Mam nadzieję, że to będą krótkie zapiski z dnia codziennego. O tym jak życie nas zaskakuje i jak my zaskakujemy życie.
  • Utworzono: 2010-06-14

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Umówiłam się z Nią na 16-tą...

    … tak mi do Niej tęskno już. Dziś pierwszy dzień w pracy. Staram się nie myśleć o tym co w domu, ale się nie da. Czasami na moment zajmuję się pracą a po chwili Znów wracają myśli o Wiktorii. Dziś pierwszy dzień z tatą. Wierzę, że sobie poradzą beze mnie. Wiem tylko tyle, że Mała nie bardzo chce jeść. Trudno, wrócę z pracy i będziemy nadrabiać.
    Tęsknię za Nią. Na szczęście jeszcze trzy godziny pracy i około godzinny powrót. Czyli o 16 znów będziemy razem.
     

  • Utworzono: 2010-06-13

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Trudne powroty

    Od tygodnia chodzę jak struta. Staram się o tym nie myśleć i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Wiktorią, ale niestety czarne myśli mnie dopadają wszędzie, najczęściej we snach. Gdy Wiktoria śpi błąkam się po mieszkaniu i szukam sobie miejsca. Najchętniej siedziałabym przy jej łóżeczku i głaskała lub tuliła. Zdrowy rozsądek podpowiada, że muszę się opanować i przede wszystkim zadbać o dobry klimat i nastrój bo dziecko wyczuwa wszystko. Jednak cóż mam poradzić i jak przetrawić temat powrotu do pracy i pozostawiania mojego dziecka na ponad 8 godzin? Serce mi krwawi na samą myśl o tym. Pojęcia nie mam jak będzie wyglądał jutro mój dzień w pracy. Nie wiem czy nie oszaleję wciąż myśląc co u Wiktorii i męża. Nawet teraz mam świeczki w oczach i broda mi się trzęsie. Dlaczego to takie trudne? Dlaczego musimy dokonywać tak trudnych wyborów? Jeszcze pół roku temu nie wyobrażałam sobie życia bez pracy. Dziś chętnie pracowałabym w domu lub wcale. Niestety życie nie jest tak piękne.
    Jutro poza tym, że będę musiała sobie poradzić ze sobą to jeszcze będę musiała hamować się z telefonami do domu. W końcu Małż musi czuć, że mu ufam, choć nie ukrywam, że mam pewne obawy. Na szczęście w okolicy mieszka moja mama, która nie da zrobić krzywdy swojej wnusi ;) Całe szczęście, że mogę na Nią liczyć. Dziękuję Ci Mamo.

    Kochanie jutro czeka Cię dzień z tatusiem. Wierzę, że będzie wam ze sobą dobrze. Czasami tata tez potrafi wymyślić zabawę, która wywołuje uśmiech na twej twarzy. Poza tym tata juest duży i silny i zawsze chętnie schowa cię w ramionach. W razie czego pójdziecie gdzie was nogi poniosą. I te duże i te maleńkie ;)

    Na chwilkę przerwałam pisanie i zajrzałam do pokoiku obok. Moje dziecko śpi spokojnym snem, otulone lekkim kocykiem i delikatnie uśmiecha się przez sen. Może śni się jej jutrzejszy dzień z tatą? A może śni się jej nasze jutrzejsze powitanie? Tylko moja Kruszynko, nim się powitamy będziemy musiały się pożeganć. Ale teraz śpij kochanie. Dobrej nocy.
     

