heloł
dzisiaj znowu była jazda do miasta. ja do urzędu miasta i apteki po moje zamówienie (jeszcze nie było i muszę jeszcze raz jechać
), teściu się przyłączył do sklepu, przy okazji mi pownosił arbuzy. oczywiście, urząd miasta znowu zaszczycił mnie koniecznością wdrapywania się na drugie piętro, a petenci w kasie okazali się burakami. nie ustąpili nawet na wyraźną prośbę pracownicy urzędu, która na mój widok (a właściwie wyprzedzającej mnie ogromnej piłki
) złapała się za głowę, że jeszcze łażę po urzędach...
aldona, łatwo się mówi, nie mieszkać z teściami i już. to jest pole teściów, chcieli tam się budować od zawsze, tylko te kilkadziesiąt lat temu nie dostali pozwolenia, do tej pory leży tam kupka cegieł, które zbierali na budowę. teraz też mieszkamy w domu od teściów, na ich działce. teściu mieszał się w swoim czasie do wszystkiego, a te rośliny tak, a tam zróbcie tak, trochę się nadenerwowałam, bo se coś tam wyrwał, bo tak uważał. w końcu na jego hasło "ja się nie wtrącam, ale.." od razu odpowiedziałam "i świetnie", hehe, zajarzył, odpuścił, robimy na ogródku tak, jak chcemy.
teraz też zapowiedziałam mężowi, że działkę podzielimy tak, żeby oni się mogli babrać z kwiatkami na swoim kawałku, a my na swoim. jakiekolwiek chaszcze by nam wzajemnie nie przeszkadzały, morda w kubeł
oczywiście, że nie mam obowiązku się nimi zajmować osobiście, mogę np. kogoś wynająć itp, zależy od warunków, których przecież nie przewidzę. jednak pozostawienie ich samych sobie na starość jakoś mi się nie widzi. co powiem niby, jesteście starzy, olać wasze marzenia o domu na tamtym polu pod lasem, nam się należy, bo jesteśmy młodsi, wy myślcie już tylko o umieraniu? poza tym decyzję o budowie podjęłam ja, bo chcę małą posłać do tamtejszej szkoły, nasza jest okropna. a skoro zawsze było przebąkiwanie o przeprowadzeniu się tam, to dlaczego nie teraz. a jeśli się będziemy już teraz budować, to bez sensu powiedzieć teściom, żeby się przeprowadzili dopiero, kiedy nie będą sobie dawali rady, a do tej pory niech mieszkają tam, gdzie mieszkają. a potem na siłę udostępniać jakiś pokój? wg mnie to by mnie dobiło, cały czas razem z jedną kuchnią i przedpokojem, brrr. przewidziałam dla nich 2 duże pokoje + garderoba i kuchnia z układem podobnym do tego, w jakim teraz funkcjonują, więc duże prawdopodobieństwo, że będą się tam czuć dobrze. do mieszkań osobne wejścia, osobne werandy oddzielone chaszczami, każdy będzie mógł mieć swoich gości. a jak któreś będzie leżące, to będzie u siebie, pomoc jedynie dochodząca, ale bez dojazdów. teraz mieszkamy osobno, ale dzieli nas jedynie jeden dom sąsiadów, część maszyn mamy wspólnych, mamy do siebie klucze i tak se kursujemy. teściowa zawsze dzwoni, ja tam samo, teściu bywało, że wchodził cichaczem, to mnie zastał w półnegliżu i już nie wchodzi. teraz podrzuca jedynie swojego psa za furtkę, żeby się pobawił z naszymi. można powiedzieć, że mieszkamy niemal razem, tylko z osobnymi wejściami (przed 9 lat w jednym domu niestety było to życie na kupie bez jakiejkolwiek intymności), więc zmieni się jedynie dzielnica miasta i to, że w końcu osiądziemy na ojcowiźnie
jeśli moje plany się powiodą, to będę miała pracę w domu. zresztą niezależnie od tego, czy będę musiała pracować do 55 czy 67, to i tak najprawdopodobniej obejmie mnie opieka (jakkolwiek by to nie wyglądało) w ostatnich latach ich życia. nie wierzę, że dożyją setki...
moi teściowie nie są święci, mogę o nich opowiadać godzinami z użyciem wyrażeń ogólnie znanych za nieparlamentarne, jednak są to pracowici ludzie, próbują sobie radę dać sami, harują wg mnie za dużo jak na swoje lata i zdrowie, narzucają się wręcz nam z pomocą, nie wierzę, że będą nas fizycznie wykorzystywać. oni raczej z tych, co to raczej posrają się ze zmęczenia, ale dokończą robotę. i cokolwiek bym o nich nie mówiła, zasługują na godną starość w wygodzie i świadomości, że jakby co, to nie zostaną sami ze swoimi problemami. zresztą chcę pokazać moim dzieciom, że nie żyjemy w buszu, gdzie słabsza jednostka pada i że człowiek starszy też ma swoją godność i prawa, tak samo jak my. oczywiście z zachowaniem szacunku dla siebie, to zawsze, nic ponad siły fizyczne i psychiczne.
sex mnie nie rusza, więc nawet nie pytałam gina, czy są przeciwwskazania. tzn jakieś tam chęci są, ale jak widzę chłopa, który mnie wkurza, to bliżej mi użycia wibratora niż jego
ciuszków nie poprałam, mam w planie, ale zapomniałam dzisiaj kupić dzieciowego proszku. dzisiaj zaczął się 34 tc, zakładam, że jeszcze zdążę. przewiduję na oko jedno pranie, jeszcze znajdę prześcieradła, to się obaczy, czy będzie potrzeba drugiego.
cały czas mnie wstrzymuje remont w sierpniu, bo gdzie ja to wszystko dam, kiedy piętro będzie nie do użytku. i tak się miotam, rzucić się w wir przygotowań i ryzykować, że to na darmo, bo okaże się potrzebna powtórka po remoncie, czy czekać z premedytacją od razu na po remoncie.
ania8918, szpital rzeczywiście jakiś prehistoryczny, przez szybkę oglądaliśmy mojego siostrzeńca w 93 roku
Magda, jakie przecinki??
śluz mam, majtki czasem wymieniane, wkładek latem nie zamierzam, wystarczająco się pocę i bez nich. a śluz oglądam jak ginekolog starej daty, czyli obserwuję kolor i woniatykę
jeśli któraś się zastanawia, czy to nie wody, podobno są w aptekach specjalne wkładki w celu rozróżnienia, czy to wody, siki czy co tam. chyba na podstawie ph, ale nie interesowałam się tym zbytnio.
jakby tak była niespodzianka zmiany syna na córkę, nie obraziłabym się. ale foty z usg są nazbyt wyraźne, żeby diagnoza się zmieniła
-------------------------------------------------
Krzyś ur. 29.10.2008 - zm. 30.10.2008
Agnieszka ur. 17.12.2009
Karolek zm. ? - ur. 11.08.2013
Jacuś ur. 14.08.2014