-
Utworzono: 2010-02-04
Kobieta wybierze, gdzie i jak chce urodzić?
Kobieta będzie mogła zdecydować się na poród domowy, lub wybrać prowadzony przez położne dom narodzin, a za poród zapłaci Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie będzie mieć natomiast prawa do bezpłatnego znieczulenia "na życzenie", zostaną też jeszcze zaostrzone kryteria medyczne uprawniające do cięcia cesarskiego - planuje Ministerstwo Zdrowia.
Urzędnicy przygotowali projekt rozporządzenia o standardach opieki porodowej i okołoporodowej, być może zacznie ono obowiązywać jeszcze w tym roku. Cele są szczytne: rodząca matka ma być traktowana przez personel uprzejmie, z poszanowaniem wszystkich praw (standardem ma być np. umożliwienie przyjmowania przez rodzącą napojów i pokarmów). Do porodu - wzorem zachodnich krajów europejskich czy też USA - kobieta oprócz karty ciąży i innych dokumentów ma się zgłaszać z podpisanym przez siebie i lekarza prowadzącego ciążę planem porodu (rozpisanym na poszczególne etapy opisem procesu, w którym np. kobieta określa, czy chce by pępowinę przecięła osoba towarzysząca jej przy porodzie). Poród - w myśl przygotowanych standardów - ma stać się bardziej doniosłym zdarzeniem w życiu kobiety, przebiegającym zgodnie z naturą, niż procedurą medyczną. Oczywiście, mowa o kobietach zdrowych, które są zdrowe, a ciąża przebiega w 100 procentach prawidłowo. W takim przypadku przyszła matka będzie mogła zdecydować się na refundowany przez NFZ poród domowy - w tej chwili za luksus porodu domowego trzeba zapłacić.
Nie ma co liczyć natomiast na bezpłatne znieczulenie "na życzenie", ani na ułatwienia w dostępie do cesarek - wręcz przeciwnie, ministerstwo nie ukrywa, że nowe przepisy mają ograniczyć operacyjne przyjmowanie porodów (w tej chwili blisko 30 procent dzieci przychodzi w Polsce na świat w drodze cesarskiego cięcia). To drażliwa kwestia, bo bezpłatne znieczulenie w krajach europejskich od dawna jest standardem. Z drugiej strony wiadomo, że NFZ brakuje pieniędzy, i na pewno nowe standardy mają przynieść oszczędności (procedura porodu domowego czy w specjalnych domach narodzin też jest tańsza, niż poród w warunkach szpitalnych).
Prace nad projektem rozporządzenia trwają - w tej chwili opiniują go specjaliści. Jeszcze wiele się może zmienić, więc na razie nie warto ani ogłaszać rewolucji na porodówkach, ani bić na alarm, że dzieje się coś złego. Za kilka tygodni wrócę do sprawy...
-
Utworzono: 2010-01-26
Ograniczenie reklamy słodyczy to dobry pomysł
O tym, że trzeba coś zrobić, by dzieci - nawet te kilkuletnie - nie biegały do sklepików szkolnych i przedszkolnych kupować żelki, cukierki, batony, słodkie napoje i chipsy, wiadomo nie od dziś. Dobrych kilka lat temu mówiło się o kampanii przeciw słodyczom w szkolnych sklepikach, o zakazie stawiania w szkołach automatów z coca-colą i batonami, o promocji zdrowego odżywiania.
Kilka tygodni temu pisałam nawet o porozumieniu trzech ministerstw na rzecz zdrowego wychowania dzieci i młodzieży. Czy teraz do akcji włączą się posłowie Platformy Obywatelskiej, i przeforsują ograniczenia reklamowania w telewizji słodyczy i tuczących przekąsek? Jest taka szansa - interpelację w sprawie reklam tych produktów, które są kierowane do dzieci (i emitowane w tzw. pasmach dziecięcych) przygotował jeden z posłów PO, a pomysł spodobał się podobno i w Klubie, i w rządzie. Wiadomo przecież, że dzieci są łatwym łupem przekazów reklamowych .
Jestem za! Słodycze i chipsy szkodzą dzieciom tak samo jak alkohol i papierosy dorosłym. Skoro godzimy się na ograniczenia w reklamowaniu tych ostatnich produktów, bądźmy konsekwentni. Może rodzicom to też da do myślenia, i nie będą łatwo się godzić na kupowanie łakoci w nieograniczonych ilościach.
-
Utworzono: 2010-01-25
Chrońmy dzieci przed mrozem!
Dziś nie będzie ani o pomocy społecznej, ani o becikowym, ani o niedobrej służbie zdrowia. Cała Polska żyje rekordowymi mrozami, więc i ja mam oko na mróz.