  • Utworzono: 2010-05-31

    "Dorosła wanna" i kapelusz, który chowa świat ;)

    Wczoraj oprócz wcześniej wspomnianej wycieczki autobusem kąpałam się pierwszy raz w „dorosłej” wannie a nie w mojej wanience. Ze względu na te pyszności, które mama mi podaje i szybką przemianę materii musiałyśmy się wykąpać u mojej babci. Babcia mieszka z dziadkiem i ciocią i oni wszyscy są już duzi i potrzebują „dorosłą” wannę. Jak się okazało, że pilnie potrzebna kąpiel to nie zastanawiali się zbyt długo tylko nalali wody do tej dużej wanny, położyli dużo ręczniczków (ach, jak mięciutko było) i położyli mnie wygodnie jak księżniczkę. Babcia ma taką śliczną łazienkę, jest tam dużo światełek i flakoników, które się błyszczą. Byłam zachwycona tą przestrzenią, tymi światełkami. Uśmiechałam się tak bardzo, że mama pozwoliła mi się nacieszyć tym widokiem. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i niestety wyjęli mnie z tej „dorosłej” wanny i nagle znikły światełka a flakoniki przestały błyszczeć. Mama obiecywała, że już niedługo też będziemy mieli takie światełka i będzie tak jasno i fajnie. Taka „dorosła” wanna ma tylko jeden feler. Nie można się chwycić brzegu i niestety nie da się w niej usiąść L Ja niestety jeszcze muszę się trzymać, gdy chcę popatrzeć na świat z innej perspektywy.
    O właśnie! Udało mi się w końcu „powiedzieć” tatusiowi, że ja chcę zobaczyć z bliska to co wisi nad ich łóżkiem. Zawsze gdy mnie biorą do siebie patrzę na to cudo na ścianie i zastanawiam się co to jest. Dziś tata zapytał „chcesz kapelusz?” I ściągnął go ze ściany. Nie wiem czemu to służy. Gdy tatuś założył mi to na głowę to świat nagle zniknął. Na szczęście obok była mama i poprawiła ten kapelusz i znów byliśmy razem w ich pokoju i znów było jasno. A tata jak zwykle pobiegł po aparat. Myślę, że mi do twarzy w tym kapeluszu. Choć tata wygląda lepiej, tak jak kowboj ;), tak mówiła mama.
     

  • Utworzono: 2010-05-30

    Wiktorynka: Jechałam autobusem ;-)

    Dziś mama załatwiła mi super wycieczkę. Z babcią i dziadkiem pojechałyśmy autobusem na targ. Mama mówiła, że wcześniej już jechałam autobusem, ale ja tego nie pamiętam. Pewnie wtedy całą drogę spałam. Dziś mama wyjęła mnie z wózka, wzięła na kolana i pokazała jak szybko za oknem miga świat. Wszystko się tam mieniło różnymi kolorami i było bardzo dużo ludzi. Chyba ludzie mnie lubią bo się do mnie uśmiechają. Ja też ich lubię i na te uśmiechy odpowiadam. Tak się z mamą zastanawiałyśmy czy to bezpieczne, że siedziałam jej na kolanach. Ale w regulaminie MZK jest napisane wyraźnie, że dziecko na czas podróży powinno być wyjęte z wózka. Hmm.. Najważniejsze, że nic mi się nie stało. Za to frajda była ogromna.
    Aha, jeszcze jedno. Uwielbiam taką pogodę jak była dziś do południa. Wczoraj też było pięknie. Dzięki temu mama ubrała mnie w sukieneczki i wreszcie wyglądałam jak prawdziwa księżniczka, jak nazywa mnie tatuś.

  • Utworzono: 2010-05-26

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Mój pierwszy Dzień Matki ;)

    Dziś pierwszy raz obchodziłam to święto jako mama. Nawet nie przypuszczałam, że to może być tak miłe. Moja córeczka jest za malutka by być świadomą jakie to święto, jednak i tak dała mi najwspanialszy prezent. Swój uśmiech. Gdy widzę jej pogodną twarzyczkę, gdy widzę te iskrzące się oczka to serce mi topnieje. Wszystko co smutne i trudne odchodzi w niepamięć.
    Dziękuję Ci Moja Kochana Córeczko za te uśmiechy i za Dzień Matki każdego dnia.

     

    Ps. Już za niecały miesiąc Dzień Ojca ;) Ciekawe jaką niespodziankę przygotujesz dla taty. Może wtedy będziesz już siedziała sama?

  • Utworzono: 2010-05-20

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Już 5 miesięcy cieszymy się Tobą po tej stronie brzuszka

    Dziś Wiktoria kończy 5 miesięcy. Zleciało, nawet nie wiem kiedy. A jeszcze nie tak dawno głaskałam się bo brzuszku i czule mówiłam „chodź do nas Kochanie”. Dziś moja kochana córeczka uśmiecha się do mnie każdego ranka, przytula się z ufnością i całą sobą krzyczy „Kocham Was, mamo i tato!” Już rwie się do siadania a jak usiądzie to próbuje jeszcze nogami się odbić tak jakby chciała zobaczyć jak świat wygląda z góry, z własnych nóżek a nie z rąk mamy lub taty. Jeszcze trochę Kochana a pójdziesz tam gdzie będziesz chciała. My zawsze będziemy obok byś nawet upadając miała z zasięgu nasze troskliwe dłonie, które złapią Cię i ukołyszą. Dziś ciesz się tym co już osiągnęłaś. A osiągnęłaś dużo. Każdy dzień to nowe wyzwanie, to nowe doznanie i coś zaskakującego. Ja będę Cię wspierała. KOCHAM CIĘ MOJA PSZCZÓŁKO ;)

  • Utworzono: 2010-05-08

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Pachnidło i inne...

    Dziś postanowiłam zrobić coś dla siebie, coś o czym marzyłam ostatnio dość często a na co albo brakowało czasu, albo brakowało sił.
    Dłuuuuugą kąpiel w pianie ;) Tak jak za dawnych, dobrych czasów.
    Tuż po 19 zaczęłam przygotowania. Dziecię wykąpane (wyjątkowo przez tatusia), nakarmione (jak zawsze przez mamusię) i utulone, przez wcześniej wymienioną, spało już snem sprawiedliwego. Zapowiedziałam tylko Małżowi, że idę się kąpać i w razie czego do dziecka wstaje on, po czym zamknęłam drzwi łazienki i dla świata przestałam istnieć. Natomiast wszystko to co w łazience zrobiłam, robić się nie powinno.
    Nalałam do wanny wrzątku, przynajmniej takie miałam wrażenie wkładając stopy do wanny. Usiadłam lekko parząc sobie to co zwykle słońca nie widzi. I skulona czekałam aż wanna się napełni. Oczywiście wcześniej zapaliłam świeczkę zapachową, do wody wsypałam sól do kąpieli, wlałam płyn do kąpieli, dodałam kilka kropli oliwki (chyba jedyne co zrobiłam zgodnie z zaleceniami kosmetologów) mając nadzieję że te „dwa grzybki w barszcz” mi nie zaszkodzą. Gdy wanna wypełniała się wodą ja taplałam się w pianie i oczyma wyobraźni byłam w łazience, której zapewne nigdy mieć nie będę. I nie chodzi tu bynajmniej o jakieś mega wypasione sprzęty łazienkowe, nie. Przede wszystkim moja łazienka jest za mała by mogła być łazienką moich marzeń. Moja łazienka nie ma okna by mogła być łazienką moich marzeń itd. Jednak od czego mam wyobraźnię? Zanurzona w pianie czytałam książkę przy której uśmiechałam się do siebie. Z boku wanny stał stołek na którym tym razem zamiast lampki wina stała szklana soku marchewkowego. Taki los matki karmiącej. Ale nie taki on znowu straszy, znam gorsze tortury. Moczyłam się i moczyłam i tylko świadomość, że Małż niedługo do pracy idzie i będę musiała wyjść mąciła mój spokój. Zamknięta w tym swoim pachnącym, cieplutkim świecie. Otulona zapachem truskawek (świeczka), wiśni i kawy (mydło) czułam się gigantycznie kobieca, ponętna i taka ponad wszystko co przeciętne. Niestety czas płynął nieubłaganie i trzeba było wyjść z wanny. I czar prysł. Wytarłam się ręcznikiem, wskoczyłam w bawełnianą rozpinaną głęboko koszule nocną (taka najlepsza do karmienia) i otworzyłam drzwi do zwykłego szarego świata. Świata, w którym Małż dosypiał ostatnie minuty przed nocką, w kuchni czekało kilka szklanek i talerzyków do umycia a w małym pokoju spokojnie spało Moje Dziecko. I szczerze mówiąc to właśnie dla Niej wróciłam z tego wyimaginowanego świata.

