|
Witam!
Widzę, że rozgorzała gorąca dyskusja między Orlandą i Yorkmaną... Postaram się do tego odnieść i mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiana, chociaż jak już wspomniała Mamuna, ciężko na forum oddać emocje...
Ja juz wiemy, Orlanda jest bardzo dociekliwą osobą, a do tego idealistką, więc wcale mnie nie zdziwiła jej dociekliwa postawa... Myślę, że nie możemy jej mieć za bardzo za złe, że pisze to co myśli, chociaż faktycznie Yorkmana może jej nie znać od tej strony a z racji tego iż jest w ciąży, mogły ją słowa Orlandy zranić.... Dziewczyny, wyjaśnijcie sobie na priwie albo na gg te sprawy, może nawet przez telefon jesli macie ochotę, bo po co się denerwować...
Ja to widzę tak... z racji tego, iż sama przeszłam proces adopcji i jestem mamą adopcyjną, siedzę też od dłuższego czasu na forum adopcyjnym , wiem mniej więcej jak to jest.... Niektóre pary jak ja z mężem i inne pary z naszego OAO, miały to szczęście, że trafiły na rzetelne ośrodki adopcyjne, z ludźmi którzy pracują tam z powołania, którym mozna zaufać i którzy robią wszystko aby proces adopcji był jak najszybszy i jak najbardziej trafiony. My dostaliśmy ten telefon zaledwie w 4 dni po uzyskaniu kwalifikacji, w naszej grupie było 9 par i w ciągu roku wszystkie dostały swoje dzieci i to były dość malutkie dzieci, przeważnie do roku.
Ale z forum adopcyjne gdzie czasami pisuję, wiem iż są OAO którym wcale nie zależy na tym aby adopcja przebiegała szybko i sprawnie... czas oczekiwanie na same warsztaty wynosi kilka lat! W naszej grupie w OAO w Zielonej Górze były 3 pary właśnie z okolic Poznania, gdyż u nich czas oczekiwania na warsztaty wynosił 3 lata, a czas oczekiwania na dziecko nawet do 5 lat! Dla mnie to masakra, tyle lat czekać na dziecko?! Jedna para starała sie o biologiczne dziecko 20 lata i gdyby im jeszcze przyszło czekać 5 lat na adopcję, no to szok! U nas po 4 msc od kwalifikacji doczekali się córeczki!
Niektóre OAO wręcz utrudniają i nie godzą się na to aby kandydaci na własną rękę szukali dzieci, robią problemy z wydawaniem papierów kwalifikacyjnych. Mam znajomą, która z męzem znalazłam w DD dziewczynki, siostry z nieuregulowaną sytuacja prawną, zostali rodzina zastępcza dla tych dziewczynek, aby w przyszłości stać się dla nich rodziną adopcyjną, póki ich sytuacja prawna się nie wyjaśni, poprosili swój OAO o wydanie papierów kwalifikacyjnych i mieli koszmarne problemy z tego powodu!
Yorkmana, w waszej historii zastanawia mnie jedno, na jakiej podstawie sąd przyznał wam dzieci, jeśli nie mieliście opinii z ośrodka adopcyjnego, bo z tego co zrozumiałam, nie przechodziliście szkolenia, czy tak? U nas główną podstawą dla sądu aby wydać pieczę nad Miłkiem, była opinia z naszego OAO, to właśnie OAO wysłał do nas pracownika socjalnego na wizytację, a później przyszedł także kurator sądowy przed samą sprawą adopcyjną jak juz Miłek był u nas na pieczy.
Nie mam wam za złe, że sami znaleźliście dzieci, nawet jeśli to było po znajomości... nie wiem czy gdyby nasz OAO był opieszały, to też nie szukałabym w taki sposób, bo ileż można czekać... Ale z drugiej strony staram się zrozumieć Orlandę, bo jest wiele racji w tym co ona pisze, niektórzy cierpliwie czekają na swój OAO, nie mają znajomości i czekają latami, a kto ma znajomości, szybko, poza kolejką zostaje rodzicami...
Orlanda, jak juz wspomniałam, jesteś ogromna idealistką i z jednej strony podziwiam cię za to i za twoją szczerość, a z drugiej nadziwić się nei mogę, że wciąż tak wierzysz w ludzi i ich szczerość... ale świat rządzi się swoimi prawami i nawet w tak delikatnej sprawie jaką jest adopcja, niestety, kto pierwszy ten lepszy... Na pewno dużą winę ponosi tutaj brak jasnych, ustabilizowanych przepisów, a człowiek w desperacji i ogromnym pragnieniu dziecka, znajdzie każdy sposób aby to prawo obejść....
Dziewczyny, na serio, weźcie sobie pogadajcie na gg, wyjaśnijcie bez złości i oskarżania i niech każda postawi się w sytuacji tej drugiej...
Aha, co do wychwalania kogokolwiek za to że adoptował dziecko, absolutnie tego nie popieram i jest to dla mnie bez sensu! Też się spotkałam kilka razy ze stwierdzeniem typu: ale jesteście wspaniali, bo adoptowaliście dziecko! Szczerze powiem, wkurzają mnie takie teksty, bo ja się wspaniała nie czuję, nie robiłam tego z jakichś wielkodusznych pobudek, ale z czystego egoizmu, bo chciałam mieć dziecko! I to nie Miłek miał szczęście, że to my go adoptowaliśmy, tylko to my mieliśmy szczęście, że on do nas trafił i daje nam tyle radości, miłości i jest naszą iskierką szczęścia! Dzięki niemu nasze życie nabrało sensu, mieliśmy dużo szczęścia, że nam się udało go odnaleźć!
|