rss wpisy: 106 komentarze: 222

Mamy oko

Jestem mamą. I mam oko na różne sprawy - te związane z dziećmi, z rodziną, z tzw. polityką prorodzinną. Będę o nich pisać tak, jak je widzę. Ten blog to takie "mamy oko" ;)
  • Utworzono: 2009-12-18

    Uwaga na wadliwe zabawki!

    W szale mikołajowych i gwiazdkowych zakupów łatwo zapomnieć o sprawdzaniu etykiet, opakowań - łapiemy zabawkę, o której marzy nasz bobas (albo taką, która naszym zdaniem się mu spodoba), wystoimy swoje w gigantycznej kolejce do kasy, pakujemy, podkładamy. I już.

    Nam, rodzicom, ciągle się wydaje, że skoro zabawka jest na półce sklepowej - ktoś ją sprawdził, ktoś zezwolił na dopuszczenie jej na rynek. Zwłaszcza gdy mówimy o zabawkach dla najmłodszych, dla niemowlaków, 2-latków. Bo przecież słyszymy o normach bezpieczeństwa, o unijnych dyrektywach w tej sprawie...

    Dyrektywy i normy sobie, a życie sobie. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta opublikował właśnie raport z kolejnej kontroli zabawek znajdujących się w sklepach. Nie jest dobrze - inspektorzy zakwestionowali co czwartą z nich. Konsekwencje? Kilkanaście nakazów wycofania produktów z rynku, zawiadomienia do prokuratury. I przede wszystkim - apel do rodziców, by nawet w szale przedświątecznych zakupów jednak czytali i sprawdzali. Tak, na wszelki wypadek.

  • Utworzono: 2009-12-13

    Kto ma większą... paczkę

    Nastał czas spotkań mikołajowo-choinkowych - w przedszkolach, domach kultury. Czasem nawet firmy urządzają dla dzieci swoich pracowników takie "mikołajki". Tu Mikołaj, tam Aniołek rozdają dzieciom prezenty. Rozdają - w większości przypadków - prezenty włożone dyskretnie do kosza przez mniej lub bardziej przejętego rodzica.

     

    Ja wolę czekać z dzieckiem na przyjście świętego w domowym zaciszu, ale przyjaciółka, szczęśliwa mama bliźniaków w wieku wczesnoprzedszkolnym wpadła na pomysł, by zabrać swoje pociechy na spotkanie z Mikołajem do placówki kulturalno-oświatowej, czyli domu kultury. Zapakowała skromne paczki (samochodziki, słodycze) - bo "prawdziwy" Mikołaj miał czekać w domu.

     

    Dzieci, wyczytane zaraz na początku kolejki, były oczarowane. Do czasu - jeden z chłopców wrócił od Mikołaja z wielką paką (zestaw Lego), a dziewczynce babcia musiała pomóc odebrać gigantycznego misia. Przyjaciółka, widząc że jej małym czterolatkom łzy się kręcą w oczach, szybko opuściła imprezę -mimo, że był jeszcze przewidziany poczęstunek i konkursy. - Powinni tego zabronić, na zbiorowej imprezie mogą być przecież dzieci które oprócz słodyczy w Mikołaja nie dostaną nic! - gorączkowała się do telefonu,

     

    Kto powinien zabronić? Na moje oko, jeśli ktoś jest rodzicem, powinien mieć na tyle wyczucia, żeby znaleźć sposób na uszczęśliwienie swojego malucha bez sprawiania przykrości innym dzieciom. Jeśli nie ma - żaden regulamin nie rozwiąże problemu wyścigu pt. "Kto ma większą paczkę".

     

  • Utworzono: 2009-12-07

    Becikowe tylko z kwitem!

    Nie jestem fanką becikowego. Ale jeszcze bardziej od ułomnego rozwiązania, które jest listkiem figowym dla braku polityki rodzinnej naszego państwa, wkurza mnie hucpa, jakiej dopuszczają się urzędnicy.

     

    Od razu zaznaczam: rozwiązanie, że becikowe dostaje tylko kobieta, która w ciąży dbała o swoje dziecko, uważam za logiczne. Można się spierać, czy powinna się legitymować kartą ciąży założoną do 10. tygodnia, czy do 12., czy powinna mieć ją uzupełnianą co miesiąc, czy co 3 tygodnie - ale to drobiazgi. Zasadniczy problem jest inny: rozporządzenie zmieniające zasady wypłaty becikowego weszło w życie 1 listopada 2009 roku.