    I jeszcze pewnie ważny dla mnie drobiazg. Dziś pierwszy raz moja Córeczka podczas karmienia położyła swoją otwartą, ciepłą rączkę na mojej piersi. Taki widok, często przedstawiany w książkach o maluszkach, zawsze mnie rozczulał. Jednak to co czułam dziś nie da się porównać z niczym. To właśnie dziś nastąpiła ta magiczna więź, o której piszą w poradnikach. Dziś karmienie stało się dla mnie mistyczne i wyjątkowe. Aż szkoda mi było zmywać z siebie to ciepło, które jednak czuje nawet teraz ;)

  • Utworzono: 2010-04-22

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    To za kolanami jest coś jeszcze?!

    Od pewnego czasu Wiktorynka z upodobaniem ogląda paluszki i łapie się za kolanka. Szczególnie przy przewijaniu ma radochę bo nóżki gołe, niczym nieskrępowane więc fika nimi. Podobnie w kąpieli wierzga nóżkami chlapiąc i ze zdziwieniem spoglądając na mnie, gdy woda chlapnie jej na buźkę. A ostatnio złapała się za stópkę i strzeliła taki uśmiech jakby odkryła coś szczególnego. Od tej pory w zasadzie nie ma lepszej zabawki ;) Tylko patrzeć jak za kilka dni dojdzie do wniosku, że trzeba spróbować jak smakują. Dziś rano spróbowała pierwszy raz herbatkę dla dzieciaków. Smakowała jej bardzo, gdyż wypiła całe 100 ml. Ciekawe, że wcześniej podawałam osłodzoną wodę i nie można było jej przekonać by wypiła. Byłyśmy dziś u mojej cioci złożyć jej życzenia urodzinowe. Mała zafascynowana nowym miejscem najpierw się rozglądała a gdy się już oswoiła to się tak „rozgadała”, że płakaliśmy ze śmiechu. Uwielbiam tą moją gadułkę. Oj, tatuś będzie miał przerąbane gdy Wiki podrośnie bo zagadamy go na śmierć. Zmykam bo pewnie za chwilkę będzie pobudka na karmienie.
  • Utworzono: 2010-04-09

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Spóźniony Zajączek

    Zajączek niespodziewanie przyszedł do nas we wtorek. I szczerze powiedziawszy wstyd mi, że dziękuję mu dopiero dziś, ale niestety harmonogram napięty. A Zajączek to nie byle jaki bo e-bobasowy. Dotarła do nas nagroda za blog. Wstyd tym większy, że niestety nie zawsze jest czas by dokonywać systematycznych wpisów, nie zawsze jest o czym pisać bo brzdąc jeszcze mały i nie mogę się tak chwalić osiągnięciami jak inne mamy. Jednak już zaczynam nabierać pewności, że to co jest doświadczeniem innych mam niedługo będzie i moim. Wiktoria już śmieje się głośno. Nie zawsze, ale czasami się zdarza. Zaczyna obracać się na boczki i z potworem. Czasami w zabawie przeturlam ją na brzuch i wtedy próbuje... No właśnie, wcale nie podnosić główkę jak inne dzieciaki, ale kombinuje jak się obrócić z powrotem. Oj, nie lubi na brzuszku, nie lubi.
    Ale wracając do Zajączka to był on bardziej dla mamy niż dla Maleństwa a przecież gdyby nie Ona to nagrodzonego wpisu by nie było, postanowiłam w ramach rewanżu kupić drobiazg mojej Perełce. Bez szaleństw, raczej to co teraz jej się przyda. Małą zabawkę tzw. piszczka, którego będzie mogła z upodobaniem gryźć zamiast rączek, co jej się teraz zdarza.
    A dziś okazało się, że na poczcie czekan na nas kolejna paczuszka. Tym razem z pewnej firmy produkującej co nieco dla maluszków. I trafili tym w samo sedno, bo właśnie zamierzałam się zaopatrzyć w słoiczek by, gdy Wikunia skończy 4 miesiące coś jej dąć z nowych smaków. Chcąc, nie chcąc muszę, bo niestety jeśli nic się nie wydarzy (np. wygrana lub spadek ;)) to muszę wrócić do pracy w czerwcu. Zatem czasu na poznawanie jest nie wiele tym bardziej, że każdy smak trzeba trochę odczekać i zobaczyć jak radzi sobie z nim organizm brzdąca.
    Zatem serdecznie dziękujemy za prezent i obiecujemy blogową poprawę.

  • Utworzono: 2010-03-30

    Być kobietą, być kobietą...

    Oj, wychodzi z Wiktorii kobieca natura. Jeszcze niedawno nie było mowy o zakupach z dzieckiem. I nie ma tu na myśli wielkich zakupów w hipermarketach. Raczej błyskawiczną wizytę w osiedlowym sklepiku by zakupić bochenek chleba. A dziś wybraliśmy się do Galerii by zrobić mała zakupy. Już w drodze dzieliliśmy się kto wchodzi do środka, kto zostaje na zewnątrz z Małą. Jednak mój Małż, jak to chłop, on tez musi wejść i coś zobaczyć. Gdybyśmy szły na ciuchy to bym go siłą nie zaciągnęła, ale że na „spożywkę” to nie ma mocnych, on musi iść. Zła powiedziałam tylko, ze jeśli Wiki zapłacze to ja ze sklepu wychodzę i po zakupach. A przez następne dni on gotuje z tego co dziś kupimy. Siostra się tylko uśmiechnęła i tyle. Wie, że ja tak gadam, odgrażam się a potem robię za wszystkich i wszystko. Gdy wchodziliśmy do sklepu Mała spała, ale oczywiście jak tylko kołami przekroczyliśmy próg Galerii oczy jak pięciozłotówki i po spaniu. Kurczę, ona chyba jakiś termostat ma wszczepiony ;) I tu dziś mieliśmy niespodziankę. Wędrujemy między półkami, pakujemy koszyk i ja nie ukrywam, że z niepokojem spoglądam na Wiktorię i patrzę kiedy broda zacznie drżeć a usteczka drzeć ;) A tu cisza. Nawet smoczek został wypluty, Mała zabrała się za gaworzenie i w zasadzie całe zakupy w spokoju. Dopiero tuż przed kasą zaczęła pojękiwać to Małż się z nią ewakuował a my z siostrą do kasy i nie ma zmiłuj się płac i płacz ;) I teraz tak sobie myślę, że ona albo przewidziała ten rachunek albo stwierdziła, że znów nic jej nie kupiliśmy ;) Tak czy inaczej Mała, jak to kobieta, zaczyna lubić zakupy, więc może po świętach wybierzemy się po buty dla mamy i jakiś drobiazg dla Wiktorii. Pod warunkiem, że mamie doradzi ;)

    Dziś rano po przebudzeniu trochę marudziła bo ileż można leżeć i nic nie robić? ;) Dlatego wstałam i dałam jej przytulankę owieczkę. Szok! Cisza przez ponad pół godziny. Gdyby była starsza to bym się martwiła, że coś majstruje ;) A tak to zaglądam a tam moje dziecię męczy owieczkę ciągnąc za jedną nogę i gryząc jej ucho. A potem tuliła ją do siebie i chyba zostanie jej ulubiona zabawką. Całe szczęście, że można ją bez obaw prać ;)


Szczęśliwa żona i matka, umiarkowana kura domowa ;-)
Listopad 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
        01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30  

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj