Hello
Wpadłam tylko powiedziec, ze zyjemy
Od tygodnia jestem z Laura u mamy w Italii. Niestety jechalysmy autobusem od piatku 8rano do soboty godz 13... Ogolnie dobrze zniosla podroz tylko ostatnie 4 godziny sie bardzo meczyla. Ja bylam padnieta, bo musialam niezle ja zabawiac (patrzenie co sie dzieje za szyba w ogole ja nie interesowalo)
Kacper nadal powazny, zbuntowany i niedostepny. Ogladalam dzis filmiki jak mial roczek... Taki slodziak ciagle tylko sie smial
A teraz... nawet przytulac sie rzadko pozwala. Byl taki szczesliwy dopoki nie urodzila sie Laura. Lubi ja ogolnie i bawia sie razem tylko On stal sie bardzo zamknietym dzieckiem, nieufnym... A przeciez to Laura powinna czuc sie odrzucona, bo tak sie staralismy, zeby on sie nie czul.
Nadal nie chce mowic, ciagle jest obrazony i uzaleznil sie od laptopa i gier mini mini.
Co do Laury to przedwczoraj postawila pierwsze kroczki
Rozwija sie zupelnie inaczej niz Kacper. Mnie bola plecy od prowadzania jej i noszenia na rekach. mowi mama tata baba am mam i czesto mowi "Kaaaa" tak jakby straszyla, ale za cholere nie wiem o co chodzi
Teraz (pomijajac majowy pobyt w szpitalu) to drugi raz kiedy sie do siebie zblizylysmy, bo mozemy pobyc same. Zawsze byl Kacper, nawet jak gdzies szlam i matka F brala jedno dziecko to brala ja a ja Kacpra. A w szpitalu i tu jestesmy tylko my. Zaczelam ja akceptowac nawet sie nia cieszyc...
Obiecalam sobie, ze jesli do roczku nic sie nie zmieni to ide do psychologa, bo bylam prawie pewna, ze to depresja poporodowa, ale juz jest duzo lepiej. Zaczelam ja kochac, ale nie tak jak wczesniej, tylko dlatego, ze to moje dziecko, tylko tak po prostu Kochac
Rozpisalam sie, ale zmykam bo mala sie kreci