień Babci i Dziadka

        Nadeszły dni,w których wszystkie dzieci biegną do swoich babć i dziadków z laurkami,składają życzenia,recytują wierszyki,dają kwiaty... No cóż,moje dzieci -te starsze-są już raczej za "duże" na laurki,ale o święcie jak najbardziej pamiętają.Troszkę "za daleko" mamy,by jechać do jednej babci i do drugich dziadków,do jednej 80 km,do drugich niby tylko 25 km,i jazda zajęła by raptem pół godziny,ale niestety bilety kosztują (całe 5 zł w jedną stronę więc pomnożyć razy 3 razy powrót to trochę jest..),a zważywszy na pusty portfel nie ma możliwości.Niemniej jednak dzieciaczki mają swoje telefony, więc sprawę "załatwili" telefonicznie.Na pewno lepiej wyglądało by ,gdyby byli osobiście,na szczęście moi rodzice nie są "wymagający" i im wystarczy sms.Zwykły sms,którym też można wyrazić swoje uczucie ...Na dokładkę doślemy zdjęcie całej trójki wnuków.

To tyle jeśli chodzi o babcie i dziadków naszych brzdąców.

Ale-ja też miałam /mam swoich dziadków.

I moze to dobry czas by o nich wspomnieć.Moi kochający dziadkowie...

Babcia J.-no cóż,nie ma jej wśród nas już prawie 5 lat.Jejku,jak to zleciało.W maju 2006r zdążyła być na komunii Łukasza.Udało się jej do nas dotrzeć,mimo,że nie czuła się najlepiej ale postanowiła być.Mój tato (czyli jej syn) przywiózł ją i odwiózł do domu.I byłam szczęśliwa,że przyjechała,bo 2 miesiące później zmarła.Zdążyła więc być na komunii prawnuka.Doczekała.Doczekała jeszcze prawnuczki,czyli mojej córci.Często ją odwiedzaliśmy,mieszkała ok.12 km od nas.Często .jak było ciepło czyli okres wiosenno -letni robiliśmy sobie we czwórkę takie przejażdżki rowerowe.Cel-babcia.Oczywiście po drodze ciocia L.,babcia S.,czasem wstąpiło się do dziadków męża.

Bardzo nam jej brakuje.Nie doczekała kolejnych prawnuków (czyli u mojego brata i naszego Kacpra),ale zdążyła nacieszyć się Łukaszem i Ewą.W dzieciństwie spędzałam u niej wakacje,gdy nadchodził lipiec i babcia brała urlop przyjeżdżała po mnie i zabierała mnie do siebie na całe 2 tygodnie.Uwielbiałam te wakacje,czas z nią spędzany.Miałam u niej "luzy".Tzn miałam jakieś nakazy,w domu trzeba było być na czas,obowiązki,ale mogłam czas spędzać wśród koleżanek,z którymi tam się zapoznałam-Agą,Gosią,Julką,Ziną,Elą...Wspólne wyjścia do kina,czy do lasu były wspaniałym przeżyciem.Sam czas spędzany u babci był dla mnie jak raj dla duszy.Potem ,gdy poznała mojego męża,była szczęśliwa.Mąż czasem i sam do niej jeździł,pomagał.Ona go uwielbiała.I z wzajemnością.Najbardziej smakował mi jej rosół.Nigdy mi nie wychodzi taki jak jej...

Szkoda ,że jej nie ma...Odeszła zbyt szybko...

Dziadek Z.-właściwie ,to niewiele Go pamiętam.Zmarł,gdy byłam w 8 klasie,miałam 14 lat,w 1988r.Był pierwszym męzem babci J.,ojcem mojego taty.Wiem,że zmarł na raka żołądka.Pamiętam go przez mgłę,ale pamiętam wakacje spędzane u niego ,gdy ożenił się po raz drugi z ciocią L.I w zasadzie to tylko to mogę o Nim napisać.Ale był też kochanym Dziadziem.

