Niunia moj maly jest takim pogodnym chlopcem, on na swojego ojczyma mowi "tato" no bo jak ma mowic inaczej skoro to on jest mezczyzna w jego zyciu ktory sie nim zajmuje na codzien, opiekuje jak jest chory, odbiera z przedszkola, gra w pilke- przyszlo to naturalnie i wyszlo z inicjatywy syna. Maly jest troche oniesmielony ida ze swoim bilogicznym tata ale nie placze, bardzo ja przezywam kiedy moj byly maz obiecuje mu np. Zabawe na sali zabaw a go tam nie zabiera bo woli spotkac sie ze znajomymi a maly kreci sie u nich po domu bez celu. Potem jest rozczarowany i jest mu przykro. Wtedy ja mam ochote rozszarpac bylego na strzepy- doslownie. Albo kiedy przyjezdza do malego specjalnie na weekend a zabuera go zamiast o 9-10 rano zeby spedzic z nim wiecej czasu to przyjezdza ok 12-13 bo przeciez musi odespac po sobotniej imprezie, wiec ze spotkania ktore mialo trwac od 10-19 robi sie od 13-18 bo dzwoni ze syn chce juz do domu. A ja co? Oczywiscie mowie to przywoz go, nie chce by dziecko czulo sie zle , zeby tesknilo.
poza tym ja mieszkam na 11pietrze, teraz w ciazy mi ciezko schodzic i robic rozne aktywnosci bo mam straszne bole kregoslupa wiec poprosilam bylego zeby wjechal na gore i pomogl mi ubrac synka i go wzial- co Ty nigdy. On chce zebym ja schodzila za kazfym razem jak go zabuera i przywozi na dol, on ma byc gotowy spakowany, przed osiedlem. Gotuje sie we mnie, poprostu szaleje ze wscieklosci. Oczywiscie przy maly musze byc spokojna wiec robie co musze. Ostatnim razem widzial go przed swietami Bozego Narodzenia i w drugi dzien kiedy powiedzialam ze ma wejsc na gore i zabrac Noah bo ja jestem chora( poprostu mialam straszne nudnosci) to odjechal i nie zabral dziecko bo powiedzial ze jestem chora psychcznie i utrudniam mu kontakty z synem, a ja tylko prosilam zeby wjechal winda 11 pieter i go wzial. Potem maly pytal czemu tata go nie wzial to ja wylam z bezsilnosci i wspolczucia ze ma takiego pecha a ja glupia wybralam mu debila na ojca.
[link widoczny po zalogowaniu]