     

    Do końca nie było wiadomo, kogo obejmą nowe przepisy - czy kobiety, które po 1 listopada zgłoszą się po becikowe (mają na to kilka miesięcy od urodzenia dziecka) będą musiały mieć kwit, czy też nie. Czy gminy będą mogły podchodzić zdroworozsądkowo i wypłacać becikowe również tym kobietom, które założyły kartę ciąży nie w 10., ale w 12. tygodniu?

     

    Właśnie się dowiedziałam, że w kilku gminach już odmówiono wypłaty becikowego - na podstawie oficjalnego listu, jaki do samorządów skierowała minister pracy i polityki społecznej. Nie ma wyjątków - karta ciąży założona do 10. tygodnia, dotyczy to również kobiet, które rodziły w sierpniu, wrześniu, październiku, a więc przed wejściem w życie rozporządzenia.

     

    Ciekawą wypowiedź urzędników - niestety anonimową - na ten temat znalazłam w Gazecie Wyborczej : - Ciąża trwa dziewięć miesięcy, o rozporządzeniu trąbimy od jedenastu miesięcy!

     

    Moim zdaniem zwykli ludzie nie muszą się wsłuchiwać w to, co trąbią politycy. Od tego trąbienia można zresztą zgłupieć. Obywatela, o ile ja się na tym znam, obowiązuje prawo. A prawo nie powinno działać wstecz.

     

    Ciekawe, czy tą sprawą zajmie się Rzecznik Praw Obywatelskich? Na moje oko - powinien.

    --------

    14 grudnia: właśnie przeczytałam w Rzeczpospolitej  że PSL (partia, z której jest również pani minister pracy, odpowiedzialna za przepisy dotyczące "becikowego") chce poprawić ustawę, która budzi tyle kontrowersji. Poprawić - czyli znieść obowiązek wykazania, że kobieta była pod opieką lekarza od 10. tygodnia ciąży. Miałoby wystarczyć zaświadczenie, że ciążą opiekował się specjalista. Trochę to wkurzające: najpierw uchwalają niecałkiem życiowe i przemyślane przepisy, a potem na chybcika je poprawiają.

    -----------

    eBobas.pl od kilku tygodni prosi Rzecznika Praw Obywatelskich o to, żeby zajął się problemem becikowego. I teraz okazuje się, że jest to realny problem, który zaczynają dostrzegać również inni. Dziś np. o niespodziance, jaka spotkała kobiety składające wnioski o wypłatę becikowego, napisało Życie Warszawy

    Trudno zrozumieć opieszałość RPO, kiedy czyta się, że urzędnicy sami podpowiadają petentkom, jak obejść niesprawiedliwe przepisy - przecież w rozporządzeniu minister zdrowia nie zaznaczyła, że zaświadczenie musi wystawić lekarz prowadzący ciążę. Ba, ono może być wydane post factum nawet przez lekarza okulistę! Wystarczy tylko pieczątka lekarza na kwitku, byle poświadczała fakt pozostawania pod opieką (czyją?) od 10. tygodnia ciąży. Fikcja i paranoja!

  • Utworzono: 2009-12-02

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Chłopaki chodzą na czipsi

    Właśnie się dowiedziałam, że kilka dni temu z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich trzy ministerstwa podpisały porozumienie na rzecz krzewienia zdrowego stylu życia wśród najmłodszych.

     

    Tak, tak: ministrowie edukacji, zdrowia oraz sportu zgodzili się, że trzeba coś zrobić, żeby nie wyrosły nam pokolenia garbatych, niedowidzących (to od tv i komputera), szczerbatych (od cukierków, czekolady, gum i słodkich napojów), niedosłyszących (od ipodów i innych odtwarzaczy oraz dudniących miniwież) grubasów (od braku ruchu, komputerów, chipsów, czekolady...).

     

    Będę się przyglądać, jak urzędnicy wyobrażają sobie owo "krzewienie". Czy minister zdrowia wprowadzi rozwiązania, ułatwiające faktyczny dostęp najmłodszych do profilaktyki, również specjalistycznej - czy jak do tej pory rodzice będą musieli słono płacić za konsultacje i badania lekarskie. Płacić, albo oczekiwać w wielomiesięcznych kolejkach. Czy minister sportu wyda jakieś "zarządzenie", dzięki któremu do szkolnych drużyn sportowych będą przyjmowane dzieci bez względu na to, czy mają szanse na podium w zawodach międzyszkolnych. - Nic z ciebie nie będzie, maszeruj do kółka plastycznego - usłyszał 8-letni syn mojej koleżanki od nauczyciela wf (trenera drużyny piłki nożnej w jednej z poznańskich podstawówek). Czy ministrowi edukacji uda się wyprowadzić ze szkół - przynajmniej podstawowych - śmieciowe jedzenie, Automaty z batonikami, coca-colą, paczki chipsów i słodkie przekąski w szkolnych sklepikach to przecież norma. Ba! Ostatnio dowiedziałam się, że w tych sklepikach zaopatrują się również przedszkolaki. Przy niektórych szkołach - nie tylko na wsiach - działają przecież przedszkola. W tym samym budynku.

     

    Gdy znajoma, której 3,5-letnia córka chodzi do takiego właśnie przedszkola, usłyszała od swojej pociechy: - Mamo, daj pieniądza na cukierka, bo chłopaki chodzą na czipsi - myślała, że zemdleje. Więc niech ministrowie się pospieszą i krzewią to co trzeba. Zaraza dochodzi do przedszkoli!

  • Utworzono: 2009-11-27

    Matka urodziła na stojąco, położna pisała kwity?

    Szpital to, czy urząd? Kto przechodził przez izbę przyjęć przed porodem, ten wie że formalnościom, kwitom, pytaniom, rubrykom itd. itd. nie ma końca. W każdym razie tak wydaje się kobiecie, która stawiła się, by urodzić dziecko. W normalnych okolicznościach jest to tylko uciążliwe. Zdarzają się jednak okoliczności nadzwyczajne.

    Przeczytałam w Gazecie Wyborczej historię jak z horroru, makabrycznej groteski. Kobieta na izbie przyjęć szpitala w Chełmie urodziła - stojąc. Noworodek uderzył głową w podłogę, z obrażeniami trafił do specjalistycznego szpitala. Rodzina złożyła zawiadomienie do prokuratury. Obwinia o sytuację położne, które zajęte były kompletowaniem kwitów i wypełnianiem dokumentów, nie zwracały zaś uwagi - zdaniem rodziny - na położnicę.

    Nie byłby to pierwszy, ani pewnie ostatni przypadek bezduszności procedur, którymi rządzi się służba zdrowia. Albo też, którym hołdują niektóre osoby zatrudnione w placówkach medycznych. Zamiast człowieka, ciężarnej, matki - widzą pacjenta, pozycję w katalogu do rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia, petenta który przyszedł "załatwić swoją sprawę". Którego - jak to w urzędzie bywa często - można nie słuchać, ignorować, zbyć. Do czasu, aż zdarzy się wypadek, który nagłośnią media.

    Na szczęście, nie jest to reguła. Na nieszczęście, takie odhumanizowane traktowanie pacjenta zdarza się ciągle zbyt często.

  • Utworzono: 2009-11-24

    Rewolucja w becikowym?

    Becikowe za pierwsze dziecko - grosze. Za piąte, szóste - i każde następne - kilka tysięcy złotych. Pani minister Fedak (PSL, szefowa ministerstwa pracy) ma oryginalny pomysł na politykę prorodzinną i zwiększenie dzietności w Polsce. Narzędziem tej polityki ma być właśnie becikowe, jednorazowy zasiłek wypłacany po urodzeniu dziecka.

    To nie pierwszy pomysł rozprawienia się z becikowym, wymyślonym przez Ligę Polskich Rodzin w poprzedniej kadencji Sejmu. Platforma chciała odebrać becikowe zamożniejszym rodzinom. Zrezygnowano z pomysłu, ale wszedł w życie inny - becikowe tylko dla kobiet, które zgłoszą się do lekarza do 10. tygodnia ciąży.

    Becikowe - tysiąc złotych - to żaden pomysł na politykę prorodzinną. Media nie raz i nie dwa opisywały, jak w środowiskach patologicznych wykorzystywany jest zasiłek za urodzenie dziecka. Alkohol, alkohol, sprzęt rtv, alkohol. Dzieci "becikowe" - bez becików, bez pieluch, bez mleka. Czasem trafiają do domów dziecka, często - wegetują w tych "rodzinach". Kto ma mocne nerwy, niech przeczyta reportaż Edyty Gietki (Polityka, 2006 rok).

    Czy obowiązek monitorowania przebiegu ciąży będzie wystarczającym zabezpieczeniem, by kolejne dzieci nie były tylko sposobem na wyłudzenie z kasy państwa coraz wyższej zapomogi? Pani minister powinna odpowiedzieć sobie na to pytanie. I na jeszcze jedno - czy zmiany w przepisach dotyczących becikowego nie są sposobem na przesunięcie pomocy państwa w kierunku wsi. Wiadomo przecież, że dzietność wśród kobiet żyjących w miastach jest niższa (ciągle) od tych, mieszkających na wsiach. Ta druga co prawda też spada, ale wolniej.

    Mielibyśmy wtedy do czynienia nie tyle z polityką prorodzinną, co z polityką partyjną. Bardzo w stylu PSL zresztą.

34567891011
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_next.gif" class="img_paginator" alt="" />

Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj