Witam wszystkie marcówki po urlopie (już niestety)
Tyle zaległości miałam do czytania że ho ho, na dwie tury musiałam to w czasie rozłożyć i teraz dopiero mam chwilkę żeby coś naskrobać.
Jak czytam o rozwoju waszych maluszków to aż mnie dziwo bierze, że tak u nich wszystko w jednakowym czasie przychodzi jak w zegarku. Mój Hubert też mostek robi, nie przypięty schodzi z leżaczka, dużo się śmieje, gaworzy, coraz częściej dopomina się żeby go na rękach nosić i dziś wieczorem też był humorzasty, aż padł wreszcie.
Co do pamperów to ja od samego początku Dady używam i jestem mega zadowolona, Zuzia od org. pampersów miała uczulenie. Na wysokości paska zapachowego i na kręgosłupie pojawiały jej się takie szorstkie czerwone liszaje, więc przy Hubercie nie ryzykuję.
Sporo dzieciaczków już 5 m-cy skończyło, rosną rosną -wszystkim wielkie gratki, mój Hubi 5 sierpnia skonczy 5 m-cy.
Witam też nowe mamusie wśród nas
No to teraz coś o moi urlopie. Tak jak przypuszczałam, zmiana klimatu zaowocowała chorubskami. Hubert i Zuzia kaszleli i smarkali strasznie. Zuzia po jednym z cieplejszych dni całą noc miała gorączkę 39,5. W końcu udaliśmy się do lekarza, który niedbale Huberta opukał i stwierdził, że nic nie słyszy i że to z kataru ten kaszel tzw: kosmetyka oskrzeli, jak to nazwał i przepisał nasivin do nosa i stwierdził, że więcej nie może bo by się musiał udać do spowiedzi, a Zuzi na katar ropny przepisał krople do oczu (dopiero jak wykupiłam je i przeczytałam co pisze na opakowaniu zauważyłam)po czym ładnie nas skasował. Miałam 100 voltów. Dobrze, że miałam leki z domu i zaczęłam podawać im elofen i paracetamol i po kilku dniach wyszli z tego. Ale wtedy znów mnie złapały zatoki, do dziś jeszcze smarkam. Ale ogólnie było świetnie. Pogoda mieszana 4 dni deszczowe 6 upalnych. W pierwszą stronę jechaliśmy 11 godzin, staliśmy ponad godzinę w korku o 12 w południe, Hubert tego dnia był już do końca bardzo drażliwy, ale zaraz po przyjeździe polecieliśmy na plażę. Widok morza, coś pięknego. Ale woda morzu zimna w porównaniu z wodą nad zalewami, ale jk już się przyzwyczaiłam to mogłam siedzieć długo.Po deszczowych dniach na morzu były takie super fale, że na materacu z siostrami skakałyśmy na nie i niosły nas aż na brzeg. Plaże czyściutkie, strzeżone, z domku na plaże mieliśmy 2 min, także w strojach od razu się szło. Woda długo, długo taka płyciutka, że Zuzia bez obaw mogła wchodzić, chociaż ona nie lubi zimnej wody, więc tylko wchodziła a jak szła fala zaraz uciekała. Miała bardzo ochotę na zjeżdżalnie tą dużą na plaży podobnie jak ja zresztą, ale zjechała z mną tylko raz bo jak wpadłyśmy na kocu do basenu i nas zakryło to się wystraszyła, ja za to latałam chyba z 10 razy
Na plaży siedzieć świetnie bo tak po za tym to wzdłuż ulicy tylko stragany z pamiątkami i knajpki, żeby kasę wydawać a ceny z kosmosu. Dopiero pod koniec wczasów już mieliśmy sprawdzone miejsca gdzie warto było napić się kawy czy coś zjeść. Bo moje ogólne wrażenie jest takie, że ze względu na interes sezonowy wielu nie zależy na kliencie, żeby do niego wrócił, i tak n trafiłam na zapiekankę za 9 zł która była tak ohydna, że jej nie zjadłam, albo na pizze za 30zł podaną na tekturowym talerzu, i do tego dla nas tekturowe tacki i sztućce plastikowe i jeszcze keczup sobie musieliśmy dokupić, no i z tymi ubikacjami za 2 zł to też przegięcie-jesteś klientem zamawiasz i jeszcze za wc musisz płacić. Super były za to wesołe miasteczka, poszaleliśmy na ekstremalnych karuzelach, dużo też placów zabaw dla dzieci- co cieszyło Zuzie. Chociaż Mielno to miasto raczej dla młodzieży jak wyszliśmy kilka razy wieczorem na promenadę pospacerować to doznałam przerażenia. Ofen budki z dopalaczami, na jednej z nich napis zioło, prochy i piguły, chłopcy i dziewczyny pijący wódkę z gwinta, dziewczyny poubierane jak prostytutki stały pod klubami i wychaczały bogatych kolesi, którzy lansowali się jakimiś odpicowanymi gruchotami, normalnie Sodoma i Gomora. Jak tak się tego naoglądałam, to nie wiem czy kiedyś puszcze swoje dzieci same nad morze.Odwiedziliśmy też Koszalin i Kołobrzeg, gdzie skusiliśmy się na rejs statkiem-fale były wtedy takie duże, że aż się bałam jak nami bujało, Hubertowi to akurat pasowało przespał cały rejs
[link widoczny po zalogowaniu]