Mam nadzieję, że to będą krótkie zapiski z dnia codziennego. O tym jak życie nas zaskakuje i jak my zaskakujemy życie.
  • Utworzono: 2010-12-07

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Jak długo trwa minuta? ;)

    Długo mnie tu nie było. Odkąd wróciłam do pracy, a minęło prawie pół roku, czas płynie tak szybko i żadne prośby, groźby nie pomagają. Staram się być na bieżąco z tym co słychać u bobasowych e-ciotek, ale czasami czasu i sił starcza tylko na czytanie. U nas duże zmiany. Szczególnie u Wiktorii. Biega już po domu i „mami, mami”, „mama, mama”, miód na moje uszy i serce. Nie uznaje wolnych przebiegów i koniecznie musi zawsze coś przytargać ze sobą. Oczywiście rzuca wszystko gdzie popadnie a te wszystkie klamoty są na tyle złośliwe, że nie schodzą z drogi, gdy Wiki gna przed siebie. Aż cud, ze jeszcze nie jest poobijana i nie ma guzów na głowie.

    Przed nami święta, czas wspólnego przebywania, radowania i jakiś ciepły okres mimo aury za oknem. Dla mnie to szczególny czas. To niby nasze drugie wspólne święta, ale z tamtych niewiele pamiętam. Chyba jeszcze działała adrenalina ;) O tej porze, rok temu, nasłuchiwałam swojego dzieciaczka. Wtedy już wiedziałam, że to będzie dziewczynka (długo nam się chowała). Pakowałam w siebie malagi, kasztanki i inne mniej okazałe słodycze. Włącznie z odpustowymi karmelkami, które czasy świetności i świeżości miały już za sobą. Dzięki tym łakociom moja Kruszynka brykała w brzuszku i mama zasypiała spokojnie. Zbliżał się termin a Maleństwo coraz ciaśniej miało to i jak tu szaleć? Oczywiście różne głupie myśli człowiekowi po głowie chodziły, a strach przeplatał się z radością. Łzy ze śmiechem i tylko czas wtedy tak się wlókł. Dlaczego dziś pędzi? Dlaczego dziś nie tyka w tempie na dwa? Tylko jak ta lokomotywa Tuwima co dyszy i sapie i gna coraz prędzej „tak to to, tak to to, tak to to, tak to toto”

    Kiedyś na drzwiach szkolnej toalety przeczytałam coś co wtedy mnie tylko rozśmieszyło.

    Dziś chyba zrozumiałam głębszy tego sens. Cytuję: „Jak długo trwa minuta? Zależy po której stronie drzwi stoisz”

  • Utworzono: 2010-11-21

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wiktorynka: Zwiedzałam samodzielnie mieszkanie (pełzanie, poruszanie się na pupie)

    Dziś pierwszy raz przeszłam calutkie mieszkanie. Byłam wszędzie , w każdym pokoiku, a nawet w łazience. mama mówi, że mamy małe mieszkanie a dla mnie ono jest duuuuże, bardzo duże. Jeszcze muszę się przytrzymywać ściany ale dzielnie maszeruję. Teraz to już nie znajdziecie mnie tak, gdzie zostawiliście Droga Mamo i Drogi Tato :)
  • Utworzono: 2010-11-17

    "Mami, mami" - dziecko czeka.

    Dziecko dorasta i zaczyna rozumieć. Niech mi nikt nie mówi, że dziecko nie zna pojęcia czasu. Zna i to bardzo dobrze. Może nie wie, która jest godzina. Jednak doskonale wie, że po kaszy jest sen po śnie spacer i obiad, potem jeszcze jedna kasza i wtedy wraca mama. Stoi dziecię od 15:30 na przedpokoju u babci i w kółko „mami, mami, mami”. Gdy Mami wróci to już na krok odstąpić nie chce bo przecież zaś Mami zniknie i zaś trzeba będzie odliczać kasze, sny i obiady. A Mami w pracy z bólem serca patrzy na zegarek i znając pojęcie czasu lepiej niż dziecię, odlicza godziny do spotkania, do przytulenia, ucałowania i do tych chwil tylko we dwie. Dlaczego dziś o tym piszę? Bo Wiktoria przechodzi kolejny kryzys. Już było dobrze, już całowała i machała na pożegnanie, bez płaczu, z uśmiechem. Od dwóch dni znów łzy jak grochy, żal aż serce Mami krwawi i to wstrętne uczucie, że zawodzę własne dziecko. Do pracy wróciła też jedna z naszych koleżanek i własnie dzieli się z nami swoim żalem.

    Ciężki to czas dla mam i dzieciaków. Niestety mamy wiele z nas musi przez to przejść i mam nadzieję, że ten ból, który mi towarzyszy zapomnę tak szybko jak ból przy porodzie ;) Dziś już go nie pamiętam a nie minął nawet rok.