W sobotnie południe na termometrach w Warszawie -18 stopni. Zimno, jak diabli. Z okna widzę tatę ciągnącego sanki z może rocznym, może ciut starszym dzieckiem. Dziecko ubrane, a jakże - w kombinezon, zawinięte szalikiem, okręcone w kocyk. Miałam ochotę otworzyć okno i wrzasnąć: - Do domu, ale już!!! -18 stopni to nie jest temperatura na spacery z takim maluchem. Nawet posmarowane kremem, ciepło ubrane - jest narażone na bolesne odmrożenia . To nie są teoretyczne rozważania - czerwone od mrozu policzki dziecka nie świadczą o zdrowiu, i choć maluch wygląda jak malowany, mama (tata, babcia czy niania) powinni się niepokoić, a nie cieszyć! A jak łatwo mróz maluje poliki małych dzieciaków przekonałam się sama, gdy podchodziłam z synkiem (grubo nasmarowanym kremem) do samochodu - dosłownie kilka kroków.
Pamiętajmy - gdy słupek rtęci spada poniżej -10 stopni, maluchy siedzą w domu! To nie czas na hartowanie!
-
Utworzono: 2010-01-22
Horror w Bogatyni. Oskarżam opiekę społeczną!
W Bogatyni zmarł 7-latek, ważący 8 kilogramów - ujawniła prokuratura, która od kilku tygodni prowadzi w tej sprawie śledztwo. Horror! Pierwsza myśl - dziecko zostało zagłodzone na śmierć. Jak to możliwe? "Gazeta Wyborcza" pisze o szczegółach, ale im dłużej czytam, tym więcej włosów podnosi mi się na głowie z przerażenia.
Siedmiolatek, Kacper, był jednym z trojaczków. On i jego brat przyszli na świat z ciężkim dziecięcym porażeniem mózgowym. Jak to przy okazji urodzin wieloraczków bywa, gmina szarpnęła się na prezenty - specjalny wózek dla trojaczków. I obiecała pomoc i zaangażowanie. Na tym się jednak skończyło, choć było wiadomo, że - delikatnie rzecz ujmując - matka trojaczków (i czworga starszych dzieci) może sobie nie poradzić ze sporą gromadką (w tym dwójką dzieci poważnie niepełnosprawnych, wymagających non stop opieki, specjalistycznej pielęgnacji i rehabilitacji).
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że od strony formalnej wszystko niby jest OK. Rodzina miała kuratora (szkoła miała kłopoty ze starszymi dziećmi), odwiedzał ją pracownik opieki społecznej...
Pytania mnożą się same. Najpierw - o brak reakcji ze strony rodziny. Ale zaraz potem - o rolę pomocy społecznej. Jak to się stało, że nie reagował kurator? Że tragicznego stanu chłopca nie dostrzegła pielęgniarka, odwiedzająca rodzinę? Że o możliwych zaniedbaniach nie alarmowali lekarze - Kacper powinien znajdować się pod opieką specjalistów, a matka dwa lata nie odwiedziła z nim żadnego lekarza? Nikt nie zdejmie odpowiedzialności za to, co się stało z matki. Ale za śmierć Kacpra odpowiedzialna jest nie tylko matka!
Rodzin wieloraczków będzie, wszystko na to wskazuje, przybywać. Dzieci z ciąż mnogich, zwłaszcza pięcioraczki, czworaczki, często wymagają przez wiele lat specjalistycznej opieki medycznej, są mniej lub bardziej niepełnosprawne. Nie wszystkie mają rodziców, którzy potrafią zdobyć dla nich pomoc, którzy wiedzą gdzie szukać wsparcia i jak z niego skorzystać. Ale wszystkim ta pomoc i wsparcie się należy! Obawiam się, że ani samorządy, ani cały system pomocy społecznej nie sprostają zadaniu. Ile jeszcze tragedii musi się zdarzyć, żeby ktoś pomyślał o zbudowaniu systemu prawdziwego, a nie werbalnego wsparcia dla rodzin, które sobie same nie radzą?
------------
Prokuratura postawiła zarzuty matce zmarłego chłopca. Nie mam wątpliwości, że słusznie. Ale czy aby na pewno dochodzenie powinno się skończyć tylko zarzutami dla matki?
-
Utworzono: 2010-01-14
Boom trwa, a żłobków jak na lekarstwo!
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że baby boom prędko się nie skończy, choć trwa już od dobrych kilku lat. Wedug danych GUS w 2009 roku w Polsce przyszło na świat prawie 400 tysięcy dzieci, o ok. 7,5 proc. więcej niż w 2006 roku. Na porodówkach najwięcej jest mam z poprzedniego wyżu - początków lat 80. Ale dzieci rodzą też i sporo starsze Polki, które decyzję o macierzyństwie odkładały "na później".
Baby boom to wielka radość, ale też i spore kłopoty organizacyjne. Wiedzą coś o tym rodzice, którzy usiłują (usiłowali) znaleźć dla swojego rocznego czy dwuletniego dziecka miejsce w publicznym żłobku. Miejsc jak na lekarstwo! Nie każdy może prosić o pomoc babcie, a alternatywy - niania lub prywatny żłobek (przedszkole) mocno nadwyrężają domowy budżet.
Jest dobra wiadomość: problem został zauważony! (Dlaczego dopiero teraz, chciałoby się zapytać...)! I - ma być lepiej. Kiedy? Nieprędko niestety. Co prawda niektóre samorządy już w zeszłym roku podjęły decyzje o zwiększeniu liczby miejsc w żłobkach, ale i tak wiadomo, że dla wszystkich ich nie starczy. Pozostaje czekać na dobre wiadomości z rządu i Sejmu - trwają prace nad tzw. ustawą żłobkową, która przewiduje wprowadzenie kilku innych form opieki na najmłodszymi dziećmi (m.in. mają się w niej wreszcie znaleźć zapisy o tzw. dziennych rodzicach, czyli mamach które korzystając z urlopu wychowawczego opiekowałyby się nie tylko swoim dzieckiem, ale również jednym lub dwojgiem innych maluchów). Teraz też jest to możliwe, ale oczywiście "na czarno". Ustawa ma również określić legalny sposób zatrudnienia niani (zapewne zostanie przewidziana ulga podatkowa dla zatrudniających opiekunkę rodziców).
Tak czy inaczej, dużo dzieci jeszcze się urodzi, zanim ustawa ujrzy światło dzienne - do Sejmu ma trafić w drugim półroczu 2010 roku, poselskie prace też trochę potrwają. Rodzice, którzy teraz mają problem, muszą rozwiązać go sami. A i ci, którzy dziecko dopiero mają w planach, lepiej zrobią, jak na ustawę żłobkową czekać nie będą! Nie pierwsza to ustawa z zakresu polityki prorodzinnej, która miała być uchwalona (nad identyczną pracował jakiś czas temu rząd PiS). Więc lepiej, róbmy swoje!
-
Utworzono: 2010-01-13
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Naukowo o nocniku
Przyznaję: odwlekam moment pożegnania z pampersem. Podpieram się przy tym poradnikami amerykańskimi (m.in. genialny "Szkrab. Instrukcja obsługi", Borgenicht Joe, Kuhn Brett R.) w których wyczytałam, że dziecko jest gotowe do pożegnania z pieluchą krótko przed 30 miesiącem życia. - Mam jeszcze mnóstwo czasu - pomyślałam, gdy mój szkrab kończył 2 lata. Uszczypliwości ze strony babci, która na nocnik najchętniej posadziłaby już noworodka (tylko troszkę przesadzam) kwitowałam krótko. - Nie ma się do czego spieszyć, do szkoły z pieluchą nie pójdzie!
No to teraz wiem, że czas się pospieszyć. Amerykańskie badania naukowe, opisywane dziś przez "Gazetę Wyborczą" potwierdziły, że optymalny czas na naukę nocnika przypada na miesiące między 24. a 32. miesiącem. Ale dzieci, przyuczane do korzystania z tego sprzętu po 32. miesiącu mają spore problemy - a tych przecież nie chcemy!
W weekend zabieramy się do nocnikowania, na serio!
-
Utworzono: 2010-01-09
Owsiak gra po raz osiemnasty
Pamiętam, jakby to było dziś, jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała po raz pierwszy. To było jak objawienie - w służbie zdrowia bieda z nędzą, wokół nie lepiej (początek lat 90., wysokie bezrobocie, raczkujący kapitalizm, mizerne pensje etc. etc). I nagle pomysł - tak prosty, jak równanie 2x2: chore dzieci umierają, bo nie ma pieniędzy, żeby je ratować. Jeśli miliony Polaków się zmobilizują, i każdy wysupła jakiś grosik, uratujemy setki, tysiące dzieciaczków.
Nie było takiego rozmachu, jak dziś. Nie było tylu wolontariuszy. Było za to jakieś chwytające za gardło wzruszenie, gdy rosła liczba dzieci, które - dzięki pieniądzom zebranym na ulicach i nielicznych wówczas imprezach dobroczynnych - uda się wyleczyć, uratować.
Przyznam, że już od dobrych kilku lat nie śledzę z wypiekami przebiegu kolejnych finałów WOŚP. Trochę za dużo "się dzieje", jak na mój gust. Ale przez pamięć o tamtych pierwszych finałach, i ze względu na szczytny cel - co roku trzymam kciuki za sukces Jerzego Owsiaka. Nawet, jeśli to dobroczynność jednorazowa, oparta na emocjach i połączona z zabawą - niech się rozwija. Lepsza taka, niż żadna.
W tym roku WOŚP dla dzieci z chorobami onkologicznymi. Powodzenia!!!!
-
Utworzono: 2009-12-30
Wyrok dla porywaczki noworodka
Pamiętacie sprawę z początku 2009 roku? Ze szpitala im. Żeromskiego w Krakowie kobieta wyniosła dwudniowego noworodka - po kilku godzinach na szczęście dziecko zostało odnalezione. Trzęsłam się wtedy z przerażenia, że takie zdarzenie w ogóle mogło mieć miejsce!
Dziś zapadł wyrok: rok i cztery miesiące w zawieszeniu na pięć lat, grzywna, dozór kuratora dla 21-letniej porywaczki. Pisze o tym Gazeta Wyborcza
Szpital po tym zdarzeniu został dokładnie skontrolowany. I choć wyniki kontroli "nie stwierdziły uchybień", w tym i w innych szpitalach położniczych wzmocniono kontrolę. Oby to wzmocnienie okazało się skuteczne i nikt nie musiał przeżywać takiego horroru jak mama porwanego maluszka!
-
Utworzono: 2009-12-23
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Duch Bożego Narodzenia
Prezenty popakowane, karp po żydowsku gotowy, uszka się lepią (Babcia), piernik pachnie w całym domu, ciasta grzecznie czekają w szafce, choinka i szopka stoją na swoim miejscu, biały obrus, jeszcze sianko, opłatek, płyty z kolędami.... Jeszcze ostatnie zakupy w wigilijny poranek, chleb i baterie - do zabawek pod choinkę, bo baterie są "not included". Żeby niczego nie zapomnieć...
A może jednak uda się ocalić ducha Bożego Narodzenia? Moje dziecko jest jeszcze odrobinę za małe, żeby zrozumieć cud Stajenki Betlejemskiej, ale czy kiedyś go pojmie, jeśli będzie obserwować rodzinę w chocholim przedświątecznym tańcu wokół spraw ważnych, ale na pewno nie najważniejszych? Na wszelki wypadek już podłożyłam mu pod choinkę odpowiednią do wieku książeczkę o wydarzeniu, którego pamiątkę świętujemy. I kiedy już kupię chleb, baterie, i to coś o czym na pewno jeszcze nie pamiętam, usiądziemy w fotelu koło choinki i poczytamy o tym, że ponad 2 tysiące lat temu narodziło się małe Dzieciątko i odmieniło świat.
A potem zejdziemy do sklepu, który na parterze naszego domu prowadzi pewna Wietnamka i złożymy jej życzenia. Ona też będzie świętować Boże Narodzenie, choć pewnie zamiast czerwonego barszczu i uszek poda na stół tradycyjne wietnamskie przysmaki.
Wszystkim, którzy zaglądają na mojego bloga życzę Świąt przepełnionych duchem Bożego Narodzenia!
-
Utworzono: 2009-12-21
Dożywocie dla kata, dla "matki" 15 lat więzienia
Gdy półtorej roku temu czytałam reportaże o bestialstwie, jakiego dopuścił się zwyrodnialec na 3,5-letnim Bartku, płakałam z żalu i wściekłości. Z żalu, że małe dziecko tak wiele musiało wycierpieć. Ze wściekłości, że nikt mu nie pomógł. Że nikt nie zareagował na płacz, na krzyki, na wycie, jakie musiało dochodzić z mieszkania, w którym umierało w mękach małe dziecko. Ze wściekłości, że na to wszystko patrzyła matka chłopca i nie zrobiła nic, żeby go uratować. Ze wściekłości, bo prokuratura początkowo rozważała zakwalifikowanie czynu jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym. - Przecież to było zabójstwo!!! - wszystko we mnie krzyczało.
Dziś zapadł wyrok. Kat, ten który zadawał rany prowadzące do śmierci - usłyszał wyrok dożywocia. Za zabójstwo. Matka - 15 lat więzienia, choć sąd uznał ją winną pomocy w zabójstwie. Cięższy zarzut, ale czy kara adekwatna? Mam wielkie wątpliwości. Po ludzku, okiem mamy patrząc - kobieta, "matka" jest winna tak samo, jeśli nie bardziej. Pozwalała na mękę swojego dziecka. Patrzyła na nią. Dla mnie - jest zbrodniarką. Miała obowiązek kochać i chronić, wydała na śmierć. Nawet jej matka powiedziała po wyroku , że dostała 10 lat za mało. Że powinna zostać ukarana surowiej.
Oprócz łez pamiętam coś jeszcze: kilka dni po wydarzeniach w Kamiennej Górze premier Donald Tusk obiecał, że zostanie szybko uchwalona ustawa, która zakaże bicia dzieci. Że bicie dzieci, nawet zwyczajowy "klaps" będzie karane. Odbyły się liczne konferencje, uzgodnienia, powstał nawet jakiś projekt. Ale na moje oko nic się nie zmieniło. Jutro sprawdzę!
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...