rss wpisy: 15 komentarze: 14

Mój Bartoszek

  • Utworzono: 2012-11-19

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Ach te instalacje .....

     Kurde nie wiem co myśleć .... Nadal czekam by dowiedzieć się czy jestem w ciąży - na test stanowczo za wcześnie. A dziś z szefem łaziłam po instalacjach na Zakładach Azotowych - robiliśmy inwentaryzację przyborów sanitarnych. Śmierdziało tam co chwile amoniakiem, siarką lub chlorem. Nawąchałam się tego troszkę. Mam nadzieję, że jeśli jestem w ciąży to to nie wpłynie negatywnie na mojego maluszka. Wiem, że w pierwszych dniach takie bodźce niewskazane, ale narazie z wizyt tam się nie wywinę - bo co powiem! A pracować muszę. Jeszcze z tydzień góra półtora i powinnam wiedzieć, czy się udało. Jak ten czas się wlecze....

  • Utworzono: 2012-11-18

    Moja mama ....

     Kocham ją na swój sposób, szanuje ale nie lubie jej odwiedzać, za bardzo po takiej wizycie jestem zirytowana i rozchwiana emocjonalnie. Dlaczego ? - ktoś zapyta, przecięż to twoja matka. Za wiele się wydarzyło, dużo spraw zostało nie wyjaśnionych, dużo łez wylałam. 

    A najbardziej nie mogę przeboleć z jej strony to co mi zrobiła i powiedziała w nocy poprzedzającej dzień mojego ślubu. Przeryczałam wtedy prawie całą noc, prawie nie spałam wstałam z workami przed oczami. Nie pamiętam kto był na weselu, jak się goście bawili nie czułam tej atmosfery i radości z powodu tego, że wychodzę za mąż. Do dziś pamiętem akcje mojej mamy i te okropne emocje, które mi towarzyszyły. Dzień Ślubu wspominam jak coś okropnego - a nie jak najszczęśliwszy dzień mojego życia. Od tego wydarzenia mineło ponad 7 lat, a ja nadal pamiętam - to jak rana która nie chce się zagoić. Wybaczyłam jej to, ale nie zapomniałam. Próbowałam rozmawiać z nią na ten temat nie raz, powiedzieć jaką krzywdę mi zrobiła - ale to jak walka z wiatrakami. Nic do niej nie dociera, nie widzi tego, że zrobiła mi przykrość w takim dniu i do dziś nie usłyszałam z jej ust  słowa - przepraszam. Jestem świadoma, że ja też nie jestem święta - ale kiedy jest się rodzicem - to dziecku wiele rzeczy się wybacza i powinno się go  wspierać w ważnych dla niego chwilach. 

    Z jej strony tego nie otrzymałam, nigdy mnie nie pochwaliła, nie powiedziała że mnie kocha - tylko wiecznie narzeka i narzeka. Nie da się z nią normalnie porozmawiać, wyżalić się, otrzymać wsparcie. Z czasem nauczyłam się bez tego żyć i sama sobie radzić w życiu. Dlatego też nie odwiedzam jej często, robię to tylko z przyzwoitości - a nie dlatego, że chcę.

    Dlaczego taka refleksja - po jej dzisiejszym telefonie, który strasznie mnie zirytował. Bo nikt jej nieodwiedza, bo ona musi spłacać długi po weselach rodzeństwa - a kto jej kazał takie wesela wyprawiać, jak się nie ma pieniędzy to się to otwarcie mówi i nie zaprasza się tylu gości. A najbardziej fakt jak zapytałam czy jest msza rocznicowa za śp. tatę - to ni z gruszki ni z pietruszki wypaliła, że tyle nas jest, że powinniśmy zamówić tą mszę bo ona nie ma pieniędzy. A powiedziała wcześniej coś - nic zero tematu a tu mi z takim tekstem wyjeżdza.

    Staram się ją zrozumieć - bo nie miała łatwego życia, ale nie mogę jej cały czas tym tłumaczyć. Rozmowy nie pomagają - bo zazwyczaj przynoszą odwrotny skutek do zamierzonego. 