Babcia S.-babcia,która jako jedyna jeszcze żyje.To mama mojej mamy.Mieszka w miejscowości,w której dzieci chodzą do szkoły.Czasem do niej zaglądają,ale rzadko bo szkoła pilnuje przyjazdów i powrotów do domu.Ale gdy trzeba-wiedzą ,gdzie iść.Z tą babcią uwielbiam rozmawiać na tematy religijne.To ona wszczepiła we mnie wiarę i ducha naszej religii,to z nią mam wspólne tematy.Uwielbiam,gdy opowiada z przeszłości ciekawe historie,zwłaszcza sprawy pokoleniowe,genealogiczne.Czasem sie powtarza,ale ma swoje lata.Ma już 88 lat.Doczekała 5 prawnuków,jako jedyna z nich wszystkich,bo jeszcze u brata ciotecznego.Ma "twardą" rękę,u niej ferie czy wakacje były raczej "pod kontrolą".Pilnowała mnie na wszystkie strony,ale w sumie ...miała swoje racje.Często się do niej zagląda,mąż bywa u niej jak tylko jedzie po zakupy do C.,pomaga ,gdy potrzeba.A ona? potrafi się odwdzięczyć,uważa,że jak ma zapłacić obcemu to woli dać swojemu,chociaż nikt od nas ręki nie wyciąga ,bo też jest jej cięzko.Ja i dzieci też staramy się odwiedzać ,jak tylko jesteśmy w C.I będziemy,dopóki jeszcze jest.Obecnie jest w szpitalu na badaniach.Też ją uwielbiamy.

Dziadek R.-tata mamy.Nie żyje już ponad 14 lat.Zmarł kilka miesięcy po naszym weselu.Ale zdążył na nim być.Własćiwie też już pamiętam go mało.Ale nie zapomnę dni,gdy bywałam u nich,a dziadek zasiadał przy stołku ,na nim jego ulubiona miska pełna kapusty .To były czasy.Te jego opowieści z czasów wojny,pełne krwi,walki...To było to,co lubiłam w nim najbardziej.Niestety,nie ma Go.Ale pozostała pamięć i oczywiście odwiedziny na cmentarzu.

Ciocia L.-też już jej nie ma.We wrześniu minął rok,pochowaliśmy ją w moje imieniny.Byłam wtedy jeszcze w ciąży z Kacprem.Nasze ostatnie spotkanie z nią było w lipcu.Odwiedziliśmy ją robiąc specjalną przejażdżkę.

Ciocia była drugą żoną dziadka,czyli macochą mojego taty.Ale taką dobrą macochą.Nas traktowała jak swoich wnuków,(swoich nigdy nie doczekała),była dla nas taką ciocią-babcią.Taką kochaną.do przytulania i kochania.Najbardziej lubiłam w niej to,że będąc u nich na wakacjach ona potrafiła zagrać z nami w warcaby czy chińczyka.I uwielbiałam jej naleśniki.Pychota.

Dziadek S.-jeszcze miałam dziadka S.Drugi mąż babci J.Też niewiele już go pamiętam,będzie już 7 lat jak nie żyje.Też traktował nas jak swoich wnuków,a moje dzieci -jak prawnuków.Kochał ich jak swoich.A ja-traktowałam go jak dziadka,i tak na niego mówiliśmy.Był nam zawsze miły i serdeczny,nigdy nie usłyszałam z jego ust przykrych słów.

 

To chyba tyle co o moich dziadkach.Jak widać,"trochę " ich miałam.Niestety,została mi się tylko babcia.I mam nadzieję,że jeszcze nam pożyje.Sto lat? no,może dwieście...

Męża dziadkowie żyją jeszcze,ze strony teściowej.On ich też odwiedza,ale nie ma między nimi takiej więzi jak z moimi.Od strony teścia,dziadkowie nie żyją.Babcia zmarła,gdy męża jeszcze nie było na świecie,wiec jej nie znał.A dziadek-zmarł w roku,w którym się poznaliśmy.tyle,że ja nie miałam okazji go poznać.A szkoda.Bo to on nas "zeswatał".Może któregoś dnia to opiszę? O nim wiem,ze był wspaniały,pomógł wejść mężowi w dorosłe życie,gdy został sam.Ale to już inna historia.

 

TAK WIĘC WSZYSTKIM BABCIOM I DZIADKOM  SŁYNNE STO LAT !!!

Komentarze

Jeśli chcesz dodać komentarz musisz się zalogować.

Mama trójki dzieci-dwójki w wieku szkolnym,trzecie najmłodsze rozpieszczane przez wszystkich; Obecnie pracuję zawodowo po urlopie wychowawczym.
Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj