-
Utworzono: 2011-08-25
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Podziękowania;-)
Dziękuje za komentarze pod moim wpisem;-)miło wiedzieć że nie jestem sama;-)
Co do książki to autorka nie dosłownie pisze o złych matkach.Jest ona znaną w Stanach prawniczką i autorką książek oraz matką czwórki dzieci.Została skrytykowana za to że w programie Oprah Winfrey szczerze wyznała że kocha swojego męża bardziej niz dzieci.no bo jak dobra matka może powiedzieć coś takiego???Książka jest bardzo fajna bo autorka pisze trochę z przymrużeniem oka o macierzyństwie ale też o trudnych wyborach w tym zakresie np.aborcji której dokonała ze względu na wady genetyczne swojego dziecka.Ale jest w tej książce dużo prawdy bo człowiekowi z natury dosyć łatwo przychodzi krytykowanie innych.Czasem nawet bliscy wbijają nam szpile.Na początku kiedy zostałam matką takie uwagi traktowałam poważnie bo uważałam że moze faktycznie robię coś nie tak-wkońcu to moje pierwsze dziecko.Ale z czasem nabrałam dystansu bo nikt nie jest idealny.świat nie jest idealny.A poza tym jestem matką i wiem co dla mojego dziecka jest najlepsze.I mimo że czasem popełniam grzech próżności i skupiam się bardziej na sobie,na swoich pasjach to nie krzywdzę tym dziecka.I mój wpis zrobiłam tak z przymrużeniem oka ale jest w tym duzo prawdy bo wciąż rządzą nami stereotypy.
Swoją drogą książkę podsunęła mi moja teściowa.ciekawe czemu;-)))) -
Utworzono: 2011-08-14
Zła matka
Ostatnio przeczytałam książkę pt. "Zła matka" autorstwa Aleyet Waldman.Książka ciekawa,polecam,można się sporo dowiedzieć o niektórych aspektach macierzyństwa.Ale można też nabawić się kompleksów.Bowiem po przeczytaniu owej lektury, stwierdzam z ręką na sercu że jestem ZŁĄ MATKĄ.
Jestem złą matką bo karmiłam moją córkę piersią tylko miesiąc (dobra matka karmi pół roku albo i dłużej),jestem złą matką bo czasami zdarzy mi się zdenerwować na moje dziecko (dobra matka wyposażona jest w nieskończone pokłady cierpliwości). Jestem złą matką bo czasami mam ochotę rzucić wszystko w diabły i mieć święty spokój (dobra matka nigdy nie ma takich chwil),jestem złą matką bo czasami żle odczytuję sygnały jakie wysyła mi moje dziecko (dobra matka jest w tej kwestii nieomylna). Jestem złą matką bo chciałabym rozwijać swoje pasje i ambicje a nie tylko zmieniać pieluchy i gotować obiadki ( dobra matka wyzybywa się swoich ambicji dla dziecka), jestem złą matką bo czasami chciałabym usiąść spokojnie i poczytać książkę a nie wymyślać setki zabaw żeby zająć czymś moje dziecko na kilka minut (dobra matka poświęca cały swój czas dla dziecka). Jestem złą matką bo czasami chciałabym wyskoczyć na drinka z koleżankami albo iść do fryzjera (dobra matka nigdy nie stawia spraw przyziemnych ponad swoje dziecko), jestem złą matką bo czasami zapalę fajka na balkonie gdy mała śpi (dobra matka nie pali,ani nie spożywa alkoholu nawet okazjonalnie). Jestem złą matką bo kocham mojego męża,może nie bardziej niż moją córkę ale na równi z nią (dobra matka kocha swoje dziecko miłością nieporównywalną do żadnej innej). Jestem złą matką bo czasem chciałabym wyjechać z mężem na weekend by nacieszyć się sobą (dobra matka wyrzeka się wszelkich uciech cielesnych na rzecz dziecka).
No cóż,popełniam wszystkie wyżej wymienione błędy więc z całą pewnością jestem złą matką.Choć może nie jestem taka zła skoro moje dziecko świata poza mna nie widzi i woła "mama" za każdym razem gdy tylko straci mnie z pola widzenia.
No cóż,może dla niektórych jestem złą matką ale dla mojej córki chyba nie.
I to tyle na dzisiaj,pozdrawiam wszystkie złe matki.
-
Utworzono: 2011-05-26
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Na Dzień Matki
Moja Kochana Mamo,
Dzisiaj świętujesz podwójnie bo obchodzisz również swoje urodziny.Dlatego podwójnie życzę Ci wszystkiego co najlepsze, samych radosnych dni i uśmiechu na twarzy.
Między nami nie zawsze było dobrze.Miałyśmy wiele burz i cichych dni między sobą ale dopiero teraz zrozumiałam że mimo tego zawsze byłaś przy mnie i mogłam na Ciebie liczyć.
Gdy miałam "naście" lat nie zwierzałam Ci się ze swoich smutków czy problemów.Nie mówiłam Ci także o swoich miłościach.Uważałam że nie możesz tego zrozumieć,ty,wychowana w innych czasach,w innych realiach.Często się kłóciłyśmy,głównie z mojej winy.Bo byłam niezwykle uparta i charakterna.Każde twoje zapytanie o to co w szkole i co u mnie traktowałam jak wtrącanie się w nie swoje sprawy.Ale Ty nigdy się nie wtrącałaś.Nigdy też nie goniłaś mnie do książek.Zawsze powtarzałaś że uczę się dla siebie i dla swojej przyszłości.Nigdy też nie zabraniałaś mi imprez czy spotkań ze znajomymi.Poprostu ufałaś mi.Ufałaś ze Cię nie zawiodę i nie narobię głupot.A mimo to uważałam że za bardzo ingerujesz w moje życie.Znosiłaś moje fochy i dziwne humory,napewno też wylałaś wiele łez z mojego powodu.Wychowałaś nas sama,po śmierci Taty całe swoje życie poświęciłaś nam.I nigdy nie usłyszałam z Twoich ust słowa skargi na swój los czy na nas.
Dopiero teraz,kiedy sama jestem Matką zrozumiałam jak wiele ci zawdzęczam i jak wiele mnie nauczyłaś.Zrozumiałam też że wyrządziłam Ci wiele krzywd i za to w tym miejscu chciałabym Cie bardzo przeprosić...
Dopiero teraz potrafimy ze sobą rozmawiać.O wszystkim.To ty pierwsza wiesz o moich problemach,to ty wiesz pierwsza o moich radościach.I choć nadal popełniam wiele błedów,Ty wciąż nie pouczasz.
Kocham Cię za wychowanie, za troskę która wciąż czasem mnie denerwuje;-)Kocham Cię za dobre słowo,kocham Cię za to że jesteś o kazdej porze dnia i nocy.Kocham Cię za to że jesteś....
I w dniu Twojego,Naszego Swięta dziękuję Ci z całego serca za to że jesteś...
-
Utworzono: 2011-04-09
Czarna mafia
Ostatnio spotkalam dawno niewidzianą koleżankę.Parę lat temu można powiedzieć że w tzw.głupim wieku stoczyła się.Wpadła w zle towarzystwo,olała szkołę, żyła od imprezy do imprezy.Wkońcu jednak przyszlo opamiętanie.Zjawiło się w postaci faceta, którego nie przestraszyła niezbyt pochlebna opinia.Wyciągnął do niej pomocną dloń,dal jej miłość i dzięki niemu wyszła na prostą.W sierpniu planują ślub.No i tu zaczynają się schody.Problemy robione przez kogo???Właśnie przez naszych kochanych duszpasterzy.Otóż ze względu na to iż w tym niezbyt pochlebnym okresie życia owa koleżanka odsunęła się również od kościoła.No i właśnie dlatego proboszcz z jej parafii stwierdził że osobie NIEWIERZĄCEJ nie udzieli ślubu.Przypomniały mi się moje własne problemy jakie miałam gdy sama chciałam wyjść za mąż.Choć moim przypadku bardziej niż o kwestię wiary chodziło o kwestie pieniędzy.
Pochodzę z niewielkiej wioski, gdzie każdy wie wszystko o każdym a proboszcz ma władzę absolutną a przez wiernych,zwłaszcza tych najstraszych traktowany jest niemal na równi z bogiem.Starsi ludzie są w stanie oddać ostatnie pieniądze na tacę,tak jakby to miało zapewnić im życie wieczne.I stąd właśnie u proboszcza zrodziła sie nieskończona żądza pieniądza.
Razem z moim już obecnie mężęm planowaliśmy ślub dopiero w tym roku.Jednak ze względu na ciążę postanowilismy nieco przyśpieszyć sprawy.W ciążę zaszłam w lutym a w kwietniu załatwilismy już salę i orkiestrę na 14sierpnia.Pozostawała kwestia zapowiedzi.W tymże celu udaliśmy sie do mojego proboszcza bo jak tradycja nakazuje, ślub powinen się odbyć w parafii panny młodej.I tu szok.Proboszcz przyjął nas tak jakby robił nam łaskę że wogóle z nami rozmawia.Ok,jedziemy dalej.Przy spisywaniu protokołu przedślubnego padło pytanie czy jestem w ciąży.Zgodnie z prawdą powiedziałam że tak.No i się zaczęły nauki umoralniające.A że dorośli ludzie a tacy nieodpowiedzialni, a że katolicy i współżyją przed ślubem.Ok,wysłuchaliśmy bo chcieliśmy mieć z głowy,choć mnie te uwagi uraziły.Bo co jak co,ale nie miałam 16lat i nie wpadłam z przypadkowym chłopakiem tylko z moim NARZECZONYM!!!Protokół spisany,pomimo tego iż podobno płaci się "co łaska",zaśpiewał sobie 300zł.No dobra,przebolejemy.Niestety musiałam sie jeszcze raz pofatygować do mojego proboszcza żeby dostarczyć mu kopię mojego świadectwa ukończenia katechizacji w szkole średniej bo wcześniej zapomniałam.No więc przyniosłam mu ten świstek a ten mówi że nie wie jak to będzie z tym ślubem bo jeszcze w ten dzień ma jeden ślub ...no i nie wie jak to będzie.Dwa śluby?Problem?O co kaman?Kilka dni po tym znów zjawiamy się u proboszcza by powiedział nam konkretnie czy da nam ślub czy mamy szukać innej parafii.A on na nas z pyskiem.Że przecież jasno nam powiedział że w dniu 14sierpnia ślub ma panna taka a taka i więcej ślubów on nie będzie udzielał.Na marginesie TA panna pochodzi z baaaardzo zamożnej rodziny,więc pieniążków księżulkowi pewnie nie pożałowała.Ok,nie to nie,prosić się nie będziemy.Załatwiliśmy ślub w parafii mojego męża.Tu przyjęli nas bez problemów,bez krzywego patrzenia na mój brzuch.I za zapwiedzi wzięli tylko stówę.Żeby jednak nie było zbyt pięknie,żeby móc brać slub w innej parafii,musiałam od mojego proboszcza uzyskać licencję,czyli zgodę.Więc znów wycieczka do ukochnego proboszcza.No więc poszliśmy.W umówionych godzinach pracy kancelarii,żeby nie piszczał.Wyłuszczamy mu sprawę,że potrzebujemy licencji itp itd.A on na to robi wielkie ze zdziwienia oczy i pyta dlaczego chcemy ślub w innej parafii skoro tradycja nakazuje by ślub odbył się w parafii panny młodej.My na to że przecież ksiadz proboszcz nam odmówił bo ma jeden ślub i to proboszczowi wystarczy.A on na to że przecież on nam nie powiedział że nam ślubu nie udzieli...yyy...i kto tu z kogo robi debila????
Po wielu perypetiach i wielu nerwach bo kosztowało mnie to wiele stresu,a wiadomo stres w ciąży niewskazany,(no i za licencję skroił kolejne 200zl)wkońcu dotrwalismy do 14sierpnia 2010roku i wzieliśmy ślub.I nie narzekam.Trochę tylko żałuję i czuje niesmak że wyszło jak wyszło.Bo nie sądziłam że nie będę mogła wziąść ślubu w kościele który własnymi rękami stawiali nieżyjący już mój tata i dziadek.Wiem że wieść o tym jak zostaliśmy potraktowani przez mojego proboszcza przetoczyła się szybko przez wieś i wywołała ogólne oburzenie że jak tak można.A jednak można.Pieniądz ma wielką siłę,potrafi zaślepić nawet tych którzy slubują ubóstwo.Czy więc księża powinni się dziwić że coraz więcej ludzi odwraca się od kośćioła???Moim zdaniem nie.Bo po co mi kościół w którym miarą tego jakim jestem katolikiem nie jest to,jakim jestem człowiekiem ale zasobność mojego portfela.
-
Utworzono: 2011-04-04
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
:-)))
Dzisiaj moje słoneczko kończy 5miesiecy;-))) Jestem w szoku jak to szybko zleciało.Przez ten czas tak bardzo się zmieniła wizualnie i nauczyła się tylu nowych rzeczy.Kocham ją nad życie i czekam na każdy następny postęp w rozwoju i nowe umiejętności.I już się ich nie mogę doczekać!!!!
-
Utworzono: 2011-03-26
Historyjki z dawnych lat
Jak wiemy dzieci wykazują czasami niezwykłą inwencję tworczą i elokwencję językową.Wprawdzie moja Nataszka narazie za bardzo nie wykazuje się ani jednym ani drugim,dlatego chciałabym przytoczyć kilka historyjek z życia mojej bratanicy-teraz już 11-letniej pannicy.
Historia nr 1:
Sylwia,wówczas 6-latka wróciła z przedszkola i miała ochotę na zabawę.Podchodzi więc do mojej bratowej a swojej mamy i mówi-Mamo,mamo pobawisz się ze mna????Na to moja bratowa która była zajęta jakąś praca-Dziecko pózniej,idż do taty.Tata się z tobą pobawi.Mała Sylwia biegnie do taty i prosi-Tato,pobaw się ze mną.Na to mój brat-Zmęczony jestem po pracy,idz do mamy się pobawić.I tak sobie odbijali małą Sylwkę jak piłęczkę.Wkońcu ta zdenerwowana usiadła na dywanie na środku pokoju i z pretensją w głosie mówi sama do siebie-Pięknie,mam dwoje rodziców a czuję się jak sierota;-)))
Historia nr 2:
Sylwia po okresie niemowlęcym spędzonym w łóżeczku, "zamieszkała"w łóżku swoich rodziców.Nikt się nie czepiał skoro im to nie przeszkadzało.Pewnego wieczoru mała podchodzi do mojej mamy a swojej babci (a miała wówczas też jakoś 6lat)i pyta-Babciu mogę dzisiaj z tobą spać???Na to moja nieco zdziwiona mama pyta -A czemu nie chcesz spać z rodzicami,przecież do tej pory dobrze ci z nimi było.Na to Sylwka odparła-No tak ale mama z tatą pucą mnie w nocy.A sedno tej historii leży w fakcie że rodzicie "pucyli"nie JĄ tylko SIEBIE,o czym swiadczyły zmieszane twarze mojego brata i bratowej;-)))
Historia nr3:
Sylwka ma jakoś 8lat i pomagam jej w lekcjach z języka polskiego.Na zadanie miała opisać obrazek z martwą naturą.Więc piszemy o jabłuszkach i gruszkach i tym podobnych pierdołach z obrazka.Na końcu Sylwia miała dokończyć zdanie"Kiedy patrzę na ten obrazek to myślę ze jest....."i tutaj miała napisać swoje wrażenia.Więc pytam się jej co myśli o tym obrazku,czy się jej podoba czy nie.A ona na to -Kiedy patrzę na ten brazek to myślę że jest ŚREDNI NA JEŻA;-)No coż prawdę jej przyznać musiałam bo obrazek wysokich lotów to raczej nie był.No ale za takie stwierdzenie piątki z polskiego by też raczej nie dostała;-)))
-
Utworzono: 2011-03-03
Na wariata
Czwartek 3 marca 2011 roku-akcja szczepienie.Ale pokolei.
godz.7.00-pobudka.M idzie do pracy Taszka wędruje do naszego łóżka.Chwila zabawy, zmiana pieluchy bo kupa,wstajemy.Tzn. ja wstaję a młoda leży w wozku.Wykorzystuje czas że chociaż przez pare minut zainteresowała sie zabawkami i ogarniam mieszkanie.
godz. 9.00-Taszka zasypia.Czas na śniadanie i szybkie podmalowanie oka-wychodzę między ludzi więc trzeba jakoś wyglądać.Rzut oka na garderobę,wyszperanie ciuchów nie poplamoinych jedzeniem albo sliną.Mama gotowa do wyjścia.
godz.9.30-Taszka się budzi.ja w tym czasie wynoszę wózek na klatkę-dobrze że mieszkam na pierwszym piętrze.Ubieramy dziecko.Koszulka,sweterek,rajstopki i spodnie oblecą.Na sam widok czapki i kombinezonu Taszka dostaje histerii.No ale nie ma że boli,trza się ubrać.Po kilku minutach walki mama zwycięża i dziecko zostaje ubrane.Szybkie założenie butów i płaszcza.
godz.10.00-wychodzimy.Zamykam drzwi,wkładam małą do wózka.Ale zaraz chwila,nie ma smoczka!Albo wypadl na klatce albo został w mieszkaniu.Na klatce go nie ma więc biorę małą na ręce i wracam do mieszkania.Mloda drze sie jak opetana aż wscibska sasiadka wyjrzala czy przypadkiem jej nie bije.Jest smoczek na ziemi.Nie ma czasu na wyparzenie wiec plucze go pod biezaca woda.Wyjscie nr 2.Taszka w wozku,wyjezdzanmy na zewnatrz.Ta dalej placze w nieboglosy.Biore ja na rece.Polowe drogi przemierzamy w ten sposob-wozek w jednej rece,dziecko w drugiej,torebka na ramieniu.powoli wymiekam pod ciezarem i postanawiam wlozyc mala do wozka.O dziwo ta nie protestuje-chyba drzewa ja zainteresowaly.Jest git.
godz.10.20-przychodnia.Szybka rejestracja bo nie ma ludzi.Taszka wniebowzieta bo pozbyla sie czapki i kombinezonu.W przychodni zmienia sie w aniola.Pielegniarki sie zachwycja jakie to ma dlugie rzesy i sliczne niebieskie oczka.A mloda zadowolona bo jest w centrum zainteresowania i smieje sie az jej sliny kapia.po kilkunastu minutach wchodzimy do gabinetu.Szybkie badanie,mierzenie,wazenie.O dziwo mloda i przy tym nie protestuje tylko gaworzy az dziw mnie bierze.Szczepienie tez bez problemu.Minuta placzu i spokoj.Meksyk zaczyna sie znow przy czapce i kombinezonie.
godz.11.10-wyjezdzamy z przychodni.Mloda sie uspakaja na widok ulic i tym pdobnych i zasypia.Wykorzystuje jej drzemke by pooddychac swiezym powietrzem i robimy rundke po osiedlu.Zahaczam o supermarket.Jednak zaraz po wejsciu mloda otwiera oczy i zaczyna sie drzec bo jej za cieplo.Ludzie patrza tak jakbym porwala jakies dziecko wiec rezygnuje.Niebiosa zeslaly mi sasiada ktory kupil mi to co potrzebuje.Panie wynagrodz mu to w dzieciach.
Godz.12.00-jestesmy w mieszkaniu.Mloda spi wiec powoli ja rozbieram,ukladam do lozeczka i szykuje obiad.Obieram ziemniaki,kroje kapuste i robie mielona najciszej jak sie da i najszybciej jak sie da.Niestety jak sie czlowiek spieszy to sie diabel cieszy.No wiec ja sie spieszylam i rozsypalam bulke tarta i rozbilam szklanke.Dzwiek tluczonego szkla rozbudzil moja corke.Szybkie sprzatanie.Daje młodej zupke.Czas na zabawe wiec bawimy sie a w miedzy czasie ja biegam do kuchni przewrocic kotlety na patelni.Niestety o ziemniakach zapomnialam i troche sie przypalily.No moze bardziej niz troche;-////
Godz.14.00-obiad zrobiony jako tako,czas uspic dziecko.Niestety mloda za cholere nie chce spac.Wkoncu po godzinie pada.Ale tylko na 20min.
Dopiero polowa zakreconego dnia za nami a ja sie juz czuje zmeczona.Co bedzie dalej???Az boje sie pomyslec.Brrrr...
-
Utworzono: 2011-02-25
Nikt nie skomentował jeszcze tego wpisu. skomentuj
Natasza 25.022.2011
Leżąc na plecach próbuję podnosić się do pozycji siedzcej;-)))
-
Utworzono: 2011-02-08
Wypadek
Wczoraj dotarla do mnie przykra wiadomosc.Maya-moja znajoma ktora poznalam tutaj na e-bobasie,mama slicznego Robercika urodzonego miesiac po mojej Nataszce,razem z mezem i co najgorsze ze swoim maluszkiem mieli wypadek...ktos wjechal w bok ich samochodu.Naszczescie nic sie jej nie stalo,Robercik tez nie ma nic zlamane ale niestety maniski poziom hemoglobiny i zatrzymali ich w szpitalu,bo nie wiadomo co jest tego przyczyna...Strasznie sie tym zmartwilam.Czekam niecierpliwie na wiesci od Mayi i trzymam kciuki aby malutkiemu nic nie bylo i szybko wrocil do domku.Mysle ze wszystkie e-bobasowe mamusie trzymia kciuki razem ze mna;-0))
-
Utworzono: 2011-01-28
Maluszek.....
W dzien narodzin mojej coreczki,kilka godzin po niej urodzilo sie jeszcze jedno dziecko-sliczny chlopczyk o duzych,niebieskich oczach.Niestety biedaczek zostal sam.Jego rodzicielka postanowila ze nie bedzie jego matka i zostawila go w szpitalu.Z tego co sie orientuje maluszek przez 6tygodni mial pozostawac w szpitalu ze wzgledu na to iz matka mogla byc w szkou poporodowym i byc moze zmieni zdanie i zabierze go.Jesli jednak po 6tygodniach matka nie upomiala sie o niego,biedaczek trafil do domu dziecka...
Czesto mysle o tym maluszku,zwlaszcza gdy patrze na usmiechnieta buzke mojej Nataszki i zastanwaim sie jak mozna zostawic takie malenstwo jak niehciana zabawke.Tyle czasu byl pod sercem tej kobiety,czula jego ruchy i urodzila go w tak wielkim trudzie i bolu i tak poprostu go zostawila.Z jednej strony-bezdusznosc i okrucienstwo tej kobiety,z drugiej jednak-realia ktore byc moze zmusily ja do tej trudnej decyzji....
Pamietam jego mala twarzyczke i oczka ciekawie rozgladajace sie po sali.Choc taki malenki to jednak bardzo samotny.podoobno czlowiek z natury jest wrazliwy,ale kiedy rodzi sie wlasne dziecko czlowiek staje sie jeszcze bardziej wrazliwy,zwlaszcza na krzywde innych,a najbardziej dzieci.
Czesto zastanawiam sie jak potoczyly sie jego losy.czy jego matka zrozumiala ze nie bedzie umiala bez niego zyc i postanowila jednak go kochac?Czy moze jego los jest jej obojetny,a on teraz taki malutki lezy gdzies w bidulu,zapomniany,zaplakany.Czy ma kogos kto go przyuli gdy jest mu zle?Czy jest zdany na laske i nielaske opiekunek z domu dziecka???
Mam jednak nadzieje ze nawet jesli teraz jest sam to szybko znajdzie kogos kto go pokocha i kto zechce byc jego mama.I tego zycze temu maluszkowi z calego serca,bo kazde dziecko zasluguje na milosc,opieke i posiadanie kogos,kto da mu poczucie bezpieczenstwa....
Listopad 2024 | ||||||
PN | WT | ŚR | CZ | PT | SO | ND |
01 | 02 | 03 | ||||
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
-
Urodziny: 04.11.2010
Imieniny: 27.7
Co sądzisz o tym, by każda kobieta mogła zażądać porodu w drodze cesarskiego cięcia?
Zobacz wyniki ankiety, skomentuj
Ulubione spodnie dzieci? Wiadomo, że dresy! Dzieci mają tu upodobania zbieżne z...