heloł
ja na chwilę. spać nie mogę. wczoraj padłam i nie wyłaczyłam kompa, to dziś mam ułatwiony dostęp i nie muszę specjalnie odpalac.
luby znów wieczorem skręcał szafę 4 godziny i końca nie widać. meble mają mnóstwo śrubek, wkrętów i czego tam jeszcze dusza zapragnie. porządne, a więc skręca sie odpowiednio porządnie. i długo. luby więc wrócił o 22. po poduszkę i koc i pojechał walczyć dalej. ja nie wiem, gdzie pomieścimy te ciuchy, bo jednak szafa młodzieżowa i jedna komoda to mało. a nie stać nas teraz by wziąc inne meble chociażby na raty. czarno widzę koczowanie wśród kartonów z szalejącym Poldkiem. męczę się samym pakowaniem. nie noszę. ja po jednym rajdzie na 3 piętro bez obciążenia muszę godzinę odpoczywać. wczoraj dałam czadu z Poldkiem, biegi przez przeszkody, slalom, zabawa w pociąg i podnoszenie. no i prawie nie zasłabłam (trochę mi się udało) a byłam z nią sama w domu, madafaka. najgorsze, że jutro popołudniu wyjeżdżamy do stolicy na 2 dni. musimy. więc dziś musimy również przeprowadzić się dokumentnie. dla mnie to horror.
ps.
Poldek jeszcze śpi w pokoju z babcią, to dopisuję. nie jest tak różowo, o 5.30 już wył, bo pusto w brzuszku i ja nie śpię od tego momentu.
zagadka: co dostałam od lubego na okoliczność dnia kobiet???
odpowiedź: pudełko czekoladek.....................................
widocznie moja cukrzyca to wielka tajemnica
(że tak poezją pojadę). perfum na urodziny brak. koszulka na walentynki oddana do sklepu, bo 2 rozmiary za duża. zamiennika brak. 9 kwietnia mam imieniny. musi samochód dostanę. bo prawka nie mam
Poldek nauczył się jeść jajecznicę widelcem. sama nabija, sama do dzioba wkłada. ino 10% posiłku ląduje na dywanie. sukces. 10% jest potem skrzętnie zbierane małymi paluszkami i pieczołowicie upychane w paszczy. bo nic się nie może zmarnować. wczorajszą wieczorną kaszę zjadła do ostatniej łyżki i ryk. bułką z masłem musiałam dobić.
waga mojej kluski na 90 centylu. po kim ona ma taki apetyt? a po rodzinie. całej rodzinie
Yvonta - bukiecik bomba
oprawa bardzo się liczy
Crazym- nie powiem, żebym od razu skojarzyła na fb, że Ty to TY
musiałam zapytać mojego osobistego doradcy (ma się swoich ludzi) czyli Nasturcji
fajnie, że się odezwałąś
no i szacun dla kolejnej mamy 2 dzieci.
ja nie wiem jak Wy dziewczyny dajecie radę z więcej niż jednym dzieckiem. moja jest w CIĄGŁYM ruchu. non stop, wciąż, w kółko się rusza. chwili spokoju nie ma. ostatnio zżarła tabletkę
nie wiem gdzie wygrzebała, lekarstw nie trzymam na wierzchu. przybiegła do 2 pokoju gdy się przebierałam z rykiem, z rozmazanym czymś czerwonym wokół ust i z czymś białym w paszczy. mało zawału nie dostałam, wyglądało to jak krew. wypłukałam dziecku buziola wewnętrznie, wyrwałam białą masę, polizałąm- gorzkie. po nie rozgryzionym fragmencie wydedukowałam, że to pigułka. ani ja, ani luby takich nie bierzemy. pochłonęła 1/3. nic jej na szczęście nie było. a wyła, bo zlizała czerwoną, słodką powłokę i się dokopała do jądra problemu, czyli smaku gorzkiego. no bo lekarstwa czekoladą nie smakują. masakra. powywalałam wczoraj stare ciuchy. tzn. oddałam dla biednych, jakaś organizacja zbierała, dobrze się złożyło. wyprane, pachnące, zero dziur. ktoś się ucieszy
ponieważ u mnie zasada "nie chodzisz w czymś 2 lata, wywal" działa trochę inaczej. "nie chodzisz w czymś 2 lata, zostaw na następne 2 albo 7, może znów będzie modne. a ty może znów będziesz chuda
). no i ponieważ daleko mi do ekstrawagancji jeśli chodzi o ubiór, spakowałam dobre szmaty. 3 wielkie wory. teraz moje aktualne ciuszki zmieszczą się w worze jednym. razem z kurtkami i butami. i torebkami. taka ze mnie modnisia
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-03-09 06:50 przez majunia.