     

  • Utworzono: 2012-11-17

    Powrót po długiej nieobecności

    Dawno tu nie zaglądałam - wiele rzeczy w moim życiu się zmieniło. Synek ma już prawie 4 lata i jest małym przedszkolakiem - rozrabiakiem. Zmieniliśmy miejsce zamieszkania z bloku na domek jednorodzinny, zmieniłam prace, mąż został ten sam :)

    Miałam ciężki poród i pierwsze miesiące życia synka dały mi w kość. Powiedziałam sobie wtedy - nie chce mieć więcej dzieci. I długo utwierdzałam się w tym postanowieniu, nawet wtedy gdy mąż coś przebąkiwał o powiększeniu rodziny. Potem zaczeliśmy budować nasz dom i temat ucichł. Aż do teraz - nie wiem co się zmieniło i co się stało - poczułam nieodpartą chęć i potrzebę posiadania drugiego dziecka.

    Odstawiłam tabletki i zaczeliśmy z mężem staranka o dzidziusia. Marze o córeczce, gdyby nam się udało będę bardzo szczęśliwa. Nie chce by synek był jedynakiem, chce by miał rodzeństwo.

    Jestem świadoma, że będzie ciężko ale damy radę.

     

  • Utworzono: 2010-03-06

    Bartuś i Natalka

        Właśnie odjechali od nas niezapowiedziani goście, Bartoszek już śpi a ja mam chwilkę wolnego. Dawno nie robiłam wpisów na blogu bo jakoś weny brakło. Teraz to naprawię.

       Odwiedzili nas Nowakowie z synkiem Konradem i małą Natalką (17 miesięcy). Na początku maluszki bardzo się wstydziły, siedziały na kolanach u mam i się tuliły. Pierwszy się rozkokosił Bartek, dopiero po jakimś czasie Natalka do niego dołączyła. Synek nigdy nie bawił się z tak małym dzieckiem - był bardzo ciekawy. Dotykał dziewczynkę po twarzy, chciał jej wsadzać swoje paluszki w oczko no i próbował ją przytulać i CAŁOWAĆ po buzi. Świetnie to wyglądało jak Natalka mu uciekała a on ją gonił - taki mały Chojraczek.

      Potem zaczeli się bawić zabawkami - oczywiście synek pierwszy i zabiera dziewczynce każdą zabawkę - bo to przecięż jego! Natalka trochę płakała, ale potem już się ładnie bawili. No i co raz Bartoszek próbował całować Natalkę, a ona na niego mówiła "LALA".

     

       Z tatusiem się potem śmialismy, że rośnie nam mały Podrywacz - od samego maleńkiego już trenuje Techniki Wyrywania Dziewczynek :-))))

  • Utworzono: 2010-02-21

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Tatuś to duży chłopiec!

                 Przed ciążą i wczasie niej zastanawiałam się jakim tatusiem będzie mój mąż Robert. Miałam dużo wątpliwości czy podoła swoim nowym obowiązkom, zwłaszcza że on nigdy nie chciał brać na ręce dzieci znajomych ani za bardzo się z nimi bawić. Kiedy byłam w ciąży opiekował się mną, ale na początku to że noszę pod sercem jego dziecko to dla niego była jakaś abstrakcja. Martwiło mnie to bardzo, ale nie potrzebnie. Przełamał się w momencie kiedy położył rękę na moim brzuszku i poczuł kopniaczka synka. Od tamtej pory często dotykał mój rosnący brzuszek i obserwował jak się porusza w nim nasz synek. To były wspaniałe chwile - pełne szczęścia, radości i oczekiwania.

     

               Potem przyszedł czas porodu - mąż dał mi dużo wsparcia i miłości w tych trudnych chwilach. Miałam cesarkę więc byłam bardzo obolała i nie mogłam tak sprawnie zajmować się maleństwem. Robert był przy mnie i opiekował się synkiem. Nie zapomnę tego jak on w pierwszym dniu życia Bartoszka brał go na ręce i nosił, kład go sobie na brzuch i przewijał. To ja się go bałam brać na ręce - był taki maleńki.

            

    Mąż wbrew moim obawom jest wspaniałym tatą, synek go uwielbia. Mają dobry kontakt ze sobą, często się ze sobą bawią i wymyślają coraz to nowe zabawy. Kiedy jestem w pracy - to Robert wtedy zostaje z małym. Daje sobie doskonale radę z synkiem - tylko potem mam troszkę sprzątania, bo zostawiając dwóch chłopców w domu to nigdy nie wróży nic dobrego.

            Czasami jak obserwuje sobie ich zabawy to utwierdzam się w przekonaniu, że mam dwójkę dzieci - jedno małe i drugie duże :-)))) Kocham bardzo moich dwóch chłopców.

  • Utworzono: 2010-02-19

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Kanapa, fotel to juz nie problem.

                 Bartoszek rozwija się w zastraszającym tempie. Ostatnio nauczył się sam wchodzić na łóżko lub fotel. Poduszka - podnóżek juz nie jest mu potrzebna. Jak on to fajnie robi - tak jakby się wczołgiwał do góry. Myknie sobie jedną nóżkę do góry, przytrzyma się rączkami, odepchnie się druga nóżką i już jest u celu. Cały czas trenuję tą swoja umiejętność - wejdzie sobie na fotel, potem się zsunie i tak wkółko. Mały kombinator i poszukiwacz przygód. Tylko teraz ja muszę go bardziej pilnować, gdyż synek sobie zaczyna chodzić po łózku - nic nie zważając na to, że zaraz moze spać i sobie krzywdę zrobić.

                 Wogóle odkad pamiętam, żaden upadek w synku nie spowodował żadnej blokady. Czasami się słyszy, że dziecko zrobiło samo kilka kroczków - potem upadło i przez jakiś czas nie chciało wogóle chodzić. U nas nic takiego nie miało miejsca - było trochę płaczu i Bartek dalej robił swoje.

  • Utworzono: 2010-02-15

    Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj

    Bez pieluszki.

                         .......... i znowu będzie tak samo. Wiem, że jak zdejmę synkowi pieluszkę i puszczę go samopas to zawsze zrobi niespodziankę. Stanie sobie na panelach, spuści główkę i co - fontanna z siurka. Jakie to dla niego jest ciekawe - kałuża na podłodze. Tylko, że potem zaraz się śliska i już nieraz glebę zaliczył.

    Jest wyjście - nie puszczać synka bez pampersa - ale co tam niech ma frajdę a mokrą plamę się wytrze :-)))

  • Utworzono: 2010-02-12

    Sprzątamy w szafkach.

               ..... no i mam więcej sprzątania. Bartoszek wczoraj odkrył fakt, że po otwarciu szafki można jej całą zawartość wyrzucić na podłogę. A przy tym jaka fajna jest zabawa i frajda, a że mama się złości to nic - przejdzie jej. No i przy okazji zrobi sobie porządek. To takie ciekawe.

                    Do tego jeszcze, dziś zrobiłem mamie porządek w koszu na bieliznę - za dużo tam się ubrań nazbierało więc powyrzucałem!

  • Utworzono: 2010-02-12

    Pieluszkowa CIUCIUBABKA....

              .....  nie wiedziałam, że takie małe dzieci mają aż tak dużą wyobraźnię! Mój synek od kilku dni uwielbia zakładać sobie na głowę pieluszkę tetrową i tak z nią chodzić. Myślałam, że on coś tam przez nią widzi -póki sama nie sprawdziłam. Widać tylko cienie i światło - nic wiecej. Więc jeszcze bardziej dziwi mnie fakt, że synek mając zasłonięte oczy pieluszką potrafi omijać przeszkody. Chodzi z wyciągniętą rączką - wygląda wtedy jak Frankenstain - i bada teren. Lubi bardzo tą zabawę, a ja uwielbiam go wtedy obserwować :-))))

  • Utworzono: 2010-02-03

    Wykremowany Roczek....

        Dziś mój synek skończył ROCZEK. Napewno nie zapomnę tego wyjątkowego dnia :))) A mianowicie rano siadłam sobie do komputera by coś tam posprawdzać. Synek był wtedy ze mną w pokoju i czymś się bawił. Po pewnym czasie zdziwiło mnie, że tak sobie cichutko siedzi za firanką i mi nie przeszkadza.

       Zajrzałam do niego i nie poznałam własnego dziecka - był cały wysmarowany w kremie Bambino. Wyglądał jak BAŁWANEK - rajstopki, bluzka, ręce, buzia i włoski białe od kremu. Do tego całą podłoga wkoło, firankę i kawał ściany też wykremował. Widok był niesamowity i zarazem śmieszny.

       Krem sam sobie ściągnął z biurka i otworzył. Miał przy tym ubaw na całego - a jak mama zabrała zabawkę to był jeden wielki płacz i żal. Zastanawiam się tylko jak ja się pozbędę tłustej plamy ze ściany.

<img src="https://static.ebobas.pl/img/main/control_prev.gif" class="img_paginator" alt="" />
12

Kwiecień 2024
PN WT ŚR CZ PT SO ND
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          

Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?



Zobacz wyniki ankiety, skomentuj