madzius ja miałam tak (fajnie powspominać
):
- od ok południa nieregularne słabo odczuwalne skurcze, ale nie była pewna czy to mały kopie czy mam skurcze bo wariat z niego był straszny i szalał w tym brzuchu aż się położne na KTG bały podpiąć
, jeszcze w domu pomyłam podłogi, ugotowałam obiad, wykąpałam się i wszystko jak co dzień
- od 21 już nie robiłam nic, tylko wsłuchiwałam się brzuch aż po 22 stwierdziałam że chyba lepiej pojechać do szpitala bo to chyba jednak są skurcze i chyba sa coraz częściej (ok 10-7 min)
- 00:00 przyjęcie na oddział 1,5 cm rozwarcia i do 2:00 KTG
- 2:00-4:00 siedzenie z mężem na klatce schodowej i oczekiwanie na decyzję lekarza co ze mną dalej, bo było w trakcie kilka porodów
- 4:00 decyzja, ze mam spać na sali przedporodowej do rana, a mąż ma jechać do domu
- 5:00 usiłuję zasnąć aż tu nagle CHLUP!! odeszły mi wody... całe morze wód..., badanie, rozwarcie 4 cm, skurcze coraz bardziej bolesne i częstsze
- 7:00 mąż z powrotem
- 8:00 dostaliśmy salę do porodu rodzinnego i tak do 15:00 dzielnie oddychałam, skakałam na piłce, chodziłam pod prysznic, zasypiałam między skurczami itp.
rozwarcie regularnie postępuje o 15:00 było 10 cm, ale brak skurczy partych a mały jakoś przekrzywił główkę że nie wchodził w kanał, dostałam oksytocynę, ale poza większą bolesnością skurczy nic nie wniosła, byłam już bardzo wyczerpana i nie miałam siły przeć, próbowałam ale bez rezultatu, więc propozycja lekarza nie do odrzucenia - cesarka
- 15:25 mały był już po tej stronie, a ja oczywiście ciekawska tak jak ty wszystko obserwowałam w lampie
największe wrażenie podczas operacji zrobiła na mnie moja własna noga tuż pod sufitem jak mnie myli tuz po zszyciu brzucha. Prawie jej nie poznałam
.
Po wyjeździe z sali operacyjnej dali mi synka już zawiniętego w pieluszki na kilka minut, żeby przystawić do piersi, a potem on poszedł się kąpać, a ja na pooperacyjną już do rana i zobaczyliśmy się dopiero pośniadaniu jak mi położna przyniosła dziecko z tekstem "śliczną ma pani córeczkę"... bo tak mu napisali na opaskach "CŻD"... i trzeba było go rozpakowywać z tych powijaków i sprawdzać, bo z USG wychodziło że syn, ja nie sprawdziłam od razu, ale anestezjolog potwierdził, że "są jajka" jeszcze zanim mnie pozszywali, więc się upierałam, że jak córka to nie moja...
zabawnie było
Porky ja pytałam o te duże dzieci po witaminach mojego gina w poprzedniej ciaży, bo tez o tym słyszałam, ale on powiedział, że wszystkie jego pacjentki biorą witaminy w 2 i 3 trym i dzieci rodzą różne, więc jego zdaniem to nie witaminy sprawiają, że dzieci bywają duże
[link widoczny po zalogowaniu]
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-12-04 14:26 przez mixa.