Hej,
postanowiłam dziś wstać jak Łukasz szykował się do pracy, w sumie i tak Laurka mnie tak kopała w żebra że wygodniej było się spionizować
Już po śniadanku, wciągnęłam 4 kanapki
i teraz spijam kawę. Słońce tak świeci, że dopiero spostrzegłam jakie brudne mam okna... ale dziś jakoś szkoda mi na to czasu. Myślę, że podjadę do pracy po RMUA, bo w razie czego to nie mam ostatniego...
Oczywiście nie odważyłam się i nic mamie nie powiedziałam... Otóż przedwczoraj siedziałyśmy (ja, mama i siostra) w kuchni i tak sobie rozmawiałyśmy. Weszłyśmy na temat mojego brata, który nie mieszka w Koszalinie,a jak przyjeżdża to potrafi nawet nie zajechać do chorej mamy. Mama mu dużo w życiu pomogła a on zachowuje się jakby wszystko mu się należało,a od niego nic... Nie raz była sytuacja,że nie miał kto z mamą pojechać do Bydgoszczy do szpitala, a on się wcale do tego nie poczuwał. Z racji tego mama za każdym razem informuje, że już tak ją zawiódł, że więcej mu nie pomoże i nie ma co liczyć na coś po niej.
Ja tez nigdy nie liczyłam na żadną pomoc i takowej nie otrzymywałam, po technikum poszłam do pracy by zarobić na studia, nie stanowić ciężaru dla mamy. Szybko też się wyprowadziłam, by nie być ciężarem. Nie mamy znajomości (a tylko tak można dostać mieszkanie z ZBM-u lub w TBSach), więc zmuszeni byliśmy wziąć kredyt na mieszkanie. Tego mieszkania już nie mamy (sprzedaliśmy przy rozstaniu). Jak się zeszliśmy ponownie, to Ł. już wziął kredyt na kawalerkę a niedawno ja wzięłam kredyt na większe mieszkanie. I w ten sposób mamy dwa kredyty na 30 lat... Moja siostra ma mieszkanie z ZBM-u, brat dostał z żoną dom od teściów. Mimo tego, że uważam, że na wszystko sama muszę zapracować, są tacy co twierdzą, że jestem "w czepku urodzona"....
No i wracając do rozmowy z mamą i siostrą... Nigdy nie liczyłam na żadne spadki, bo nie potrafię tak po prostu myśleć o odejściu bliskich. Moja mama ma spore mieszkanie i dużo razy mówiliśmy by je sprzedała, bo ma za duże opłaty, kupiła coś mniejszego (jest sama), a za kasę którą zarobi na sprzedaży, żyła sobie beztrosko, żeby na wszystko jej starczało. Ale ona się zawsze zapierała, że nie sprzeda tego mieszkania. No i daliśmy sobie spokój. Teraz, podczas tej rozmowy, wyszło, że brat nic nie dostanie, za to jaki jest. Mama powiedziała: "Moje mieszkanie dostanie Ola - (córka mojej siostry... ), bo Laura to będzie miała waszą kawalerkę".... No zatkało mnie. Jak można tak faworyzować kogoś, że jedno dostanie coś o wartości 200 tys. a drugie nic? Może to brzmieć głupio, że liczę na jakieś spadki, czy coś. Ale tu nie o to chodzi, zawsze czułam, że mama faworyzuje moją starszą siostrę, ale to to już jest ogromna przesada. Ja jestem skazana na płacenie przez 30 lat rat po ok. 1000 zł, a tu, dziecko w wieku 9 lat już ma zagwarantowaną przyszłość. Zresztą ona tak potrafi wszystkich urabiać, że ma wszystko co chce. Poczułam, że jeszcze nie urodziłam dziecka,a już jest ono dyskryminowane.... Nie sądziłam, ze moją mamę stać na coś takiego. Wyobraziłam sobie, ze mam dzieci i mówię im coś takiego, nie potrafiłabym! Nie skomentowałam tego zdania podczas rozmowy, ale siedzi to we mnie strasznie. Wczoraj jak byłam u mamy to wcale mi się nie chciało z nią rozmawiać. Pytała co mi jest, nadskakiwała mi, nie wiem czy dlatego, że powiedziałam, ze mnie wszystko boli, czy przemyślała to co nam powiedziała. Ale obstawiam to pierwsze....
No to się Wam wyżaliłam.... Może się wreszcie zbiorę i powiem mamie jak mnie to zabolało, choć jakoś sobie nie wyobrażam tej rozmowy....
Dzisiaj chyba Izka i Cataleya mają cesarki, co? Czekamy na radosne nowiny! My jeszcze sobie poczekamy... Powiem Wam, że nie przeszkadza mi to, bo psychicznie nie jestem chyba jeszcze gotowa, a może do końca nie będę gotowa? Może to z czasem przyjdzie?
Smacznego śniadania wszystkim i udanego dnia, dziś ładna pogoda!
[link widoczny po zalogowaniu]
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-09-10 07:31 przez kinguska85.