Hej kobitki, ślicznie Wam dziękuję za życzenia rocznicowe
Ja dziś sobie zajęcia w szkole odpuściłam, gdyż miałam na późną godzinę a i tak nie mogłabym zostać do końca bo na 16.00 robiliśmy imprezkę - grilla. Rano pojechaliśmy jeszcze z mężem do Castoramy w Zielonej Górze, kupiliśmy podłogę do kuchni i farbę lateksową do łazienki. Dziś rano mąż kuchnie pomalował, a kafelkarz położył kafelki w łazience
Powoli zaczyna nabierać ten nasz domek charakteru
Po południu imprezka, ale się kurcze pogoda popsuła i zaczęło padać, na szczęście grilla mamy pod wiatą, więc można było siedzieć i na głowę nam nie kapało, a dość ciepło było. Miłek tylko jakiś marudny był, dużo ludzi, a on oczywiście musiał na siebie uwagę zwracać i marudzić...
Orlanda, chyba Miłek też bunt dwulatka przechodzi jak Filip... zaczyna się w nim wyrabiać poczucie własności, marudzi, jęczy i złości się jak coś nie po jego myśli idzie. Potrafi stanąć, zacisnąć pięści, zęby i się złości tak, że aż czerwony cały się robi... ale znalazłam na niego sposób, załatwiam go śmiechem
i jak on się tak złości, ja zaczynam żartować no i Młody też zaczyna się śmiać z tego wszystkiego
A wracając do naszej imprezki, to oczywiście goście chcieli zobaczyć postępy robót w naszym domku, więc całą wycieczką wyruszyliśmy na budowę
Podobało się, chociaż ilu było mężczyzn, tyle różnych porad na temat malowania, kafelkowania, kładzenia paneli itd, itp, bo jak wiadomo każdy z panów wie wszystko lepiej niż inni
Jedni goście poszli szybko bo mieli małego brzdąca i musieli go położyć, inni też się zebrali (Szwagierka z mężem i Zosią) bo trzeba było malą położyć, a reszta posiedziała do około 22.30. Ale fajnie było, posiedzieliśmy , pogadaliśmy, ja wypiłam może w sumie z dwie lampki wina czerwonego.
A jutro mam ostatnie dwa egzaminy, na które oczywiście się nic nie uczyłam... mam nadzieję jakoś zaliczyć
Uciekam spać i sorki, że się nie odniosę do Waszych wpisów, ale trochę padnięta jestem... Do sklikania jutro wieczorem