  • Utworzono: 2010-11-15

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wiktorynka: Tańczę a czasami też śpiewam.

    Gdy tylko usłyszę muzykę to tańczę. Czasami też sobie pod nosem mruczę i "podśpiewuję". Każdego dnia doskonalę umiejętność tańczenia. Jeśli chcecie zobaczyć jak to robię to mama zamieściła na e-bobasie film.
  • Utworzono: 2010-11-13

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wiktorynka: "Dzwonię" do mamy

    Mama często rozmawia przez telefon. Bardzo mnie to śmieszy i lubię patrzeć jak mama mówi do telefonu. Taka fascynacja telefonem towarzyszy mi od dawna. Mam nawet swój, mama mi kupiła. Dotąd bawiłam się wyrzucając z łóżeczka, przyciskając guziki by grało. Dziś mama dała mi telefon do zabawy i bawiłyśmy się w "halo". Mama mówiła "halo, halo" a ja odbierałam telefon. Oj jaka ja nowoczesna jestem ;) Mama nawet nagrała film.


  • Utworzono: 2010-11-09

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wiktorynka: Pokazuję gdzie mama ma ucho.

    Od kilku dni jestem zafascynowana mamy uszami. O konkretnie kolczykami. najpierw bawiłam się kolczykami babci a teraz mama tez nosi i zaglądam co się tak pięknie błyszczy. Mama gdy chwytam za kolczyk powtarza, ze tam ma ucho. I dziś mama zapytała"Wiktoria, gdzie mama ma ucho?". To grzecznie pokazałam. Ciekawe, że wszyscy mają uszy w tym samym miejscu. Dobrze, bo dzięki temu potrafię pokazać ucho mamy, babci, taty i dziadka ;) Za swoje też łapię ;)
  • Utworzono: 2010-11-02

    Anty-Nobel za zmianę czasu. Kto jest za? ;)

    Dziś pomarudzę. Wybaczcie. Jednak postaram się marudzić krótko. Już listopad, tydzień zleci to niby plus. Jeden dzień krócej do pracy i dzięki temu jeden cały dzień więcej z dzieckiem. Fajnie i męcząco ;) Jednak moje marudzenie wiąże się z tym co stało się z soboty na niedzielę i co poniektórych bardzo ucieszyło. Zmiana czasu. Śpimy godzinę dłużej! Tak? A to w takim razie wytłumaczycie mojemu dziecku, że jest dopiero piąta rano a nie szósta tak jak myśli. Wyjaśnijcie, że teraz jeszcze trzeba spać. A potem inaczej, że osiemnasta to osiemnasta a nie jak wcześniej dziewiętnasta? ;) Oj namieszałam, namieszałam równo. Tak czy inaczej chodzi o to, że zegarki to łatwo przestawić nawet o pięć godzin a organizmu człowiek nie oszuka. Zwłaszcza małego organizmu co to dopiero wszystko sobie ułożył, drzemki zakodował a tu taka rewolucja. I ja pytam po co? Po co, skoro za pół roku przestawimy je z powrotem? Czy ktoś może mi to logicznie wytłumaczyć? Czy ktoś powie w jakim celu teraz stworzymy sobie złudne nadzieje na dłuższy sen, skoro śpimy tyle samo a jedyna zauważalna zmiana to bezsporny fakt, że nim zdejmiemy buty po przyjściu do domu z pracy już jest ciemno? Choinka jasna, nawet na spacer już wyjść się nie da i pozostają tylko weekendy. Najwyraźniej ten kto to wymyślił nie miał małego dziecka ;) Proponuję Anty-Nobla temu kto wpadł na ten diabelski pomysł. Jakieś inne propozycje? ;)


  • Utworzono: 2010-10-29

    Czas zmian. Trzymajcie kciuki ;-)

    Ostatnio wszystko się zmienia, wszystko się i komplikuje i rozwiązuje jednocześnie. Teraz nadszedł jakiś trudny czas, czas wielkich zmian, wielkich decyzji i chyba konieczność pewnego ryzyka. Niestety a może stety w pracy szykują się przetasowania, zwolnienie itd. Od kilki dni biję się z myślami czy brać udział w konkursie na nowe stanowisko czy nie. Wiele rzeczy skłania mnie ku temu by zaryzykować, nawet myślę, że jest mi to potrzebne, nawet może się okazać, że będzie to dla mnie lepsze rozwiązanie niż to co mam teraz. Chociaż narzekać nie mogę. Nowa praca wiązała by się ze współpracą z innymi, lubię to i to jest plus. Inna sprawa, że to praca w głównie w terenie. Skończyłyby się kawki i śniadanka przy biurku, raczej byłyby w biegu. Jednak z drugiej strony pozwoliłoby to mi na inne gospodarowanie czasem popołudniu. Zamiast zakupów po pracy, mogłabym je zrobić będąc na sieci. A czas po pracy spędzać z córeczką. Praca stawia dużo wyzwań i to jest coś co lubię. Wymaga wiele samodyscypliny oraz organizacji pracy jak mało która. Do tego odpowiedzialność za kilkadziesiąt osób, którymi mam kierować w mniejszym lub w większym stopniu. A teraz okazało się, że choć wcześniej nikt nie chciał się zgłaszać (poza mną) to teraz chętnych jest kilkoro ;) Cóż, niech wygrają najlepsi. Ostatecznie są inne miejsca pracy. Gdzieś ostatnio utwierdzam się w przekonaniu, że wszystko dzieje się po coś. Że wszystko ma ukryty sens i że wszystko dzieje się w najlepszym momencie. Trzeba podjąć ryzyko. Lepiej żałować że się nie udało niż że się nie spróbowało.
    Dlatego jak coś to trzymajcie kciuki. Nie wiem czy za to bym proces rekrutacji przeszła pomyślnie czy negatywnie bo nie wiem co dla mnie lepsze. Dlatego trzymajcie kciuki by Bóg tak wszystkim pokierował by stało się to co dla mnie i mojej rodziny najlepsze.
    Z góry dziękuję.
     

  • Utworzono: 2010-10-24

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Wiktorii poranek z tatą

    Niestety, powrót do pracy wiąże się m.in. z tym, że nie mam czasu na zakupy. Nie mam tu na myśli zakupów „spożywki” a raczej tych rzadszych, ubrań, butów itp.
    Wczoraj byliśmy na zakupach razem, trochę mleka, trochę wędliny itp. potem biegiem do domu bo Wiktorię trzeba nakarmić i położyć na drzemkę. Postanowiliśmy, że dziś sama pojadę na tzw. targ by kupić jakieś buty na zimę.
    Wiktoria została z tatą. Na początku oglądali wyścigi F1, razem kibicowali Kubicy a ona piszczała jakby co najmniej rozumiała o co chodzi ;) W tych dobrych nastrojach zostawiłam moje Szczęścia.
    Na szczęście udało mi się kupić buty bez żadnych problemów. Pierwszy raz w życiu. Mierzę, dobre, cena ok., kupuję. Szok!
    Przyjeżdżam, dziecko nakarmione, wyspane i ubierane na spacer. Maleństwo całe w skowronkach. Tatuś opowiada co ubiera, czemu czapka, po co buty itd. Jedyna wpadka to sukienka tył na przód ;) To na szczęście można poprawić ;)
    Okazało się, że pooglądali wyścig, wybiegali po domu, Wiktoria poskakała po tatusiowym brzuchu, potem oboje wypili coś ciepłego, tatuś herbatkę, Wiktoria kaszkę i żeby było sprawiedliwie oboje padli i zasnęli. Widać poranek z tatą też może być ciekawy i pełen wrażeń. Takich by bez problemu przytulić się do poduszki i zasnąć na południową drzemkę.
    Dumna z nich jestem, tak dobrze sobie radzą razem.
    Chyba powoli zacznę korzystać z tego, że tatuś wreszcie złapał kontakt a Wiktoria zaczyna czerpać radość z przebywania z tatą. W końcu tata pozwala na więcej niż mama. Ciekawe, prawda?

  • Utworzono: 2010-10-22

    Wiktorynka: Powiedziałam: Mama

    Dziś raniutko obudziłam się i cicho leżałam w łóżeczku. Mama jak zawsze przyszła się przywitać, ucałować i pobiegła do kuchni. Coś tam robiła a mi się już za nią nudziło. Wstałam więc, stanęłam w łóżeczku i zawołałam "ma ma". Pierwszy raz tak zawołałam. Mamusia przyszła bardzo szybciutko i widać było że się bardzo ucieszyła. Tak mnie wyściskała, wycałowała i nie wiem czemu ale prawie płakała. Nie wiem kiedy znów mi się uda tak mamę zawołać. Drugi raz tego nie powtórzyłam. Chyba szkoda. Zobaczyć minę mamy i tę radość bezcenne. Może jutro znów mi się uda. "Tata" i "baba" znacznie łatwiej mi się mówi. Poczekaj mamo kiedyś będzie tylko "mama" i "mama". Jeszcze zatęsknisz za tym bym zawołała tatusia ;)
<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_prev.gif" class="img_paginator" alt="" />
123456

Szczęśliwa żona i matka, umiarkowana kura domowa ;-)
Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj