Cześć dziewczyny,
w ostatnich dniach u mnie tyle wrażeń i nowości, że dopiero teraz znalazłam wolny moment, aby się odezwać. Muszę nadrobić zaległe posty, z ostatniej strony wiem, że
Karincia urodziła
Kochana, gratulacje!
My w domu jesteśmy od wczoraj i powiem szczerze, nie jest lekko. Już w szpitalu mała dokazywała, 2 noce miałam całkowicie nieprzespane. Niestety, porady pani od laktacji nie pokrywały się z poradami pediatry. I bądź tu człowieku mądry.
Dziś w nocy też od północy do 5 rano mała płakała, oczywiście nie wiem dlaczego, nie raczyła podpowiedzieć
Co do samego porodu, zaczęło się naturalnie i całkiem ładnie szło, rozwarcie postępowało szybko, jednak Basia wbijała się czołowo w kanał rodny, wody odeszły, a moja miednica dosyć wąska, aby dłużej czekać. Stąd decyzja o cesarce. I tutaj niestety, nie było za fajnie, bo znieczulenie do kręgosłupa nie podziałało tak jak powinno, mianowicie, poczułam rozcinanie brzucha. Oczywiście pewnie nie tak jak by to było na żywca, jednak mój wrzask dał lekarzom do zrozumienia, że coś jest nie tak. 10 sekund potem byłam już pod pełną narkozą.
Wybudzenie i pionizacja poszły sprawnie, rana nie boli mnie za bardzo, nie ciągnie specjalnie, więc nie mogę narzekać. W sumie od pierwszego wstania z łóżka nie miałam problemu z poruszaniem się.
Później wrzucę jakąś fotkę Basi
Powodzenia dla dziewczyn w dwupakach i pozdrowienia dla mam rozpakowanych
[link widoczny po zalogowaniu]